91

Latest post of the previous page:

No to można sprowadzić dyskusję do poziomu warsztatowego, bo przecież w oderwaniu od konkretu niewiele da się - masz rację - wydobyć.

Więc zapytam smtk69:
Jakie elementy wprowadziłbyś do mojego tekstu, żeby wzbogacić (uatrakcyjnić?) erotyzm?
Czytając to miałem wrażenie dialogu z przerywnikami, albo raczej sceny psychologicznej, podkreślonej zaledwie szczątkowym erotyzmem.
Ja w tym tekście napisałam i świadomie potem wycięłam wszystko, co nie było tzw. "porozumieniem", a odejściem od siebie w orgazmie - "samotnością" o której mówił Leśmian tak

Gdy domdlewasz na łożu, całowana przeze mnie,
Chcę cię posiąść na zawsze, lecz daremnie, daremnie!

Już ty właśnie — nie moja, już nie widzisz mnie wcale:
Oczy mgłą ci zachodzą, ślepną w szczęściu i szale!

Zapodziewasz się nagle w swojem własnym pomroczu,
Mam twe ciało posłuszne, ale ciało — bez oczu!...

Zapodziewasz się nagle w niewiadomej otchłani,
Gdziem nie bywał, nie śniwał, choć kochałem cię dla niej!.
..

[ Dodano: Sro 05 Paź, 2011 ]
A Thana - pomimo, że jej "myślotok" nie opowiada bezpośrednio o stosunku, poszła w drugą stronę, tam gdzie jej kochanek nie może juz, bywać i śniwać..
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

92
Będąc młodą studentką pisałam roczną pracę zaliczeniową o staropolskiej liryce miłosnej. Uwinęłam się pięknie ze wzdychającymi bohaterami i zadowolona z siebie oddałam panu doktorowi. Szczęka mi opadła, kiedy tydzień później dostałam zwrot z żądaniem, bym uzupełniła o obscena. Zapytałam samą siebie, cóż to są obscena i polazłam do biblioteki, w której siedziałam ze dwa kolejne tygodnie nieraz z zażenowaniem odpowiadając znajomym, nad czym się tak pochylam. Ten obsceniczny aspekt okazał się o wiele ciekawszy niż poprzednie westchnienia zakochanych. Kiedy zaczęłam analizować język, jednoznaczność pewnych obrazów odkryłam, jak rozległy jest świat Erosa. I od Kochanowskiego wiem, że nie każdy powinien brać po Bekwarku lutnię, choć wcześniej chyba za bardzo nad tym nie rozmyślałam.

Chwała literaturze za to, że ową wieloznaczność pokazuje. Czasami dosłownie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

93
mdrv pisze:Może najpierw warto zapytać "po co pisać o seksie?".
Dobre pytanie. Tylko odpowiedź niewiele wnosi. Myślę, że nie ma lepszej odpowiedzi, niż ta, którą dają alpiniści, kiedy ich zapytać, po co chodzą w góry: "Bo góry są". Po co pisać o seksie? Bo istnieje.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

94
"Niech mię pocałuje pocałunkiem ust swoich,
bo lepsze są piersi twe nad wino. (...)
rozradujmy się i weselmy w tobie,
pamiętając o piersiach twoich więcej niż o winie. (...)
Snopkiem mirry jest dla mnie miły mój;
między piersiami moimi mieszkać będzie.(...)
Lewa ręka jego pod głową moją,
a prawica obejmuje mnie. (...)
Łóżko nasze kwiecia pełne (...)
Na łóżku mojem w nocy szukałam tego,
którego miłuje dusza moja:
szukałam go a nie znalazłam (...)
Dwie piersi twoje, jako dwoje bliźniątek u sarny,
które się pasą między liliami. (...)
Jako piękne są piersi twoje, siostro moja, oblubienico.
Piękniejsze są piersi twe niż wino. (...)
Plastrem miodu płynącym wargi twoje, oblubienico,
miód i mleko pod językiem twoim,
a wonność szat twoich jako wonność kadzidła. (...)
Ogrodem zamkniętym siostra moja, oblubienica,
ogrodem zamkniętym, zdrojem zapieczętowanym. (...)
Niech przyjdzie miły mój do ogrodu swego,
i niech je owoc jabłek swoich! (...)
Zwlokłam suknię swoją; jakoż ją oblec mam?
Umyłam nogi moje, jakoż je zmazać mam?
Miły mój wyciągnął rękę swoją przez dziurę,
a wnętrzności me zadrżały na dotknięcie jego. (...)
gardło jego najsłodsze, a wszystek pożądliwy.
Taki jest miły mój. (...)
Sześćdziesiąt jest królewskich żon i osiemdziesiąt nałożnic,
a panien nie masz liczby. (...)
Pępek twój jako czasza toczona,
która nigdy nie jest bez napoju;
brzuch twój jako bróg pszenicy, otoczony liliami.
Dwie piersi twoje jako dwoje małych bliźniąt sarnich;
Szyja twoja jako wieża z kości słoniowych.
Oczy twoje jako sadzawka w Heszbonie,
które są przy bramie Córki Mnóstwa;
nos twój jako Wieża Libańska, zwrócona ku Damaszkowi. (...)
Jakożeś piękna i jako wdzięczna najmilsza w rozkoszach!
Twój wzrost podobny jest do palmy,
a piersi twoje do gron winnych.
Rzekłem: »Wstąpię na palmę i uchwycę owoce jej;
a będą piersi twoje jako grona winnicy,
a wonność ust twoich jako jabłek.
Gardło twoje jako najlepsze wino,
godne miłemu memu ku piciu,
wargom też i zębom mego ku posmakowaniu.« (...)
Rano wstawajmy do winnic;
oglądajmy, czy kwitnie winnica,
czy kwiecie zawiązuje się w owoc,
tam tobie dam piersi moje. (...)
Któraż to jest, która wstępuje z pustyni,
opływająca w rozkosze, oparłszy się o miłego swego?
Pod jabłonowym drzewem wzbudziłam cię:
tam naruszona jest matka twoja,
tam utraciła dziewictwo rodzicielka twoja.
Siostra nasza mała i piersi nie ma;
cóż uczynimy siostrze naszej
w dzień, w który będą mówić do niej?"
nc.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

95
Thana pisze:Dobre pytanie. Tylko odpowiedź niewiele wnosi. Myślę, że nie ma lepszej odpowiedzi, niż ta, którą dają alpiniści, kiedy ich zapytać, po co chodzą w góry: "Bo góry są". Po co pisać o seksie? Bo istnieje.
W moim pytaniu chodziło bardziej o to:
co chce autor zrobić określonym opisem.
W dłuższym tekście erotyka może pełnić masę funkcji (budowanie postaci, relacji, świata przedstawionego etc.). Fantazje Alexa z Mechanicznej Pomarańczy dość dużo mówią o tej postaci, a przy dalej idącej interpretacji- o naturze ludzkiej. Erotyka w Lolicie solidnie uzasadnia kryminalną akcję i stanowi pewną propozycję językową, która została niejako przyjęta- bo "nabokovizmy" przeszły do języka potocznego ("lolitka", "nimfetka" i pewnie coś jeszcze się znajdzie). Poza tym Nabokov uprawia woltyżerkę stylistyczną na najwyższym poziomie. Nabokov ma "stajla".

Czytając na zimno ("filolog jest jak lekarz") obu można "usprawiedliwić". Erotyka coś wnosi poznawczo.

Istnieje też ryzyko, że ktoś chce:
a)uzewnętrznić swoje osobiste fantazje
b)podniecić czytelnika
c)podniecić siebie
d)odreagować jakieś frustracje etc.

Przy okazji, jak to w literaturze bywa, może powstać wiekopomne dzieło. Z drugiej strony, erotyka pisana "w zbożnym celu" może okazać się niestrawną katastrofą. Przyjmując jednak, że autor ma skilla jak Adam Małysz wychodzi na to, że:
1.Pisząc w "wyższym" celu i dobrze, osiągasz zamierzony rezultat i nawet jak się to komuś nie podoba to rozumowo nie ma gdzie się przywalić.
2.Pisząc w "niecnym" celu i dobrze, też osiągasz zamierzony rezultat (podniecenie, ulga, autoterapia), ale ktoś zawsze może powiedzieć, że to do niego nie trafia emocjonalnie, a poza emocjami nie widać w tym niczego.

W przypadku numer jeden coś może się komuś nie podobać albo podobać, ale zawsze jest jakaś platforma komunikacyjna gdzie rzeczowo można się spierać, czy autor produkuje bełkot, czy też ma to sens.

W tym drugim przypadku dyskusja o jakiejkolwiek jakości tekstu jest z góry skazana na porażkę, bo jednego coś rusza, drugiego nie a dlaczego się tak dzieje to już pytanie do lekarza.

Powyższy, przydługi i niekoniecznie trafny, wywód starałem się oprzeć na logice, chociażby potocznej. Co jest poza logiką?
Poza logiką jest spór o "normy powszechne", "dobre smaki", "prawdziwy erotyzm" i te wszystkie terminy, które każdy z uczestników dyskusji rozumie intuicyjnie i choćby przyszło tysiąc Chińczyków i zjadło tysiąc mielonych to jedyny wniosek do jakiego można dojść brzmi:
"och, jesteśmy różni i postrzegamy rzeczy różnie"
ewentualnie
"moja prawda jest najmojsza".

Można tak, dla rozrywki, interakcji społecznej, dla jajec ale nikt nikogo do niczego nie przekona, bo nawrócić drugiego człowieka na swoją wrażliwość nie sposób.
"Wow wow wow est"

96
Przyjęcie celu jest dogmatyczne, jest założeniem, że takowy istnieje.
Zburzę Ci ładny układ zero-jedynkowy (nieco scholastyczny)
i wprowadzę kategorię "wyższego niecnego celu . Wtedy dyskusja trwa, jak ruchy planet w kosmosie, w sobie znanym celu (jeżeli takowy istnieje)
Przykład trywialny
Oto:
dziewczyna pisze pamiętnik (traktuję jako literaturę), który podczytuje matka
najpierw dziewczę pisze szczerze i dostaje po łapach
potem orientuje się i zaczyna ściemniać, żeby matka się nie czepiała
potem w okresie szturmu i naporu ściemnianie ma charakter prowokacji (np. sceny erotyczne)
Matka nie może rozpocząć dyskusji, bo wyjdzie, że czyta pamiętnik.

I wychodzi: że realizowała wyższy niecny cel

Proszę potraktować wypowiedź jako tę z gatunku "lżejszych" (czyt. nie do końca przemyślanych, ale erystycznie umotywowaną)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

97
Natasza pisze:Przyjęcie celu jest dogmatyczne, jest założeniem, że takowy istnieje.
Nie dogmatyczne, to po prostu założenie a priori. Jeżeli masz inne to się rozchodzimy, jeżeli nie to "let's dance". ;)
Natasza pisze:Zburzę Ci ładny układ zero-jedynkowy (nieco scholastyczny)
Wolałbym określenie "model". Albo "mapa", która nie jest terytorium, ale ułatwia poruszanie się. ;)
Natasza pisze:wyższy niecny cel
Dziewczyna wprowadza sceny erotyczne, żeby wpienić matkę. Działa dla zaspokojenia swoich partykularnych potrzeb.
Gdzie tu jest różnica dla dowolnego czytelnika, przypadkowego Kowalskiego, który to będzie czytał nie znając tła? Żadna.

Przyjmuję założenie, że lektura jest jak dom, którego właściciele wyjechali na wakacje zapominając o zamknięciu drzwi.
To znaczy, że można coś z niej wynieść.
Katharsis. Wiedzę. Nowe zasoby językowe. Trudne pytanie o mniej lub bardziej uniwersalnym charakterze. Nową perspektywę na swoje własne doświadczenia. I parę jeszcze innych rzeczy.
Są instrumenty, które pozwalają zaoferować takie "skarby" w miarę szerokiej grupie docelowej. Ich stosowanie nie jest proste, ale da się. Tylko trzeba mieć świadomość, co się chce osiągnąć, mniej więcej (i doświadczenie, wiedzę i umiejętności, ale to tak na marginesie).

Erotyka literacka wpisuje się w ich poczet. Jak ją budować? Odpowiadam, nie wykluczając, że gadam bzdury: stosownie do potrzeb.
Jak chcemy pokazać, jaki ktoś ma brudny umysł, to brudny opis jest jak najbardziej na miejscu.
Jak chcemy pokazać zmysłową stronę skomplikowanej miłości, to subtelnie, niejednoznacznie, skupiając się na emocjach.

Instrumentalnie. Jak kompozytor co rozładowuje napięcie stworzone przez jedną funkcję inną funkcją harmoniczną. Jak majster, to puknie kluczem nastawnym w obudowę telewizora i ten zaczyna nagle działać.

Celowe, analitycznie działanie nie jest warunkiem koniecznym do stworzenia fajnej prozy. Można walnąć kwasa, albo pisać po wpływem silnych emocji.

Swój punkt widzenia wyłożyłem tak a nie inaczej, bo o waleniu kwasa są inne fora, a dyskusja o tym, jak się mają te silne emocje i subiektywne poczucia do pisania doprowadzi nas do wyżej wspomnianej pointy, że
"różnimy się i różne mamy wrażliwości".
A stąd już pierwszy krok do nudy :D.

Przepraszam za rozwiązłość... eee... rozwlekłość :D.
"Wow wow wow est"

98
Syntetyczne sądy aprioryczne hm... logika transcendentalna. Dobrze widziałam, że dryfujemy... (nieuważnie pomyliłam wątki i przeczytałam post o duchach i zdumiało mnie, ze doszlismy TAM)

To powyższe to półżartem.

.
mdrv pisze:Jak chcemy pokazać, jaki ktoś ma brudny umysł, to brudny opis jest jak najbardziej na miejscu.
Jak chcemy pokazać zmysłową stronę skomplikowanej miłości, to subtelnie, niejednoznacznie, skupiając się na emocjach.
Całkowicie się z tobą zgadzam i zdaje mi się, że to samo, tylko pewnie w poetyce chaosu (bez mapy) twierdziłam.

Jedyne, co wprowadzałam, to istnienie czytelniczych kategorii praktycznych takich jak norma (etyka, etykieta), wskazałam ich subiektywność i że ja tak myślę, bo tak.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

99
nie protestuję.
nie mówię, że wprowadzenie tych kategorii jest jakąś zbrodnią, ale zasugerowałem, że odrzucając je i idąc inną drogą można uzyskać inne rezultaty.

Chodzi o to, żeby dać potomnym argumenty. Argumenty uzasadniające tezę, że palenie naszego lubieżnego dzieła na stosach w centrach miast było barbarzyństwem i zbrodnią wobec kultury wysokiej. :D

Tak to postrzegam.
"Wow wow wow est"

100
Właśnie, żeby dać potomnych... tfu... potomnym :-)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

101
Mdrv - bardzo mi się podoba Twoje podejście i Twój sposób rozumowania. I dlatego zaraz radośnie się z Tobą pokłócę. ;)
mdrv pisze:Można tak, dla rozrywki, interakcji społecznej, dla jajec
Można jeszcze dla perwersyjnej przyjemności - jak ja. Uwielbiam patrzeć na rzeczy z innych punktów widzenia, niż własny. Autentycznie obchodzi mnie, jak widzi coś inna osoba, bo w ten sposób pokazuje mi, że istnieje inne miejsce, z którego można patrzeć. I ja natychmiast tam lecę i patrzę. Dopiero jak uzbieram kilka - kilkanaście "punktów widokowych" to mam poczucie, że faktycznie coś widzę. Jak patrzę tylko z jednej strony, to czuję się ślepa. Dlatego dyskusje są dla mnie zawsze niesamowicie ożywcze i twórcze.
mdrv pisze:ale nikt nikogo do niczego nie przekona, bo nawrócić drugiego człowieka na swoją wrażliwość nie sposób.
Ja wręcz uważam, że takie próby to przemoc. Gretkowska napisała kiedyś, że pouczanie jest rodzajem przemocy i ogólnie się z tym zgadzam, chociaż bywają, oczywiście, sytuacje wyjątkowe. Najczęściej jednak chodzi o to, że pouczający próbuje zmusić pouczanego: "myśl, czuj, postrzegaj tak jak ja, bo ja wiem, jak rzeczy wyglądają naprawdę". A naprawdę to wyglądają rozmaicie, tylko pouczający nie umie tego przyjąć do wiadomości, bo go ogranicza blacha puszki, w której siedzi. Ja nieustannie próbuję wyłazić z własnej puszki i włazić do cudzych. Ma to swoje plusy (różnorodność) i minusy (potem mam uczucie, że wszystko, co mówię, jest cytatem).

Wracając do meritum: cel. Powiedzmy, że celem jest, zgodnie z mottem Nataszowo-Wittgensteinowym, opisanie świata tak, jak go doświadczamy. I powiedzmy, że opisującym jest wspomniany przeze mnie wyżej kolega A z jego osobliwym podejściem do spraw seksu. Jak ma opisać swoją rzeczywistość kolega A, żeby uniknąć oskarżeń o pornografię, obrażanie dobrego smaku czy innych wartości? I pytanie drugie: jak (technicznie) powinien opisywać swoją prawdę, żeby opis był dobry?
Przykład drugi do rozpatrzenia: biblijny gospodarz (zapomniałam jak miał na imię), który daje pijanym "gościom" swoje córki, dziewice, żeby je gwałcili, tylko dlatego, żeby tamci "bezeceństwa z mężem nie czynili". One są odczłowieczone, bo w tamtej rzeczywistości tak jest - córka to rodzaj inwentarza, a jej dziewictwo to tylko karta przetargowa, nic więcej. Jeśli opiszemy prawdę z punktu widzenia tego bohatera, to na bank obrazimy czyjś "dobry smak"... Czy nie? :)

PS. Co to jest walenie kwasa?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

102
Lot - Lot to był z Sodomy. Potem go te córki... bo je wyprowadził do jaskini... innych mężczyzn nie było...ech. Biblia jest konsekwentna do bólu...

_________________

Mnie się zdaje, że to, co w doświadczeniu realnym pornografią nie jest, w literaturze może się nią stawać. Tu nie wolno mierzyć kategorią: ale tak się zdarza, tacy są ludzie, tak robią, tak mówią.

Twój kolega A nie łączył seksu z fizjologią - on tylko powiedział to, tak to sformułował w akcie językowym. Albo łączył i to zdanie przekładało się na jego relacje ze światem, z kobietami. Kochając się ze swoją dziewczyną na przykład... I skończę...

Tu się właśnie zaczyna proces przechodzenia z rzeczywistości do literatury. Masz materiał empiryczny, wyobrażenia i refleksję, potrzebę i cel twórczy. Odpowiedzialność pisarza za SWÓJ akt językowy, za to co jest niejako pod nim, pod językiem. Jeżeli obraz jest spójny - jak układ planetarny działają spójne siły - nie wyjdzie ci pornografia. Czasami sfilmowanie takiego napisanego jest pornografią - niemożność przełożenia erotyki na film, na obraz = to dla mnie majstersztyk literackiej erotyki.

Dlatego pewnie mężczyźni piszą lepsze erotyki (bo piszą). Kobieta przekłada seks na uczucia, na interakcje psychologiczne, mężczyzna je zmysłowo uplastycznia (patrz uwaga smtk69

[ Dodano: Czw 06 Paź, 2011 ]
Ps. wasz przykład Nabokova mnie inspiruje: erotyki Nabokova nie można dobrze sfilmować! Żadna obyczajówka nie puści. Bo to jest w języku i nieuchwytnym podmiocie mówiącym. I jeszcze bardziej w podmiocie poznania...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

103
Natasza pisze:Mnie się zdaje, że to, co w doświadczeniu realnym pornografią nie jest, w literaturze może się nią stawać
Zgoda;)
Staram się zupełnie nie łączyć tych dwóch światów. Choćby dlatego, że czytając Chińczyka nie porozumiem się z nim na płaszczyznach pozaksiążkowych. Jestem ignorantem jeśli chodzi o jego kulturę, język. Pozostaje mi poszukiwanie w samym tekście. Do Książki polskiego autora podchodzę tak samo - nie jestem w akcie komunikacyjnym z autorem, tylko jego reprezentacją wewnątrz tekstu. To pozwala z reguły uciec przed pułapką interpretacji narzuconej przez wiek, wygląd, życie publiczne autora z reala.
http://ryszardrychlicki.art.pl

104
Natasza pisze:Albo łączył i to zdanie przekładało się na jego relacje ze światem, z kobietami. Kochając się ze swoją dziewczyną na przykład...
Nie wiem, jak dokładnie było w przypadku kolegi A, bo jego dziewczyną nigdy nie byłam. Natomiast wiem, że istnieją tacy ludzie, dla których seks jest tylko fizjologią (bo fizjologia, chcemy czy nie, jest jednym z jego wymiarów). Oni po prostu tylko ten wymiar widzą i dlatego o nim mówią. I to niekoniecznie jest kwestia wieku, bo bywają dojrzali (metrykalnie) mężczyźni, którzy tak to widzą. Ba, zdarzają się nawet (choć chyba rzadko) takie kobiety. I ja tych ludzi nie porównuję z szympansami, tylko uważam, że po prostu widzą mniej rzeczywistości.

Zgadzam się z Tobą, że jednowymiarowość postrzegania jest poniekąd jakby rodzajem niepełnosprawności. Ale ktoś taki nadal jest człowiekiem i ma prawo do swojej prawdy. Analogicznie "niepełnosprawny" jest ktoś, kto w ogóle nie dostrzega wymiaru fizjologicznego - bo taki ktoś będzie się z kolei brzydził ciałem - swoim, partnera... Ale i on ma prawo do swojej prawdy. Jedni i drudzy mają prawo o tej swojej prawdzie mówić, pisać.

Pytanie tylko: jak? Żeby pozostała prawdą, a jednocześnie w tej swojej jednowymiarowości była strawna. Tak, to na pewno jest kwestia języka, choć nie tylko tego. Z jednej strony grozi nam wulgarność i pornografia, z drugiej - nadmiar poetyzmów i śmieszność. Jeżeli doświadczamy seksu wielowymiarowo, to pisząc "z prawdy" będziemy, mniej lub bardziej sprawnie, balansować między jednym a drugim.
Ale jeśli doświadczamy jednowymiarowo... To co? Jesteśmy skazani na pisanie tekstów złych?

A ten Barth, którego przytoczyłam na początku... tam nie ma psychologizowania, poetyzowania, tam jest jakby naga rzeczywistość.
Ja bym chciała tak pisać o erotyce, jak on. Mnie urzeka ta prostota, ta pozorna zwyczajność tego doświadczenia. I niby widzę, jak ten opis został technicznie zrobiony, ale sama tak nie potrafię...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

105
Thana pisze:Przykład drugi do rozpatrzenia: biblijny gospodarz (zapomniałam jak miał na imię), który daje pijanym "gościom" swoje córki, dziewice, żeby je gwałcili, tylko dlatego, żeby tamci "bezeceństwa z mężem nie czynili". One są odczłowieczone, bo w tamtej rzeczywistości tak jest - córka to rodzaj inwentarza, a jej dziewictwo to tylko karta przetargowa, nic więcej. Jeśli opiszemy prawdę z punktu widzenia tego bohatera, to na bank obrazimy czyjś "dobry smak"... Czy nie?
Może nie. Lot nie proponował swoich córek pijanym gościom (to byli zresztą aniołowie Pańscy, jeżeli pijani, to gniewem Bożym, gdyż do Sodomy przyszli, żeby ją zniszczyć. Lot o tym nie wiedział, przyjął ich do domu jak zwykłych podróżnych, co mu potem na dobre wyszło), lecz swoim sąsiadom, żeby ci nie "poswawolili sobie" z przybyszami, na co mieli wielką ochotę. Ech, ci sodomici! To jest opowieść o tym, że prawo gościnności, ochrona osób, które przyjęło się pod swój dach, jest nadrzędne wobec dobra córek. Może chodziło również i o to, że swawolenie z dziewczętami, chociaż podejrzane moralnie, nie jest jednak tak naganne, jak swawolenie z mężczyznami. Tak czy siak, ta historia ma mocne oparcie w całym systemie wartości ówczesnych Izraelitów. I gdyby ktoś opisał ją na nowo, ale z uwzględnieniem tego właśnie kontekstu, to pewnie nie ściągnąłby na siebie gromów potępienia. Lot musiał jednak rozstrzygnąć jakiś dylemat moralny. Dopiero wypreparowanie takiej opowieści z jej uwarunkowań historycznych i etycznych właśnie sprawia, że traci ona swoje napięcie dramatyczne i staje się taka... no, nie do przyjęcia według współczesnych kryteriów.

A "odczłowieczanie" potomstwa dotyczyło zresztą nie tylko córek. Przykładem Jakub, który siedem lat pracował u przyszłego teścia na piękną Rachelę, a dostał jej starszą siostrę Leę, brzydką i w ogóle jakąś felerną. No i musiał kolejne siedem lat tyrać. :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

106
Przez biblijne konteksty Kai mana i wypowiedzi przypomniał mi się "Tryptyk rzymski" Karola Wojtyły

Może to wskazanie dla erotyki?

A oni?
«Mężczyzną i niewiastą stworzył ich».
Został im przez Boga zadany dar.
Wzięli w siebie — na ludzką miarę — to wzajemne obdarowanie,
które jest w Nim.
Oboje nadzy...
Nie odczuwali wstydu, jak długo trwał dar —
Wstyd przyjdzie wraz z grzechem,
a teraz trwa uniesienie. Żyją świadomi daru,
choć może nawet nie umieją tego nazwać.
Ale tym żyją. Są czyści.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Wróć do „Kreatorium”