bez tematu [...], początek powieści

1
Na ułamek sekundy spowijającą miasto ciemność przerwało bladożółte światło, a na powierzchni nieba, z głośnym grzmotem i we wszystkie możliwe kierunki, rozgałęziło się kilka asymetrycznych zygzaków. Silny wiatr targnął koronami drzew i porwał z wilgotnego chodnika pustą, sponiewieraną reklamówkę.
Rovenne przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Słyszała jak krople deszczu zaczynają obijać się o dach przystanku, coraz szybciej i intensywniej, wybijając specyficzny dla siebie rytm. Co pewien czas swoisty stukot przerywał potężny grom, jakby dla podkreślenia horrendum całej sytuacji. Spod zamkniętych powiek widziała wciąż powtarzające się przebłyski. Każdy mniej więcej dziesięć sekund przed huknięciem. Oparła głowę o niezbyt stabilną ścianę przystanku, po czym podniosła ociężałe powieki.
Spojrzała w kierunku, z którego już dawno powinien nadjechać autobus. Nie licząc kilku stojących na krawężniku samochodów, ulica była pusta. Wstała, podciągnęła wciąż spadające spodnie, po czym po raz ostatni zerknęła na ciągle opustoszałą drogę. Wolnym krokiem ruszyła w przeciwnym kierunku. Kiedy opuściła przystanek, wiatr targnął jej długimi, kasztanowymi włosami. Odgarnęła wpadające do oczu i ust kosmyki. Strugi deszczu spływały po jej przemarzniętym ciele, jednocząc się przy spuszczonych w dół dłoniach i powoli z nich skapując.
Okolica jakby zamarła. Poza odbijającym się od chodnika deszczem i jej przyspieszonym oddechem nie dało się słyszeć nic więcej. Wszystko wydało jej się nagle przygnębiające i straszne, a słabe, migoczące światło latarni tylko pogarszało jej samopoczucie. Czuła wzbierający w niej strach. Obejrzała się za siebie, jednak ulica w dalszym ciągu pozostawała pusta. Dreszcz przeszył jej drobne, przemoczone ciało. Miała ochotę biec, jednak wtedy narastająca w niej adrenalina w zupełności pozbawiłaby ją racjonalnego myślenia. Miała ochotę wrócić na przystanek i w dalszym ciągu czekać na autobus, jednak nie miało to większego sensu - jeśli dotychczas nie przyjechał to już nie przyjedzie.
Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Szła najszybciej jak mogła, kuląc się z zimna i na wszelki wypadek rozglądając się dookoła. Była prawie pewna, że nie spotka ani Freddy'ego Kruegera ani sadystycznej laleczki Chucky, aczkolwiek pozostawały jeszcze bardziej przyziemne niebezpieczeństwa jak zwyczajnie pijany mężczyzna.

[ Dodano: Pon 25 Cze, 2012 ]
proszę o jakieś uwagi. tekst, z powodu mojego niedopatrzenia i nieuwagi został zablokowany i gdzieś zniknął, co znaczy, że niczego pożytecznego się nie dowiedziałam, a zależy mi na Waszej szczerej opinii i poprawkach. z góry dzięki ;)
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 04:39 przez paulinee, łącznie zmieniany 2 razy.
nie pytam gdzie jest Bóg, pytam: gdzie są ludzie?

2
Witaj,

dawno nie zaglądałem na to forum, jeszcze rzadziej się udzielałem, ale coś mnie tknęło, gdy zobaczyłem Twój samotny tekścik wiszący tu bez żadnego komentarza.

Najpierw zajmijmy się tym, co przeszkadzało mi w warstwie językowej.

Na ułamek sekundy spowijającą miasto ciemność 1.przerwało 2.bladożółte światło, 3.a na powierzchni nieba, 4. z głośnym grzmotem i we wszystkie możliwe kierunki, rozgałęziło się kilka asymetrycznych zygzaków. 5. Silny wiatr targnął koronami drzew i porwał z wilgotnego chodnika pustą, sponiewieraną reklamówkę.
Ten fragment jest niezbyt udany. Ale po kolei:

1. Wydaje mi się, że "przerwać" można co najwyżej ciszę, a ciemności już raczej nie. Chciałbym też wiedzieć, czy ta ciemność w mieście jest celowa, czy wyszła niechcący ( bo, oj zapomniało mi się, że w mieście są latarnie)?

2. "Bladożółte" - nigdy nie kojarzyłem z tym kolorem błyskawic, a chyba za późno by się dowiedzieć, że jestem daltonistą.

3. Może prościej, na niebie. Powierzchnia jakoś mi nie pasuje, z natury jest ona płaska.

4. Po pierwsze błyskawica rozchodzi się najpierw, a potem grzmot, więc ciężko by było rozchodzić się im razem. Po drugie, nie koniecznie we wszystkie strony, bo jednak po niebie, a nie w dół czy w górę ( wiem, wiem, czepiam się). Po trzecie asymetryczne zygzaki to dosyć mało obrazowe określenie ( z resztą widziałaś kiedyś symetryczne błyskawice?).

5. Wiatr targnął raz i przestał? Czy jednak targał?

Najlepsza w tym akapicie jest reklamówka. Mały detal, a ucieszył.

Na ułamek sekundy spowijającą miasto ciemność przerwało bladożółte światło, a na powierzchni nieba, z głośnym grzmotem i we wszystkie możliwe kierunki, rozgałęziło się kilka asymetrycznych zygzaków.
I jeszcze raz całe zdanko. Późno dochodzisz do orzeczenia "rozgałęziło się". Bo wiem, że na powierzchni nieba, że z głośnym grzmotem i we wszystkie kierunki, ale dopiero na końcu dowiaduję się o co właściwie chodzi. Według mnie coś takiego niezbyt dobrze się czyta.

Rovenne przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech
Dlaczego przymknęła, a nie zamknęła. Coś ją oślepiło?

Słyszała jak krople deszczu zaczynają obijać się o dach przystanku, coraz szybciej i intensywniej, wybijając specyficzny dla siebie rytm.
Krypto-powtórzenie (:P), ale jednak słychać je. Nie wiem czy stukanie kropel, można nazywać rytmem.

specyficzny dla siebie rytm. Co pewien czas swoisty stukot
Dwa razy informacja o rytmie/stukocie, która mówi właściwie to samo.


Co pewien czas swoisty stukot przerywał potężny grom, jakby dla podkreślenia horrendum całej sytuacji.
Tu też powtórzenie informacji. I dlaczego horrendum, po co podkreślenie, że dotyczy ono całej sytuacji. Rozumiem, kobieta sama na przystanku może się bać podczas burzy, ale jak na razie nie czuję tego. Nie trafiają też do mnie asymetryczne zygzaki.


Spod zamkniętych powiek widziała wciąż powtarzające się przebłyski.
Wcześniej były przymknięte powieki, teraz zamknięte. Przebłyski także mi nie pasują.
Każdy mniej więcej dziesięć sekund przed huknięciem.
Eh, to już błysk i grzmot nie są razem? Poza tym, co w nosi ta informacja? Bo że błyska wiemy, że huczy wiemy, że burza nadchodzi wiemy ( po narastającym stukocie czy czymś podobnym). Warto by było się zastanowić podobnie nad innymi zdaniami.


Oparła głowę o niezbyt stabilną ścianę przystanku
Jeżeli ściana przystanku okazuje swoją niestabilność, gdy się opiera o nią głowę, to przepraszam, ale targanie wiatru już dawno powinno ją zawalić. A może i nawet targniecie.

Wstała, podciągnęła wciąż spadające spodnie, po czym po raz ostatni zerknęła na ciągle opustoszałą drogę.
Ciągle opustoszała droga - niewiele się mogło zmienić od poprzedniego zdania.

Wolnym krokiem ruszyła w przeciwnym kierunku.
Czyli w którym, bo patrzyła na drogę, a nie na miejsce, z którego już dawno powinien przyjechać autobus.

Kiedy opuściła przystanek, wiatr targnął jej długimi, kasztanowymi włosami. Odgarnęła wpadające do oczu i ust kosmyki. Strugi deszczu spływały po jej przemarzniętym ciele, jednocząc się przy spuszczonych w dół dłoniach i powoli z nich skapując.
Znów tylko raz targnął? Poza tym ciężko mi wyobrazić tę sytuację. Wiatr targnął włosami, dziewczę je odgarnia i zaraz splata ręce na dole i tak sobie idzie? Na procesję?
Okolica jakby zamarła.
No pusta ulica, w dodatku opustoszała zamrzeć nie mogła, bo już dosyć długo jest martwa.

Poza odbijającym się od chodnika deszczem i jej przyspieszonym oddechem nie dało się słyszeć nic więcej.
Deszcz z kauczuku? I dlaczego przyśpieszony oddech? Może drżący? Poza tym ustalmy jedno, w burzę, deszcz, grzmoty i wichry targające włosami i koronami drzew nie słychać oddechu.

szystko wydało jej się nagle przygnębiające i straszne,
No nie nagle, przecież wcześniej już było wspomniane horrendum całej sytuacji.

a słabe, migoczące światło latarni tylko pogarszało jej samopoczucie
A popatrz, czyli jednak nie było tak ciemno jak by wynikało z pierwszego akapitu.

Czuła wzbierający w niej strach.
Wyrzucić.

Miała ochotę biec, jednak wtedy narastająca w niej adrenalina w zupełności pozbawiłaby ją racjonalnego myślenia.
No, ale akurat myślenie do czekania na przystanku to jej chyba nie jest potrzebne. Do uciekania z niego też. Z resztą, z tekstu jak na razie nie wynikało, by tryby w jej głowie musiały wykonywać jakąś pracę.

Miała ochotę biec, jednak wtedy narastająca w niej adrenalina w zupełności pozbawiłaby ją racjonalnego myślenia. Miała ochotę wrócić na przystanek i w dalszym ciągu czekać na autobus,
Ach te kobiety, czy one wiedzą czego chcą?
"W dalszym ciągu" niepotrzebne.

jeśli dotychczas nie przyjechał to już nie przyjedzie.
Chyba że przyjedzie.

Szła najszybciej jak mogła
Ale nie biegła?

jak zwyczajnie pijany mężczyzna.
Szczególny ich wysyp jest podczas burzy.


Praktycznie każde zdanie można by napisać przynajmniej trochę lepiej. Nie spodobał mi się twój sposób narracji, nie wciągnęła króciutka historia i przeszkodziły niedopatrzenia. Niestety, tekst jest słaby. Próbowałaś budować klimat, jednak nie robiłaś tego dobrze, cały czas powtarzałaś informacje, a na przykład o samej bohaterce dowiedziałem się tylko tego, że się boi i że jest jej zimno. No i że czekała na autobus, na pustej ulicy podczas burzy. To spowodowało, że wspomnienie o mężczyźnie czy lalce chucki (tak się to chyba pisze) nie wywołało żadnych emocji, a nawet wydawało się dosyć dziwne.

Warto przy niektórych zdaniach w tym tekście zastanowić się nad sensem ich pisania, czy coś one wnoszą do obrazu widzianego przez czytelnika. Powinnaś też jakąś przybliżyć nam swoją bohaterkę, choć trochę wejść w jej głowę (bynajmniej nie dosłownie). Opisy uprościć i jakoś zorganizować, a może nawet pokusić się o to byśmy całość widzieli bardziej oczami dzieweczki.

Są to oczywiście moje subiektywne uwagi, możesz się z nimi nie zgodzić, choć chyba musisz przyznać, że niezbyt duże jest tu pole do polemiki.

Ćwicz, pisz i czytaj, od czegoś trzeba zacząć.

Pozdrawiam i powodzenia;)

3
Po pierwsze: Bez tematu, to znaczy o niczym. Nie ma tematu, nie ma opowieści, nie można pisać ot, tak sobie z kapelusza. Przeciez o czymś chciałaś opowiedzieć, naszkicować jakiś obrazek, postać zaprezentować, co nie?

Po drugie: Wczytaj się uważnie we wcześniejsze uwagi. Nie chcę ich dublować.

Po trzecie:
paulinee pisze:wybijając specyficzny dla siebie rytm. Co pewien czas swoisty stukot
Dwa razy to samo.
Pierwsze zdanie starałaś się napisać bardzo kunsztownie, a tu zabrakło inwencji? Jaki był ten rytm? Specyficzny i swoisty[/] niczego nie wyjaśnia. Może jakieś porównania?
paulinee pisze:Spod zamkniętych powiek widziała wciąż powtarzające się przebłyski.

Dziwnie to brzmi - widzieć przez zamknięte powieki. Raczej blask wdziera się pod powieki, przebija je na wskroś.

paulinee pisze:Strugi deszczu spływały po jej przemarzniętym ciele, jednocząc się przy spuszczonych w dół dłoniach i powoli z nich skapując.

Deszcz spływał po ciele czy ramionach? Raczej to drugie, skoro potem skapywał z dłoni.
Struga deszczu to dużo kropel, prawda? Dlaczego te strugi potem tylko skapują? Wsiąkały w ubranie?

paulinee pisze:Poza odbijającym się od chodnika deszczem i jej przyspieszonym oddechem nie dało się słyszeć nic więcej. Wszystko wydało jej się nagle przygnębiające i straszne, a słabe, migoczące światło latarni tylko pogarszało jej samopoczucie.

Jejujej! Uważaj na takie powtórzenia, strasznie wdzierają się w mózg.

paulinee pisze:Obejrzała się za siebie, jednak ulica w dalszym ciągu pozostawała pusta. Dreszcz przeszył jej drobne, przemoczone ciało. Miała ochotę biec, jednak wtedy narastająca w niej adrenalina w zupełności pozbawiłaby ją racjonalnego myślenia. Miała ochotę wrócić na przystanek i w dalszym ciągu czekać na autobus, jednak nie miało to większego sensu - jeśli dotychczas nie przyjechał PRZECINEK to już nie przyjedzie.


Ogólnie:
Im dalej, tym gorzej. Zdecydowanie za mało czasu poświeciłaś na poprawki. Każdy napisany tekst MUSISZ analizować pod kątem powtórzeń. Spróbuj następnym razem samodzielnie wyłapać takie rzeczy.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Cześć i czołem,

nie będę powtarzał uwag poprzedników. Dodam tylko, że takie wyrażenia jak "zwyczajnie pijany" albo "swoisty stukot" (w sytuacji gdy nie wiemy, na czym owa swoistość polega) mają w sobie tyle ładunku merytorycznego, ile "przysłowiowy stół" albo "tak zwany człowiek". Z tego typu "epitetami" skojarzyły mi się te określenia.

Plus należy się za to, że próbowałaś zbudować atmosferę. Wielu początkujących nie myśli, żeby borykać się z tego typu wynalazkami. Inna sprawa, że się nie udało, ale tutaj na scenę wchodzimy my, żeby Ci powiedzieć, czemu tak jest i jak tego uniknąć razem następnym. ;)

a) Mnóstwo błędów, o których napisali poprzednicy - literackie pole minowe, które wyrywa czytelnikowi kolejne kończyny zainteresowania, wczucia.

b) Szablonowa bohaterka - kolor włosów i fikuśne imię są jedynymi rzeczami, które o niej wiem. Nie mogę wczuć się w tekst, jeśli bohater jest dla mnie tylko zlepkiem liter. Musisz pamiętać, że to właśnie postacie nakręcają każdą, absolutnie każdą historię. To oni są gwoździami programu. To z ich punktu widzenia powinniśmy śledzić tego typu sceny, i Ty na szczęście próbowałaś pójść w tym kierunku.

Skutkiem anonimowego bohatera jest też to, że gdy wspominasz o elementach popkultury (Freddy, laleczka), wydają się one wyjęte z kontekstu, bo nie oczekujemy takich komentarzy po przezroczystym narratorze. Oczekujemy ich od człowieka, wtedy są bardzo fajne, ale sęk w tym, że tutaj tego człowieka jeszcze nie widać. Nie czuć.

c)
Okolica jakby zamarła.
To zdanie to strzał w skroń atmosfery. Przecież od początku opisujesz okolicę jako zamarłą - w efekcie powyższe słowa wywołują albo konsternację, albo śmiech, albo i to, i to. Nie przemyślałaś tego i zdanie mające być znaczącym zwrotem akcji, w rzeczywistości jest dołem. Podobna niekonsekwencja przejawia się też wcześniej, w detalach: kiedy najpierw grzmoty i błyski są obok siebie, a potem co dziesięć sekund albo gdy głowa bohaterki wprawia przystanek w poruszenie, a ostry wiatr go nie porywa.

d) Zbyt długo opisujesz to samo. Atmosfery nie wytworzysz, powtarzając informacje. Skondensuj ten opis, skróć, uatrakcyjnij ciekawymi metaforami i narracją pozornie niezależną, zróżnicuj najróżniejszymi długościami zdań. Kombinuj, ogółem. ;)

Moja rada: nie rzucaj się na książkę. Też na początku bez żadnej choćby refleksji rzucałem się automatycznie na książkę, chyba większość z nas tak robi, ale nie tędy droga. Jesteś na takim etapie, że najwięcej nauczysz się, pisząc formy krótsze (miniaturki, opowiadania) i - co najnajnajważniejsze - zamknięte. Dopiero gdy napiszesz coś, co ma początek oraz koniec, będziesz mogła w pełni analizować poziom swoich możliwości przy tworzeniu postaci, świata, fabuły... Seriously - jedź z opowiadaniami. :)

Ja trzymam kciuki, bo widzę, że masz pewną pisarską świadomość i jak będziesz pracować, to owoce będą dobre. Pozdrawiam!
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”