76

Latest post of the previous page:

Czy można prosić o odświeżenie wątku? Na pewno pojawiło się i zniknęło wiele wydawnictw od 2008 roku. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że odpisuje Fabryka Słów i Rebis. W tym Fabryka naprawdę rewelacyjnie! Zrecenzowali okrutnie i dobitnie, chyba nawet to czytali! Kocham ich za to <3
Nie odpisuje MAG (o ja naiwna, że tam wysłałam, nie śmiejcie się, byłam nieświadoma), Runa, RedHorse, pff Wydawnictwo Literackie (naiwność!), Czarne... I nie pamiętam dokładnie co jeszcze. Najgorsze jest, że za każdym razem czekam to ćwierć lub pół roku, poprawiam, udoskonalam, próbuje, a latka lecą.

77
Nemesis666 pisze:Nie odpisuje ,[...] Wydawnictwo Literackie
Odpisuje. Nawet szybko
Bellona też po kilku tygodniach.
Czarna Owca - odpisuje (dwa miesiące)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

78
Odpisuje! Hmm pewnie nie na maile po których widać, że są napisane przez młodocianych amatorów sprzedawania swoich niedopracowanych (po)tworów.

Ach zapomniałam wspomnieć o mojej niebywałej przygodzie z wydawnictwem Rebis! Na początku wysłałam im kulturalnego maila (wg. wzoru proponowanego w poradniku przez pana Pilipiuka) z fragmentem i konspektem. Odpisano mi, co niemal doprowadziło mnie do zawału, że wydawnictwo przyjrzy się całości w formie papierowej i podano mi nawet adres. Nie czekając wydrukowałam, w dodatku jednostronnie, całą 300 stronicową powieść i wysłałam w kopercie na podany adres. Dłuższy czas później, nie pamiętam dokładnie jak długo, przyszła do mnie ogromna koperta z całym moim wydrukiem i bardzo cienkim listem:

"Serdecznie dziękuję za przesłany tekst i propozycję wydawniczą.
Niestety nasz program wydawniczy jest wypełniony do końca 2013 roku, w związku z tym z Pani propozycji nie możemy skorzystać."

Podpisane przez prezesa D.W. Rebis.

Moim zdaniem to co najmniej przemiłe z ich strony. Tylko po co w takim razie ten pierwszy mail? Nie wiedzieli, że mają program wypełniony? I czemu jakieś 40 pierwszych stron wyglądało na przeczytane?

79
Nemesis666 pisze:Zrecenzowali okrutnie i dobitnie, chyba nawet to czytali!
Zrecenzowali czy ocenili? To różnica, a z tego co piszą, i z zasady, wydawnictwa nie piszą recenzji nadesłanych tekstów. Jedynie ocena... A więc jak?

[ Dodano: Pon 11 Cze, 2012 ]
Taka informacja, że nie recenzują nadesłanych prac, jest chyba wszędzie, na każdej stronie wydawnictw. Każdego. Czy ja się mylę? To po co by tak pisali? Łamią regułę?

80
Nemesis666 pisze:Czy można prosić o odświeżenie wątku? ...RedHorse...

nie odpiszą, skoro nie istnieją ;)

81
@Preissenberg, masz rację, zdecydowanie bardziej opinia niż recenzja. A w zasadzie pełen przyjaznego nastawienia, dość długi list przemiłej pani, która napisała mi, dlaczego nie mogą przyjąć mojej książki i co mi radzi (a radziła mi seminaria pisarskie dla podszkolenia warsztatu). Może to był tylko efekt dobrej woli tej jednej pani, która została świeżo przyjęta do pracy lub miała dobry dzień?

@svj - Aha xD.

82
odradzam Bullet-Books

wydawca ignoruje autorów, praktycznie zresztą już nie wydają oni książek.
chyba, że ktoś wydawaniem nazywa pojawienie się 1 tytułu rocznie.

84
padaPada pisze:
svj pisze:wydawca ignoruje autorów,
co to znaczy?
to że gdy wyślesz mu tekst, spodoba się mu, podpiszecie umowę, to i tak są marne szanse na to, że książka zostanie wydana. nie wiem czy to brak kasy, ochoty na wydawanie książek, czy co, ale jest to bardzo źle zorganizowane wydawnictwo. moim zdanie chyli się ku upadkowi. a nawet jeśli cudem ocaleje, to będzie wydawać jedną lub dwie książki na rok. przy dobrych wiatrach.

zapowiedzi na stronie też są ciągle przesuwane. rok temu wydawca pisał miesiąc i rok wydania danego tytułu, teraz posługuje się tylko konkretnym rokiem.

85
svj pisze:
padaPada pisze:
svj pisze:wydawca ignoruje autorów,
co to znaczy?
to że gdy wyślesz mu tekst, spodoba się mu, podpiszecie umowę, to i tak są marne szanse na to, że książka zostanie wydana. nie wiem czy to brak kasy, ochoty na wydawanie książek, czy co, ale jest to bardzo źle zorganizowane wydawnictwo. moim zdanie chyli się ku upadkowi. a nawet jeśli cudem ocaleje, to będzie wydawać jedną lub dwie książki na rok. przy dobrych wiatrach.

zapowiedzi na stronie też są ciągle przesuwane. rok temu wydawca pisał miesiąc i rok wydania danego tytułu, teraz posługuje się tylko konkretnym rokiem.
Potwierdzam, że to podejrzane wydawnictwo - a umowa, którą chcieli ze mną zawrzeć wydawała mi dziwna - mgliste sformułowania, niejasne wynagrodzenie, żadnej gwarancji wydania, itd.
Ostatnio zmieniony śr 12 gru 2012, 01:33 przez Kamiko, łącznie zmieniany 2 razy.

86
Witam wszystkich!

Sam napisałem książkę, którą bym chciał pokazać światu. Zgłosiłem się do Bullet Books i dostałem od wydawnictwa umowę, w której wszystko jest jasne, przejżyste i klarowne. Fakt, umowa długa na kilka stron i w pełni wyczerpująca temat pod względem różnorakich wydarzeń, gdyż jak wiadomo, gówno chodzi po ludziach. Ale widać, że jest to profesjonalnie napisana umowa przez kancelarię prawną.
Może więc, Kamiko, masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem?
A może tekst umowy przewyższył Twoje możliwości intelektualne?

Słyszałem o przypadkach, gdzie wydawnictwa podpisywały umowy z debiutantami i w końcu nie wydawały tych książek, gdyż maszynopisy, na które podpisali umowy, po głębszym się z nimi zapoznaniu, okazały się niesamowitymi gniotami, wypocinami pożal się Boże autorów. Ci dobijali się do wydawnictw, z pytaniami co się dzieje z ich książką, nie mogąc się już doczekać wydania, uważając się przy tym za nie wiadomo już jakiego autora. W światku wydawniczym takich ludzi się nazywa "Hemingwayami" i są tematem żartów podczas spotkań biznesowych.

Może tak jest i z Twoją książką SVJ? Wypociłeś jakiś tekst, wydał Ci się dobry. Wysłałeś. Odpowiedzieli na tak, bo kilka pierwszych stron zwróciło ich uwagę. Wysłali umowę. Ty myślałeś, że chwyciłeś pana Boga za nogę, bo zechcieli wydać debiutanta. A tu lipa. Tekst został w późniejszym etapie uznany za śmieciowy i zepchnięty gdzieś w czeluści dysku twardego do katalogu... może kiedyś.
A z Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś właśnie taką osobą, która ma żal o coś i sączy jad. Bo z tego co zaobserwowałem, Bullet Books do lipca 2011 roku wydało 4 książki, a nie 1.

Może zaraz się odezwą głosy, że człowiek z branży... itp.
Tak... przepracowałem 8 lat w wydawnictwie i wiem co to jest za ciężki kawałek chleba.
Nie lubię pieprzenia 3 po 3, bo coś komuś się wydaje i uważa, że ma prawo osądzać. Denerwują mnie tacy ludzie. A uważam, że znaczna część tutejszych forumowiczów zbyt pochopnie wydaje osąd nic nie wiedząc na temat, w którym się wypowiadają. Może tak łaska jakiś mały research przeprowadzić, a dopiero potem kłapać dziobem? Uważajcie... bo świat wydawniczy w brew pozorom jest mały i wydawcy przestrzegają siebie nawzajem przed upierdliwymi pisarzynami.


Grimzon: Skoro tak pięknie się wypowiadasz to może najpierw przeczytaj ze zrozumieniem regulamin tego forum. Tego nawet niecałą jedna strona jest. Czy może przerasta to twoje możliwości intelektualne?
A tak na początek ostrzeżenie za atak na uczestników dyskusji, i przypomnienie że jeżeli nie pojawi się odpowiedni wpis w dziale powitań to po 24h posty znikną.

A co do umów wydawniczych to już takie kwiatki w nich widziałem, że nie ma nawet co komentować. Zresztą kilka przykładów jest na forum.
Ostatnio zmieniony śr 12 gru 2012, 01:27 przez Hamsahamsa, łącznie zmieniany 1 raz.

87
Hamsahamsa pisze:Słyszałem o przypadkach, gdzie wydawnictwa podpisywały umowy z debiutantami i w końcu nie wydawały tych książek, gdyż maszynopisy, na które podpisali umowy, po głębszym się z nimi zapoznaniu, okazały się niesamowitymi gniotami, wypocinami pożal się Boże autorów.
To najlepiej świadczy o profesjonalizmie wydawcy... nie stać go na recenzenta ale umowy na wszelki wypadek podpisuje na lewo i prawo marnując w ten sposób szansę autora na podpisanie umowy z sensowniejszym wydawnictwem. Podpisanie umowy jest mimo wszystko jakimś zobowiązaniem. Jeśli wydawnictwo tego tak nie traktuje - nie dziwi, że znalzło się w tym wątku...
http://ryszardrychlicki.art.pl

88
smtk69, w zasadzie nic dodać, nic ująć, podpisuję się pod tym, co piszesz.

Ciekawe, czy jakbym podpisała umowę z gazownią albo kablówką na ich usługi, po namyśle uznała, że gaz kiepsko się pali, a oferta seriali gucio warta i przestała płacić rachunki, to oni mieliby obowiązek uznać, że są "pożal się Boże firmami" i przestać wysyłać mi faktury. Żenua.

Bardzo mnie intryguje, jakie wydawnictwo reprezentuje (reprezentował?) nasz nowy forumowy znajomy ;)
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

89
Oklęte i pogardliwie podchodzące do Sz. P. Autorów vel "upierliwych pisarzyn". :(
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

90
cranberry pisze: Bardzo mnie intryguje, jakie wydawnictwo reprezentuje (reprezentował?) nasz nowy forumowy znajomy ;)
Zapewne to, które:

a) każe zrzekać się praw majątkowych na czas NIEOKREŚLONY (dotyczy to też ilości)
b) właściwie zostawia autorowi jedynie prawo do podpisania dzieła nazwiskiem
c) rozsyła umowy na prawo i lewo, bo a nuż coś wyda (ale niekoniecznie)
d) daje wydawcy prawo do całkowitego przekazania zrzeczonych się przez autora praw na osoby trzecie.

Autora "Władcy much" też nikt nie chciał wydać. Dobrze, że po trzydziestej odmowie nie wpadł na to, że jest "pożal się Boże pisarzyną". ;)
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

91
Słyszałem o przypadkach, gdzie wydawnictwa podpisywały umowy z debiutantami i w końcu nie wydawały tych książek, gdyż maszynopisy, na które podpisali umowy, po głębszym się z nimi zapoznaniu, okazały się niesamowitymi gniotami, wypocinami pożal się Boże autorów. Ci dobijali się do wydawnictw, z pytaniami co się dzieje z ich książką, nie mogąc się już doczekać wydania, uważając się przy tym za nie wiadomo już jakiego autora. W światku wydawniczym takich ludzi się nazywa "Hemingwayami" i są tematem żartów podczas spotkań biznesowych.
Rzeczywiście to bardzo zabawny i wyśmienity temat do żartów. To po co podpisywali umowę i zawracali komuś "gitarę"? I jeszcze nie stać ich nawet na to, żeby napisać, że się rozmyślili. A głupi autor myśli, że jak podpisał umowę, to coś to znaczy. Cóż za naiwniak. Och, jakże to, doprawdy, zabawne. Cha, cha, cha.

Wróć do „Wydawnictwa”

cron