Ondraszek, dłuższą chwilę zastanawiałem się, jak Ci odpowiedzieć

Oczywiście szanuję twoje zdanie i cieszę się, że zechciałeś poświęcić chwilę na przeczytanie i komentarz. Czy to zawoalowane "dobra, spadaj, bo nie masz racji?" Nie, absolutnie nie
Tylko tak - piszesz, że brak tajemnicy, brak zachęty i ogólnie kiepsko. Przy czym po chwili stawiasz szereg pytań, które w prologu nie mają odpowiedzi - jaka to granica, skąd przybyli napastnicy, kim są napastnicy - wszystkie te pytania i wiele więcej doczekuje odpowiedzi w toku powieści. Więc jakieś tam wrażenia i pytania pojawiły się podczas lektury. Inna sprawa, czy te wrażenia, to poczucie niedosytu zachęca, czy wręcz zniechęca Ciebie, jako konkretnego czytelnika. Zakładam po komentarzu, że Ciebie zniechęciło.
Niemniej tu zupełnie świadomie i zamierzenie przedstawiłem jedynie krótki wycinek z mocno ograniczoną perspektywą - najpierw mamy mewę, która z lotu ptaka daje nam jako taki ogląd na miejsce tej konkretnej akcji, a później schodzimy do poziomu niemal samej ziemi, gdzie anonimowi obrońcy ścierają się z anonimowymi napastnikami. I koniec. Czytelnik, jeśli zechce, zrobi krok dalej i na kolejnych stronach wszystkiego się dowie. Jeśli nie zechce - szkoda, ale spodziewałem się oczywiście, że mój tekst, jak każde inne dzieło - film, piosenka, danie na talerzu, czy cokolwiek, nie trafi w każde upodobania.
Mewa jako element komiczny - aj, no szkoda, że tak to odebrałeś

Ale znów - piszesz, że można odnieść wrażenie, ze jest ważna dla fabuły i jeszcze się pojawi. Czy się pojawi, czy może jest tylko losową, nic nie znaczącą w skali przedstawionego świta, istotą, która akurat przelatywała obok? A jeśli się pojawi, to w jakim charakterze? Tekst jest prologiem do powieści i cała reszta, włącznie ze wszystkimi pytaniami, dzieje się na kolejnych stronach
Ale raz jeszcze, dzięki
