Zabobony można wymieniać długo i szczęśliwie, a jest ich tyle, że strach pomyśleć...
Któż na przykład spodziewałby się, że przebieramy się na czarno podczas żałoby po to, żeby zmarły nas nie poznał i nie powrócił po nas? Serio - strach przed powrotem umarłych jest w nas naprawdę potężny, a są wędrowne plemiona (Tuaregowie na przykład), które zmieniają miejsce obozowania po tym, jak ktoś umrze. Ba, wśród innych plemion jeżeli ktoś nazywa się tak jak osoba, której się niedawno zmarło, taka żywa osoba zmienia imię - żeby nie "wywoływać wilka z lasu". Są też zwyczaje, by po pochowaniu zmarłego wracać do domu długą i okrężną drogą (coby nie poszedł za nami) albo rzucać za siebie patyczki i kamyki (coby dostał w łeb tymiż i został tam, gdzie jego miejsce).
A kwiaty? Dlaczego jak ktoś umrze zostawia się przy nim kwiaty? Tak naprawdę chodzi o to żeby nie śmierdziało. Ja tego nie wymyślam na bieżąco, tu akurat powołuję się nie tylko na własne przemyślenia, ale też na całkiem zgrabnie napisaną książkę pod tytułem "Trup" (francuskiego autora nazwiskiem Thomas, strona, bodajże, 162 albo 168). Kwiaty, kadzidła oraz inne mocno wonne substancje (tak, tak, wliczając w to czosnek) zwykło się kojarzyć ze zmarłymi dlatego, ze zabijają odór śmierci, który, jak dawniej wierzono, może przenieść śmierć na żywych.
A, przypomniał mi się jeszcze jeden wesoły zabobon, tym razem powołam się na Montague Summersa i jego "Vampires and Vampirism". Otóż w pewnych wsiach w Grecji po dziś dzień nie otwiera się drzwi na pierwsze pukanie i nie odpowiada na pierwsze wołanie. Dlaczego? Ależ to oczywiste, toż przecież przebrzydły brukołak może nas wzywać po imieniu... a brukołakom nie wolno wołać po raz drugi i trzeci, stąd też zawsze, w miarę możliwości, czeka się na drugie wołanie - wtedy to człowiek. Jak widać brukołaki mają swoją przyzwoitość i kodeks postępowania... Wydaje mi się, że to na wyspie Chios się tak postępuje (a przynajmniej postępowało w czasach Summersa, przed II Woją Światową).
Jest jeszcze wyspa, która nazywa się Santorini - tam z kolei roi się od wampirów (to z racji właściwości tamtejszej gleby, która konserwuje zwłoki - i oto pojawiają się legendy o wampirzyskach). Mieszkańcy tej wyspy uznawani byli za speców od pozbywania się wampirów.
Ogólnie rzecz biorąc zabobony możnaby wymieniać długo i szczęśliwie, więc może podejdźmy do sprawy inaczej.
Oto Podręcznik tworzenia zabobonów.
Jeżeli chcesz stworzyć wiarygodny zabobon, taki, który naprawdę mógł pojawić się w czasach, powiedzmy, średniowiecza, weź pod uwagę mentalność ludzi, którzy wtedy żyli.
Po pierwsze, uwzględnij niemalże bezgraniczną wiarę w Boga, jego dobroć i miłosierdzie. To dlatego w średniowieczu ludzie nie współczuli kalekom, ślepcom i tym podobnym - śmiali się z nich i pozwalali im "żyć własnym życiem", albowiem to sam Bóg pokarał ich takim, a nie innym losem. Dlatego tez, gdy narodziło się potworne dziecko lub, dajmy na to, dwugłowe cielę, ludzie uznawali to za znak od Boga. Podobnie - nikt nie wierzył, że wampiry same z siebie wyłażą z grobów - to szatan dawał im moc robienia tego (Philip Rohr, De Masticatione Mortuorum, opublikowane bodajże w 1679 r.). Tak samo było i z wiedźmami - one nie miały mocy same w sobie, to szatan dawał im moc wyczyniania przeróżnych numerów (tak napisał Kramer w Malleus Maleficarum - i on sobie tego bynajmniej nie wymyślił, on po prostu skodyfikował i spisał to, w co się wierzyło w jego czasach i wcześniej; nikt by w to nie uwierzył, gdyby pisał z wyobraźni... a tymczasem tak nie było i stosy zapłonęły gęsto). Po dziś dzień starzy ludzie czasem zwalają winę na diabła (jak coś zginie mówi się czasem, że "diabeł ogonem nakrył"). Podsumowując - jak tworzysz zabobon, pamiętaj, że ludzie, którym go przypisujesz mieli odmienną od naszej mentalność... a przynajmniej tak się współcześnie uważa.
Po drugie, nasi przodkowie uważali, że wszystko ma swoją przyczynę i nie ma rzeczy, które dzieją się z przypadku, bez przyzwolenia Bożego (patrz wyżej) albo bez udziału jakiejś świadomej woli (diabeł albo, tam gdzie nie wierzyło się w niego i Boga, jakieś duchy, demony, żywiołaki, oni - w japońskim tego słowa znaczeniu - itp.). To bardzo prosta zasada - nie widzisz jak coś się dzieje i widzisz same skutki -> jesteś zabobonnym chłopskim warchołem -> wypracowujesz własną interpretację w oparciu o to, w co wierzysz.
Po trzecie, magia, ach ta magia. Zanim zrobiliśmy się religijni, wierzyliśmy, że potrafimy potęgą swojej woli oddziwaływać na rzeczywistość dookoła nas (potem, już wyznając bóstwa, uznaliśmy, że one mogą kształtować rzeczywistość jak je ładnie poprosimy).
Magia dzieli się na dwie gałęzie - magię podobieństw (sympathetic magic, dość niefortunnie tłumaczona jako magia sympatyczna) oraz magię powiązań (contagious magic - wbrew nazwie, nie jest zaraźliwa).
Ta pierwsza działa bardzo prosto - podobne oddziałuje na podobne. Chcesz kogoś skrzywdzić? Robisz jego podobiznę (z wosku, gliny, metalu, słomy - z czego tam sobie chcesz) i kłujesz ją szpilkami tam, gdzie chcesz zeby ofiarę bolało. I boli, oj jakże boli.
Ten drugi rodzaj magii opiera się na zasadzie, że to, co kiedyś stanowiło część całości może oddziaływać na ową całość. Czyli - jak ktoś zostawi ślad na piasku, a ty ów ślad dźgniesz sztyletem, przechodnia owego zaboli noga. Jeżeli zdobędziesz włosy i paznokcie wroga, a potem je perfidnie spalisz - wrogowi się zachoruje i zemrze.
Te dwa rodzaje magii można oczywiście łączyć, aby zwiększyć ich moc.
Powyżej podstawy tego, jak działają zabobony, a teraz przykładowe, całkowicie fikcyjne i mojego autorstwa, wierzenia:
- marchew wyrwana z pola gospodarza, którego się nie lubi i rzucona w mrowisko sprawi, że pewien marchwiopodobny narząd owego gospodarza pokryje się wysypką, a w skrajnych przypadkach uschnie i odpadnie (magia podobieństw + magia powiązań = kuku)
- jeżeli obejdziesz kapliczkę trzy razy w lewo, pojawią się diabli i porwą cię do piekła (wiara w bezpośrednią ingerencję sił wyższych)
Uch, późno się zrobiło - a wymyślanie zabobonów mi nie idzie, za wiele już dzisiaj się namyślałem. Mam nadzieję, że komukolwiek z was przyda się Zabobonny Poradnik - a jak nie to ze chociaż będzie w miarę ciekawą lekturą. A ja tymczasem zabieram się do lektury tekstów na sobotnie seminarium, a potem lecę na szermierkę.
[ Dodano: Czw 08 Gru, 2011 ]
EDIT:
A, jakby ktoś miał jakieś konkretne pytania dotyczące magii, zabobonów, symbolicznego znaczenia rzeczy oraz, w szczególności, potworów - służę pomocą. Trochę się na tym znam.

Don't you hate people who... well, don't you just hate people?