WULGARYZMY
Opowiadanie pisane na konkurs "Kobieta samotna" z Wysokich Obcasów. Jako, że nie ma wyników od przeszło dwóch miesięcy i pewnie nie będzie, wrzucam to tutaj. Może się czegoś nauczę.
___Kiedy w trakcie jednego z wieczornych spacerów Keisuke został przejechany przez ciężarówkę pełną świeżych łososi, Akiko przyrzekła sobie, że już nigdy więcej nie zje żadnej ryby. Nie mogła pozbierać się przez trzy miesiące. Najpierw popadła w alkoholizm, potem straciła posadę Office Lady w jednej z siedzib Mitsui w zachodnim Tokio, by wreszcie skończyć w szpitalu po nieudanej próbie samobójczej. W końcu jednak wylądowała przed drzwiami najlepszej przyjaciółki Maki, prosząc ją o kąt do spania. Maki była kyabajō - pracownicą drugiego co do wielkości hostess baru w Shinjuku, rozrywkowej dzielnicy Tokio. Widząc ją w tak opłakanym stanie po śmierci Keisuke, Maki, po trudnych pertraktacjach ze swoim promotorem, załatwiła jej jego opiekę, a on – pracę hostessy w tym samym kyabakura, gdzie pracowała jej przyjaciółka.
___– Pierwsza zasada? – zapytała zaniepokojona Maki podczas jednego ze wspólnych, nieco depresyjnych śniadań.
___– Nigdy nie umawiaj się z klientami w hotelach? – odpowiedziała niepewnie Akiko, dziobiąc pałeczkami w czarce pełnej ryżu z mleczkiem kokosowym.
___– A jeśli się umówisz, to?...
___– To patrz zasada pierwsza – wymamrotała Akiko, tępo gapiąc się w ryż.
___– Brawo. Myślałam, że kompletnie nie kontaktujesz…
___– Wiem. Myślisz, że zwariowałam.
___– Słuchaj, ja po prostu chcę mieć pewność, że nie daję dupy Takemurze na darmo i że cię zaraz nie wywali z tej roboty.
___– Wiem. Przepraszam i dziękuję.
___– Tylko weź się pozbieraj w końcu, bo nie jestem w stanie cię pilnować cały czas.
___Akiko tylko westchnęła. W Karma Club pracowała już dwa miesiące. Była całkiem ładna, trochę za niska, ale miła i nawet zabawna. Popełniała mnóstwo gaf – niektóre naumyślnie, a niektóre przez czysty przypadek i swoje rozkojarzenie. Dzięki temu stała się jedną z najchętniej wybieranych pozycji z Girl Menu.
___– Nadal z nim sypiasz? – Podczas jednej z przerw Akiko próbowała się wypytać Maki.
___– Wiesz co, ten Takemura wcale nie jest taki zły. Wczoraj powiedział mi, że dzięki tobie kręci się tu wielu nowych klientów i że wreszcie wpada mu do kieszeni więcej gotówki. Chce mi kupić BMW. Wiesz, takie sportowe. Trochę używane, ale w końcu to BMW, nie? – Maki pozostawała w dobrym humorze.
___– Zakochałaś się w nim?
___– Nie wiem. Lubię go i jego prezenty. W łóżku też jest nienajgorszy. Zresztą chyba masz klienta. – Wskazała skinieniem na młodego mężczyznę przy stoliku obok okna i wyszła na zaplecze. Akiko była pewna, że na papierosa, bo jej najlepsza przyjaciółka jarała jak smok.
___– Dzień dobry. Nazywam się Hanae. Jak się pan czuje? – Akiko podeszła do nowego klienta i wyrecytowała zapamiętany frazes, uśmiechając się zalotnie. W Karma Club dziewczyny zwykle przybierały inne imiona niż te, które im nadali rodzice. Bez jakiegoś konkretnego powodu. Po prostu takie były zasady.
___– Hanae, tak? Miło mi poznać. – Mężczyzna w garniturze odwzajemnił uśmiech. Wyglądał na zwykłego pracownika jednej z wielkich korporacji. Wielu tu takich.
___– Mi również. Czego się pan napije?
___– Mizuwari. – Mężczyzna wskazał skinieniem na butelkę shōchū stojącą na stoliku. Akiko zmieszała dwie części zimnej wody z jedną częścią wódki ryżowej i podała klientowi.
___– Jak chciałby pan, żeby się do pana zwracać?
___– Nazywam się Jun’ichirō Tanizaki, ale możesz mi mówić po prostu Jun.
___– Jest pan tym sławnym pisarzem-sensualistą od Klucza? – zagadnęła zaciekawiona Akiko. Pamiętała tę powieść ze szkoły.
___– No tak – zaśmiał się Jun. Dziewczyna mogłaby przysiąc, że był nieco speszony tym pytaniem. – Tak, to ja.
___– Myślałam, że Jun’ichirō Tanizaki już dawno nie żyje. – Spojrzała na niego podejrzliwie.
___– No dobrze. Nie nazywam się Jun’ichirō Tanizaki. Właściwie to mam na imię Jun’ichirō, ale książek ani nie pisuję, ani tym bardziej nie czytam. Mam w mieszkaniu tylko jedną, choć i tak nigdy jej nie przeczytałem. Klucz Tanizakiego. – Siorbnął nieco drinka. – Bo widzisz, ja mam okropne nazwisko. Tanaka. Miliony ludzi w tym kraju je mają, a może nawet dziesiątki milionów, więc przywłaszczyłem sobie takie trochę bardziej oryginalne. – Zrobił zmartwioną minę.
___– Rozumiem. Jest całkiem ładne – powiedziała, ciągle się uśmiechając. Było u niej już wielu dziwaków, więc i ten nie był dla niej jakimś specjalnym zaskoczeniem.
___– Dziękuję. Jesteś bardzo miła, Akiko – zaśmiał się. – Nalej sobie czegoś.
___Na dźwięk swojego imienia dziewczyna drgnęła.
___– Hanae – szepnęła przepraszająco. – Jakie masz zainteresowania? – Zaczęła robić sobie mizuwari.
___– Keisuke nic ci o mnie nie mówił?
___– Nie znam żadnego Keisuke – wymamrotała, biorąc czarkę do ust. Ten klient przestawał jej się podobać.
___– No, Keisuke Chiba. A ty jesteś Akiko Imamura. Jego dziewczyna. Znaczy byłaś. Bo on nie żyje. Przyjaźniliśmy się. Kiedyś dał mi wasze zdjęcie. – Jun wyjął z kieszeni marynarki małą fotografię i wręczył dziewczynie. Oboje, obejmując się, stali na moście, a za nimi w oddali majaczył Pałac Cesarski. Była zrobiona jakieś pół roku temu.
___– Nic ci nie mówił na mój temat? – zapytał, widząc przerażoną minę Akiko. Ta tylko pokręciła głową. – Rozumiem. To pewnie dlatego, że się bardzo ze sobą pokłóciliśmy. Kiedyś kazał mi przysiąc, że zaopiekuję się tobą, jeśli coś by mu się stało…
___– Nie potrzebuję niczyjej opieki – zaprotestowała dziewczyna.
___– Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Właściwie po to tutaj przyszedłem. Nie chciałbym, żebyś żyła w kłamstwie przez resztę swojego życia. Bo to, co się stało, to po części moja wina – westchnął, po czym dodał. – Ja i Keisuke byliśmy ze sobą.
___– Co takiego?! – wydusiła z siebie Akiko.
___– Keisuke był gejem. Kiedy kazałem mu ci o tym powiedzieć, nie zgodził się, więc chciałem to zrobić sam. Wtedy oznajmił mi, że jeśli spróbuję, to on się zabije. Chyba cię naprawdę kochał. – wzruszył ramionami.
___Akiko, nie wiedząc, co odpowiedzieć, wstała i wybiegła z klubu, potrącając przy okazji osoby z obsługi. Jun rzucił na stół pięć tysięcy jenów i ruszył za nią. Gdy znalazł się na małej uliczce na tyłach lokalu, po dziewczynie ślad zaginął. Szukał jej przez kilka godzin po okolicznych barach, sklepach, był nawet obok jej domu, ale jej samej nie znalazł. Kolejnej nocy wrócił do hostess baru, mając nadzieję, że tam będzie. Tym razem się nie mylił. Usiadł przy tym samym stoliku, co wcześniej, zapalił papierosa i wcisnął czerwony przycisk z napisem „Hanae”. Kiedy w drzwiach stanęła Akiko, Jun uśmiechnął się do niej. Ta gwałtownie cofnęła się, wracając na zaplecze.
___– Maki, ja nie mogę. Naprawdę. Ty idź – wymamrotała.
___– Słuchaj, on chce ciebie. Zapłacił za twój czas i za dōhan. Upijesz go, pójdziesz na randkę.
___– Nie, Maki. On… On twierdzi, że był razem z Keisuke – zaczęła.
___– Nie ważne, co twierdzi. On daje sześćdziesiąt tysięcy jenów. Sześćdziesiąt tysięcy jenów za jeden wieczór! Jeden wieczór, rozumiesz? Akiko, rozerwiesz się. Tego ci trzeba – nalegała Maki.
___– Ja nie chcę… – Akiko próbowała protestować.
___– Takemura wywali cię na zbity pysk, jak zmarnujesz taką okazję! I mnie zaraz po tobie! – warknęła Maki i wypchnęła swoją przyjaciółkę za drzwi. Akiko, ciągle nieco zdezorientowana, podeszła chwiejnym krokiem do stolika Juna.
___– Dzień dobry. Czego chce się pan napić? – wymamrotała dziewczyna, wyraźnie niezadowolona.
___– Witaj, Akiko. Usiądź, napijemy się trochę whisky i pójdziemy. – Jun złapał ją za rękę i posadził obok siebie. Niewiele mówili. Wypili po jednej szklaneczce i wyszli.
___– Niedaleko jest ponoć niezła restaurację serwującą fugu. Nigdy tam nie byłem, ale koledzy mi polecali – zaczął.
___– Nie jadam ryb – burknęła Akiko.
___– To trochę dziwne słyszeć taką deklarację w tym kraju – zaśmiał się. – Jesteś wegetarianką?
___– Nie.
___– To dlaczego nie jesz? – Zauważył, jak oczy Akiko stają się mokre. – Myślę, że już najwyższa pora, by zacząć jeść te ryby. Minęło prawie pół roku, Akiko.
___– Powiesz mi?... – Akiko szepnęła, przez łzy.
___– Co takiego?
___– Jaki on był. Keisuke.
___– Tak, oczywiście. Jeśli zjesz ze mną fugu. – Jun zaśmiał się, objął ją ramieniem i razem, jak para dobrych przyjaciół, poszli w milczeniu do restauracji mieszczącej się kilka przecznic dalej.
___Usiedli przy jednym w wolnych stolików nieopodal baru i zamówili duży półmisek.
___– Widzisz tego kucharza? – Jun dyskretnie wskazał na mężczyznę układającego za ladą sashimi.
___– Mhm – mruknęła Akiko, sącząc wódkę ryżową z lodem.
___– On tutaj oprawia fugu. Obserwowałem go. Kiedy odcinał skórę, zagapił się na chwilę i nóż mu wszedł za głęboko. Przedziurawił wątrobę. Mięso się zatruło.
___– Chcesz powiedzieć, że to, co mamy na talerzu jest z tej ryby?
___– Nie. Tamtą wyrzucił.
___– Więc o co chodzi?
___– O nic. Tyle się ostatnio słyszy o tych zatruciach jadem fugu. Najpierw czujesz jak drętwieje ci język, potem już całe ciało. Próbujesz wezwać pomoc albo chociaż się pożegnać, ale nie jesteś już nawet w stanie oddychać. No i cały sparaliżowany umierasz w męczarniach…
___– Jun?
___– …Podobno niektórzy ludzie zawiezieni do kostnicy jeszcze żyją, ale już i tak nie można im pomóc…
___– Cholera, Jun, o co ci chodzi?
___– O nic. Chciałem cię tylko nastraszyć. – Mężczyzna uśmiechnął się blado. – Trochę się boję. Może chcesz być pierwsza?
___– Czemu nie? – Akiko obojętnie wzruszyła ramionami. - I tak mam ochotę dzisiaj umrzeć. – Zanurzyła przezroczysty plasterek fugu w sosie sojowym.
___Gdy wzięła kęs do ust, ujrzała Keisuke odwracającego się do niej na środku ulicy. Machał do niej. Potem oślepiło ją światło.
2
Chii, były wyniki tego konkursu. Nawet czytałam wyróżnione opowiadania - tylko jedno mi się podobało. Reszta nie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
4
Są w necie. Tutaj: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... 16788.html
A "Fugu" to ładne opowiadanie. Nie chce mi się go czepiać.
A "Fugu" to ładne opowiadanie. Nie chce mi się go czepiać.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
5
Zabrzmiało trochę tak, jakby po tym potrąceniu nadal kontynuował wieczorne spacery.Kiedy w trakcie jednego z wieczornych spacerów Keisuke został przejechany przez ciężarówkę pełną świeżych łososi, Akiko przyrzekła sobie, że już nigdy więcej nie zje żadnej ryby.
Za dużo tych zaimków osobowych.Widząc ją w tak opłakanym stanie po śmierci Keisuke, Maki, po trudnych pertraktacjach ze swoim promotorem, załatwiła jej jego opiekę, a on – pracę hostessy w tym samym kyabakura, gdzie pracowała jej przyjaciółka.
Zbyt ogólnie umiejscawiasz w czasie. Wywnioskowałam, że dialog toczy się już po znalezieniu dla dziewczyny pracy, ale przed jej pierwszym dniem w pracy. Czytając dalej, dowiaduję się, że Akiko już jakiś czas pracuje. Taki dialog więc lekko nie pasuje.– Pierwsza zasada? – zapytała zaniepokojona Maki podczas jednego ze wspólnych, nieco depresyjnych śniadań.
– Słuchaj, ja po prostu chcę mieć pewność, że nie daję dupy Takemurze na darmo i że cię zaraz nie wywali z tej roboty.
Takie zwroty nie pasują do tego opowiadania.Akiko była pewna, że na papierosa, bo jej najlepsza przyjaciółka jarała jak smok.
Powitanie nazywasz zapamiętanym frazesem?– Dzień dobry. Nazywam się Hanae. Jak się pan czuje? – Akiko podeszła do nowego klienta i wyrecytowała zapamiętany frazes, uśmiechając się zalotnie.
Po prostu wskazał.Mężczyzna wskazał skinieniem na butelkę shōchū stojącą na stoliku.
W Polsce, jakby ktoś oświadczył, że ma popularne nazwisko Kowalski, to oczekiwałabyś dalszych wyjaśnień?Bo widzisz, ja mam okropne nazwisko. Tanaka. Miliony ludzi w tym kraju je mają, a może nawet dziesiątki milionów, więc przywłaszczyłem sobie takie trochę bardziej oryginalne.
A nie zdziwiona, że zna jej prawdziwe imię?– Hanae – szepnęła przepraszająco
Przesadzasz czasami z nazwami japońskimi, przez co tekst robi się niezrozumiały.Zaczęła robić sobie mizuwari.
Pokłócili się, a jednak prosił o opiekę nad swoją dziewczyną?To pewnie dlatego, że się bardzo ze sobą pokłóciliśmy. Kiedyś kazał mi przysiąc, że zaopiekuję się tobą, jeśli coś by mu się stało…
Po co tak dokładnie? Rzucił pieniądze na stół. Gdy wyszedł na ulicę, po dziewczynie ani śladu i to jest ważne a nie to, w jakim dokładnie miejscu jej nie było.Jun rzucił na stół pięć tysięcy jenów i ruszył za nią. Gdy znalazł się na małej uliczce na tyłach lokalu, po dziewczynie ślad zaginął.
To jej miejsce pracy, więc raczej oczywiste, że można ją tam spotkać.Kolejnej nocy wrócił do hostess baru, mając nadzieję, że tam będzie. Tym razem się nie mylił.
Zakończenie nie przemawia do mnie. Keisuke chciał się pozbyć w ten sposób żony, prosząc o przysługę przyjaciela? Akiko i Jun chcieli się zabić? Akiko chciała bo...??? Jakie światło ją oślepiło? Brak głębi w tym opowiadaniu: emocji, wyrazistych bohaterów, tła wydarzeń, ostro zarysowanego świata. Zamiast opisów, przeżyć bohaterów mamy za to bardzo szczegółowy język, co nie ułatwia nam odbioru. Sam temat opowiadania: miało być o kobiecie samotnej. W jaki sposób Akiko jest samotna? Bo straciła męża, czy też dlatego, że go nigdy nie poznała? Czytając, jakoś nie dostrzegłam u Akiko poczucia samotności. Za to podoba mi się twój styl. Ładne, czyste zdania. Szkoda tylko, że tak mało emocji.
6
No to i ja dorzucę swoje trzy grosze.
To skinienie przy wskazywaniu też raczej zbędne.
Poza tym - Akiko za często mamrocze.
Jakoś niespecjalnie przekonuje mnie samo uzasadnienie pierwszego spotkania Akiko i Juna. Mężczyzna biseksualista prosi kochanka - geja o opiekę nad swoją dziewczyną, gdyby mu się coś stało? W razie jakiejś katastrofy, nagłego zagrożenia życia - owszem, tak, to bym kupiła. Ale śmierć Keisuke była niespodziewana, przypadkowa, a na co dzień chyba życiem nie ryzykował, a w każdym razie nic o tym nie piszesz. Jest to więc dla mnie koncept dosyć wysilony. Przyjęłabym również, gdyby Jun zamierzał dręczyć Akiko, odsłaniając przed nią szczegóły podwójnego życia Keisuke - lecz na to jest za mało przewrotny.
To opowiadanie wydaje mi się raczej szkicem, pierwszym zarysem, nie do końca jeszcze przemyślanym. Mam wrażenie, że zostało napisane pospiesznie, bez troski o detale. Szkoda, gdyż całość ma wdzięk i jednak dobrze się czyta.
Gdyby rzeczywiście "skończyła w szpitalu", to ta próba samobójcza byłaby udana. Bardziej by mi tu pasowało wylądowała w szpitalu i w związku z tym w następnym zdaniu zastukała do drzwi przyjaciółki albo podobnie.Chii pisze: by wreszcie skończyć w szpitalu po nieudanej próbie samobójczej.
Patronem, opiekunem? "Promotor" w języku polskim ma ściśle określone znaczenie, bardzo odległe od sfery, jaką opisujesz.Chii pisze:po trudnych pertraktacjach ze swoim promotorem
Mam podobne odczucie, jak Ebru. Sądziłam, że to początek nauki, a potem okazało się, że dziewczyna już tam pracuje od dłuższego czasu.Chii pisze:– Pierwsza zasada? – zapytała zaniepokojona Maki podczas jednego ze wspólnych, nieco depresyjnych śniadań.
Raczej: próbowała wypytać MakiChii pisze:Akiko próbowała się wypytać Maki.
Zresztą nie bardzo mi tu pasuje. Zapowiada jakiś ciąg dalszy tego, co Maki mówiła w poprzednim zdaniu, a tymczasem po nim następuje zmiana nie tylko tematu, ale nawet i podmiotu. Lepiej byłoby zacząć od Ale ty chyba... lub podobnie.Chii pisze:W łóżku też jest nienajgorszy. Zresztą chyba masz klienta. – Wskazała skinieniem na młodego mężczyznę
To skinienie przy wskazywaniu też raczej zbędne.
Dlaczego zdezorientowana? Sytuacja jest przecież dosyć klarowna. Rozumiałabym, gdyby była niechętna, najeżona czy nawet zbuntowana.Chii pisze:wyrecytowała zapamiętany frazes[/quote]
Raczej: zwyczajową formułkę.Nie widzę tu nic przerażającego. Owszem, to może budzić zdumienie - własne zdjęcie w ręku obcego mężczyzny - lecz przecież Akiko nie musiała znać wszystkich znajomych, a nawet przyjaciół swojego chłopaka.Chii pisze: Nic ci nie mówił na mój temat? – zapytał, widząc przerażoną minę Akiko.Raczej: dziewczyny nigdzie nie dostrzegł albo podobnie. Ślad może zaginąć po kilku dniach intensywnych poszukiwań.Chii pisze:Gdy znalazł się na małej uliczce na tyłach lokalu, po dziewczynie ślad zaginął.Chii pisze: Akiko, ciągle nieco zdezorientowana, podeszła chwiejnym krokiem do stolika Juna.
Poza tym - Akiko za często mamrocze.
Jakoś niespecjalnie przekonuje mnie samo uzasadnienie pierwszego spotkania Akiko i Juna. Mężczyzna biseksualista prosi kochanka - geja o opiekę nad swoją dziewczyną, gdyby mu się coś stało? W razie jakiejś katastrofy, nagłego zagrożenia życia - owszem, tak, to bym kupiła. Ale śmierć Keisuke była niespodziewana, przypadkowa, a na co dzień chyba życiem nie ryzykował, a w każdym razie nic o tym nie piszesz. Jest to więc dla mnie koncept dosyć wysilony. Przyjęłabym również, gdyby Jun zamierzał dręczyć Akiko, odsłaniając przed nią szczegóły podwójnego życia Keisuke - lecz na to jest za mało przewrotny.
To opowiadanie wydaje mi się raczej szkicem, pierwszym zarysem, nie do końca jeszcze przemyślanym. Mam wrażenie, że zostało napisane pospiesznie, bez troski o detale. Szkoda, gdyż całość ma wdzięk i jednak dobrze się czyta.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.