
Wyglądam przez kraty i widzę więźniów. Co dzień chodzą tymi samymi ścieżkami, rozmawiają o pustych i błahych sprawach, tylko po to, aby zabić jakoś czas i doczekać do wieczora. Sprzedają różne rupiecie, jedzenie, papierosy, alkohol, aby przetrwać. Niszczą siebie nawzajem, pomimo, że tego nie widzą... Niby współżyją ze sobą, jednak ich relacje są fałszywe. Relacje międzyludzkie? Kto nazwał to takim wyrażeniem? W tym nie ma nic z ludzkości i z człowieczeństwa. A oni? Są pewni swego, są pewni, że są bardziej ludzcy ode mnie. Ale to bzdura! Robią dokładnie to samo, co ja kiedy byłem tam, gdzie oni. A może i więcej? Bo ja przez tyle lat ukrywałem się, stałem na uboczu, aby mnie nie zauważyli. A kiedy chciałem zakończyć ten parszywy ich żywot... nie udało mi się! Zaatakowali mnie i... oddali mi wolność...
Teraz patrzę przez kraty i jestem im wdzięczny, że poniżyli mnie, zgwałcili moją godność, lecz oddali to, co najważniejsze- WOLNOść! Pamiętam jednego z nich: starszy człowiek, miał parszywą mordę, a jednak duszę miał jeszcze ludzką. Stracił ją, kiedy przyszedł do niego kundel, błagając o jedzenie. Ten, niecierpiał psów i skopał go na moich oczach, tak... że zdechł. Wtedy to ten stary człowiek stracił swą wolność. Nadal łaził za kratami, jednak nie był już wolny. Jego zbrodnia odebrała mu to... Codziennie rano szedł po gazetę, chodził o lasce- zwykły stary człowiek... Nie mogłem znieść jego widoku. Nienawidziłem go, ale wiedziałem, że otrzymał już swoją karę... przestałem na niego patrzeć... Zapomniałem, że istnieje...
Dziwne, że oni choć są sami niewolni, pragną, aby jeden z nich był zniewolony do końca. Myśleli, że mnie tak ukarzą, ale wynagrodzili mnie. Nie zamieniłbym już nigdy, choć nie mam wyboru, tej wolności w jakiej oni żyją. Bo jest to wolność w niewoli, a ja jestem naprawdę wolny, mimo niewoli przymusowej...
Kraty... Dla nich to kara, to więzienie dla tych, którzy popełnili zbrodnię. Dla mnie to nagroda, a zarazem granica pomiędzy ich niewolą a moją wolnością. Oni wciąż myślą, że są wolni, ale są bardziej zniewoleni ode mnie- za kratami... Dopiero teraz, kiedy jestem w więzieniu- skazany na dożywocie- czuję się naprawdę wolny.
życie na wolności to najgorsza kara. Niby jesteś wolny, nieograniczony, nikt nie mówi ci, co masz robić, ale jednak wolny nie jesteś... Sam tworzysz sobie te kraty, które towarzyszą ci do końca życia. Dopiero na łożu śmierci stajesz się naprawdę wolny. Ja miałem takie szczęście, że odzyskałem swoją wolność tutaj- w więzieniu, ale nie każdy ma takie szczęście jak ja. Paradoks? Nie!!! Paradoksem jest to życie wśród ludzi nieograniczonych kratami, bo to oni są największymi zbrodniarzami tego świata.
c.d.n.