46

Latest post of the previous page:

Z regulaminu usługi wynika 8 tygodni roboczych, czyli trzeba odliczać wszystkie święta. Co mnie uderzyło, to fakt, że w regulaminie usługi na stronie piszą, że fakturę otrzymuje się wraz z recenzją pocztą, czyli po wykonaniu zlecenia. Możliwe, że miałaś inne warunki, ale skoro zapłaciłaś z wyprzedzeniem za usługę, masz prawo się jej domagać i nie muszą interesować Cię "inne okoliczności" wydawnictwa. W końcu liczą sobie niebagatelną sumę.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

47
No tak - faktura miała iść wraz z recenzją. Wyszło inaczej - tak czy owak zostało zapłacone (nie było innych warunków - wysłali to zapłaciłam, w końcu i tak musiałabym to zrobić). Rozumiem, że wszystko się rozkręca (zamówiłam recenzję dosłownie kilka dni po ogłoszeniu takiej możliwości).
Zacznę na nowo dobijać się od piątku - mam wrodzoną niechęć do bycia uciążliwym (również w kwestiach mailowych:)
A póki co czekam na przesyłkę. Zobaczymy. Mam nadzieję, że będzie tego warta.

48
stonka pisze:A póki co czekam na przesyłkę. Zobaczymy. Mam nadzieję, że będzie tego warta.
Nie żebym naciskał, ale chętnie przeczytałbym recenzję za cztery stówy :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

49
Cztery i pół stówy wysupłane ze studenckiej kieszeni. W ramach poszukiwania krytyki i nadziei na jej sensowne odnalezienie. Bo zachciało mi się wyciągać konstruktywne wnioski:)

50
Navajero pisze:
stonka pisze:A póki co czekam na przesyłkę. Zobaczymy. Mam nadzieję, że będzie tego warta.
Nie żebym naciskał, ale chętnie przeczytałbym recenzję za cztery stówy :)
Ja też. Stonka, czy jest możliwość wrzucenia jej (lub części) tutaj na wery?
Leniwiec Literacki
Hikikomori

51
stonka pisze:Bo zachciało mi się wyciągać konstruktywne wnioski:)
Wynika z tego, że to kosztowne hobby :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

52
Wczoraj otrzymałam recenzję.Więc tak:
- 3 strony pisane czcionką o wielkości 13 (tak mi się wydaje, bo 12 to nie jest), interlinia 1,5
- na ostatniej stronie przytoczone czytaty z książki bez jakiegokolwiek opisu,uwag, więc tekstu właściwego jest w rzeczywistości 2 strony i 3 zdania.
- trafi się literówka i zdanie typu "[...] dopełnia jeszcze i budowanie przez autorkę rozległych kontekstów [...]"
- język dosadny - ktoś bardzo dużo emocji włożył w tą recenzję, czuć to na każdym kroku (tylko nie wiem czy pierwotny plan zakładał ustrzelenie tekstu, czy udowodnienie, że autor to skończony idiota - trudno określić)
- na pierwszej stronie są opisane uczucia recenzenta - dużo ogólników, bez konkretnych przykładów, na drugiej stronie jest odniesienie do bohaterów, a na trzeciej wspomniane cytaty
- przemilczę fragmenty, w których (jak mniemam) recenzent sobie zaprzecza

Aha i najważniejsze!

Recenzja nie jest podpisana - tzn. przybili pieczątkę wydawnictwa na pierwszej stronie, ale osoba, która ją pisała nie zaszczyciła mnie informacją kim jest. Czyli dostałam jednym słowem anonim. Domyślam się, że w ramach ucięcia jakiejkolwiek próby dyskusji. A szkoda, bo, dla przykładu, zarzucenie mi "niewiarygodnych splotów okoliczności" jest bzdurą i mogłabym bardzo szybko to udowodnić (heh, w tym momencie siedzę jakieś 50 metrów od wydawnictwa, w przeciągu 15 minut jestem w stanie przyprowadzić 3-4 bohaterów:)

Co do samej treści - przemilczę. Nie chce podejmować tego tematu - jestem skołowana i jest mi wstyd. Ostatnią próbę jaką podejmę to dyplomatyczne zdobycie info o tym, kto ten tekst napisał.

53
To rozczarowujące, szczególnie jeśli dotyczy renomowanego wydawnictwa. Udowadnia też, że wydanie książki to loteria - na jakiego recenzenta padasz, na tego bęc... No i dwie strony emocjonalnych ogólników - nie na tym polega praca krytyka...
http://ryszardrychlicki.art.pl

54
stonka pisze: Domyślam się, że w ramach ucięcia jakiejkolwiek próby dyskusji. A szkoda, bo, dla przykładu, zarzucenie mi "niewiarygodnych splotów okoliczności" jest bzdurą i mogłabym bardzo szybko to udowodnić (heh, w tym momencie siedzę jakieś 50 metrów od wydawnictwa, w przeciągu 15 minut jestem w stanie przyprowadzić 3-4 bohaterów:)
Pójdź stonka, ja Cię uczyć każę ;) Największym błędem taktycznym jaki może popełnić autor jest próba rzeczowej dyskusji z recenzentem który swoje zarzuty wyssał z palca. Kończy się to kwikiem, że autor broni swojego tekstu który wszak powinien bronić się sam, mobilizacją kumpli i obrabianiem rzyci autorowi na rozmaitych, często nieznanych mu forach. I nic to, że autor odnosi się nie do oceny samego tekstu, która jak wiadomo jest subiektywna, a do kwestii merytorycznych, nieważne, że z recenzji wynika jasno, że osoba która ją popełniła nie przeczytała dokładnie tekstu, nie zrozumiała go, ewentualnie wyciągnęła błędne wnioski odwołując się do swej nader ubogiej wiedzy. Autor ma zawsze przerąbane. Wniosek - NIGDY NIE DYSKUTUJEMY Z RECENZENTEM. Szczególnie takim którego poziom wiedzy ogólnej i literackiej odstaje in minus od naszego. Inna rzecz, że nie widzę powodów do takiej dyskusji. Naprawdę wyobrażasz sobie, że ktoś tam się wzruszy Twoimi argumentami i przyzna, że czegoś nie doczytał, czegoś nie wiedział czy też nie załapał? Wolne żarty... Recenzent jest nieomylny. Przeliteruj za mną: NIE - O - MYL - NY! :P Początkujących autorów najbardziej denerwuje możliwość negatywnego oddziaływania nieuczciwych recenzji, ale to IMO bzdura. Żaden inteligentny czytelnik nie da się na takową recenzję "złapać", a na tych mniej inteligentnych chyba Ci nie zależy? :) Oczywiście istnieje też możliwość, że recenzent ma jednak rację... Dlatego poczatkujący autorzy powinni swoje teksty przedstawiać nie anonimom/ firmom, a konkretnym osobom, co do których mają 100% pewności, że do oceny tekstu uprawnia je posiadana wiedza i stan psychiczny ( znaczy brak kompleksów, wrodzonej złośliwości itp.) ;) Oczywiście to co napisałem odnosi się głównie do recenzji "publicznych", a Twoja jest "prywatna", ale sedno pozostaje bez zmian: nie ma sensu dyskutować z recenzentem. Bo w Twoim wypadku możliwe są dwie opcje;
a) recenzent ma rację, a Ty nie możesz się pogodzić z jego oceną
b) Ty masz rację, a recenzent zjechał Cię z sobie tylko wiadomych powodów

W obu wypadkach rozmowa do niczego nie prowadzi. Musisz po prostu wysłać swój tekst komuś, komu zaufasz. Nawet jak Ci napisze, że jesteś - pardonnez moi - grafomanką.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

55
Navajero:) Z założenia nie planowałam i nie planuje prowadzić jakichkolwiek dyskusji ani z wydawnictwem ani z recenzentem. Staram się z godnością znosić wszystko, nawet bluzgi. Pisząc o metrach dzielących od wydawnictwa chciałam tylko dać znać, że gdybym miała jakąkolwiek możliwość - jestem w stanie udowodnić rację dotyczącą tych nieszczęsnych splotów wydarzeń.
Co do tego, że nikt się nie podpisał - myślę, że nie jest to na miejscu. Człowiek ponoć winien jest brać odpowiedzialność za swoje teksty. Ta informacja będzie tylko dla mnie i jej zdobycie zakończy cały proces (o ile w ogóle mi się to uda - może wydawnictwo założyło na mnie bana:). Zwyczajnie chce wiedzieć komu tak bardzo uprzykrzyłam czas swoją lekturą:) No i kto tworzy tak pięknie ubrane w słowa bluzgi okraszone dużym ładunkiem emocjonalnym:)

56
Navajero pisze:Największym błędem taktycznym jaki może popełnić autor jest próba rzeczowej dyskusji z recenzentem który swoje zarzuty wyssał z palca
Nie ma też wielkiego sensu dyskutować z recenzentem, który ich nie wyssał. Dobra recenzja koncentruje się na intencjach autora zapisanych w tekście i sposobu ich realizacji za pomocą środków stylistycznych. Na nic bieganie za recenzentem i tłumaczenie mu "o czym autor chciał powiedzieć"
http://ryszardrychlicki.art.pl

57
smtk69 pisze:Nie ma też wielkiego sensu dyskutować z recenzentem, który ich nie wyssał.
Uhm :)
stonka pisze:Zwyczajnie chce wiedzieć komu tak bardzo uprzykrzyłam czas swoją lekturą:) No i kto tworzy tak pięknie ubrane w słowa bluzgi okraszone dużym ładunkiem emocjonalnym:)
No, no... Jak z pobliskich sklepów zaczną znikać figurki Kena, pudełka szpilek i podręczniki Voodoo, będę wiedział co o tym myśleć :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

58
bluzgi okraszone dużym ładunkiem emocjonalnym
stonka, czy to znaczy, że w recenzji znalazły się słowa powszechnie uznawane za obraźliwe?

Mam pytanie - do Czarnego wysłałaś powieść, a pisujesz też opowiadania?
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

59
stonka pisze:Recenzja nie jest podpisana - tzn. przybili pieczątkę wydawnictwa na pierwszej stronie, ale osoba, która ją pisała nie zaszczyciła mnie informacją kim jest. Czyli dostałam jednym słowem anonim.
Łeeee, za 400 złociszy coś takiego? Współczuję. I jeszcze jakość recenzji, z tego, co napisałaś, też woła o pomstę do nieba... :(
stonka pisze: szkoda, bo, dla przykładu, zarzucenie mi "niewiarygodnych splotów okoliczności" jest bzdurą i mogłabym bardzo szybko to udowodnić (heh, w tym momencie siedzę jakieś 50 metrów od wydawnictwa, w przeciągu 15 minut jestem w stanie przyprowadzić 3-4 bohaterów:)
Czy chodzi Ci o to, że Twoje postacie i owe nieprawdopodobne sploty okoliczności, które są Ci zarzucane powstały w oparciu o prawdziych ludzi i wydarzenia? To nie masz tu racji, i to całkowicie. To, że Twoim przyjacioło przydarzyły się takie czy inne niesamowite rzeczy absolutnie nie czyni tych rzeczy prawdopodobnymi literacko. Dla przykładu - mam kumpla, który jest dwuklasowcem: kucharzem i ochroniarzem zawodowym w jednym. Czyni go to fajnym gościem, ale niezbyt prawdopodobną postacią literacką. Podobnie to, że ktoś wyskoczy z 10 piętra i przezyje nie sprawia, że takie wydarzenie w powieści jest realistyczne...

Dałoby się zobaczyć fragment tej powieści? Z chęcią bym się własnoocznie przekonał o zasadności uwag recenzenta lub jego skrajnej chwiejności emocjanalnej... ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

61
Fakt, że recenzja jest anonimowa, sam w sobie nie stanowi dowodu nierzetelności czy braku kultury. W czasopismach naukowych, które uzależniają przyjęcie artykułu od "peer review", utajnianie danych recenzentów jest, z tego co wiem, ogólnie przyjętą praktyką. Natomiast jeśli recenzja była niemerytoryczna i zawierała inwektywy, to już inna para kaloszy. Ja też chętnie przeczytałabym i fragment powieści, i fragment recenzji :)

Mich'Ael, w kwestii realizmu nie zgadzam się z Tobą :) Jeśli coś się wydarzyło IRL, to znaczy, że jest fizycznie możliwe, ergo - można o tym napisać :) Powiem więcej - to właśnie najbardziej nieprawdopodobne historie "z życia" dostarczają gotowego materiału dla literatury. Parę przykładów z głowy - Natascha Kampusch, Armin Meiwes, Genevieve Guzman-Macmillan, porwane dziecko Charlesa Lindbergha, Stephen King potrącony przez ciężarówkę, Zdzisław Beksiński zabity przez nożownika.

Twój kumpel byłby fajną postacią literacką :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

Wróć do „Wydawnictwa”