Poison [tytuł i tekst - robocze; miniatura]

1
WWWPrzysięgał, że kiedy się zamachnie, to emocji nie zdąży już powstrzymać i sprawi mi niezły łomot; groził, wymachując przed nosem pięścią, że jeżeli nie dostanie forsy, to do domu wrócę na noszach. Rzecz tym, że - po pierwsze - nie należała mu się żadna forsa. Po drugie, był idiotą, a idiotów należy strzec przed bogactwem. Po trzecie, byłem goły jak gwiazdka na festiwalu Eroticon.
- Nie zapłacisz? - zapytał już całkiem spokojnie, wciąż ciężko dysząc, ale przynajmniej tak nie wrzeszcząc.
- Nie.
- To mam ci spuścić wpierdol?
- A spróbuj.
Spodziewałem się, że postąpi jak każdy rozwścieczony narwaniec - wyrwał się do mnie z pięściami, trzymając gardę jak frajer. Wykorzystałem chwilę nieuwagi, by potraktować go kopniakiem w krocze. Strasznie to naiwne, przyznaję, przy kumplach bym się na to nie odważył, lecz determinacja wzięła górę.
WWWBiedny skulił się, opadał niżej i niżej, zajęczał... Przez moment wydawać by się mogło, że mam go z głowy.
- Co za kobiecy trik - wybełkotał nagle, a wezbrawszy ostatki sił, skoczył na mnie na główkę. Minęła chwila, zanim, nadal trochę oszołomiony, doszedłem do siebie. Wtedy było już za późno; przykucnął na kamieniu obok, przebierając palcami w kieszeniach mojego płaszcza. Pieniądze schowałem głęboko, więc mogłem być o nie spokojny, problem tkwił w czymś innym.
- A co to? - No właśnie, w tym tkwił problem: w małej szklanej ampułce z niebieskawym płynem.
- Syrop - odpowiedziałem, bez przerwy plując krwią.
Zerwał nakrętkę i całą zawartość ampułki przelał sobie w gardło.
- To całkiem niezły... Kurwa, jak piecze... Kurwa... - Potem padł na kolana, rękami ściskał szyję, jak gdyby wierzył, że w ten sposób przedłuży ten swój markotny żywot.
WWWPatrzyłem, jak jeszcze przez chwilę wije się w konwulsjach. Wreszcie jego ciało zesztywniało. Przyglądałem mu się ani to z powagą, ani z przestrachem; no cóż, ze śmiercią nie spotykałem się po raz pierwszy.
WWW - Pfifi! - gwizdnąłem po amatorsku i, lekko kulejąc, podszedłem do najbliższego drzewa, aby oprzeć się na jego pniu. Potem znów zagwizdałem. I znów. - Pfifi! - A pies nie przychodził. Mój pies, którego miałem uśpić nie dla pieniędzy i nie dla rozkoszy, lecz dla jego dobra; tak, odbieranie życia w imię wyższych przyczyn zawsze zmuszało mnie do refleksji.
WWWWyszedłem zza gęstwoty liści, by dać się owiać wieczornemu powiewowi. Odzyskiwałem świadomość i czucie twarzy. Palenie nad wargą powoli ustępowało.
WWW- Pfifi! - A on nie przychodził.
Ostatnio zmieniony sob 17 gru 2011, 13:13 przez gabim, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Będzie czepialstwa, oj będzie... Mam wrażenie, że szukasz ciekawych, barwnych określeń, próbujesz poczarować słowami, ale wciąż nie do końca nad nimi panujesz. Często dziwacznie dobierasz słowa, nie pilnujesz spójności, logiki zdań.

Co do szczegółów:
gabim pisze:wyrwał się do mnie z pięściami, trzymając gardę jak frajer.
Tu mi się dwa obrazy zderzyły. Z jednej strony gość wymachujący pięściami, rzucający się do ataku, z drugiej strony trzymający gardę (koślawo, bo koślawo, ale jednak jakoś łapy do osłony składając). I gdzieś mi tylko z tej kolizji logika zwiała.
gabim pisze:Strasznie to naiwne, przyznaję, przy kumplach bym się na to nie odważył, lecz determinacja wzięła górę
Dlaczego akurat determinacja? Co ona ma do opisanej scenki?
Bohater nie był chyba zdeterminowany, żeby spuścić temu drugiemu łomot. Raczej szybko i skutecznie się obronił. Tyle.
gabim pisze:Biedny skulił się, opadał niżej i niżej, zajęczał...
dokonany/niedokonany (i gdzie on tak opadał niżej i niżej? pochylał się coraz bardziej, trzymając za jaja, czy co? jakoś to dziwnie ująłeś)/dokonany
Nie podoba mi się ta mieszanka.
gabim pisze: wybełkotał nagle, a wezbrawszy ostatki sił, skoczył na mnie na główkę. Minęła chwila, zanim, nadal trochę oszołomiony, doszedłem do siebie.
pogrubienie - zebrawszy
podkreślenie - WTF?!
gabim pisze:Pieniądze schowałem głęboko, więc mogłem być o nie spokojny,
To zaraz... Jest goły jak gwiazdka itd. czy nie? Narrator pierwszoosobowy może oszukiwać czytelnika, ale warto, żeby to czemuś służyło, było czymś podbudowane.
Tutaj daje kompletną nielogiczność.
gabim pisze:- Syrop - odpowiedziałem, bez przerwy plując krwią.
a skąd mu się ta krew wzięła? I to aż tak się wylewająca, że gość aż nią bez przerwy pluje?
On tam przy tym skoku na główkę w pysk dostał? Czy o ziemię przywalił? Co tu się dzieje?
gabim pisze:Zerwał nakrętkę i całą zawartość ampułki przelał sobie w gardło.
Słowo nakrętka jakoś mi w odniesieniu do ampułki nie pasuje. Z tego co wiem, ampułkę otwiera się, utrącając jej taką szklaną szyjkę. Chyba, że chodzi ci o jakieś inne naczynie.
Co do podkreślenia. Brzmi po polskiemu "wlał sobie do gardła" nie wystarczy?
Zresztą co do obu określeń mam wątpliwości. W takiej ampułce za wiele płynu nie ma, żeby go sobie wlewać/przelewać.
gabim pisze:markotny żywot.
markotny bardziej pasuje mi do opisu człowieka/istoty myślącej. Niby moze też znaczyć "smutny", ale jednak odnosi się chyba do nastroju podmiotu bardziej niż do odczuć cudzych na temat tegoż podmiotu.
gabim pisze: imię wyższych przyczyn
w imię wyższych celów/wartości? te przyczyny jakoś mi nie leżą
gabim pisze:gęstwoty
gęstwiny?
gabim pisze:owiać wieczornemu powiewowi
powiew owiewa... Sam chyba wiesz...
gabim pisze:Mój pies, którego miałem uśpić nie dla pieniędzy
nie wiem, jak można psa uśpić dla pieniędzy? Przecież to zwykle kosztuje. Jeżeli chodzi o to, żeby nie wydawać na niego kasy, to prędzej jakieś "uśpić z oszczędności" czy coś...

Jeśli zaś chodzi o treść, to trochę nie wiem, o czym to było. Bójka, jakiś rzeczywiście totalny frajer (uwaga! przy tym też mało wiarygodny), który w ciemno łyka jakiś farmaceutyk, wyciągnięty z kieszeni jakiegoś gościa i gadanie o psie.

Nazywasz to miniaturą... Tylko że ja nie widzę w tym żadnej spójnej myśli przewodniej. Nie koniecznie może przesłania, ale jakiegoś celu chociażby czysto estetycznego. Tekst jest krótki i jakby zawieszony w próżni - to go łączy z miniaturą, ale chyba nią nie czyni.
Nie wiem, może czegoś nie dostrzegam, może to jest aż tak głębokie, że po prostu nie dla mnie. Ale umiem ten tekst potraktować tylko jako wprawkę, jako ćwiczenie opisu sceny.

A w tej kategorii nie wypada najlepiej. Wystrzegasz się w większości takich zupełnie podstawowych błędów, ale często pchasz się w inne.
Początek czyta się nieźle, całkiem płynnie, potem kolejne dziwy wytrącały mnie z rytmu.

Podsumowanie poniekąd jest na początku. Jeśli chodzi o styl, to w dobrą stronę kombinujesz, ale wciąż musisz pracować nad językiem (i w tym wypadku chyba też tym, co chcesz powiedzieć).

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Jeszcze zamotany początek:
Przysięgał, że kiedy się zamachnie, to emocji nie zdąży już powstrzymać i sprawi mi niezły łomot;
Mętne obrazowanie, jak się zamachnie to de facto emocji już nie powstrzymał skoro się zamachnął. Więc nie będzie już mógł powstrzymać ciosu czy pięści a nie emocji.
wyrwał się do mnie z pięściami, trzymając gardę jak frajer. Wykorzystałem chwilę nieuwagi, by potraktować go kopniakiem w krocze. Strasznie to naiwne, przyznaję, przy kumplach bym się na to nie odważył, lecz determinacja wzięła górę.
O niemożności ataku pięściami i jednoczesnego trzymania gardy już Adrianna wspomniała.
Dalej, chwilę nieuwagi wykorzystał i kopnął w słabiznę. To się ma do trzymania gardy... jak?
I trzecia. O co chodzi z tą naiwnością, co to przy kumplach nie? To bohater ma zwyczaj tłuc się z kumplami a w czasie tych starć nie kopie w jaja bo to naiwne? Tyle rozumiem z tego fragmentu.
- Co za kobiecy trik - wybełkotał nagle, a wezbrawszy ostatki sił, skoczył na mnie na główkę.
Tępy kolo idiota używa takiego słowa? Nie powiedziałby że babski? A w ogóle, co to za skojarzenie. Kop w jaja to babska zagrywka jest? Pazurami do oczu albo ciągnięcie za włosy - to są kobiece zagrywki, ale kop w jaja? I jeszcze "trick". Trickiem byłaby jakaś kombinacja, odwrócenie uwagi i cios a nie po prostu kop.
Skoczyć na główkę (już Adrianna zwróciła uwagę) to związek frazeologiczny oznaczający skok z głową w dół. Do wody albo w celach samobójczych. Zabrakło tu "fachowego" słownictwa - uderzył mnie z byka (albo bykiem).
gwizdnąłem po amatorsku i, lekko kulejąc
Przecinek out. między orzeczeniem a imiesłowem daje się przecinek, ale nie wtedy gdy jest spójnik "i".

Podpisuję się pod uwagami o braku fabuły. To jest scena, w dodatku bez specjalnej głębi.
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

4
Swoje opowiadanie nazwałeś miniaturą i równocześnie wprowadziłeś do niego tyle sytuacji, że starczyłoby ich na tekst kilkakrotnie dłuższy. Niestety, nie jest to zaletą, gdyż żadna z tych sytuacji nie została rozwinięta, nie stanowi głównego motywu, któremu byłyby podporządkowane pozostałe, lecz wszystkie razem, potraktowane równorzędnie, tworzą dość chaotyczny zlepek. Najpierw jakiś kompletnie nieokreślony facet leje swojego kumpla (?) domagając się pieniędzy, których tamten rzekomo nie ma, potem zadowala się ampułką nie wiadomo czego (narkoman na głodzie?) i umiera w konwulsjach, a na końcu okazuje się, że był to środek usypiający przeznaczony dla psa narratora. Pies, na szczęście, nie pojawia się.
Pomijam już prawdopodobieństwo noszenia ampułki z tym środkiem w kieszeni: właściciel psa był weterynarzem czy wykombinował to na lewo? Specyfików do usypiania zwierząt nie dostanie się od weterynarza na życzenie, ani nie kupi w aptece.

To jest szczątek jakiejś historii, która może nawet byłaby ciekawa, gdyby ją rozwinąć. Jako miniatura nie sprawdza się, brak jej myśli przewodniej, a przede wszystkim brak kompozycji właściwej dla takiej małej formy. Do tego nawet w krótkim teście nie uniknąłeś niekonsekwencji:
gabim pisze:byłem goły jak gwiazdka na festiwalu Eroticon.
gabim pisze: przykucnął na kamieniu obok, przebierając palcami w kieszeniach mojego płaszcza. Pieniądze schowałem głęboko, więc mogłem być o nie spokojny,
No to miał te pieniądze, czy nie? Poza tym "głęboko schować" można coś w kufrze, szafie, nawet dużej torbie, lecz raczej nie w płaszczu.

Błędy językowe zostały wyłapane przez moich poprzedników, więc już nie będę do tego wracać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron