Jeszcze inspiracja czy już nie?

1
Ostatnio przeczytałam pewną książkę. W "Podziękowaniach" autor pisze o swoich inspiracjach. Pozwolę sobie zacytować pewne fragmenty:

"Dwie mowy Bosca [...] zostały oparte na esejach [...] Josepha de Maistre'a. Wiele scen zawdzięczam [...] Mary Herbert, zwłaszcza jej Death to the French i The Unhappy Prince. Arthurowi Schopenhauerowi oraz La Rochefoucauld jak zawsze należą się ukłony za refleksje IdrysPukkego i Viponda. Dużą cześć pomysłów i strategii wykorzystanych w epizodzie w Duffer's Drift zaczerpnąłem z obrazowego podręcznika E.D. Swintona o wojnach burskich The Defence of Duffer's Drift. [...] można znaleźć wersety z Biblii [...] Za niezwykle użyteczne uznałem realistyczne opisy scen walki w Iliadzie. [...] YouTube umożliwił mi wykorzystanie okrzyków bitewnych z Iraku i Afganistanu. Tam również znalazłem materiał ilustrujący wyeliminowanie przeciwników politycznych Saddama Husajna [...] i oparłem na nim strategię zastosowaną przez Bosca na kongresie w Chartes.
Pomysł na Kleftów zaczerpnąłem [...] w Historii wojen Johna Keegana. Szczegóły operacji Mętnego Henriego są wiernym odtworzeniem sprawozdania chirurga Johna Bradmore'a [...]
Wstrząsający opis głodującego Ludu..."
I tak jeszcze przez dwa akapity.

W związku z tym się zastanawiam - czy nie za dużo tych inspiracji, opierania się i wykorzystywania motywów?

Ja sama inspiruję się różnymi rzeczami, typu muzyka, obraz, może pomysł w książce, który jest interesujący. Natomiast autor wykorzystuje w jednej książce piętnaście motywów, bezlitośnie zjeżdżając z nich nazwiska bohaterów czy nazwy miejscowości.

A może to i lepiej? Może dobrze inspirować się milionem innych dzieł? Tylko czy trzeba o tym na końcu pisać?

(Moje wrażenie po przeczytaniu książki: Fajne, kreatywny gość, ma mózg, żeby to wszystko wymyślić, obmyślić i połączyć w logiczną całość.
Moje wrażenia po przeczytaniu "Podziękowań": Przy takiej ilości inspiracji nic dziwnego, że nie musiał tworzyć wszystkiego od podstaw. Wystarczyło tylko dobrze poukładać te puzzle...)
"Gdybym była deszczem, który łączy niebo z ziemią, mogłabym złączyć się z jego sercem i uspokoić je..."

"The stab of stilettos
On a silent night
Stalin smiles and Hitler laughs
Churchill claps Mao Tse-Tung on the back"

Re: Jeszcze inspiracja czy już nie?

2
Bardzo zależy to od charakteru książki. W powieściach historycznych bardzo często inspirujesz się źródłami - tu jest to wyraźniejsze. W (przykładowo) literaturze współczesnej, obyczajowej, to już by było moim zdaniem na krawędzi.

Ale nie znając książki, ciężko coś powiedzieć, bo literatura generalnie jest przetworzeniem, scena, która wydaje ci się oryginalna, twoja własna, mogła zostać obejrzana czy przeczytana dziesięć lat temu w dziele, którego nie tylko nie pamiętasz, ale nawet nie pamiętasz, że je znasz :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

3
A mnie się wydaje, że to trochę nieskromnie ze strony tego autora, takie wyliczanie, co, skąd zaczerpnął. Każdy się czymś inspiruje, ale żeby pisać, że zainspirowała mnie Biblia? Ten autor chyba ma bardzo wysokie mniemanie o sobie.
http://gryzipiorek.blogspot.com/

4
Gucia, ale co ma do tego Biblia?
Z punktu widzenia inspiracji jest to taka sama książka jak każda inna.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

5
Ja mam takie koncepcje:
albo brak zaufania do kompetencji współczesnego odbiorcy;
albo paratekst "Podziękowania" pełni funkcję ideową, są zamysłem pisarskim;(por. np. Laclos



Nie znam książki, więc to hipotezy. Jeżeli jednak ktoś korzystał z takich źródeł, zaufałabym autorowi, że nie jest to bufonada, a rodzaj prezentacji uniwersum.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Ja się kompletnie zgadzam z Romkiem. Bardzo niewiele z tego, co wymyślimy, okaże się takie oryginalne, jak sądziliśmy (a jesteśmy przekonani przecież o swoim geniuszu ;) ).
Ja też czasami zastanawiam się, skąd wziąłem jakiś pomysł i jak go przetworzyłem. Większość literatury jest właśnie przetworzona, bo ileż można nowych motywów wymyślać? Ważne jest jednak połączenie - spoiwo, którym spleciemy te wątki. Ono może okazać się najbardziej oryginalne.
Gdzieś już na forum był poruszany temat inspiracji i wyszło, że wszystko już było :P
Osobiście uważam, że to raczej dobrze dla autora, że wie czym się inspirował. Potrafi się zagłębić w swój umysł i pomysły, a dzięki temu lepiej je wykorzystać.
Sprawi to też, że np. podczas spotkania autorskiego nikt autora nie zagnie stwierdzeniem, że coś jest do czegoś podobne w innym utworze :P Autor będzie to po prostu wiedział. Będzie świadom środków, jakie wykorzystał.

Nie wiem tylko, czy jest sens tak bardzo się rozpisywać. Można na końcu wypisać swoje inspiracje, jeśli się chce, ale nie jest to konieczne. Jeśli tutaj autor tak zrobił, to albo chciał się usprawiedliwić przed czytelnikami, albo wiedział co robi i dlaczego i napisał zwykłe podziękowania.

W książce "Amerykańscy bogowie" jest fajne podziękowanie na około 3 strony. Wygląda na zamierzone ;)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

7
Czytałam gdzieś notkę prasową o podobnym rozpisywaniu się autorów na Zachodzie. Chodzić miało o rzekome zabezpieczenie się przed ewentualnymi pozwami. Możliwe. Na świecie wychodzą coraz grubsze instrukcje wyjaśniające, co nie robić z danym sprzętem (np. nie wsadzać noża w oko) - z tego samego powodu.

Jeśli autor wiernie odtworzył czyjeś sprawozdanie, to trzeba podać taką informację.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”