W tym temacie chciałbym rozprosz sprawę pomysłów i natchnienia.
Dla mnie wena to pomysł i trans w jaki wpadam, pisze i nie myślę nad tym.
Po prostu przychodzi i spisuje, a tekst sam leci jak woda z odkręconego kranu.
Zdarza się jednak że czegoś mi brakuje do dalszego ciągu lub nie wiem o czym napisać kolejne opowiadanie i szukam pomysłów. Korzystam wtedy np. z wikipedi szukaj słów lub motywów (mity muzyka itp). Jak totalnie pisze od zera lub brak pomysłu na nowe to puszczam muzykę lub film oglądam albo czytam książkę . Ostatecznie czytał swoją prace od początku i uzupełniam.
Na brak pomysłu najlepiej działa na mnie książka i film, ew, artykuł lub cudze opowiadanie.
A jak to jest u Ciebie?
Czekam na wsze sposoby. :-)
ps. chce to zebrać w jednym temacie.
2
Wiesz, obserwuję u Ciebie jakiś przedziwny imperatyw pisania ;-)
Marcinie, pomysł na czterystustronicową powieść można zawrzeć w jednym zdaniu i wpaść na niego jedząc płatki śniadaniowe. Realizacja pomysłu - to jest już zupełnie inna historia... A DOBRA realizacja - to już jest w ogóle inna bajka ;-)
Czyli co? Na siłę, bo musisz napisać "kolejne" opowiadanie, szukasz jakiegoś pomysłu? A nie powinno być na odwrót?Marcin.Korbiel pisze:Zdarza się jednak że czegoś mi brakuje do dalszego ciągu lub nie wiem o czym napisać kolejne opowiadanie i szukam pomysłów.
No, tej metody w ogóle nie można raczej polecać. Grozi popadnięciem we wtórność...Na brak pomysłu najlepiej działa na mnie książka i film, ew, artykuł lub cudze opowiadanie.
Tak... A ja to muszę potem czytać, literka po literce i słowo po słowie. I się zastanawiam, czemu Autor nie przejrzał swojego tekstu choćby raz przed wysłaniem go do kogoś...Marcin.Korbiel pisze:Dla mnie wena to pomysł i trans w jaki wpadam, pisze i nie myślę nad tym.
Po prostu przychodzi i spisuje, a tekst sam leci jak woda z odkręconego kranu.
Marcinie, pomysł na czterystustronicową powieść można zawrzeć w jednym zdaniu i wpaść na niego jedząc płatki śniadaniowe. Realizacja pomysłu - to jest już zupełnie inna historia... A DOBRA realizacja - to już jest w ogóle inna bajka ;-)
3
Czasem mam za dużo czasu i za dużo do powiedzenia ;-)maciejslu pisze:Wiesz, obserwuję u Ciebie jakiś przedziwny imperatyw pisania ;-))
Masz racje, dziś przesadziłem. To ostania wiadomość i się kładę spać.
Sam sobie narzucam dyscyplinę. ;-) To lepsze niż wyrzucanie sobie, że nie napisałem nic od tygodni. Zwłaszcza gdy chce napisać kolejną cześć powieści, lepszą i bogatszą. :-)maciejslu pisze: Czyli co? Na siłę, bo musisz napisać "kolejne" opowiadanie, szukasz jakiegoś pomysłu? A nie powinno być na odwrót?
Poza tym dawno postanowiłem zostać dobrym pisarzem, a to wymaga dużo ćwiczeń. Jak nie ćwiczysz, mięśnie Ci wiotczeją, zamiast się wzmacniać. Z naszym mózgiem i połączeniami nerwowymi jest podobnie. :-)
Nie wiem czy wyraziłem się dość jasno. :-) Jak to rozumiecie?
Mówi się, że wszystko już było. ;-) Weźmy więc jakiś motyw i jego własną interpretacja, a wyjdzie nam coś zupełnie innego. Tak przynajmniej myślę i mi się sprawdza się. :-) Choć masz rację, faktycznie grozi to plagiatem lub nadmiernym naśladownictwem. :-)maciejslu pisze:No, tej metody w ogóle nie można raczej polecać. Grozi popadnięciem we wtórność...
To co mówisz fatyczni mi się zdarza. Nazwał bym kolejnym etapem, zwracam teraz więcej uwagi na błędy. Wiem, że z czasem że poprawi się to.maciejslu pisze:Tak... A ja to muszę potem czytać, literka po literce i słowo po słowie. I się zastanawiam, czemu Autor nie przejrzał swojego tekstu choćby raz przed wysłaniem go do kogoś...
(notabene: dobrze mi się sprawdza OpenOffice+doinstalowany słownik+dodatek languagetoole lepiej o MS Worda)
Zgadzam się z Tobą całkowicie! Miałem tak, że pomysł na opowiadanie byłe jednym zdaniem lub zlepkiem słów. Sęk w tym, że czasem nie mogę wtedy przestać pisać, dopóki nie mam 2 lub stron więcej notatek. :pmaciejslu pisze:Marcinie, pomysł na czterystustronicową powieść można zawrzeć w jednym zdaniu i wpaść na niego jedząc płatki śniadaniowe. Realizacja pomysłu - to jest już zupełnie inna historia... A DOBRA realizacja - to już jest w ogóle inna bajka ;-)
Co do tego, kiedy mamy olśnienie, to już różnie bywa.
Wydaje mi się, że lepiej takie poszukiwanie pomysłu nazwać szukaniem skojarzenia. Sobaczym np. jakiś fajny posąg i piszemy dalej - o czymś takim myślałem i kierowany tym procesem.
Co o tym myślicie?
5
Wg mnie największy błąd jest popełniany w momencie rozpoczęcia przygody z pisarstwem: każdy startuje z przekonaniem, że stworzy coś niesamowitego. Że rozpali wyobraźnię milionów czytelników i przy okazji zarobi kokosy. I dlatego przed rozpoczęciem pisania szuka superextra pomysłu, na widok którego rywale od pióra zzielenieją z zazdrości. Błąd! Zwykle do tego superpomysłu jest też dostosowane supersłownictwo - kolejny błąd, nie każdy musi być pisarzem-erudytą.
Lepiej startować z niższymi aspiracjami, z pozycji rzemieślnika - proste historie mogą też zaskakiwać! Dlatego, może na początku zamiast 300 pomysłów (jak pisał Andrzej) wybrać jeden - prosty, standardowy, oklepany. I rozwinąć go po swojemu.
Podsumowując: wg mnie pomysł jest sprawą drugorzędną - liczy się tylko i wyłącznie jego rozwinięcie.
Lepiej startować z niższymi aspiracjami, z pozycji rzemieślnika - proste historie mogą też zaskakiwać! Dlatego, może na początku zamiast 300 pomysłów (jak pisał Andrzej) wybrać jeden - prosty, standardowy, oklepany. I rozwinąć go po swojemu.
Podsumowując: wg mnie pomysł jest sprawą drugorzędną - liczy się tylko i wyłącznie jego rozwinięcie.
8
Preissenberg, tylko że my nie ścigamy się z Dickiem - bo raz, to on już nie biegnie, a dwa, to od 82r. napisano sporo. Dlatego uważam, że nie należy tracić czasu na szukanie superpomysłów, tylko przetwarzać już istniejące - wg mnie każda scena i wątek (nawet te najbardziej oklepane), mają nieskończoną ilość zakończeń.
9
Tyle, że trzeba mieć pomysł aby rozwinąć/przetworzyć już istniejący i oklepany motyw tak, żeby ktoś się nim zainteresował.Dlatego uważam, że nie należy tracić czasu na szukanie superpomysłów, tylko przetwarzać już istniejące - wg mnie każda scena i wątek (nawet te najbardziej oklepane), mają nieskończoną ilość zakończeń.
10
DokładnieIlharess pisze:Tyle, że trzeba mieć pomysł aby rozwinąć/przetworzyć już istniejący i oklepany motyw tak, żeby ktoś się nim zainteresował.Dlatego uważam, że nie należy tracić czasu na szukanie superpomysłów, tylko przetwarzać już istniejące - wg mnie każda scena i wątek (nawet te najbardziej oklepane), mają nieskończoną ilość zakończeń.


[ Dodano: Pon 30 Sty, 2012 ]
P.S. Może to się robi tak: bierzesz wędkę, idziesz do biblioteki, księgarni, pod swój regał z książkami, zarzucasz haczyk i czekasz, aż coś się złapie

11
ja dla przykładu nie muszę szukać weny jeżeli chodzi o wielkie opowiadania. Nigdy natomiast same do głowy nie wpadają mi miniaturki, które muszę pisać dla poprawy warsztatu etc. Staram się wtedy myśleć o tym w ciągu wszystkich czynności dnia i w międzyczasie pojawia się pomysł. Wystarczy jakby cały czas umysłowi przypominać o potrzebie 

12
Ja mam odwrotnie. Podczas dnia często wpadają mi pomysły typu: "co by było gdyby...". Zazwyczaj pozwalam im trochę poleżeć w głowie i obrosnąć chociaż odrobiną jakiejś treści i jeżeli po pewnym czasie dalej mam ochotę przelać je na papier, to idą do zeszytu. Niestety bardziej niż na brak pomysłów narzekam na brak czasu na pisanie, ale chyba tak już jest, gdy pisze się dla rozrywki.Nigdy natomiast same do głowy nie wpadają mi miniaturki, które muszę pisać dla poprawy warsztatu etc. Staram się wtedy myśleć o tym w ciągu wszystkich czynności dnia i w międzyczasie pojawia się pomysł. Wystarczy jakby cały czas umysłowi przypominać o potrzebie
13
Z tym brakiem czasu, to dość względne pojęcie u mnie. Gdy weźmie mnie chęć na pisanie, jestem w stanie zawsze go wygospodarować. Nawet nie kosztem innych czynności, po prostu się znajduje. Gdy nie mam weny to choćbym miała cały dzień wolny, nie wstukam, żadnej litery, albo jakiś zupełny bełkot na siłę.
14
pomysł to nie problem, bo pomysły same wchodzą do głowy. rzecz w tym, że nie są to zarąbiste pomysły, a jedynie fajne. Takie, że fajnie byłoby poświęcić godzinkę, ale raczej nie tydzień, ani nie miesiąc, na jego rozwinięcie. Zasadniczo często po prostu tylko wyobrażam sobie pomysł, i pozwalam aby uleciał swobodnie z mojej głowy.
Aczkolwiek z pisaniem jest jak z wodą z prysznica - najpierw leci zimna, a dopiero potem zaczyna lecieć gorąca. Czyli ja mam tak, że muszę jakby trochę jakichś głupot popisać, opowiadania, których nikomu nie pokażę, kompletne głupoty, czy np. zapisy moich fantazji erotycznych, czy po prostu wylewane frustracje*; potem dopiero się rozpisze i napiszę opowiadanie, które już jest o czymś, ma jaką fabułę, ale dalej jest to średnie. I dopiero za trzecim podejściem, i to nie zawsze, ale czasem, udaje mi się napisać coś sensownego, co będzie również na tyle fajne, że bym był z tego dumny.
Generalnie z pisaniem to trochę jak z rozpędzającym się pociągiem, takie mam wrażenie.
--
*i mam tyle przyzwoitości, żeby tego dalej nie wysyłać w świat. niestety nie wszyscy mają i już nie raz widziałem, że ludzie wrzucają na fora pisarskie jakieś zapisy własnych marzeń sado-maso, czy po prostu wylewają frustracje - i prezentują to ludziom jako pełnoprawne opowiastki, podczas gdy w istocie nie ma to większej wartości artystycznej (poza funkcją autoterapeutyczną dla samego autora?). Nie ogarniam tego
Aczkolwiek z pisaniem jest jak z wodą z prysznica - najpierw leci zimna, a dopiero potem zaczyna lecieć gorąca. Czyli ja mam tak, że muszę jakby trochę jakichś głupot popisać, opowiadania, których nikomu nie pokażę, kompletne głupoty, czy np. zapisy moich fantazji erotycznych, czy po prostu wylewane frustracje*; potem dopiero się rozpisze i napiszę opowiadanie, które już jest o czymś, ma jaką fabułę, ale dalej jest to średnie. I dopiero za trzecim podejściem, i to nie zawsze, ale czasem, udaje mi się napisać coś sensownego, co będzie również na tyle fajne, że bym był z tego dumny.
Generalnie z pisaniem to trochę jak z rozpędzającym się pociągiem, takie mam wrażenie.
--
*i mam tyle przyzwoitości, żeby tego dalej nie wysyłać w świat. niestety nie wszyscy mają i już nie raz widziałem, że ludzie wrzucają na fora pisarskie jakieś zapisy własnych marzeń sado-maso, czy po prostu wylewają frustracje - i prezentują to ludziom jako pełnoprawne opowiastki, podczas gdy w istocie nie ma to większej wartości artystycznej (poza funkcją autoterapeutyczną dla samego autora?). Nie ogarniam tego

15
Ja natomiast jak siadam do pisania, nie muszę się rozpędzać. Kiedyś próbowałam pisać pamiętnik, albo rozpamiętywać moje osobiste rozterki i przedstawiać je samej sobie na papierze, niestety nie potrafię. Totalna niezdolność autoterapii
Gdy zasiądę wreszcie pisać, to się nie mogę oderwać. Pędzę, pisze jakieś osim stron po czym wszystko mija i wiem, że tego dnia niczego sensownego już nie wstukam. Z nauka mam podobnie 

