121

Latest post of the previous page:

Strasznie czepiacie się jednego tekstu. Uważam, ze autor zrobił to całkiem całkiem. Nie widzę w tym pornografii. Wydaje mi się, że przy seksie można opisać uczucia, które targają bohatera.
Ja się przyznam, że swego czasu nie bałam się opisywać gwałtów. Bardziej próbowałam się skupiać na uczuciach bohaterki niż na ruchach kata. Pozwolę sobie to tu przytoczyć.
Carliam siedząca na fotelu nie zwracała uwagi na pijącego wino Darkora, który leżał rozłożony na swoim łożu. Przybita swoją beznadzieją sytuacją, wbijała wzrok w podłogę, jakby szukała w niej czegoś ciekawego, choć nic interesującego nie było. Zwyczajny skrawek ziemi wyłożony ciemnymi płytami marmuru. Największy ból sprawiło jej szyderstwa Morvalatów, którzy siedzieli w sali jadalnej, kiedy wraz z Darkorem spożywała swój jedyny tego dnia marny posiłek. Zabaweczka – to słowo głownie padało z ich ust i wiedziała, że mieli rację; przecież była niczym innym niż tylko rzeczą, z którą można robić, co się chce. Może była też psem, które dowoli prowadziło się na smyczy nie zwracając uwagi, że to ją upokarza i sprawia jej ból?
Teraz, gdy znów była z nim sama w komnacie, dusiła sobie wszystkie uczucia, które niczym woda zbierająca w zaporze gromadziły się wewnątrz jej duszy, nie dając jej żadnego ukojenie i pogłębiała ran. Rany, które rozdzierały jej serce na miliony kawałeczków. Dziewczyna z ogromnym trudem powstrzymywała łzy, które były ostatnią rzeczą, którą chciałaby pokazać swemu panu-oprawcy. Jedyne, co do niego czuła był palący gniew, nienawiść tak wielka, że była gotów poświęcić nawet własne życie, by go zabić. Chciała uwolnić się od swego oprawcy całą sobą. Nie bała się śmierci, bo wiedziała, że ona jest znacznie lepsza niż bycie zabaweczką, która ma zaspakajać chore zachcianki Morvalackiego arystokraty.
Darkor opróżnił kolejny kieliszek wina, cały czas obserwując dziewczynę. Świadomość, że go ignoruje rozpalała w nim coraz większe podniecenie i pożądanie tej pięknej, aczkolwiek bardzo kruchej istoty. Odstawił pusty kieliszek obok pustego dzbana po winie. Choć dużo wypił, nie czuł się w ogóle pijany. Szybko podszedł do dziewczyny i objął ją wpół. Carliam szarpnęła się w jednym, rozpaczliwym geście obrony, lecz nic jej to nie pomogło. Patrzyła w oczy Morvalata, jak małe, przestraszone dziecko. Poczuła jak jego dłonie wsuwają się w jej bluzkę, chciwie drażniąc jej wrażliwe sutki i piersi.
– Przestań! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna. – Nie rozumiesz, że nie chcę byś mnie dotykał?!
Odpowiedział jej tylko cichy, zimny śmiech oprawcy, którego nawet nie poruszyły jej słowa ani protesty.
– Chyba nie muszę się pytać o zgodę swojej zabaweczki? – zapytał Darkor z wyraźnym rozbawieniem. – Jesteś rzeczą należącą do mnie i pomogę ci to zrozumieć!
Zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku, dziewczynie zabrakło tchu i nie miała odwagi ani siły na wyrwanie się z jego uścisku. Jakby pocałunek wyssał z niej wszystkie siły. Czuła jak oprawca uciskał brutalnie jej piersi, nie przerywając równocześnie pocałunku. Po paru minutach przestał. Carliam wbiła w niego wyzywające spojrzenie, które kontrastując ze strachem w jej oczach wypadał bardzo słabo. Uderzyła go niewielką piąstką z całej siły w szeroką pierś, lecz Darkor nawet nie drgnął. W czerwonych oczach pojawił się złowrogi blask.
– Chcę żebyś traktował mnie normalnie! – Powiedziała ostro, uderzając go ponownie. – Żądam byś przestał mnie traktować jak psa, którego bezkarnie można trzymać na uwięzi. Jestem osobą, nie rzeczą, ty zarozumiały, cholerny sukinsynie!
Był to jednak błąd – najgorszy, jaki mogła popełnić. Darkor uderzył ją z całej siły w twarz wierzchem dłoni, ze skrajną pogardą odpychając ją od siebie. Carliam z trudem powstrzymała łzy, które zaczęły się wyciskać z oczu, odruchowo położyła dłoń na piekącej twarzy. Nie zauważyła nawet, jak Morvalat podchodzi do niewielkiego stolika. Szybko złapał pusty dzban i kieliszek, po czym rzucił nimi o podłogę. Dziewczyna usłyszała brzęk tłuczonego szkła i gniewne kroki swego oprawcy, złowrogo odbijające się od posadzki. Chwycił ją mocno za włosy i jednym brutalnym szarpnięciem zrzucił z fotela.
– Mam cię traktować normalnie? Tak, suko? – Zapytał złowrogim szeptem. Wpił się brutalnie wargami w jej szyję w szybkim i brutalnym pocałunku, po czym równie prędko oderwał się od niej. – Dobrze. Pokażę ci moje normalne traktowanie nieposłusznych zabawek, które chcą gwiazdkę z nieba!
Z tymi słowami brutalnie zdarł z niej ubranie i pchnął ją prosto na rozbite na podłodze szkło. Uderzyła plecami o posadzkę, poczuła jak ostre odłamki bez żadnej litości wbijały się w jej ciało. Z jej ust wyrwał się krótki okrzyk bólu. Darkor roześmiał się cicho, bez pośpiechu podchodząc do leżącej dziewczyny. Rozpiął swój pas. Ten zdecydowany gest, zmroził Carliam. Nie potrafiła wydobyć z siebie, choćby słowa z przerażenia. Morvalat uśmiechnął się lubieżnie, w czerwonych oczach lśniła pogarda i pożądanie.
– Bój się, maleńka – wyszeptał z wyraźnym podnieceniem. – Twój strach jest pokarmem dla mych chorych zmysłów. Poza tym jesteś piękna, kiedy się boisz.
– Jesteś potworem, Darkor – wymamrotała słabym głosem.
– Potworem? – Mężczyzna zaniósł się okrutnym, szaleńczym śmiechem. – Dopiero teraz to zauważyłaś, suczko? – Kucnął przy niej, wpatrując się w coraz większą rządzą w jej piękne, nagie ciałko.
Dziewczyna ze strachu nie mogła się poruszyć, choć teraz bardzo tego pragnęła. Chciała się wycofać jak najdalej od jego rąk, lecz nie mogła. Oprawca brutalnie przygniótł ją mocno do ziemi, przywierając do jej nagiego, delikatnego ciepłego ciała tak mocno jak potrafił, a szkło wbiło się w nie jeszcze mocniej. Musnął wargami jej lewą pierś, po czym pocałował ją brutalnie w usta i szyję. Podrażnił jej podbrzusze swoją twardą męskością, sprawiając, że kobieta mimowolnie jęknęła i zacisnęła ze wszystkich sil uda. Usłyszała lodowaty śmiech Darkora, który doskonale wiedział, że to nic nie da. Bez większego wysiłku docisnął swoje przyrodzenie między nogami kobiety i dotknął jej łona. Dziewczyna zagryzła wargi niemalże do krwi czując w całym swoim ciele narastające mrowienie, które było kusząco przyjemne i dziwne.
Nagle wszedł w nią tak brutalnie jak tylko potrafił, wkładając w to pchnięcie wszystkie swoje siły. Carliam wrzasnęła z bólu, na twarzy odmalował się grymas cierpienia. Zbierało się jej na płacz, lecz z trudem zdołała odpędzić od siebie to uczucie słabości. Darkor, niezrażony jej oporem nadal penetrował jej wnętrze. Czuła ból i upokorzenie, które rozrywały ją od środka. Każde pchnięcie obdzierało ją z godności, a świadomość swojej bezsilności stawała się coraz silniejsza. Miała wrażenie, że każdy ruch wewnątrz ciała rozrywał całe jej jestestwo na maleńkie kawałeczki. Ból i upokorzenie towarzyszyły każdemu szybkiemu, rytmicznemu ruchowi w jej ciele, a każde kolejne pchnięcie oprawcy było coraz brutalniejsze. Miała wrażenie, że ten potwór rozerwie ją na strzępy. Krzyczała. Krzyczała tak głośno, jak nigdy w całym swoim życiu. Ani razu nie przerwała, mimo że zachrypnięte gardło bolało ją cholernie. Z każdym ruchem w jej ciało wbijało się coraz więcej odłamków szkła. Kamienna posadzka była już szkarłatna od jej krwi. Plamiła zmierzwione pasma włosów kobiety.
Oprawcę nie obchodziło, że dziewczyna cierpi, liczyła się dla niego tylko rozkosz, którą odczuwał. Nic więcej.
– Widzisz, jaka jesteś beznadziejna? – zapytał nagle jakby chciał dobić swą ofiarę jeszcze bardziej. – Teraz już nic nie znaczysz. Jesteś moją zabaweczką i teraz tylko od twoich starań zależy twój dalszy los.
Te słowa ostatecznie załamały opór w Carliam, po której policzkach popłynęły zdradzieckie łzy. Nie starała się ich już kryć, nie miało to żadnego znaczenia. Darkor miał rację, była dla niego nikim. Czuła się brudna i wykorzystana jak tania dziwka. Morvalat ponownie przyspieszył sprawiając jej jeszcze więcej cierpienia. Nadal penetrował brutalnie jej łono, choć to było niczym w porównaniu z piekłem, które odczuwała wewnątrz. Ból i poniżenie kotłowały się w niej niczym rwący potok. Nawet zabrakło jej łez, szlochała sucho, żałośnie, czując na swoich ciele niespokojny oddech oprawcy i jego język wędrujący po piersiach i sutkach. Lecz ona parzyła na wszystko jakby poprzez mgłę, wycieńczona i bezsilna.
Po kilku godzinach Morvalat dał jej spokój. Wokół leżącej kobiety była ogromna kałuża krwi, która wypływała z ran na jej ciele. Darkor z zadowoleniem przyglądał się swojemu dziełu, wziął ją na ręce i położył na swoim łożu. Zaczął wyjmować z jej ciała kawałki szkła, a rany przemywał wodą. Carliam oddychała z trudem, miała zamknięte oczy.
– Sama jesteś sobie winna – rzekł zimno. – Starałem się być na początku miły i nie należało mnie denerwować. Będziesz już pokorna?
– Tak... – wyszeptała słabym, zachrypniętym od ciągłego wrzasku, głosem.
Morvalat pokiwał głową z zadowoleniem, bo wiedział, że dotrzyma słowa.
to jest w zasadzie fragment dłuższego tekstu.
Podejrzewam, że to jest bardziej pornograficzne niż tamten tekst, którego się tak uczepiliście :)

122
O ile rozumiem ideę tego wątku., nie chodzi o to, czy ma się odwagę dotykać seksualności cielesności człowieka w rozmaitych wymiarach, ale o lek przed mówieniem o tym źle, złą literaturą. I jednocześnie lek przed naruszeniem WŁASNEJ sfery intymności, odkrycia się. Nie w tym, co piszę, ale w tym, co zostanie odebrane i odczytane.
Odwaga mówienia to jedno.
Dlatego - być może - wątpliwości Thany, że podoba się (nie jest niesmaczne) to, co akceptuję ja - tylko i wyłącznie osobista miara.
W odniesieniu do fragmentu Monilviam: dla mnie wydłużające się obserwowanie tej sceny było irytujące i wbrew pozorom mieszanie doznań fizycznych i refleksji wewnętrznej przeszkadzało rzeczywistej ekspresji. Ale zdaję sobie sprawę, że ten odbiór jest - bo musi byc - subiektywny. Nie oceniam fragmentu w kategoriach poprawności (a nie jest to dobra literatura), tylko w odniesieniu do poruszanego tematu.

Pornografia to nie jest. Jest to scena, która być może była ważna dla piszącej, budowała może postać, dookreślała jej psyche, zapoczątkowuje lub kończy losy.
Nie wiem, czemu pytanie o pornograficzność... może w odczuci autorki istnieje ten niepokój?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

123
Wiem, że to nie jest zbyt dobre, ale to pisałam dwa lata temu więc mój styl by nieco inny niż teraz, bo teraz go nieco wyszlifowałam.
Pewnie nie do końca zrozumiałam ten temat, ale w zasadzie to chciałam pokazać, że nie boję się takich tematu, więc stąd było pokazanie tego fragmentu.
Uważam, że można podchodzić odważnie do tematu erotyzmu w literaturze pod warunkiem, że dobrze się to opisze.

124
Monilviam pisze:Uważam, że można podchodzić odważnie do tematu erotyzmu w literaturze pod warunkiem, że dobrze się to opisze.
No właśnie. Tylko na czym polega to "dobrze"? Co powoduje, że tekst się podoba odbiorcom, albo nie?

Myślę, że bardzo ważne jest, jak, jako autor, usytuujemy odbiorcę - jako kogo? Jako przyjaciela, któremu się zwierzamy? Jako bezstronnego obserwatora? Jako podglądacza? Jeszcze inaczej (jak)? W tym fragmencie "Szczęściary" nie podoba mi się pozycja, do jakiej zostaje zepchnięty odbiorca. Kim mam być, czytając? Księdzem, który boską mocą wymaże zło? Nie mam takiej mocy. Terapeutą, który uleczy? Takiej mocy też nie mam. Przyjaciółką, która zrozumie i będzie współczuć? Nie potrafię zrozumieć - sama bohaterka nie potrafi, a co dopiero ja, która nie przeżyłam.

I wreszcie coś, co najbardziej mi się nie spodobało (ale to może wynikać z faktu wycięcia fragmentów z większej całości) - jakby Autorka chciała powiedzieć: ja wiem, że wy wszyscy jesteście tego ciekawi, wiem, że wszyscy chcecie wiedzieć, co się tam wtedy odbywało i jak, chcecie to przeżyć bez niebezpieczeństwa, w miękkim fotelu, bez żadnej traumy później. No to macie, napchajcie się, jesteście tak samo winni, jak ten drań.

I ja tutaj mówię: stop. Nie jestem winna istnieniu bandytów, tak samo jak nie jestem winna istnieniu obozów koncentracyjnych. Nie prosiłam o tę opowieść. Nie lubię, jak ktoś mi każe czytać z pozycji oskarżonego.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

125
Monilviam, Twój tekst, w żadnym razie nie był pornograficzny, ba, w moim odczuciu nawet erotyczny nie był. Był, co najwyżej nieżyciowy, wymyślony - czytelnik, średnio doświadczony, zobaczy sztuczność sytuacyjną i nieudolny opis. Zatem ten tekst pokazuje, jak nie powinno się pisać, ale od strony językowej, stylu, zamysłu, opisu, realności, przesłania itd. , a nie dylematu erotyka to, czy pornografia...
Odważnie do erotyzmu? Jak najbardziej, ale jak wspomniała Thana: Dobrze! Jeszcze raz: Dobrze! Tyle, że wszyscy wiemy, że powinniśmy, powinno się pisać dobrze, ale kwestia: jak jest źle, widać z dyskusji, jest bardzo indywidualna, subiektywna, raczej nie do rozstrzygnięcia?
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

126
Super ten wątek, można wrzucać opowiadania i komentarzy do nich więcej, niż w "tu wrzuć" :) nie trzeba nawet czekać wielu dni, jak każe regulamin :) mogę też coś wkleić? Nie zrobi wam różnicy, że to nie będzie nic erotycznego? :)
ObrazekObrazekObrazek

128
Luka w pamięci pisze:Super ten wątek, można wrzucać opowiadania i komentarzy do nich więcej, niż w "tu wrzuć" :) nie trzeba nawet czekać wielu dni, jak każe regulamin :) mogę też coś wkleić? Nie zrobi wam różnicy, że to nie będzie nic erotycznego? :)
co najwyżej, odchyłką od tematu może być striptiz umysłowy :P Temat jest wulgarnie jasny :P :P :P
Zatem, ja się nie zgadzam na nic, co erotycznie jest nam obce, o.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

129
A słuchajcie, że tak lekko odskoczę. Ktoś mi kiedyś mówił o książce, gdzie byli sobie chłopak i dziewczynka, bardzo się lubili, uciekali razem na lotnisko i kładli się na pasie startowym, żeby poczuć wiatr, kiedy samolot będzie leciał tuż nad nimi. I ta dziewczynka w dorosłym życiu nigdy nie miała orgazmów, dopóki nie wrócił jej przyjaciel z dzieciństwa i nie zabrał jej znów na lotnisko, bo ona tylko wtedy, pod tym samolotem i kiedy jej tak wiało pod spódnicę, mogła dostać orgazm. Ktoś z was może kojarzy tytuł?
ObrazekObrazekObrazek

130
Ja dawno temu, oglądałem film, narrator wspomina, jak podglądał z chłopcami Elkę i Weisera, którzy chadzali na pobliskie lotnisko i kładli się na pasie startowym, tuż przy jego końcu. Elka miała na sobie czerwoną sukienkę, później narrator jakby jej szukał, jakby zginęła w tunelu z chłopcem... Stąd łatwiej mi było wyguglać:

WEISER DAWIDEK - P. HUELLE
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

131
"Weiser Dawidek" Pawła Huellego. Chociaż nie do końca jest tak, jak piszesz, gdyż ten przyjaciel nie wraca (bohaterka, już jako dorosła, spotyka się z innym kumplem z ich paczki), to rzeczywiście lotnisko i samoloty odgrywają w tej dzecięcej, a potem już dorosłej erotyce, dużą rolę.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

133
Ha, w czasie zgranie, jak wirtualne... Kochanie...

No, żeby było tematycznie, o seksie i w ogóle...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

134
Thana - nie chciałam nikogo urazić tym tekstem ani nie zmuszałam nikogo by poczuł się oskarżony. Jeśli tak było to, przepraszam.
To jest fragment takiego sadystycznego tekstu pokazującego chory związek pana i niewolnicy. Całość zamieściłam na swoim blogu. ( Adres znajdziecie w polecanych i w profilu go zaznaczę).
Jeszcze raz przepraszam tych, którzy poczuli się urażeni.

135
Moni, ale ja nie pisałam o Twoim tekście! Pisałam o fragmencie "Szczęściary" zalinkowanym wcześniej przez Nataszę.
W tym fragmencie "Szczęściary" nie podoba mi się pozycja, do jakiej zostaje zepchnięty odbiorca. Kim mam być, czytając?
I tym zalinkowanym też nie poczułam się urażona, tylko po prostu wyjaśniłam, dlaczego mi się nie podoba.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Wróć do „Kreatorium”