Jak szybko piszecie?

1
Jestem ciekawy jak wygląda u was proces przelewania myśli na papier. Tzn. jak siadacie przed komputerem ile tekstu jesteście wstanie wyprodukować w ciągu powiedzmy godziny efektywnej pracy. Czy siadacie z gotowymi pomysłami czy powstają one na bieżąco. Wspomagacie sie obszernymi konspektami czy tylko powierzchownymi szkicami? Wiem, że to wiele pytań na raz ale jestem bardzo ciekawy jak wygląda u was proces twórczy... no i może kiedy pojawiają się u was "genialne pomysły" :shock:

2
Ja powiem tyle - bez pomysłu nie siadam, bo niby o czym mam pisać? Kiedyś jak próbowałam pisać cokolwiek, to od razu po napisaniu powiedzmy strony ją kasowałam, bo mi się nie podobało i było bez sensu.

A ile piszę w ciągu godziny, to nie mam pojęcia. Nigdy nie patrzę na zegarek. Piszę dopóki mam chęć, dopóki nie skończę lub nie zaczną mi się zamykać ze zmęczenia oczy.

Przy pisaniu mniejszych rzeczy nie mam żadnych szkiców, przy dłuższych opowiadaniach mam co najwyżej wypisanych z imienia i nazwiska bohaterów. Ewentualnie pobieżny plan wydarzeń, jeśli to baaardzo długie opowiadanie.

Genialnych pomysłów miałam jak na razie w licznie dwóch. Powychodziły z tego moje najlepsze (wg mnie) opowiadania. Te opowiadania, które są "na siłę" nie są takie fajne i (nie tylko ja tak twierdzę).

3
No to jedziemy.



Po pierwsze pytanie jest odrobinę naiwne :wink:

Tego się tak nie liczy.



Praca nad książką dzieli się na kilka etapów.



I. Poszukiwanie pomysłu i planowanie.



Siedzimy, dumamy czytamy coś i czasem błyśnie nam jakaś idea.

No to wymyślamy tytuł, o co w książce będzie biegać etc.



II. Dogrywanie



Siedzimy i obracamy w głowie elementy fabuły, wymyślamy kto kogo i za co.



III. Mięcho



Szukamy informacji – np. o epoce w której osadzamy akcję, gromadzimy książki o czyszczeniu lokomotywy, podpytujemy znajomych fachowców o to jak sie robi klej kazeinowy i jakie są naturalne izotopy wolframu.



IV. Wklepywanie.



Wiemy już wszystko, jesteśmy z grubsza gotowi, trzeba siąść i to napisać.



U każdego procesy te przebiegają trochę inaczej. Oczywiście poszczególne etapy różnią się w zależności od tego co chcemy napisać etc.



Zupełnie inaczej pisze się samodzielną powieść, zbiór opowiadań, czy kolejny tom cyklu.



*



Moje opowiadania



„Atomowa Ruletka” – powstała jako pomysł jeszcze w okresie gdy chodziłem do liceum. Napisałem TOe jakieś 12-15 lat później.

„Zagadka Kuby Rozpruwacza” powstawała szybciej. Układałem to sobie w głowie przez kilka tygodni a potem napisałem 30 storn chyba w dwa dni.

„2586 kroków” – zwiedziłem bergeńskie leprozorioum w lipcu, jeśli dobrze pamiętam we wrześniu siedziałem nad literaturą przedmiotu i w któryś wrześniowy wieczór siadłem i do rana napisałem. (32 strony)

„Wujaszka Igora” napisałem w niecały tydzień mając dość mglistą koncepcję o czym to będzie.



Nie ma reguł.



Ile da się napisać na raz:



Gdy pisałem kontynuacje przygód Pana Samochodzika rekordy wyniosły 14 i 12 dni (190 stron maszynopisu). Przeważnie pisałem po 10-15 stron dziennie co dawało książkę w trzy - cztery tygodnie. Podobne tempo miała M.Sandemo pisząc „sagę o ludziach lodu” – jeden tom ok 3 tygodnie – ale są dłuższe.



Pisząc Operację dzień wskrzeszenia (wersję pierwotną) napisałem dwie częsci a’ 180 stron w miesiąc. Ale była to porażająca orka.



Trzykrotnie przekroczyłem 40 stron napisanych w ciągu jednej doby – ale była to masakra – np. siedzenie po 16 godzin nad klawiaturą.



Rekord życiowy to 46 stron.



Ale jestem wariatem i mam na to papiery wiec proszę się nie sugerować.

Sądzę że przyzwoite tempo to 2-3 strony na godzię przez 8 godzin na dobę.



Pomijam kwestie jakości :wink:



*



Jeszcze inaczej: przez 8 lat poczynając od 1999 napisałem i wydałem ok. 32 książki. Piszę ok. bo do niektórych weszły pisane wcześniej opowiadania.



*



jeszcze z innej strony. Książka to ok 250-300 stron znormalizowanych. Jak liczę na wklepanie tego potrzeba minimum 100-150 godzin. Wynik 500 godzin jest całkiem przyzwoity.



Oczywiście na wklepaniu praca się nie kończy. Trzeba sczytać swoje wypociny, skorektować, zredagować, pouzupełniać. Potem za książkę bierze się redakcja wydawnictwa. I znowu – poprawki które trzeba zaakceptować lub odrzucić. Potem ksiązka idzie do korekty – i raz jeszcze trzeba sczytać.



Będzie tego dodatkowe 250-500 godzin.



Tak więc x godzin pracy koncepcyjnej + 350-1000 godzin roboty fizycznej i jest książka z której możemy być zadowoleni.



Jeszcze z innej strony.

Pisząc systematycznie 3 strony dziennie i odpoczywając w niedziele po roku pracy mamy 3 książki a’ 300 stron. W ciagu dekady machniemy 30 tomów.



Czego Wam życzę

4
że tak powiem... wow,

to ja największym samozaparciem spędzałam (większość użytkowników wie, skąd ten czas przeszły, po prostu od roku nie napisałam nic, co warte byłoby skończenia) koło dziesięciu, jedenastu godzin pisząc, ale powstawało wtedy najwyżej osiem stron, a po sczytaniu tekstu zaledwie sześć.

Może jakbym tak szybko pisała, skończyłabym coś, zanim to wyrzuce(tj. stwierdze, że już nie umiem kontynuować) ;)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

5
Hmm... to ze mną będzie tak:

od czasu do czasu (czytaj: dość sporadycznie) miewam jakieś przebłyski pomysłu. Jakaś pojedyńcza, ciekawa scena, miejsce, rasa, postać, cokolwiek. I wtedy to zabieram się do pisania. Zapamiętuję sobie ten przebłyski i zaczynam coś pisać, aby w jakiejś części fabuły wpleść ten przebłysk. A resztę opowiadania wymyślam na bierząco, improwizuję na partyzanta. :P

Co do czasu to nie wiem... Na ogół, miewam przebicia mocy, pokonującej lenistwo i wtedy biorę się do pisania. Niestety, ta moc po jakiejś pół godzinie się wyczerpuje, a wtedy... BACH! ''Zapisz''! BACH! ''X''! ( ikonka służąca do zamykania programu WordPad) i czekam jakieś.... od kilku dni do kilku tygodni na ponowne zregenerowanie się ochoty...



Co do ''genialnych pomysłów'', biorąc to jako porządną inspirację, to pojawiają się od czasu do czasu.... w różnych okolicznościach, gdy najmniej myślę o pisaniu. Tutaj w czasie grania w jakiegoś cRPG sobie pomyślę o jakimś fajnym miejscu - mam przebłysk, wymieniony wyżej. Tudzież jestem na spacerze i nasunęła mi się fajna postać - mam przebłysk, wymieniony wyżej. Leżę już włóżku w celu zaśnięcia i nagle przyjdzie mi do głowy ciekawa sytuacja - mam przebłysk, wymieniony wyżej. Niektórzy czerpią pomysły ze snów. U mnie byłoby z tym ciężko, ponieważ ich po prostu nie pamiętam. :p Tylko raz udało mi się coś ciekawego zapamiętać ze snu, co przelałem na papier, a i to jeszcze tego opowiadania nie skończyłem, aczkolwiek pewnie je tu umieszczę. (dodam specjalną adnotację, że to właśnie TO opowiadanie ze snu. :P )
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

6
uzupełnię jeszcze swoje wywody informacją że mam dysgrafię i prawdopodobnie dysotografię oraz dyskalkulię (w chwili gdy mnie diagnozowano jeszcze tych trzech nie rozdzielano).



wszystko jest kwestią nastawienia psychicznego i smozaparcia.



Dodane po 1 godzinach 22 minutach:



i generalnie bez paniki - książka - to brzmi poważnie. Dopuki sie jej nie napisało po raz pierwszy.



Dodane po 1 minutach:


Lan pisze:że tak powiem... wow,

to ja największym samozaparciem spędzałam


co sprawiło że przerwałeś?



Dodane po 3 minutach:


Velatieren pisze:miewam jakieś przebłyski pomysłu. Jakaś pojedyńcza, ciekawa scena, miejsce, rasa, postać, cokolwiek. I wtedy to zabieram się do pisania. /.../

Co do ''genialnych pomysłów'', biorąc to jako porządną inspirację, to pojawiają się od czasu do czasu.... w różnych okolicznościach, gdy najmniej myślę o pisaniu.


trzeba takie przełyski obracać w głowie. Z czasem będą coraz częstrze. Pojawia się coś na kształt instynktu który pozwala łapać je coraz częściej.



Fakt ze pojawiają sie niespodziewanie też dobrze świadczy - oznacza że mozg pracuje nie tylko świadomością ale i podświadomością. Z tego co wiem większośc pisarzy tak ma.

7
trudno to wyjaśnić. pojawiają mi się "fajne" pomysły w głowie, zaczynam pisać - i nagle pojawia się problem, po stronie, dwóch, trzech zatrzymuję się i po prostu nie wiem, jak pisać dalej. Jak ułożyć zdania, jak przekazać, to co chce przekazać, jak doprowadzić do tego, co ma się stać. Nie chodzi tu o braki w słownictwie, czy kulawy styl - po prostu nagle "pojawia się" znak stop.

Stąd też wszystkie teksty (od roku) nie są nawet doprowadzone do połowy.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

8
a wiesz jak sie dana historia ma skończyć? Może napisz zakończenie a środek uzupełnisz później?



to standardowa metoda w przypadku bloku pisarskiego - gdy jakaś scena nie idzie.

9
Byłem bardzo ciekawy waszych opinii, poniewaz wyprodukowałem tekst 220 stron w ciagu miesiaca (wliczajac w to korektę osoby z rodziny) i usłyszałem, że w tak krótkim czasie nie moze powstac nic dobrego. Fakt, dobre pomysły pojawiaja sie w głowie same, lub na skutek dłuższych przemyśleń na określony temat... Mam za to jeden problem-kiedy już pisze czasami nie jestem wstanie dokładnie powiedzieć co napisałem 5 stron wczesniej (poza ogólnym zarysem akcji) i bardzo często piszę widząc jedynie oddalone w czasie zdarzenie starając się do niego "jakoś" dobrnąć. Generalnie mam zasadę, że jak zaczynam coś pisać to do końca, nim zabiorę się za coś innego, bo wtedy wiem, że na pewno bym nie skończył.

10
antyRomeo pisze:Byłem bardzo ciekawy waszych opinii, poniewaz wyprodukowałem tekst 220 stron w ciagu miesiaca (wliczajac w to korektę osoby z rodziny) i usłyszałem, że w tak krótkim czasie nie moze powstac nic dobrego.


musiałbym przeczytać żeby ocenić co powstało - i na ile jest to dobre. :wink:



220 storn w 30 dni to bardzo przyzwoity wynik.



szybkośc pracy nie jest czynnikiem dyskwalifikującym tekst.

choć ja po napisaniu czasem sobie jeszcze wracam i dłubię popraiwajac sceny żeby były jeszcze lepsze, czasem coś jeszcze dodam.



Pamieć trzeba ćwiczyć

11
A ja ostatnio robię tak: Zakradam się do pokoju córci, gdy ta jest zajęta tworzeniem nowej fryzury dla kucyka pony, wybieram z szuflady kilka czystych kartek. I rozbrajam cały mój pomysł na kolejne fragmenty, punkty, podpunkty.

Rozpisuję.

Każdy wątek ma swój tytuł. Każdy ma inny klimat. Jeśli w środę mam ochotę pisać o Marioli, która założyła zakład kosmetyczny, to piszę o niej. Do końca dnia szlifuję, usuwam zbędne zdania itd. Ilustruję perfekcyjną Mariolę.

Nazajutrz piszę o czymś innym... Cokolwiek mi nastrój podpowie... Szlifuję, poprawiam.

A że mam mnóstwo zajęc o niebo ważniejszych, to piszę naprawdę mało, rzadko, niestety, ale zawsze kiedy mam mozliość.

Szablon to moja metoda. Powoli, powoli... Aż cuś
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

12
W tym czasie tekst został wstępnie zredagowany ( przypuszczam, że 95% błędów lub więcej zostało usuniętych). Dałem trójce znajomych do przeczytania i twierdzą, że bardzo dobre. Natomiast po wysłaniu do SuperNovej otrzymałem enigmatyczną odpowiedź, że: "ze wzgledów formalnych i merytorycznych nie zdecydują się ze mną na współpracę." Obstawiam, że albo nie chcą wydawać debiutantów, albo tematyka im się nie podoba (akcja powieści rozgrywa sie ok roku 2030 i wypomina Ukraińcom działanie na ich terenie UPA, w tym mordowanie Polakó, co nie jest zbytnio modne w ostatnich czasach)

13
Jeeezu, to ja 160 stron w 2 lata napisałam. :lol: Znaczy, wliczając przerwy, bo jakby podliczyć tylko godziny spędzone przed ekranem, to nie wiem, ile by tego wyszło. A z samej ,,powieści" i tak g... wyszło, o czym pan Andrzej się już przekonał. ;) Swój rekord pobiłam w innym opowiadaniu - 31 stron w niecały tydzień - ale właściwie się nie liczy, bo to fan fiction.



Moje ,,metody" pisania działają na podobnej zasadzie, jak Velatierena i pana (TAK, i tak się będę w ten sposób do pana zwracać :P) Andrzeja: przebłyski i planowanie. Przede wszystkim - nigdy nie biorę się za pisanie, jeśli przedtem się nie dowiem jak najwięcej o tym, o czym chcę pisać. Coby na debila nie wyjść. :]



Jak gdzieś utknę, to aż mi ręce świeżbią, by napisać zakończenie a środek zostawić na deser, ale ja tak po prostu nie mogę pisać, bo praktycznie wszystko wymyślam na bieżąco: jakieś przeplatające się wątki itp. Po prostu bym się w tym pogubiła i mnóstwo rzeczy pozapominała.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

14
Cóż, z pamięcią to ja problemów nie mam. Jak coś wymyślę, to ciężko mi to zapomnieć. A co do bloku pisarskiego, to mam dość prosty sposób. Prostuję się w krześle i czekam. I myślę. (najlepiej przy odpowiedniej do klimatu opowiadania muzyce) Przemyślam wszystkie pomysły, które aktuanie mi się w głowie rodzą. Po kilku minutach próbuję to przemyśleć jeszcze raz i piszę to (najczęściej jest to jedno lub dwa zdania) czekam jeszcze kilka chwil i myślę, czy będzie pasować. Jeżeli tak, to wio. Jeżeli nie, to kasuję i cały rytuał od nowa :P

Dodane po 8 minutach:

Jakoś nie mam w zwyczaju pisać najpierw zakończenia, bo wydaje mi się to... pozbawione zabawy. Jak już mówiłem, wszystko na bierząco wymyślam, więc dla mnie to tak, jak czytać książkę, w czym rozpocząć jej lekturę od ostatniego rozdziału. :P
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

15
antyRomeo pisze: Natomiast po wysłaniu do SuperNovej otrzymałem enigmatyczną odpowiedź, że: "ze wzgledów formalnych i merytorycznych nie zdecydują się ze mną na współpracę."


wow - to oni zaczeli w ogole odpowiadać? Kto wie może za kolejne dziesięć lat czaną net czytać nadeslane maszynopisy...



wybaczcie sarkazm ale cosik ich nie lubię...


akcja powieści rozgrywa sie ok roku 2030 i wypomina Ukraińcom działanie na ich terenie UPA, w tym mordowanie Polaków, co nie jest zbytnio modne w ostatnich czasach)


dzieje UPA sa zakłamywane stannie przez obie strony. trzeba przeczytać kilkanaście monografii i zbiorów tekstów źódłowych by wyrobić sobie w miarę oiektywne zdanie (np podstawowy przemilczany problem jest taki że UPA wyrżnęła swoich rodakaów nawet więcej niż Polaków!)



ciekawa tematyka, oryginalna. Próboałes w Fabryce?

Dodane po 2 godzinach 40 minutach:
winky pisze:Jeeezu, to ja 160 stron w 2 lata napisałam.


no to do roboty. samo sie nie zrobi.



jeszcze jedno - powstarzam to moim uczniom pierwsze 300-500-1000 stron to wprawki. uczymy się pisząc.


Swój rekord pobiłam w innym opowiadaniu - 31 stron w niecały tydzień - ale właściwie się nie liczy, bo to fan fiction.


fanowskie teksty mogą być niezłe jako ćwiczenie stylu.

jednak obracanie sie w sztywnych ramach narzuconoego świata ogranicza tu inwencję twórcy - a jednocześnie zwalnia go z konieczności budowy realiów.



Polacałbym wiec raczej pisanie własnych oryginalnych tekstów.

szkoda czasu...


Przede wszystkim - nigdy nie biorę się za pisanie, jeśli przedtem się nie dowiem jak najwięcej o tym, o czym chcę pisać. Coby na debila nie wyjść. :]


:wink:


Jak gdzieś utknę, to aż mi ręce świeżbią, by napisać zakończenie a środek zostawić na deser, ale ja tak po prostu nie mogę pisać, bo praktycznie wszystko wymyślam na bieżąco:


po prostu sproboj. to na prawdę dobra metoda i żałuję że tak późno na nią wpadłem.


. Po prostu bym się w tym pogubiła i mnóstwo rzeczy pozapominała.


w najgorszym razie jak środek nie pasuje potem do zakończenia można skorygować zakończenie :wink:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron