Łamanie stereotypów

1
Pytanie jest może dosyć dziwne i naiwne, lecz warto nad nim trochę posiedzieć.

Każdy z nas poddaje się pewnym stereotypom, np. Herkules kojarzy się z siłą,
sp. Lech Kaczyński z katastrofą lotniczą a czarne charaktery (najczęściej) z inteligencją, złem i końcowym unicestwieniem przez dobro;

Piszę dość obszerną powieść, gdzie łamanie pewnych stereotypów jest konieczne. Niestety, jest ona tak obszerna, że skupienie się na dokładnej psychoanalizie postaci byłoby wprowadzeniem niepotrzebnego chaosu w już i tak rozbudowanych wątkach, np. poprzez opowiadanie historii każdego bohatera po kolei.
W jaki sposób można zmieniać stereotypy ( np. sprawiedliwego władcy), by tekst stał się przejrzysty, a nie wzorem do pracy magisterskiej z psychologii?
No i w jaki sposób można to zrobić, gdy akcja dzieje się w świecie fantasy?
"Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtwarzać"

Antoine de Saint-Exupéry

2
Straszliwym truizmem pojadę, ale postać buduje się raczej poprzez akcję, nie przez opis. Najprościej rzecz ujmując: jeżeli Twój bohater jest fizykiem kwantowym, ma 160 cm wzrostu, okulary jak denka od butelek i się jąka, to każ mu iść do baru i spuścić łomot dwóm osiłkom.

Nie musisz przecież smażyć każdemu obszernej biografii, chodzi o to, że czytelnikowi może się wydawać, że wie czego się spodziewać po określonej postaci. Udowodnij mu, że się myli.

Generalnie polecam amerykańskie kino rozrywkowe. Tam zazwyczaj widać jak na dłoni, że kilka drobnych epizodów buduje cały wizerunek bohatera.
"Wow wow wow est"

3
mdrv pisze:Generalnie polecam amerykańskie kino rozrywkowe. Tam zazwyczaj widać jak na dłoni, że kilka drobnych epizodów buduje cały wizerunek bohatera.
Filmy a literatura to dwa różne światy. Nie jest właściwym porównywać, czy dawać za przykład jakiś film dla (przyszłego) autora literatury.

5
Ok., zapytaj się o to jakiegoś pisarza goszczącego to forum. Bynajmniej nie tylko ja tak twierdzę, co trzeba sobie uświadomić, by nie pisać kiczowatych gniotów stylizowanych na filmy akcji itp.

6
Preissenberg pisze:Ok., zapytaj się o to jakiegoś pisarza goszczącego to forum. Bynajmniej nie tylko ja tak twierdzę, co trzeba sobie uświadomić, by nie pisać kiczowatych gniotów stylizowanych na filmy akcji itp.
Hola, hola, dobry człowieku.

Śmiem twierdzić, że posuwasz się w swoim wnioskowaniu za daleko. Materiał referencyjny czerpać można zewsząd, byle rozumnie.

Jak ktoś potrzebuje prowadzenia za rączke i musi sobie filtrować bodźce, żeby nie załapać niewłaściwych wzorców to ma spory problem. Jak niby ktoś ma zostać (werble) pisarzem (talerze), jeżeli nie ma chociaż podstawowych umiejętności analizy i selekcji informacji?
"Wow wow wow est"

7
Preiss, chyba idziesz za daleko. Źle, żeby autor wzorował się tylko na filmie, ale jeżeli jakiś motyw go zainspiruje, sposób pokazania zaciekawi, to czemu ma nie spróbować przenieść tego do swojej twórczości? Sztuki się przeplatają - nawet ta Wielka Literatura z kiczowatym filmem.

A co do pytania autora.
Siemanko0704 pisze:skupienie się na dokładnej psychoanalizie postaci byłoby wprowadzeniem niepotrzebnego chaosu w już i tak rozbudowanych wątkach, np. poprzez opowiadanie historii każdego bohatera po kolei.
Charakteru postaci nie kreujesz, rozpisując psychologiczne fakty jej dotyczące. Historia bywa przydatna, ale nie jest konieczna. Wystarczy fabuła, odpowiednie zachowanie, sposób wypowiadania się.

Zastanów się tylko dobrze, jakie stereotypy chcesz łamać i w jaki sposób (żeby nie wpaść w sztampę lub jakieś nielogiczności). Postać napakowanego ABS-a, bojącego się mamusi została już w kiepskich komediach tak przewałkowana, że to na przykład już niczym odkrywczym nie będzie. Równocześnie tenże osiłek, nie mogący dźwignąć wiadra z wodą raczej wywoła uśmiech politowania - ale w kierunku autora (takie wciśnięcie dowcipu na siłę; na logikę facet musiał jakoś te mięśnie napakować) itd.

W świecie fantasy możesz to zrobić równie dobrze jak w realnym. W końcu czytelnik nie wyłącza stereotypowego myślenia na widok fantastycznej scenerii. Chociaż! Troszeczkę więcej przyzwala - kobieta spuszczająca wszystkim łomot, do tego w bikini z kolczugi nikogo już nie zaskoczy.

Więc przede wszystkim zastanów się, jakie są stereotypy, dotyczące postaci, którą prowadzisz. A potem zastanów się, jakim zachowaniem, jakimi "smaczkami" (bo nie zawsze musisz walić z grubej rury - mól książkowy spierający wszystkich w barze na kwaśne jabłko) zasugerować czytelnikowi, że ta postać nie jest taka, jak myślał.

I jeszcze jedno. Piszesz, że opierasz swoją powieść na łamaniu stereotypów. Pamiętaj, że jeśli przedobrzysz (krótko mówiąc każdy nic niewarty bohater tła będzie chodzącym kontrastem), to czytelnik się znudzi i z ziewnięciem będzie myślał "a ta dzika wojowniczka, która się z rykiem na nich rzuca to pewnie ma w szałasie pudelka no i wyraża się językiem, którym tutaj posługują się magowie - suuuuuper".

Niestety, szczegóły własnej koncepcji musisz opracować sam.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

8
Preissenberg pisze:Filmy a literatura to dwa różne światy. Nie jest właściwym porównywać, czy dawać za przykład jakiś film dla (przyszłego) autora literatury.
Adrianna pisze:Źle, żeby autor wzorował się tylko na filmie, ale jeżeli jakiś motyw go zainspiruje, sposób pokazania zaciekawi, to czemu ma nie spróbować przenieść tego do swojej twórczości? Sztuki się przeplatają - nawet ta Wielka Literatura z kiczowatym filmem
Poprę Preissaenberga - bo żeby zabawiać się mieszaniem tak odległych gatunków trzeba już mieć sporą wiedzę o warsztacie pisarskim. A skoro człowiek pyta o tak podstawowe rzeczy to chyba tak jeszcze nie jest.
Podstawowa różnica to możliwość monologu wewnętrznego - dobrze funcjonującego w powieści - marnie w filmie. To zwiększone możliwości narratora w stosunku do kameramana - np łatwość przenoszenia się w czasie do wydarzeń przyszłych lub przeszłych. Przewaga filmu to z kolei np możliwość kondensowania treści - budowania portretu bohatera jednym ujęciem. Nie bez przyczyny 500 stron prozy można upakować do 2 godzinnego filmu.
Aktegev pisze:to jednak film i literatura mają punkt wspólny, którym jest opowiadanie historii.
I to jest największe niebezpieczeństwo - ponieważ hostorię w filmie opowiada się innymi środkami wyrazu niż w powieści. Takie myślenie prowadzi prosto do "filmowania" tekstu i w rezultacie do konstruowania papierowych postaci, sztampowych opisów.

Nie twierdzę, że przykładów fimowych nie da się wykorzystać - ale trzeba do tego mieć pewną wiedzę, wiedzieć co można, a co nie zastosować.
http://ryszardrychlicki.art.pl

9
Bynajmniej nie tylko ja tak twierdzę, co trzeba sobie uświadomić, by nie pisać kiczowatych gniotów stylizowanych na filmy akcji itp.
Z równym powodzeniem można pisać „kiczowate gnioty” stylizowane na inne, nawet dobre książki.
Źródło inspiracji to jedno, a możliwości i umiejętności jego twórczego wykorzystania to drugie. Inspirować może wszytko, liczy się efekt końcowy.
To zwiększone możliwości narratora w stosunku do kameramana - np łatwość przenoszenia się w czasie do wydarzeń przyszłych lub przeszłych.
Jeśli cały film nie jest brany z jednego ujęcia i o ile nie są wykorzystywane tylko montaże wewnątrzkadrowe (a zwykle nie są), to nie operator kamery decyduje o przejściach a montażysta. I ma do tego cały zespół środków np. cięcie, sklejka, montaż równoległy itp. Moim zdaniem, cięciem można przenieść się w czasie równie szybko, co zaczynając nowe zdanie na papierze.

To, że sposób obrazowania w filmie jest inny niż w literaturze, to jest oczywistość. Napisałam tylko, że rdzeń tych dwóch mediów leży w opowiadaniu (z pominięciem eksperymentów). Zresztą, większość filmów powstaje najpierw na papierze (tudzież klawiaturze ;)).
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

10
Aktegev pisze:Moim zdaniem, cięciem można przenieść się w czasie równie szybko, co zaczynając nowe zdanie na papierze.
Czytałeś Tolkiena? On często stosuje zabieg podróży w przyszłość. Typu:
Frodo rzucił przez ramię ostatnie spojrzenie n Rivendell. Już nigdy nie miał tu powrócić.
Powiedz mi teraz, jak montażysta przełoży taką podróż w czasie na język filmowy? W dodatku podróż narratora a nie bohatera.
Narrator powieściowy nie ma z tym najmniejszego problemu, jego obecność w tekście jest dużo wyraźniejsza niż montażysty w filmie.

[ Dodano: Czw 10 Lis, 2011 ]
Aktegev pisze:Napisałam tylko, że rdzeń tych dwóch mediów leży w opowiadaniu
No cóż, w takim razie należy do tego domieszać jeszcze komiks, radio i moją żonę, która streszcza mi przegapioną informację w dzienniku :)
http://ryszardrychlicki.art.pl

11
Ja tam mówię, co wynika z mojego doświadczenia i odradzam obsesyjnego inspirowania się, czy wypatrywania jej w filmach; ja na jednym mam obsesję i na mnie źle działa. Tak więc, strzeżcie się przed tym, by popaść w obsesję taką, w jaką ja popadłem. Chciałem się inspirować, a wyszło tak, że nie mogę niczego innego - swojego - wymyślić, bo wciąż mam przed oczami sceny z tego filmu... Czy ktoś ma podobny problem?

[ Dodano: Czw 10 Lis, 2011 ]
P.S. Nie mogę wymyślić własnej fabuły.

12
Zanim ktoś odpowie... To nie ten temat. O inspiracji filmami gdzieś na pewno jest.
Tutaj kolega prosił o pomoc w łamaniu stereotypów ;)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”