Początek
Jeśli idziesz przez czarno biały świat, to nie dostrzegasz najlżejszych powiewów letniego wiatru ani orzeźwiających kropel deszczu, spadających na rozgrzaną skórę. Widzisz tylko to, co wiesz, że istnieje, bo nie patrzysz, nie starasz się obserwować, nie oczekujesz cudów, bo nie wierzysz w nie. Stawiasz stopy na chodniku życia bez zdenerwowania, kompletnie spokojny i zabijasz tajemniczość.
Ale odwracając się słyszysz ciche krzyki zakopanych marzeń. Jeszcze nie możesz zobaczyć jak krew bucha z ciemnej ziemi niczym lawa z wulkanu, jednak czujesz jej zapach, metaliczny i wdzierający się w nozdrza.
Dopiero w połowie lotu udaje ci się rozumieć, że spadasz.
Zabawa w chowanego
Twoje kroki odbijają się na jeszcze świeżym śniegu. Usta rozciągają się w uśmiechu jak u malowanej lalki. Zapadasz się coraz głębiej w białe zaspy.
Śmiejesz się, a cichy chichot zmienia się w coś straszniejszego i nie poznajesz już swojego głosu. Chociaż poruszasz ustami, nie czujesz, że to ty.
– Mięśnie stają dęba, dęba, dę-ba – mamroczesz.
Dmuchasz na śnieg, bo wystaje ci z zaspy tylko głowa. Płatki wirują i nie opadają, a ty dostrzegasz pod bielą zupełnie inny kolor, którego nie powinieneś widzieć. Śmiech przeradza się w coś zupełnie innego, twoje gardło zaczyna wydawać wyższe dźwięki i mrożący krew w żyłach krzyk rozdziera świat na pół.
Wyciągasz z zaspy swoją zmrożoną dłoń, oblodzoną ciemno czerwoną substancją.
Pod cienką warstwą śniegu leżały góry jeszcze świeżego mięsa, a ty jesteś w nich zakopany.
Zawsze jest wybór
Przed tobą stoi trójka zwierząt. Bystry jastrząb, gotów wydłubać ci oczy. Przebiegły lew, który jednym machnięciem łapy może oderwać twoją głowę od tułowia. Leniwy nosorożec, bez wysiłku zdolny do zadania śmierci potężnym rogiem.
– Zabij lwa i nosorożca, a w nagrodę swoimi wielkimi skrzydłami przeniosę cię w najpiękniejsze miejsce na ziemi.
– Zabij jastrzębia i nosorożca, a w nagrodę będę strzegł cię przed innymi drapieżnikami.
– Zabij jastrzębia i lwa, a w nagrodę puszczę cię wolno.
Chwytasz miecz i ucinasz sobie głowę. Ona upada na podłogę, turla się aż w końcu zatrzymuje się tuż przy łapach lwa.
– Jastrząb zabrałby mi oczy i każde miejsce na ziemi stałoby się piękne. Ty strzegłbyś mnie przed innymi, ale nie przed sobą. Nosorożec puściłby mnie wolno, ale po drodze by mnie stratował – wyjaśniasz. – Teraz sami rozwiążcie swój problem.
Odturlujesz się z uśmiechem.
Hipokryzja
Masakra. Wszędzie mięso i krew. Dopiero po policzeniu ilości głów można stwierdzić, ile ludzi zostało zabitych.
Ofiary rozmawiają ze sobą.
– Smutek to przerażająca sprawa. Może sprawić, że zapomnisz o wszystkim innym i pogrążysz się w żałobie. Lub uczynisz coś, czego będziesz żałować do końca swoich dni. Czasem nawet popycha nad przepaść i zmusza, byś skoczył. Słyszałam, że nasz morderca stracił niedawno żonę. Szczęka mi opadła, jak się o tym dowiedziałam – twierdzi oderwana od czaszki szczęka.
– Był zaślepiony wściekłością i smutkiem. Nie kontrolował się. W smutku patrzymy, jak nasze ręce chwytają za nóż i przecinają kolejną linię życia niewinnej osobie – dodaje ręka.
– Przy tym krztusząc się łzami z rozpaczy nad własną tragedią – mamrocze ze złością oko.
Koniec
Spadasz i zaczynasz w końcu dostrzegać niespełnione, zagrzebane marzenia i pragnienia, o których nie miałeś dotychczas pojęcia.
Uśmiechasz się. Czujesz prawdziwą radość. Już rozumiesz, widzisz wszystkie kolory, odcienie szarości i pojmujesz, a życie tworzy wreszcie całość. Nie jesteś już rozpadniętym na małe kawałki, nieświadomym dzieckiem.
Tworzysz w głowie plan. Od teraz zaczynasz nowy rozdział.
Upadasz i jedyne, co po sobie zostawiasz, to mokra, czerwona plama na chodniku i rozrzucone, połamane marzenia.
2
O ile sama myśl, idea mi się podoba, o tyle średnio tutaj pasuje określenie "czarno-biały". Czerń i biel kojarzą się z moralnością. Radziłbym znaleźć jakiś zamiennik.Jeśli idziesz przez czarno biały świat, to nie dostrzegasz najlżejszych powiewów letniego wiatru ani orzeźwiających kropel deszczu, spadających na rozgrzaną skórę. Widzisz tylko to, co wiesz, że istnieje, bo nie patrzysz, nie starasz się obserwować, nie oczekujesz cudów, bo nie wierzysz w nie. Stawiasz stopy na chodniku życia bez zdenerwowania, kompletnie spokojny i zabijasz tajemniczość.
Brzydko brzmi. Ja bym spróbował jakoś wybrnąć.turla się aż w końcu zatrzymuje się tuż przy łapach lwa.
Przeczytałem i... No nie wiem. Wszystko połączone razem brzmi jak bełkot. Nie wiem, na czym miał polegać ten eksperyment, jaki był zamysł, koncepcja... Ale nie widzę go tutaj. Chyba że eksperymentem miało być zestawienie razem kilku, niezwiązanych ze sobą surrealistycznych scenek i popatrzenie, co z tego wyjdzie...
Cóż, myślę, że nie wyszło nic. "Początek" jest ciekawym, ładnie napisanym wprowadzeniem (poza puentą ze spadaniem, która wyeksponowana akapitem nabiera niezamierzonego patosu), ale potem dostajemy enigmatyczną "Zabawę w chowanego", która i z "Początkiem", i z zabawą w chowanego, nie ma nic wspólnego; tekst nie przekazuje żadnej myśli ani nie rozwija akcji, jest zwykłym, bezcelowym obrazem, które nie zrozumiałem. Nie poruszył mnie on też w żaden sposób, nie przeraził, właśnie przez to, że jest wyjęty z kontekstu.
Nieco skołowany przeszedłem do "Zawsze jest wybór" i odniosłem wrażenie, że puenta tej "przypowieści" zupełnie ma sensu - jest pseudomądra. Poza tym z wypowiedzi "bohatera" wynika, że pomoc jastrzębiowi byłaby świetną opcją, bo "każde miejsce na ziemi stałoby się piękne". Ogólnie można z tego fragmentu wyciągnąć jakiś sens, że "fuck you", nie wykorzystacie mnie, wszyscy chcecie mnie zrobić w konia, zawsze jest wybór, ale ginie on w tej pseudofilozoficznej stylizacji. Chyba najsłabszy moment "eksperymentu".
Wiedząc już, że nie mam, co oczekiwać sensu i spoiwa, przeszedłem do "Hipokryzji". Obraz ciekawie surrealistyczny, bardzo ładne to, że ofiary ubolewają nad problemami swojego kata. Ale znowu: w kontekście całości nie widzę sensu. A może sensem, spoiwem ma być brak sensu, spoiwa? Ale to by było tanie i głupie.
"Koniec" jest o tyle dobry, że logicznie łączy się z "Początkiem". To jedyny moment w tekście, gdzie można cokolwiek ogarnąć. Nie rozumiem jednak ostatniego zdania - niby ogarnąłem już wszystko, wiem, co chcę robić, olśnienie, nowe życie, łał, a upadam i zostawiam po sobie plamę oraz połamane marzenia? Czemu? Nie widzę związku.
Nie rozumiem tego eksperymentu, nie ma on dla mnie sensu. Da się coś wyciągnąć z "Początku" i "Końca", ale wszystko co pomiędzy wygląda jak przypadkowo wrzucone scenki spisywane w ramach ćwiczenia warsztatu. Takie, co się je zapisuje w zbiorczym dokumencie przeznaczonym na wyjęte z jakiegokolwiek kontekstu wprawki.
Stylistycznie jest nieźle, chociaż ciężko powiedzieć coś więcej, bo wszystkie te obrazy nie dają wielkiego pola manewru. Miałaś ładny moment na początku, kiedy pisałaś o krzykach zakopanych marzeń i krwi buchającej z ziemi jak lawa. Taka poetyckość uatrakcyjnia język. Radzę zwrócić uwagę na puentowanie zdań oddzielnym akapitem. Czasami może być dobre, ale kiedy robi się to zbyt często lub nieumiejętnie, łatwo popaść w pompatyczność lub śmieszność. Tutaj trochę popadasz.
Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu.

"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
3
Ilekroć napotykam na takie teksty, po lekturze przychodzą mi na myśl wielkie traktaty filozoficzne, które czytałam, bo musiałam "wykuć" do egzaminu. Ale bywało, że czytałam też tak sobie - bo ciekawe. Tam myśliciele wykładali prawa zaświatów,wszechświatów i światów i ja nic nie rozumiałam. Uczyłam się żmudnie i z reguły potrafiłam "wyłożyć" opanowany materiał.
I do meritum - tu nie rozumiem. Mam wyłożoną filozofię (sposób pojmowania świata) i nic nie rozumiem. Nie potrafię nic powtórzyć, bo nie czuję spójności wykładu. Po jednokrotnym przeczytaniu pamiętam wyrywkowo
czarno biały świat
krew która bucha jak wulkan
lwa, jastrzębia i nosorożca
śnieg
dmuchanie w śnieg
wydziobanie oczu przez jastrzębia i wtedy świat będzie piękny
lew łapą oderwie głowę, a nosorożec ocali życie
hipokryzja, początek i koniec.
życie jak lot - faza pierwsza, potem upadek na chodniku (to jest wybór)
Wymieniając nie zajrzałam ani razu do tekstu - przywołałam, co pamiętam.
Nie mam jakiejkolwiek oso, wedle której mogłoby we mnie powstać doznanie tego świata. Tekst jest dla mnie myślowym chaosem. Uwagę moją absorbowały oryginalne pomysły, coraz bardziej oryginalne - kleiły się do myśli, sklejały się wzajemnie w końcu miałam papkę.
Gdzie jest dla mnie problem - napisałeś przypowieść, mit i ... nic nie masz - nie stworzyłeś granic świata - granic sensu - granic wyobraźni. Sięgasz po symbolikę jak w Apokalipsie wg świętego Jana - ale czuję sztuczność i pustkę pod wieloma obrazami.
Nie podobało mi się. Nie rozumiem. Nie lubię nie rozumieć.
[ Dodano: Czw 21 Cze, 2012 ]
Wracam jeszcze na moment -
co potrzeba temu tekstowi? Moim zdaniem porządku myśli, a nie sekwencji sztuczek wyobraźni.
Inne jest nie-rozumienie np. Wittgensteina - twórcze i aktywizujące ono pulsuje, buzuje, każe wracać po wielokroć.
W tym tekście nie rozumiem, ale nic więcej niż nie rozumieć mi się nie chce.
I do meritum - tu nie rozumiem. Mam wyłożoną filozofię (sposób pojmowania świata) i nic nie rozumiem. Nie potrafię nic powtórzyć, bo nie czuję spójności wykładu. Po jednokrotnym przeczytaniu pamiętam wyrywkowo
czarno biały świat
krew która bucha jak wulkan
lwa, jastrzębia i nosorożca
śnieg
dmuchanie w śnieg
wydziobanie oczu przez jastrzębia i wtedy świat będzie piękny
lew łapą oderwie głowę, a nosorożec ocali życie
hipokryzja, początek i koniec.
życie jak lot - faza pierwsza, potem upadek na chodniku (to jest wybór)
Wymieniając nie zajrzałam ani razu do tekstu - przywołałam, co pamiętam.
Nie mam jakiejkolwiek oso, wedle której mogłoby we mnie powstać doznanie tego świata. Tekst jest dla mnie myślowym chaosem. Uwagę moją absorbowały oryginalne pomysły, coraz bardziej oryginalne - kleiły się do myśli, sklejały się wzajemnie w końcu miałam papkę.
Gdzie jest dla mnie problem - napisałeś przypowieść, mit i ... nic nie masz - nie stworzyłeś granic świata - granic sensu - granic wyobraźni. Sięgasz po symbolikę jak w Apokalipsie wg świętego Jana - ale czuję sztuczność i pustkę pod wieloma obrazami.
Nie podobało mi się. Nie rozumiem. Nie lubię nie rozumieć.
[ Dodano: Czw 21 Cze, 2012 ]
Wracam jeszcze na moment -
co potrzeba temu tekstowi? Moim zdaniem porządku myśli, a nie sekwencji sztuczek wyobraźni.
Inne jest nie-rozumienie np. Wittgensteina - twórcze i aktywizujące ono pulsuje, buzuje, każe wracać po wielokroć.
W tym tekście nie rozumiem, ale nic więcej niż nie rozumieć mi się nie chce.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
4
Troszkę za dużo tych "się" wdarło Ci się w ten fragment. Może coś można by przebudować?Crowla pisze:Twoje kroki odbijają się na jeszcze świeżym śniegu. Usta rozciągają się w uśmiechu jak u malowanej lalki. Zapadasz się coraz głębiej w białe zaspy.
Śmiejesz się, a cichy chichot zmienia się w coś straszniejszego i nie poznajesz już swojego głosu.
ciemnoczerwonąCrowla pisze:ciemno czerwoną
Mam wątpliwości co do tej konstrukcji. Ilość dotyczy czegoś niepoliczalnego... Więc ani nie współgra z głowami, ani z policzeniem...Crowla pisze:Dopiero po policzeniu ilości głów
Nawet mi się podobało. Na tle tekścików "o życiu" przynajmniej dostałam coś nieco odmiennego. Obrazy, które rzucasz przed oczy czytelnikowi są dość klimatyczne i wyraziste. Podobał mi się fragment "zawsze masz wybór" - fajnie posumowany. ALE. To mi się podoba jako wprawka, jako ćwiczenie w opisywaniu, budowaniu klimatu. Jako miniatura nic mi nie powiedziało.
Całość nijak nie trzyma się kupy. Nie mam pojęcia, co tak naprawdę powiedziałaś o życiu - dla mnie po prostu (dzięki Bogu) nie wpadłaś w melancholijny ton "spadam, spadam i patrzę na swoje połamane życie, och, ach". Brakuje natomiast sensu, spoiwa pomiędzy kolejnymi elementami. Trochę szkoda. Bo gdybyś z takich scen, jakie zaprezentowałaś, umiała zbudować coś spójnego, to mogłoby być ciekawie.
Język niezły. Pojawiały się raczej drobne mankamenty (głównie "się", czasem jakieś pokrętne zdanie). Na moją wyobraźnię opisy podziałały.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
5
Zasady pisowni:
Nie pojęłam przesłania części "Zawsze jest wybór". :(
Pierwsza i ostatnia część ma spiąć całość klamrą, ale o czym jest środek?
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629540Crowla pisze:czarno biały świat
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629465Crowla pisze:ciemno czerwoną substancją
Krzyk rozdziera świat na pół - to ładne, podoba mi się, wprost przeciwnie "gardła, które zaczyna wydawać wyższe dźwięki". Na pewno można to zgrabniej powiedzieć.Crowla pisze:Śmiech przeradza się w coś zupełnie innego, twoje gardło zaczyna wydawać wyższe dźwięki i mrożący krew w żyłach krzyk rozdziera świat na pół.
Nie pojęłam przesłania części "Zawsze jest wybór". :(
Oj, tu pojechałaś po bandzie. Czaszka może powiedzieć, że szczęka jej opadła, ale przyznasz, że w kontekście to wyjdzie groteskowo. W dwóch kolejnych wypowiedziach ręki i oka to wyszło o wiele zgrabniej.Crowla pisze:Szczęka mi opadła, jak się o tym dowiedziałam – twierdzi oderwana od czaszki szczęka.
Forma "rozpadnięty" wydaje się bardzo chybiona.Crowla pisze:Nie jesteś już rozpadniętym na małe kawałki, nieświadomym dzieckiem.
Pierwsza i ostatnia część ma spiąć całość klamrą, ale o czym jest środek?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf