Może i ja wtrącę swoje trzy grosze. Prawdę mówiąc, miałem skomentować tekst krótko po jego publikacji, ale zniechęciłem się tym, że ktoś w międzyczasie mnie ubiegł, potem jakoś tak o tym zapomniałem... ale, dalibóg, czemu miałoby mnie to teraz powstrzymać?
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Nocą, w strugach deszczu, Miasto Graniczne jest jeszcze brzydsze niż zazwyczaj, chociaż wydawałoby się, że gorzej już być nie może. W końcu trudno je określić inaczej niż wysypiskiem, na które trafiają wszystkie ludzkie śmieci Królestwa. Przemykając pogrążonymi w mroku, brudnymi ulicami, przeklinam przyjęte dawno temu postanowienie.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że da się ocenić całą książkę po pierwszym przeczytanym zdaniu (czasami pierwszych trzech). Są tacy, który są w stanie kupić powieść zupełnie nieznanego im autora, jeżeli owo pierwsze zdanie im się spodobało - w końcu to jakby wizytówka tekstu i jego twórcy. Jeśli zatem pierwsze zdanie jest świetne, to zapewne cała reszta też taka jest. Jeżeli jest kiepskie, to już na wstępie człowiek się zastanawia, czy warto się z tekstem użerać. Zdania przeciętne nie pozwalają prorokować.
Tutaj natomiast, moim głównym odczuciem była... cóż, konfuzja. Z jednej strony chcesz od razu wprowadzić w świat, nakreślić jakoś jego realia tudzież miejsce akcji, z drugiej stosujesz w tym celu środki wyrazu, które natychmiast każą się zastanawiać i dopytywać o więcej. Zaczynasz na przykład od porównania, że miasto było jeszcze brzydsze, niż zazwyczaj - takie porównanie niewiele nam mówi, bo w końcu nic jeszcze nie wiemy o tym mieście i o tym, jakie zazwyczaj było. Domyślam się oczywiście, że niezbyt ładne, ale wciąż brakuje mi tu jakiegoś punktu odniesienia (ostatecznie, miasta w średniowieczu - na jakim klasyczne fantasy bazuje - nigdy nie były zbyt ładne ani czyste). Dalej piszesz o powziętym przez bohaterkę dawno temu postanowieniu, ale potem nie elaborujesz, co to było za postanowienie. Czyli już na dzień dobry mam mnóstwo pytań i nieprędko doczekuję się odpowiedzi.
I tak całkiem na marginesie - "Miasto Graniczne", naprawdę? Nazwa po zbóju. Nie jest to samo w sobie zbrodnicze, ale od razu przypomina mi się pewno inne opowiadanko fantasy (niewysokich lotów), którego autor wymyślał takie nazwy, jak "Las Entów" czy "Wzgórze Goblinów". Naprawdę, nawet w papierowym RPG zdarzają się wymyślniejsze nazwy nawet na małą polanę, gdzie jest dosłownie kilka koboldów na krzyż do ubicia.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Poprawiam kaptur, bardziej dla ochrony przez zimnymi kroplami niż ukrycia twarzy.
No... do tego właśnie służy kaptur. To ochrona przez czynnikami pogodowymi - a nie ukrywanie twarzy - jest jego podstawową funkcją. Gdybym chciał ukryć twarz, włożyłbym jakąś maskę. Co więc to zdanie ma wnosić?
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
W taką pogodę nikomu nie chciało się nawet rozpalić nielicznych lamp ulicznych. Nie przeszkadza mi to, ciemność jest moim sprzymierzeńcem. Widzę w nią nie gorzej niż w dzień, ale ukrywa mnie przed niepożądanymi spojrzeniami.
I znowu. Akcja rozgrywa się w środku nocy, lampy uliczne pogaszone, pogoda kiepska, a bohaterka z pewnością nie ma ze sobą latarki - z wszystkiego zatem wynika, że wszędzie wokół ciemno, choć oko wykol. Jak zatem bohaterka jest w stanie w ogóle się poruszać? Z noktowizorem chyba? Jestem w stanie uwierzyć, że bohaterka widzi nie gorzej "w nią" (a nie lepiej "w nocy", po prostu? W końcu "dzień" nie jest antonimem "ciemności"...), ale autor nie podpowiada mi, jakim cudem to potrafi. Jest mutantką? Wiedźminką? Z dalszego tekstu wynika jedynie, że najwyraźniej ma zdolności telepatyczne, czy raczej empatyczne - ale jak dla mnie, to w żaden sposób nie przekłada się na wyostrzenie "normalnych" zmysłów.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Zatrzymuję się na chwilę, koncentrując i z ulgą stwierdzam, że wykryte wcześniej dziecko nie zmieniło położenia.
Tu szczególnie widzę - nie po raz pierwszy i nie ostatni - twoją cokolwiek uporczywą skłonność do upychania zbyt wielu informacji w jednym zdaniu. Naprawdę, składnia jest twoim przyjacielem. Spróbuj się doń odwołać i podzielić długie, złożone zdanie na dwa lub trzy mniejsze. Tekst będzie w ten sposób bardziej czytelny, zapewniam.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Faktycznie, czuję zapach krwi, ale na ulicach Miasta Granicznego to nic niezwykłego. Ta jednak musi należeć do tego dzieciaka, pewnie noga, bo to tłumaczyłoby dlaczego nie próbuje uciekać.
Eee... znaczy, krew to noga? Rozumiem, co autor chciał powiedzieć, ale ten skrót myślowy jest użyty naprawdę nieporadnie.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Żadne elfie dziecko nie pozwoliłby człowiekowi podejść tak blisko, w końcu każdy wie co schwytanie tutaj oznacza (...) Rozważam jak najlepiej do niego podejść, gdy do moich uszu dociera odgłos kroków. Świetnie, tego jeszcze potrzebuję, użerania się z tymi półgłówkami.
I znowu, i tak dalej,
et cetera ad infinitum. Może zostawię to wszystko na podsumowanie, bo nie chce mi się już powtarzać w kółko tego samego.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Przesuwam pochwę z moim długim sztyletem z biodra na pośladek. Ciągle sięgnę bez problemu, ale nie będzie widać od razu, że jestem uzbrojona.
Mmmkay, czyli już na dzień dobry dziewczyna bez żadnego powodu prowokuje bójkę. Po co? Nawet jeśli przez wzgląd na rangę czy pozycję miała nad nimi przewagę, to tak czy inaczej mnóstwo rzeczy mogło pójść nie tak - poczynając od faktu, że mogła nie dać rady zablokować ciosu zadanego mieczem przy pomocy byle sztyletu (dziwne zresztą, że w ogóle jej się udało...). Co by jej dały ranga i pozycja, gdyby już padła z przepołowioną głową?
I nie, w odróżnieniu od niektórych czytelników nie miałem żadnych zbędnych skojarzeń przy czytaniu tego. Ostatecznie, nawet i tłumacz "Czarnej Żmii" napisał "miłość jest jak pochwa(*)" (w oryginale "love is like a prick(**))", kiedy chciał sprowokować konkretne skojarzenia, a tu żadnej prowokacji nie widzę.
Martwi mnie natomiast co innego - czy naprawdę trzeba podkreślać, że ów sztylet należy do niej i że jest długi? Chyba nie ma wątpliwości co do tego, że sztylet jest jej własnością, gdyż inaczej by go ze sobą nie nosiła, a że jest długi - no, broń biała co do zasady jest mniej lub bardziej długa, co ma nam to stwierdzenie mówić? Być może przemawia przeze mnie hipokryzja, bo ja na przykład lubię pisać w swoich tekstach, że Sorevianie dobyli "długich noży" - tyle że ich noże są naprawdę długie, bardziej jak krótki miecz wakizashi, niż zwykły nóż bojowy. A ów sztylet, czy on naprawdę się wyróżnia?
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Stojący za nim żołnierz napina kuszę, ale na moje szczęście nie decyduje się jeszcze wypuścić pocisku.
No i właśnie. O ile bohaterka faktycznie nie jest wiedźminką, prowokowanie faceta, który może ją spokojnie zastrzelić z dystansu, było czystą głupotą.
I odnosząc się znów do cudzych komentarzy, ze swojej strony nie widzę nic z gruntu złego w tym, żeby bełt nazwać "pociskiem". Tyle, że... no, "bełt" po prostu by nie wystarczył? Albo zamiast frazy o wypuszczaniu pocisku, nie lepiej użyć po prostu czasownika "strzelił"?
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Skręcają w ulicę, na której stoję i zatrzymują gwałtownie, gdy pada na mnie światło latarni, trzymanej przez idącego na przodzie mężczyznę.
I nie oślepiło jej to światło? W końcu podobno na wyostrzony zmysł wzroku, a dodatku jeszcze przed chwilą chodziła całkiem po ciemku...
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
Błyskawicznie wyciągam sztylet. Miecz ześlizguje się po ostrzu, zatrzymując na szerokim jelcu.
Naprawdę mało realny przebieg wydarzeń. Sztylet naprawdę nie nadaje się do parowania ciosów zadanych mieczem - nie tylko dlatego, że miecz jest dłuższy, ale też zdecydowanie cięższy. Tymczasem bohaterka nie tylko przechwytuje ostrze, ale też nie widać, by miała jakiekolwiek problemu z nagłym wstrzymaniem opadającego na nią, ciężkiego kawału metalu. Ale jak już mówiłem - jej zachowanie w tej scenie naprawdę zakrawa na idiotyzm. Nie powiem, może i jest to odrobinę cool, tak zaskoczyć jakiegoś ciurę i zaszpanować przed nim swoją wysoką rangą... ale czy to naprawdę uzasadnia taką głupotę i oczywiste narażanie życia tylko dla wspomnianego szpanu? I jeszcze to, jak w chwilę później dramatycznie odrzuca ten swój kaptur... no naprawdę,
give me a break.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
- Oczywiście, pułkowniczko.
Nie ma czegoś takiego, jak "pułkowniczka". Tak samo jak nie ma "kapitanki" czy też "generałki". Mówi się natomiast "pani pułkownik", "pani kapitan" tudzież "pani generał". A "pilotka", skoro już przy tym zagadnieniu jesteśmy, to potoczne określenie czapki lotniczej, a nie prawidłowa nazwa na panią zasiadającą za sterami samolotu.
jagoda139 pisze: (czw 04 lis 2021, 22:56)
- Widzę, że pseudonim mi się rozrasta, ostatnio byłam tylko krwawa. I mogę być waszym katem, ale to wy podpisujecie na siebie wyroki przyłażąc tutaj.
No, jasne. A Żydzi pewnie sami byli sobie winni, że nie porzucili swoich domów i nie uciekli z Trzeciej Rzeszy, kiedy stało się oczywiste, że nie są tam mile widziani (Godwin's Law, yay!).
Były jeszcze po drodze inne błędy, których nie zacytowałem, bo - jak już mówiłem - uważam za niecelowe powtarzanie ileś razy tego samego. Zasadnicze mankamenty w tym tekście są dwa - po pierwsze, zbytnie poleganie na zdaniach złożonych. Podałem wcześniej jeden przykład, ale niestety, było ich więcej w tekście. Naprawdę, próba upchnięcia wszystkich informacji w jednym zdaniu to jest właściwa droga.
Po drugie i w sumie ważniejsze - ten tekst jest konfundujący. Po prostu. Powołujesz się bez przerwy na różne elementy świata przedstawionego, o których nie mamy prawa wiedzieć, bo nie otrzymaliśmy w tym względzie żadnych wyjaśnień. W efekcie pozostawiasz praktycznie wszystko domysłom czytelnika - i choć samodzielnie wywiedzenie z tekstu pewnych rzeczy jest w pełni wykonalne, o tyle szybko zaczyna to męczyć, kiedy tekst w całości jedzie właśnie na oczekiwaniu od czytelnika, że sam sobie wszystko wydedukuje. Czyli w ostatecznym rozrachunku jakoś wprowadzasz czytelnika w świat przedstawiony, ale w gruncie rzeczy nie dowiadujemy się o nim wiele, a mnóstwo pytań pozostaje bez odpowiedzi. Wiemy na przykład, że ludzie w tym świecie nienawidzą elfów i zabijają każdego z nich, gdy tylko go zobaczą - ale
dlaczego? Wiemy, że główna bohaterka ma jakieś nadzwyczajne uzdolnienia i że pomimo młodego wieku, najwyraźniej dzierży wysoką rangę i jest protegowaną władcy - ale
czemu tak jest? Nie wiem, nic mi tu autor nie podpowiedział.
Skoro już przy głównej bohaterce jesteśmy, to też pozostaje jedną wielką enigmą. Wspomniałem już o tym, że nawet jej nadzwyczajne zdolności nie zostają w żaden sposób przybliżone czy też wyjaśnione - okazuje się po prostu, że tak zwyczajnie je sobie ma, jak są jej akurat potrzebne (ciemno jest? No to autor napisze, że bohaterka widzi w ciemności. Ciężko w tej sytuacji kogoś znaleźć? No to dajmy bohaterce zdolności empatyczne. Ktoś krwawi? Uznajmy, że bohaterka ma też super-węch i wyczuwa ową krew). Nie znamy też motywacji, jaka nią kieruje. Czemu uratowała tego dzieciaka? Bo było jej szkoda? W takim razie dlaczego - najwyraźniej - bez żadnych skrupułów morduje inne elfy? A może tak naprawdę ich nie morduje, tylko ukrywa i umożliwia ucieczkę, a te jej budzące grozę pseudonimy to tylko ściema? Dodajmy jeszcze jej zachowanie podczas spotkania z dwójką strażników, które każe lekko powątpiewać w jej rozsądek czy też dojrzałość emocjonalną, a także komentarz przerzucający winę na ciemiężonych za to, że dają się ciemiężyć - który, czemu już dałem wyraz, naruszając wspomniane prawo Godwina, zanadto przypomina mi to, co zdarzało mi się usłyszeć od neonazistów stających w obronie holokaustu. Czy zatem powinniśmy w ogóle utożsamiać się z bohaterką i sprzyjać jej działaniom, czy wręcz przeciwnie? Nie wiem.
Czyli reasumując - przeczytałem ów tekst i tak naprawdę wiem teraz jeszcze mniej, niż wiedziałem przed rozpoczęciem lektury. Z jednej strony może to zachęcać do dalszego czytania, choćby po to, aby poznać wreszcie odpowiedzi na te wszystkie nurtujące mnie kwestie... z drugiej jednak, kiedy tekst wydaje się jechać
w całości na domysłach, a autor wyraźnie ociąga się z wyjaśnianiem czegokolwiek... może to z równym powodzeniem zachęcać do rezygnacji z dalszej lektury.
(*)"...(schronienie dla miecza)"
(**)"...(of a Tudor's rose)"