16

Latest post of the previous page:

Ciężarna przechodząca przez rozstaje dróg sprowadza nieurodzaj
Proszę, jaki ładny, humanitarny zabobon zniechęcający ciężarne do ciężkiej pracy w polu (na które trzeba przecież jakoś się dostać) oraz wyczerpujących, dalekich wypraw pieszych :D

17
Zabobony można wymieniać długo i szczęśliwie, a jest ich tyle, że strach pomyśleć...

Któż na przykład spodziewałby się, że przebieramy się na czarno podczas żałoby po to, żeby zmarły nas nie poznał i nie powrócił po nas? Serio - strach przed powrotem umarłych jest w nas naprawdę potężny, a są wędrowne plemiona (Tuaregowie na przykład), które zmieniają miejsce obozowania po tym, jak ktoś umrze. Ba, wśród innych plemion jeżeli ktoś nazywa się tak jak osoba, której się niedawno zmarło, taka żywa osoba zmienia imię - żeby nie "wywoływać wilka z lasu". Są też zwyczaje, by po pochowaniu zmarłego wracać do domu długą i okrężną drogą (coby nie poszedł za nami) albo rzucać za siebie patyczki i kamyki (coby dostał w łeb tymiż i został tam, gdzie jego miejsce).

A kwiaty? Dlaczego jak ktoś umrze zostawia się przy nim kwiaty? Tak naprawdę chodzi o to żeby nie śmierdziało. Ja tego nie wymyślam na bieżąco, tu akurat powołuję się nie tylko na własne przemyślenia, ale też na całkiem zgrabnie napisaną książkę pod tytułem "Trup" (francuskiego autora nazwiskiem Thomas, strona, bodajże, 162 albo 168). Kwiaty, kadzidła oraz inne mocno wonne substancje (tak, tak, wliczając w to czosnek) zwykło się kojarzyć ze zmarłymi dlatego, ze zabijają odór śmierci, który, jak dawniej wierzono, może przenieść śmierć na żywych.

A, przypomniał mi się jeszcze jeden wesoły zabobon, tym razem powołam się na Montague Summersa i jego "Vampires and Vampirism". Otóż w pewnych wsiach w Grecji po dziś dzień nie otwiera się drzwi na pierwsze pukanie i nie odpowiada na pierwsze wołanie. Dlaczego? Ależ to oczywiste, toż przecież przebrzydły brukołak może nas wzywać po imieniu... a brukołakom nie wolno wołać po raz drugi i trzeci, stąd też zawsze, w miarę możliwości, czeka się na drugie wołanie - wtedy to człowiek. Jak widać brukołaki mają swoją przyzwoitość i kodeks postępowania... Wydaje mi się, że to na wyspie Chios się tak postępuje (a przynajmniej postępowało w czasach Summersa, przed II Woją Światową).

Jest jeszcze wyspa, która nazywa się Santorini - tam z kolei roi się od wampirów (to z racji właściwości tamtejszej gleby, która konserwuje zwłoki - i oto pojawiają się legendy o wampirzyskach). Mieszkańcy tej wyspy uznawani byli za speców od pozbywania się wampirów.

Ogólnie rzecz biorąc zabobony możnaby wymieniać długo i szczęśliwie, więc może podejdźmy do sprawy inaczej.

Oto Podręcznik tworzenia zabobonów.

Jeżeli chcesz stworzyć wiarygodny zabobon, taki, który naprawdę mógł pojawić się w czasach, powiedzmy, średniowiecza, weź pod uwagę mentalność ludzi, którzy wtedy żyli.

Po pierwsze, uwzględnij niemalże bezgraniczną wiarę w Boga, jego dobroć i miłosierdzie. To dlatego w średniowieczu ludzie nie współczuli kalekom, ślepcom i tym podobnym - śmiali się z nich i pozwalali im "żyć własnym życiem", albowiem to sam Bóg pokarał ich takim, a nie innym losem. Dlatego tez, gdy narodziło się potworne dziecko lub, dajmy na to, dwugłowe cielę, ludzie uznawali to za znak od Boga. Podobnie - nikt nie wierzył, że wampiry same z siebie wyłażą z grobów - to szatan dawał im moc robienia tego (Philip Rohr, De Masticatione Mortuorum, opublikowane bodajże w 1679 r.). Tak samo było i z wiedźmami - one nie miały mocy same w sobie, to szatan dawał im moc wyczyniania przeróżnych numerów (tak napisał Kramer w Malleus Maleficarum - i on sobie tego bynajmniej nie wymyślił, on po prostu skodyfikował i spisał to, w co się wierzyło w jego czasach i wcześniej; nikt by w to nie uwierzył, gdyby pisał z wyobraźni... a tymczasem tak nie było i stosy zapłonęły gęsto). Po dziś dzień starzy ludzie czasem zwalają winę na diabła (jak coś zginie mówi się czasem, że "diabeł ogonem nakrył"). Podsumowując - jak tworzysz zabobon, pamiętaj, że ludzie, którym go przypisujesz mieli odmienną od naszej mentalność... a przynajmniej tak się współcześnie uważa.

Po drugie, nasi przodkowie uważali, że wszystko ma swoją przyczynę i nie ma rzeczy, które dzieją się z przypadku, bez przyzwolenia Bożego (patrz wyżej) albo bez udziału jakiejś świadomej woli (diabeł albo, tam gdzie nie wierzyło się w niego i Boga, jakieś duchy, demony, żywiołaki, oni - w japońskim tego słowa znaczeniu - itp.). To bardzo prosta zasada - nie widzisz jak coś się dzieje i widzisz same skutki -> jesteś zabobonnym chłopskim warchołem -> wypracowujesz własną interpretację w oparciu o to, w co wierzysz.

Po trzecie, magia, ach ta magia. Zanim zrobiliśmy się religijni, wierzyliśmy, że potrafimy potęgą swojej woli oddziwaływać na rzeczywistość dookoła nas (potem, już wyznając bóstwa, uznaliśmy, że one mogą kształtować rzeczywistość jak je ładnie poprosimy).
Magia dzieli się na dwie gałęzie - magię podobieństw (sympathetic magic, dość niefortunnie tłumaczona jako magia sympatyczna) oraz magię powiązań (contagious magic - wbrew nazwie, nie jest zaraźliwa).
Ta pierwsza działa bardzo prosto - podobne oddziałuje na podobne. Chcesz kogoś skrzywdzić? Robisz jego podobiznę (z wosku, gliny, metalu, słomy - z czego tam sobie chcesz) i kłujesz ją szpilkami tam, gdzie chcesz zeby ofiarę bolało. I boli, oj jakże boli.
Ten drugi rodzaj magii opiera się na zasadzie, że to, co kiedyś stanowiło część całości może oddziaływać na ową całość. Czyli - jak ktoś zostawi ślad na piasku, a ty ów ślad dźgniesz sztyletem, przechodnia owego zaboli noga. Jeżeli zdobędziesz włosy i paznokcie wroga, a potem je perfidnie spalisz - wrogowi się zachoruje i zemrze.
Te dwa rodzaje magii można oczywiście łączyć, aby zwiększyć ich moc.

Powyżej podstawy tego, jak działają zabobony, a teraz przykładowe, całkowicie fikcyjne i mojego autorstwa, wierzenia:
- marchew wyrwana z pola gospodarza, którego się nie lubi i rzucona w mrowisko sprawi, że pewien marchwiopodobny narząd owego gospodarza pokryje się wysypką, a w skrajnych przypadkach uschnie i odpadnie (magia podobieństw + magia powiązań = kuku)
- jeżeli obejdziesz kapliczkę trzy razy w lewo, pojawią się diabli i porwą cię do piekła (wiara w bezpośrednią ingerencję sił wyższych)


Uch, późno się zrobiło - a wymyślanie zabobonów mi nie idzie, za wiele już dzisiaj się namyślałem. Mam nadzieję, że komukolwiek z was przyda się Zabobonny Poradnik - a jak nie to ze chociaż będzie w miarę ciekawą lekturą. A ja tymczasem zabieram się do lektury tekstów na sobotnie seminarium, a potem lecę na szermierkę.

[ Dodano: Czw 08 Gru, 2011 ]
EDIT:
A, jakby ktoś miał jakieś konkretne pytania dotyczące magii, zabobonów, symbolicznego znaczenia rzeczy oraz, w szczególności, potworów - służę pomocą. Trochę się na tym znam. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

18
Z ciekawych rzeczy, które mi się przypomniały to instytucja "zjadacza grzechów". Otóż gdy ktoś umierał tudzież umarł przesuwano nad nim chleb i bodajże piwo a potem ktoś, zazwyczaj jakiś biedak za drobną opłatą zjadał ten chleb popijając piwem. Wierzono, że grzechy zmarłego przeszły do jedzenia i w ten sposób zmarły się ich pozbył.

19
Mich'Ael pisze:A kwiaty? Dlaczego jak ktoś umrze zostawia się przy nim kwiaty? Tak naprawdę chodzi o to żeby nie śmierdziało. Ja tego nie wymyślam na bieżąco, tu akurat powołuję się nie tylko na własne przemyślenia, ale też na całkiem zgrabnie napisaną książkę pod tytułem "Trup" (francuskiego autora nazwiskiem Thomas, strona, bodajże, 162 albo 168). Kwiaty, kadzidła oraz inne mocno wonne substancje (tak, tak, wliczając w to czosnek) zwykło się kojarzyć ze zmarłymi dlatego, ze zabijają odór śmierci, który, jak dawniej wierzono, może przenieść śmierć na żywych.
Jesteś tego w 100% pewien? Z tego co wiem, to nie powinno śmierdzieć. Już dawno ludzie odkryli, że powinno się zmarłych chować na odpowiednią głębokość. Z tego co wiem, to około 6 stóp. Jest to związane z tym, żeby groby chronić przed zwierzętami, które mogą zwietrzyć mięso. W takim wypadku - skoro zwierzęta nie wywąchają, to ludzie mają gorszy węch i tym bardziej nie powinno śmierdzieć.

Jest jeszcze wyspa, która nazywa się Santorini - tam z kolei roi się od wampirów (to z racji właściwości tamtejszej gleby, która konserwuje zwłoki - i oto pojawiają się legendy o wampirzyskach). Mieszkańcy tej wyspy uznawani byli za speców od pozbywania się wampirów.
A tu to już kompletna BZDURA! Zgadza się, że Santorini to wyspa wampirów, ale z całkiem innego powodu. Nie ma to w ogóle związku z glebą. Grecy zwozili na wyspę ciała osób, mogących stać się wampirami. Związane jest to z tym, że wampiry nie mogą pływać w wodzie, więc nie mogły wydostać się z wyspy. Mieszkańcy byli uznawani za speców, bo po prostu przeżyli!


I ostatnia sprawa. Ta magia... to co piszesz to chyba jakiś New Age... Długo by się rozpisywać, ale to w dużej mierze zależy od kultury danego ludu. Magia różnie była postrzegana.

Prawdą natomiast jest, że jak czegoś nie wiedziano, to przypisywano bóstwom i różnym istotom np. południce, które jak sama nazwa wskazuje około południu atakowały rolników, którzy odpoczywali na polanach (często zmęczenie albo udar słoneczny). Ale też nie możemy generalizować, bo nie wszyscy tak mieli i nie wszędzie.

Co do reszty nie wypowiadam się, bo nie jestem pewien.

20
B.A.Urbański pisze:
Mich'Ael pisze:A kwiaty? Dlaczego jak ktoś umrze zostawia się przy nim kwiaty? Tak naprawdę chodzi o to żeby nie śmierdziało. Ja tego nie wymyślam na bieżąco, tu akurat powołuję się nie tylko na własne przemyślenia, ale też na całkiem zgrabnie napisaną książkę pod tytułem "Trup" (francuskiego autora nazwiskiem Thomas, strona, bodajże, 162 albo 168). Kwiaty, kadzidła oraz inne mocno wonne substancje (tak, tak, wliczając w to czosnek) zwykło się kojarzyć ze zmarłymi dlatego, ze zabijają odór śmierci, który, jak dawniej wierzono, może przenieść śmierć na żywych.
Jesteś tego w 100% pewien? Z tego co wiem, to nie powinno śmierdzieć. Już dawno ludzie odkryli, że powinno się zmarłych chować na odpowiednią głębokość. Z tego co wiem, to około 6 stóp. Jest to związane z tym, żeby groby chronić przed zwierzętami, które mogą zwietrzyć mięso. W takim wypadku - skoro zwierzęta nie wywąchają, to ludzie mają gorszy węch i tym bardziej nie powinno śmierdzieć.
A może chodzi o zmarłego przed pochówkiem?

Śmierci nie zawsze ludzie się bali. Dawniej w Polsce było tak, że każdy chciał umierać długo i w mękach. Do śmierci się chcieli przygotować, to cały rytuał był. Cierpienie miało zapewnić wejście do nieba. Jeśli ktoś umarł nagle i szybko - widocznie był złym człowiekiem i na pewno trafi do piekła. Do dzisiaj w kościele się śpiewa "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie". Nie wiem, czy to zabobon, ale tak chrześcijanie wierzyli. Śmierć była bardzo "oswojona".
ObrazekObrazekObrazek

21
Luka w pamięci, ja pisałem tylko o zapachu. Ale to prawda co piszesz - śmierć była bardziej oswojona. Przykładem są choćby uczty na grobach zmarłych. Dzisiaj nikt by się nawet nie odważył tak legalnie.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

23
B.A.Urbański pisze:Jesteś tego w 100% pewien?
W jakichś 99%. To NIE dotyczy zwłok już pochowanych - chodzi bardziej o zwłoki wystawione w kościele itp. To nie są moje własne wnioski, choć też do nich doszedłem - podałem źródła. Sir James Frazer "Złota Gałąź" i "Trup" tego całego Thomasa.
Aktegev pisze:B.A.Urbański napisał/a:

I ostatnia sprawa. Ta magia... to co piszesz to chyba jakiś New Age...

Doradzam przeczytać "Złotą Gałąź" Frazera. Na początek.
Yup. To będzie dobry początek. I nie. Absolutnie nie piszę o rzeczach takich jak New Age i Wicca tylko o Magyi przez duże "M" i małe "y". ;)
B.A.Urbański pisze:A tu to już kompletna BZDURA! Zgadza się, że Santorini to wyspa wampirów, ale z całkiem innego powodu. Nie ma to w ogóle związku z glebą.
Tak po prawdzie to nigdy nie byłem na Santorini i po raz kolejny przytaczałem źródła. Odsyłam do Montague Summersa "Vampires and Vampirism" oraz do Paula Barbera "Vampires, Burial, and Death". W tym drugim znajdziesz nawet wyjaśnienie tego dlaczego wierzono, ze wampiry nie mogą przekraczać bieżącej wody.
B.A.Urbański pisze:I ostatnia sprawa. Ta magia... to co piszesz to chyba jakiś New Age... Długo by się rozpisywać, ale to w dużej mierze zależy od kultury danego ludu. Magia różnie była postrzegana.
Jeszcze raz - to nie są moje wymysły. :) Magia była różnie postrzegana, prawda, ale jej podstawowe zasady są wszędzie takie same. Ot, onwergencja - to ona sprawiła, że bokkorzy kłują laleczki i Europejczycy też kłuli laleczki.
Luka w pamięci pisze:Śmierci nie zawsze ludzie się bali. Dawniej w Polsce było tak, że każdy chciał umierać długo i w mękach. Do śmierci się chcieli przygotować, to cały rytuał był. Cierpienie miało zapewnić wejście do nieba. Jeśli ktoś umarł nagle i szybko - widocznie był złym człowiekiem i na pewno trafi do piekła.
Czytałem trosieczkę inaczej z tą nagłą śmiercią, ale dzisiaj nie będę już się wdawał w dyskusje. Ciekawe z tym cierpieniem - szczegóły jakieś? Się dokształcę. Wydaje się trochę sprzeczne z ludzką naturą... ale cóż, flagellanci też się tacy wydają. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

24
Jeśli chodzi o zabobony to przypomniało mi się jeszcze z rodzimego podwórka - Studium kazania "O zabobonach" Stanisława ze Skarbimierza. Nie czytałem, ale kiedyś słyszałem, że bardzo dobre.

Mich'Ael pisze:B.A.Urbański napisał/a:
A tu to już kompletna BZDURA! Zgadza się, że Santorini to wyspa wampirów, ale z całkiem innego powodu. Nie ma to w ogóle związku z glebą.

Tak po prawdzie to nigdy nie byłem na Santorini i po raz kolejny przytaczałem źródła. Odsyłam do Montague Summersa "Vampires and Vampirism" oraz do Paula Barbera "Vampires, Burial, and Death". W tym drugim znajdziesz nawet wyjaśnienie tego dlaczego wierzono, ze wampiry nie mogą przekraczać bieżącej wody.
No widzisz, a ja byłem i na miejscu interesowałem się tym zagadnieniem. Jest tam sporo materiałów na ten temat w muzeum i trochę książek. A najfajniejsze, że do państwowych student wchodzi za darmo! :)
Nawet jeżeli to Ci nie wystarczy, a pewnie nie ;) to pozwolę sobie wytknąć Ci lukę w rozumowaniu. Na Santorini są gleby bardzo żyzne, powulkaniczne zwane Andosol. Są to gleby kwaśne, pH<5, a im starsze tym pH przyjmuje niższe wartości. No i teraz taka ciekawa sprawa, bo (z tego co pamiętam) gleby zasadowe mają tendencję do konserwacji szczątek, natomiast kwaśne przyspieszają rozpad. W związku z tym nie jest możliwa taka geneza legend o wampirach jaką Mich'Ael podałeś.


A teraz przejdźmy do magii.
Mich'Ael pisze:Yup. To będzie dobry początek. I nie. Absolutnie nie piszę o rzeczach takich jak New Age i Wicca tylko o Magyi przez duże "M" i małe "y". ;)
I jak dla mnie to możesz to nazywać czary mary, hokus-pokus czy nawet abra-kadabra ;) Przypomina mi się natomiast taka gra Arcanum :)

Nie jestem ekspertem od teorii magii i muszę przyznać, że nie czytałem "Złotej Gałęzi" Frazera - myślę, że kiedyś sięgnę z czystej ciekawości.
Z całym szacunkiem jednak dla Frazera, który był jednym z "pierwszych" trzeba zaznaczyć, że był jednym z "pierwszych" religioznawców. Od tego czasu zdążyliśmy się już trochę posunąć dalej. To tak jakbyście mi tu teraz przedstawiali wiedzę medycyny z lat trzydziestych XX wieku i mówili, że nic się nie zmieniło. Chcielibyście, żeby leczył was doktor, który ma wiedzę z tamtego okresu czy z teraźniejszości? :P

Poza tym, Evans-Pritchard kiedyś fajnie podsumował tok myślenia tych "pierwszych" religioznawców: "co bym myślał gdybym był koniem". Wytłumaczył to mniej więcej tak: gdybym był pierwszym homo sapiens sapiens to widział bym świat jako "zbiór atomów".
Natomiast żeby dotrzeć do prawdy, trzeba stawiać pytania jak ludy pierwotne postrzegały to wszystko (nazywa się to pracami perspektywistycznymi). Tu polecam prace np. T.S. Limy i E.V. de Castro.

Dalej! Nie można do końca rozdzielać religii od magii, bo nam to się wydaje oczywiste, ale dla ludów przedchrześcijańskich takim nie było. Tu polecam prace M. Buchowskiego - bardzo szanowanego polskiego uczonego.

A tak na zdrowy, chłopski rozum.: Co z szamanizmem na naszych terenach? Co z klątwami słownymi?

Jak widzicie, nie można promować wiedzy sprzed ponad 80 lat! A nawet jeszcze starszej.
Nie można też wierzyć we wszystko, co się czyta, bo siakiś gościu napisał. Trzeba sprawdzić! Skąd wiesz, że facet nie napisał bzdur?
No i na koniec najważniejsze - trzeba samemu myśleć. Nie wierzyć - sprawdzić gdzie indziej i samemu przemyśleć. Mamy własny rozum to z niego korzystajmy!

Głosząc takie rzeczy, można w ten sposób innych ludzi wprowadzić w błąd, często niezamierzenie.



Ale się rozpisałem ;) Jak komuś nie chciało się czytać i przeleciał na dół w poszukiwaniu podsumowania, to streszczeniem jest - pochwała rozumu :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

25
B.A.Urbański pisze:Grecy zwozili na wyspę ciała osób, mogących stać się wampirami. Związane jest to z tym, że wampiry nie mogą pływać w wodzie, więc nie mogły wydostać się z wyspy. Mieszkańcy byli uznawani za speców, bo po prostu przeżyli!
Z tego, co pamiętam to wzmianka o przewożaniu tam ciał potencjalnych wampirów też w książce była, ale nie wspomniałem o tym - nie będę cytował całej książki... Ale tak, w sumie masz rację, kajam się. Troszeczkę tylko - bo o glebie też coś było. :P A o tym, jak pH gleby wpływa na rozkład nie mam pojęcia więc mogę się tylko zgodzić w ciemno z ową wytkniętą luką w rozumowaniu.
B.A.Urbański pisze:I jak dla mnie to możesz to nazywać czary mary, hokus-pokus czy nawet abra-kadabra Przypomina mi się natomiast taka gra Arcanum
Nazywam to "magya" tylko w celach humorystycznych - stąd i uśmiechnięta buźka na końcu mej wypowiedzi. Słusznie Ci się kojarzy z Arcanum - tam właśnie, zarówno w polskiej, jak i w angielskiej wersji, użyto w podtytule gry archaicznej pisowni słowa "magia" - magick/magya.
B.A.Urbański pisze:Poza tym, Evans-Pritchard kiedyś fajnie podsumował tok myślenia tych "pierwszych" religioznawców: "co bym myślał gdybym był koniem".
Heh, dobre. Właśnie takie wrażenie odniosłem czytając Freuda ("Totem and Taboo"). U Frazera może być podobnie, acz nie widzę innej możliwości badania niż zebrać dane i je zinterpretować...
B.A.Urbański pisze:Jak widzicie, nie można promować wiedzy sprzed ponad 80 lat! A nawet jeszcze starszej.
Można. Ba, należy nawet niekiedy. Nie można, jak słusznie stwierdzasz, promować wiedzy medycznej, która się wzięła i przedawniła - to tyleż głupie, co i niebezpieczne. Natomiast w przypadku antropologii - bo tego, prócz religioznawstwa, prekursorem był Frazer - dane, na których opierał swe prace są nadal aktualne. Znaczy - ludy pierwotne nie zaczęły nagle latać przez te 100 lat. Podobnie prace literaturoznawcze i kulturoznawcze - jak te Montague Summersa - przedmiot jego badań nie za bardzo zmienił się. A "Supernatural Horror in Literature" H. P. Lovecrafta? Wyrzucić i nie czytać bo to śmieć i to stary w dodatku, a fu?
B.A.Urbański pisze:Nie można też wierzyć we wszystko, co się czyta, bo siakiś gościu napisał. Trzeba sprawdzić! Skąd wiesz, że facet nie napisał bzdur?
Zdrowy rozsądek wyrobiłem sobie już dawno, ale nie da się sprawdzić wszystkiego, wybacz. Jeżeli autorem jest gość powszechnie uznawany za autorytet w danej dziedzinie - a Summers był naprawdę srogim autorytetem w dziedzinie magii i okultyzmu - to jest spora szansa, że nie wypisuje bzdur.

I faktycznie, nie wypisuje - to ja go koślawo zacytowałem.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

26
Pomysł, żeby wozić zwłoki akurat wybiórczo na Santorini tylko dlatego, że to wyspa, jakoś mi zdecydowanie zgrzytnął - przecież wszystkie Cyklady to wyspy! Z jednej wyspy na druga wozili? Poza tym - na którą część? Tam gdzie ludzie mieszkają, czy na wulkan? Zakopywanie potencjalnego wampira na wyspie-stożku wulkanu brzmi już bardziej interesująco ;)

A czy to nie mogło mieć czegoś wspólnego też z wykopaliskami w Akrotiri? To takie greckie Pompeje, pozostałości po katastrofalnym wybuchu wulkanu.

Ja niestety z kolei nic o wampirach z Santorini nie czytałam, natomiast temat mnie zainteresował - własnie dlatego, że tam byłam.

27
cranberry, jak Ci się podobało? Jak dla mnie to taki trochę bajkowy świat :)

Co do wampirów - trzeba sobie zdać sprawę, że to raczej późniejsza literatura i legendy przemieniły nazwę tej istoty. Nie jestem pewien czy poprawnie napiszę, ale nazywała się "vrykolakas" czy coś takiego. Istniała na terenie całej Grecji i podejrzewa się, że spory wpływ na ukształtowanie mieli Słowianie, którzy osiedlali się na Bałkanach i którzy wierzyli w wampiry.
No i ten "vrykolakas" czy jakoś tak zazwyczaj nie pił krwi, ale to już zależy od regionu.
Natomiast najbardziej był sławny z tego, że siadał człowiekowi na piersi podczas snu i go podduszał. Czasami się nim żywił, ale to też nie zawsze. Takie trochę skrzyżowanie wampira, wilkołaka i ghula.
Ten zabobon z pukaniem, który przytoczył Mich'Ael, też dotyczy tej właśnie istoty.

Co do genezy legendy o wampirach na Santorini to do końca nie można być pewnym. Kiedy szukałem znalazłem bardzo mało informacji na ten temat.
Z pewnością nie ma to związku z Akrotiri, bo tam nikogo nie było. Ludność ewakuowała się przed wybuchem. Poza tym to była epoka brązu, więc trochę zbyt dawno.

Sam podejrzewam, ale to tylko moje domysły, że geneza ta ma związek z wulkanem. No bo to w sumie najważniejsza cecha wyróżniająca Santorini z pośród innych wysp. Myślę, że ma to związek z zapachem siarki unoszącym się w niektórych miejscach. Poza tym, w mitologii greckiej było nawet kilka mitów, mówiących o zejściu do świata podziemnego. Podejrzewa się, że właśnie tam miało znajdować się owo zejście.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

28
B.A.Urbański, chyba najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam w życiu :) Najbardziej niesamowite - chodzi mi o przyrodę, nie greckie białe domki.
Akrotiri - fakt, teraz, kiedy to mówisz, to wydaje mi się, że kiedyś wiedziałam, że się ewakuowali, ale tak to właśnie jest, że czego się człowiek nauczy, to zapomni :/
Wulkan jako zejście do świata podziemnego - oj tak, każdemu by się chyba skojarzyło... Sama nie byłam na tej "środkowej" wysepce, ale znajoma opowiadała.
Co dla mnie jest najbardziej niesamowite w Santorini, to że to jest BRAK wyspy, dziura po wyspie - to, co zostało po wybuchu, brrrr...

29
I to jest cały czas czynne, więc kiedyś wybuchnie. Wtedy pewnie nic już z Santorini nie zostanie... :(
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”