46

Latest post of the previous page:

Sky, jeśli świetny filmik promuje świetną książkę, to git. Jeśli książka jest marna, to powiedzmy sobie szczerze, świetny filmik stanowi parę puszczoną w gwizdek.

Wg mnie meritum sprowadza się do tego, że jeśli mamy b. niszowego, mało znanego autora wydanego w małym wydawnictwie, które niekoniecznie ma możliwość książkę zareklamować/wepchnąć na półki w Empikach w widocznym miejscu, to tak, oczywiście dobrze, żeby autor zaangażował się w akcję promocyjną (cokolwiek to by oznaczało - dla fantastów pojechanie na kilka konwentów, dla niefantastów np. zorganizowanie spotkania autorskiego w rodzinnym mieście, wywiad w lokalnej gazecie), żeby ludzie w ogóle DOWIEDZIELI SIĘ, że ISTNIEJE taka osoba i taka książka/książki. Natomiast nie podoba mi się podejście: napisałem przeciętną książkę (czy jeszcze lepiej - napisałem trzy opowiadania i opublikowałem je w necie), ale zatańczę na uszach, żeby się wypromować jako pisarz.

Zaraz dopiszę jeszcze słówko o spotkaniach autorskich :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

47
Ignite pisze:Sky, jeśli świetny filmik promuje świetną książkę, to git. Jeśli książka jest marna, to powiedzmy sobie szczerze, świetny filmik stanowi parę puszczoną w gwizdek.
Ignite, jak napisałem:
SkySlayer pisze:Tego akurat nie widać, więc uzupełnienie: mówimy o promocji przy założeniu, że wydawca (oraz autor i książka) nie są z sennego koszmaru.


:)

[ Dodano: Nie 08 Kwi, 2012 ]
Zresztą w takiej dyskusji założenia 'książka dobra/zła' nie mają racji bytu, bo my tutaj teoretyzujmy o promocji ogólnie, wiadomo, że niektórzy piszą gnioty/średniaki ;)

48
Dopisuję drugiego posta, bo widzę, że zanim wystukam jednego, tu już wyrastają trzy ;)

Spotkania autorskie akurat nie całkiem trafnie podałam jako przykład autopromocji, przynajmniej te konwentowe, bo one służą (mam wrażenie) bardziej temu, żeby autor miał okazję pogadać z ludźmi, którzy już czytali jego książki i chcą się podzielić uwagami, zapytać o plany etc. Znaczenie marketingowe ma w tym przypadku raczej fakt, że rzesza (czasami kilkutysięczna) konwentowiczów widzi nazwisko delikwenta w informatorze i dowiaduje się, że istnieje taki ktoś. To tak na marginesie :)

Co do Śmigla - no właśnie ten styl autopromocji irytuje niektórych. Teraz trzeba by badania socjologicznego, żeby określić, czy większy procent targetu zostaje zachęcony, czy zniechęcony :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

49
Ignite pisze:Co do Śmigla - no właśnie ten styl autopromocji irytuje niektórych. Teraz trzeba by badania socjologicznego, żeby określić, czy większy procent targetu zostaje zachęcony, czy zniechęcony :)
O! I już się Wojtuś do Ciebie ładnie uśmiecha ;)

Powiem Ci tak: mnie też niektóre rzeczy irytują. Np. jego zdjęcia z nożami w rękach (albo te siekiery na spotkaniach autorskich, te spluwy, z których mierzył do ekranu i udawał, że zastrzelił kobietę występującą w filmiku; pomyślałem sobie: kurde, dziecinada trochę).

50
Jest na forum sporo świetnych osób, pisarzy, którzy promują swoją twórczość, bo wchodzą z pierwszą, druga książką. Co "starzy" wyżeracze im poradzą? Jak się promować? Siebie czy książkę? Czyja promocja im się podoba, czyja nie ( drażliwe pytanie, pozostańmy przy pozytywach). Jakie elementy?

Może stworzymy "dziesięć przykazań"? Na forum zagląda wielu naprawdę młodych ludzi, może się czegoś pouczającego dowiedzą?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

51
dorapa pisze: Może stworzymy "dziesięć przykazań"? Na forum zagląda wielu naprawdę młodych ludzi, może się czegoś pouczającego dowiedzą.
O. I to mi się podoba :P

52
Wątpię czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Każdy człowiek jest inny i to co dla jednego byłoby naruszeniem jego prywatności, dla drugiego jest normalnym kontaktem z czytelnikami. Jednak radziłbym się zastanowić nad celowością promowania swojej osoby/ książek, przy pomocy szczególnie efekciarskich metod. Bo takowe działają silnie tylko na określony target, innych odstręczają i stosując je ograniczamy sobie, na własne życzenie krąg odbiorców. No i po kilku latach można się wstydzić zbyt nachalnej czy wręcz prostackiej autopromocji. A Internet nie zapomina...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

53
dorapie chyba chodziło o podstawowe zasady/techniki. Np. nie wiem, czy każdy myśli o uwzględnianiu w umowie egzemplarzy autorskich (albo o zażyczeniu sobie ich w większej - naszym zdaniem słusznej - ilości).

54
Navajero jak zwykle mądrze pisze.

Ja powtórzę, że skoro "teoretyzujemy o promocji ogólnie" (więc również o promocji gniotów/średniaków), wolałabym, aby nie upowszechniało się przekonanie, że to właśnie promocja jest kluczowa, a treść książek - drugorzędna.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

55
Każda porządna firma oferuje pisarzowi egzemplarze autorskie. Jednak negocjowanie ich ilości to inna rzecz. Klimat jakby niesprzyjający... Generalnie waha się to od 10 do 20 sztuk. Ale jak ktoś ma dużą rodzinę... ;)

Edit:
Ignite pisze: wolałabym, aby nie upowszechniało się przekonanie, że to właśnie promocja jest kluczowa, a treść książek - drugorzędna.
Treść książki zawsze jest pierwszorzędna. Oczywiście można z przeciętniaka zrobić bestseller, ale to raczej na Zachodzie, nie u nas - nie te nakłady na marketing ( i dobrze). Znam wiele przypadków, gdzie książki średnich autorów sprzedają się słabo, mimo bardzo agresywnej autoreklamy i dobrej promocji. Bo czytelnik może nabrać się raz, nie więcej. I odwrotnie: bywa, że dobre książki sprzedają się znakomicie przy minimum marketingu i autoreklamy. Naprawdę nie ma sensu traktować marketingu jako jakiegoś, literackiego "złotego cielca". Promocja i reklama nie zaszkodzą żadnej książce, ale w przypadku kiepskich, mają one krótkie nóżki.
Ostatnio zmieniony ndz 08 kwie 2012, 22:08 przez Navajero, łącznie zmieniany 2 razy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

56
Navajero pisze:Jednak radziłbym się zastanowić nad celowością promowania swojej osoby/ książek, przy pomocy szczególnie efekciarskich metod. Bo takowe działają silnie tylko na określony target, innych odstręczają i stosując je ograniczamy sobie, na własne życzenie krąg odbiorców
I to może być przykazanie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

57
Ignite pisze:Ja powtórzę, że skoro "teoretyzujemy o promocji ogólnie" (więc również o promocji gniotów/średniaków), wolałabym, aby nie upowszechniało się przekonanie, że to właśnie promocja jest kluczowa, a treść książek - drugorzędna.
No taki wniosek byłby bardzo zły. Oczywiście: pierwszorzędna jest sama książka/książki.

58
A czy nie wystarczy pisać po prostu dobrze i znaleźć sobie wydawcę, który będzie nas promował?

Wg mnie marketing to jedno, pisanie to drugie, tworzenie okładek w programie DTP to trzecie - a pierwszy post w tym wątku (więc również i wspomniany poradnik) sugeruje, że pisarz-debiutant powinien być jednocześnie marketingowcem, grafikiem, celebrytą, i gdzieś tam na szarym końcu(!!!!) pisarzem.

Tylko, że doba ma 24 godziny, a przypuszczam, że taka promocja full-service (włącznie z zakupem powierzchni reklamowej w gazetach i wykonaniu dziesiątków telefonów do różnych mediów) może zająć dłużej niż samo napisanie książki. Więc pytanie - czy chcemy być autorami książek, czy chcemy się zajmować marketingiem.

A wspomniane fragmenty z ww. poradnika nie przekonują mnie. Szczególnie jak przeczytałem notkę o tym kim jest jego autor.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

59
Naprawdę nie ma sensu traktować marketingu jako jakiegoś, literackiego "złotego cielca". Promocja i reklama nie zaszkodzą żadnej książce, ale w przypadku kiepskich, mają one krótkie nóżki.
I to są święte słowa.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

60
No i... (kontynuując mojego posta z wyżej)
PISANIE DLA OPORNYCH pisze: Z miejsca więc załóżcie, że w promocję waszych pierwszych książek nikt nie zainwestuje nawet złotówki.
PISANIE DLA OPORNYCH pisze:Zapomnijcie więc z miejsca o fachowej pomocy ze strony wydawnictwa.
pachnie naprawdę duuuużą dawką frustracji i ja naprawdę nie chciałbym czytać poradnika napisanego przez frustrata i pesymistę, którego wydawnictwa źle potraktowały i on teraz napisał se poradnik.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

61
Cytat:
Naprawdę nie ma sensu traktować marketingu jako jakiegoś, literackiego "złotego cielca". Promocja i reklama nie zaszkodzą żadnej książce, ale w przypadku kiepskich, mają one krótkie nóżki.


I to są święte słowa.
I może być przykazanie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron