Nikomu do niczego się nie przyznałam. Rodzina i tak wie, że siedzę i piszę.
Nie jestem aż tak ambitna, żeby powieść ukończyć w ciągu trzech tygodni. Chcę jedynie dopracować jeden wątek, o którym nawet nie wiedziałam, że będzie miał takie znaczenie. Samo wyszło.
Główny bohater miał nie być Polakiem. Nużą mnie klimaty emigranckie i opowieści o rozpoczynaniu wszystkiego od zera. Ale jednak Polakiem będzie, z różnych powodów. Muszę więc ułożyć historię dziecka, które na początku lat 80. znalazło się z rodzicami w obcym kraju. Historię wrastania w nowe miejsce. Brr...
Dobrze, że coś wiem na ten temat. Realia tamtego czasu zawsze można sprawdzić.
[ Dodano: Pią 02 Gru, 2011 ]
Ponieważ nie chcę, żeby najbardziej okazałym rezultatem tego maratonu stał się dzienniczek poświęcony trudom pisania, będę umieszczać wpisy tylko dwa razy w tygodniu. 3-4 dni to dobry czas rozliczeń.
Bohater na razie ma matkę-Polkę. Zawsze coś. Ojciec narodowości jeszcze nie ustalonej. Niby daleko dojeżdżam do pracy, ale, jak się okazuje, to nie wystarcza, żeby w tym czasie zdecydować się na jedną, spójną wersję biografii.
Limit jednak wyrobiłam, pisząc o sprawach nie związanych z pochodzeniem.

Przyszła wczoraj płyta, którą zamówiłam w Amazonie. No i posłuchałam... Nie potrafię pisać przy muzyce, o czym wiem od dawna, ale posłuchać musiałam. I nie powiem, że był to czas stracony.