46

Latest post of the previous page:

Ale mnie Andrzeju zainspirowałeś do stworzenia nowego gatunku literackiego! Przypomniałem sobie marzenie o tym sprzed paru lat... Jak zwykle, tak jak zwykle, moje ambicje przerastają MNIE, i pewnie większość z piszących-amatorów.

47
Andrzej, odnoszę wrażenie, że ty piszesz tylko po to, aby zdobyć...rozgłos? Nie wiem, może się mylę, ale takie mam wrażenie czytając twoje wpisy. Nie wszystkim zależy na zbiciu kokosów na książkach. Dla niektórych to jest hobby, ucieczka od szarej rzeczywistości. Swoją drogą pisarstwo nigdy nie było zbyt dochodowe (no chyba że masz popularność ala Tolkien czy Rowling, ale takich ludzi jest mało) Horrorów prawie nikt nie czyta, romansidła domena kobiet...Fantasy wciąż jest jednym z największych rynków, o ile nie największym, gdyż w fantazy jest wszystko. I horror i romans. W romansie natomiast horror? Nie bardzo.

W Polsce rozgłos można zdobyć, zapewniam, bo nie widzę tych 80 pisarzy fantasy. Jest ich tam z 10. Przy czym nie mam na myśli książki, gdzie autor pisze o przygodach jakiegoś Adasia z Warszawy, jak mu Vader na chatę wpadł :P (czytałem coś takiego, wut?)

Problem w tym, że w Polsce nie ma pisarzy na miarę Tolkiena. Takich, któzy tworzyliby własny, bogaty, pełen tajemnic świat. Trylogię opowiadającą epicką rozgrywkę sił dobra i zła. Tego NIE MA w wydaniu Polskim.

Polskie "fantasy" to jakieś I tomowe przygody o panu samochodziku czy syrence co sobie pływa w Wiśle. Taki "mało ambitny" projekt. Czy ktoś naprawdę uważa, że ludzie będą się tym zaczytywać? Że powstaną fora fanowskie, gdzie fani będą dyskutować o losach bohaterów? NIE! Nikogo takie badziewne, tak, badziewne dzieła nie interesują. A jak bohater ma na imię Jasio a nazwisko typowo słowiańskie, to już się odechciewa czytać.

Bleh.

Jeżeli się mylę to chętnie przeczytam, może nie znam, Polską fantasy ala Tolkien, gdzie są bogowie, rasy, epickie bitwy i zawiłe intrygi. Parę tomów, z 3, może 4, gdzie imiona to Azerel, Ferynus, czy inne takie, a nie Jasiu, Adaś i Małgosia...

PS: Wiedźmina znam :P

48
Parę tomów, z 3, może 4, gdzie imiona to Azerel, Ferynus, czy inne takie, a nie Jasiu, Adaś i Małgosia...
A czemu Jan Kowalski jest gorszy od np. Azerela Revenharda? Normalnie zakładam Front Walki z Dyskryminacją Imion Bohaterów Literackich (FWzDIBL, hmm przeredagować trochę i wyszłoby FWzDEBIL, mogłoby się przyjąć):P

49
Ilharess pisze:A czemu Jan Kowalski jest gorszy od np. Azerela Revenharda? Normalnie zakładam Front Walki z Dyskryminacją Imion Bohaterów Literackich (FWzDIBL, hmm przeredagować trochę i wyszłoby FWzDEBIL, mogłoby się przyjąć):P
Ponieważ to brzmi mało...fantastycznie? Ja oraz wielu moich znajomych interesujących się fantasy nie potrafimy przeżywać opowieści o walce ze smokiem (czy czegoś z high fantasy), jeżeli bohater nazywa się Adam Walczyński...Nie, nie, fantasy ma swoje reguły. Popadacie w takie skrajności, że to szok! Polskie fantasy, niestety, ale jest na poziomie dna i tego "Pana samochodzika"
(czemu się go uczepiłem?)

50
Ponieważ to brzmi mało...fantastycznie? Ja oraz wielu moich znajomych interesujących się fantasy nie potrafimy przeżywać opowieści o walce ze smokiem (czy czegoś z high fantasy), jeżeli bohater nazywa się Adam Walczyński...Nie, nie, fantasy ma swoje reguły. Popadacie w takie skrajności, że to szok! Poleskie fantasy, neistety, ale jest na poziomie dna i tego "Pana samochodzika"
(czemu się go uczepiłem?)
Nie wiem. Z drugiej strony ja nie mogę przeżyć setnej opowieści o walce ze smokiem, gdy bohaterowie nazywają się Rohert Toharen (człowiek, mag) Yvenna Illerthorte (elf, łucznik) i Harr'red Ghorr (krasnolud, wojownik). Adam Walczyński (zamieszkały w wiosce Stare Dęby), jeżeli pasuje do otaczającego go świata może dla mnie walczyć i z wielogłową hydrą mieczem wykutym przez samego boga kowalstwa Rudyśwista (albo innego Rudowida). Nie widzę problemu. Problem pojawia sie gdy takowy Adam pochodzi z Ollever i otrzymał tajemniczy oręż od Ulthera Zapomnianego, bo wtedy od kontrastów mnie zęby bolą.

51
Ilharess pisze:Nie wiem. Z drugiej strony ja nie mogę przeżyć setnej opowieści o walce ze smokiem, gdy bohaterowie nazywają się Rohert Toharen (człowiek, mag) Yvenna Illerthorte (elf, łucznik) i Harr'red Ghorr (krasnolud, wojownik). Adam Walczyński (zamieszkały w wiosce Stare Dęby), jeżeli pasuje do otaczającego go świata może dla mnie walczyć i z wielogłową hydrą mieczem wykutym przez samego boga kowalstwa Rudyśwista (albo innego Rudowida). Nie widzę problemu. Problem pojawia sie gdy takowy Adam pochodzi z Ollever i otrzymał tajemniczy oręż od Ulthera Zapomnianego, bo wtedy od kontrastów mnie zęby bolą.
Hmm, to raczej zależy od upodobań. Mnie też by takie wtórne powtarzanie denerwowało, ale...właśnie. Gdzie wy widzicie wszędzie te smoki, krasnoludy? Jeden z najbardziej znanych tytułów obecnej Fantasy "Miecz Prawdy" Nie ma ani smoka, ani krasnoluda. W ogóle ciężko natknąć się na książkę, gdzie fabuła przypomina RPG'a polegającego na biciu mobka i przyniesieniu artefaktu do jakiegoś maga w chacie. To jest stereotyp. Główną fabułą fantasy przeważnie jest jakieś starożytne zło lub żądza władzy króla z sąsiedniego państwa. Te smoki itp to mogą być jakieś wątki poboczne o marginalnym znaczeniu.

Jeżeli otoczenie by pasowało to tego Adama Walczyńskiego, to tak, ale czy w takim wypadku możemy mówić o fantasy? W pewnym sensie owszem, gdyż mamy inny świat, diamteralnie rózny od naszego, ale z drugiej strony...Sam nie wiem :P (odpowiedź jak nie odpowiedź :D)

Co do ostatniego punktu to pełna zgoda. Takiego miksu nie da się czytać :)

52
To jest stereotyp. Główną fabułą fantasy przeważnie jest jakieś starożytne zło lub żądza władzy króla z sąsiedniego państwa. Te smoki itp to mogą być jakieś wątki poboczne o marginalnym znaczeniu.
No właśnie Starożytne Zło, Nadciągający Mrok, Chaos, Ciemność czy te wszystkie na raz mi się też lekko przejadły. Mam wrażenie, że są równie ograne, jak walka ze smokiem.

53
Całkowicie zgadzam się z Ilharess!

Kiedyś też tak miałem, że wolałem te wszystkie hamerykańskie wymysły połączone z celtyckimi i nordyckimi motywami. Jest to trochę wina tego, że zazwyczaj przygoda z fantastyką zaczyna się od anglojęzycznych tytułów. Trochę jest to też wina szkoły, która jak na mój gust za mały kładzie nacisk na wiedzę o naszych terenach w wiekach wcześniejszych. Zazwyczaj zaczynamy od Chrztu Polski, później trochę skakania po kilku datach i dalej już się toczy... A co było wcześniej? Nic? Puszcza i dziki zwierz? ;)
Z literaturą jest to samo - przerabia się Rolanda, Rycerzy Okrągłego Stołu... A u nas? Znowu nic? A gdzie choćby Zawisza Czarny?

Też tak miałem jak Felik, więc się nie dziwię. Z czasem przychodzi przesyt i teraz z niecierpliwością czekam jakiegoś słowiańskiego motywu, imienia... cokolwiek...

Chętnie też poczytam o Adamie Walczyńskim ze Starych Dębów, jeśli będzie fajnie przedstawiony i będzie miał ciekawą przygodę.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

54
Polskie "fantasy" to jakieś I tomowe przygody o panu samochodziku czy syrence co sobie pływa w Wiśle.
O__O
No nie wiem, może ja mało fantasy czytam...

A co do stereotypu, że fantasy można sobie pisać ot tak, bez researchu. Tjaaaa, jasne. I autor sie ZUPEŁNIE nie będzie potykał przy najprostszych opisach: co jedzą, jak mieszkają, co na sobie noszą, jak jeżdżą konno, jak walczą. Ja właśnie dlatego nie umiem pisać fantasy rozumianej jako "stwórz własny świat, podobny do historycznego", że realia by mnie zeżarły (nie jestem historykiem).

55
Felik pisze:NIE! Nikogo takie badziewne, tak, badziewne dzieła nie interesują. A jak bohater ma na imię Jasio a nazwisko typowo słowiańskie, to już się odechciewa czytać.
Tylko, że to są kwestie czysto marketingowe, a nie związane w żaden sposób z warsztatem pisarskim :/
Andrzej, odnoszę wrażenie, że ty piszesz tylko po to, aby zdobyć...rozgłos? Nie wiem, może się mylę, ale takie mam wrażenie czytając twoje wpisy. Nie wszystkim zależy na zbiciu kokosów na książkach. Dla niektórych to jest hobby, ucieczka od szarej rzeczywistości.
Ale jak się ma to do tego, że zaraz potem samemu mówisz, że trzeba wymyślać egzotyczne imiona, żeby książka byla popularna i się sprzedawała?
Jeżeli się mylę to chętnie przeczytam, może nie znam, Polską fantasy ala Tolkien, gdzie są bogowie, rasy, epickie bitwy i zawiłe intrygi.

Fenomen Tolkiena nie polega, że są "bogowie i rasy", bo to jest w KAŻDYM KIEPSKIM AMATORSKIM FANTASY.
Parę tomów, z 3, może 4, gdzie imiona to Azerel, Ferynus, czy inne takie, a nie Jasiu, Adaś i Małgosia...
A tego typu dziwne, pseudoegzotyczne imiona też są w KAŻDYM KIEPSKIM AMATORSKIM FANTASY. Powiedz mi czemu tak dużo osób w Polsce pisze tego rodzaju kiepskie fantasy z głupimi imionami i dalej gdzieś tam się szlajają po blogach na Onecie zamiast zgodnie z twoją teorią zdobywać rynek polski, skoro nikt na coś takiego rzekomo nie wpadł? :/
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

56
A co do stereotypu, że fantasy można sobie pisać ot tak, bez researchu. Tjaaaa, jasne. I autor sie ZUPEŁNIE nie będzie potykał przy najprostszych opisach: co jedzą, jak mieszkają, co na sobie noszą, jak jeżdżą konno, jak walczą. Ja właśnie dlatego nie umiem pisać fantasy rozumianej jako "stwórz własny świat, podobny do historycznego", że realia by mnie zeżarły (nie jestem historykiem).
Właśnie dlatego mamy tyle kiepskich prób opowiadań fantasy, że każdemu początkującemu autorowi się wydaje, że to jest proste i da się zrobić jedynie na podstawie gier czy przeczytania paru książek z serii Forgotten Realms. I wychodzą później kwiatki jak kręcenie młynków dwuręcznym mieczem trzymając przy okazji w zębach topór bojowy (a nogami strzelając z łuku) :P

58
Felik pisze:Polskie "fantasy" to jakieś I tomowe przygody o panu samochodziku
Przeczytaj najpierw coś z paru pierwszych tomów "o panu samochodziku", z tych napisanych przez Nienackiego. To literatura przygodowo-sensacyjna dla dzieci i młodszych nastolatków. Co to ma wspólnego z fantasy?

O tym, dlaczego w Polsce nie ma dobrej fantasy typu tolkienowskiego, bardzo interesująco pisał A. Sapkowski:



Od czasu opublikowania tego artykułu sporo się w polskiej fantasy zmieniło, ale podstawowa obserwacja nie straciła aktualności: nie mamy mitu arturiańskiego, który był bazą dla Tolkiena i jego naśladowców w krajach anglosaskich. Czyli nie mamy armat.

Sam zresztą AS z wątków arturiańskich czerpie obficie, zręcznie to maskując.
Felik pisze:Jeżeli się mylę to chętnie przeczytam, może nie znam, Polską fantasy ala Tolkien, gdzie są bogowie, rasy, epickie bitwy i zawiłe intrygi.
Gdzie Ty znalazłeś tych bogów u Tolkiena? W "Silmarillionie", owszem, bo to teogonia, ale zasadniczo świat Tolkiena pozbawiony jest religii, kultu bogów, ingerencji tychże w życie ludzkie, itp., w sposób aż zastanawiający. Magia w jego powieściach nie ma charakteru religijnego.

"Bogowie, rasy, epickie bitwy i zawiłe intrygi" wcale nie muszą występować w fantasy typu tolkienowskiego. W Polsce dobrym przykładem jest Maja Lidia Kossakowska i jej "Siewca wiatru" albo "Obrońcy królestwa". Co prawda Bóg jest tam jeden, i to permanentnie nieobecny, ale pożądanych przez Ciebie innych elementów - pod dostatkiem. I nie ma to nic wspólnego z Tolkienem.

Literatura fantasy jest zbyt zróżnicowana, żeby ją tak na siłę przymierzać do jednego wzorca.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

59
Felik pisze:Nie ma ani smoka, ani krasnoluda. W ogóle ciężko natknąć się na książkę, gdzie fabuła przypomina RPG'a polegającego na biciu mobka i przyniesieniu artefaktu do jakiegoś maga w chacie. To jest stereotyp. Główną fabułą fantasy przeważnie jest jakieś starożytne zło lub żądza władzy króla z sąsiedniego państwa. Te smoki itp to mogą być jakieś wątki poboczne o marginalnym znaczeniu.
No właśnie i tak się zastanawiam - ja, ignorant i dyletant pełną gębą - czy aby całe to fantasy to nie jest w kółko to samo? Piszecie, że rozbudowana fabuła, że nowe i niesamowite światy, bogowie, rasy; że to jest właśnie klucz do napisania dobrego i świeżego fantasy. A ja się pytam: czy to nie jest tylko zmiana dekoracji? Że wciąż używane są te same, oklepane już na wszelki możliwy sposób, motywy, konstrukcje fabuł, charakterystyki postaci, etc., etc.; że tak naprawdę, to się nic nowego nie wymyśla, tylko mieli w kółko te same toposy i archetypy, ubierając je w nowe, błyszczące szmatki?

60
A ja się pytam: czy to nie jest tylko zmiana dekoracji? Że wciąż używane są te same, oklepane już na wszelki możliwy sposób, motywy, konstrukcje fabuł, charakterystyki postaci, etc., etc.; że tak naprawdę, to się nic nowego nie wymyśla, tylko mieli w kółko te same toposy i archetypy, ubierając je w nowe, błyszczące szmatki?
To dotyczy literatury w ogóle :D Problem tylko w doborze odpowiednich szmatek.

61
kundel bury pisze:- ja, ignorant i dyletant pełną gębą - czy aby całe to fantasy to nie jest w kółko to samo?
Może i tak (z czym się nie zgadzam). Ale nawet jeśli, to widocznie ludzie tego chcą, skoro wciąż to czytają. Elfy stały się kanonem. Pytanie czemu - Ponieważ ludzie tego chcą i będą chcieli. Jeżeli stworzysz coś, co przekona większość, to daj znać :D Ja tam wolę iść utartym śladem. Denerwują mnie to "na siłę" wymyślanie oryginalnego, własnego świata, skoro ludzie tego nie chcą (jakiś % chce, ale to mniejszość)
Powtarzające się motywy? Być może, ale w żadnej książce nie ma tych samych motywów opisanych w taki sam sposób. Jeżeli już tak bardzo chcesz szukać tych samych motywów, to cała literatura to jeden, przerysowany motyw.
- Nieszczęśliwa miłość
- Samotność
- Odrzucenie
- Żądze pod każdą postacią
i tak dalej, i tak dalej...
Ilu pisarzy fantasy, tyle ras, a i tak żadna nie przebiła elfów, krasnoludów czy orków. Sory, ale nieszczęśliwy pisarz tego nie zmieni.

Wróć do „Kreatorium”