76

Latest post of the previous page:

Ish, - rada? Czytaj dobrą literaturę.
Grimzon pisze:Co więcej ludzie czytają pisarzy uczą się od nich i piszą tak samo.
no, za to, że ludzie wierzą jak Turki w swego Mahometa, to na pewno nie pisarz odpowiedzialny.

Miau!!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

77
Czytam. And yet.

A dokładnie "czytam literaturę uznawaną za dobrą". Innymi słowy - dopóki nie przeczytam jestem zdany na opinie innych. Jak juz to zrobię, to co prawda mam wąłsne zdanie ale wtedy już za późno.

Więc taka rada to trochę "czytaj to co po przeczytaniu uznasz za dobre". Super, ale ździebko niepraktyczna, chyba, że masz na myśli czytanie powtórne - w tym wypadku już to robię:D

78
Funkcja mimetyczna utworu literackiego jest tylko jedną z możliwych i wcale nie musi być nadrzędna. Jeśli jednak będzie obecna (a będzie na pewno, gdyż nawet najbardziej indywidualne rzeczywistości wykreowane przez autorów mają coś wspólnego z naszym światem, famy i kronopie też chodzą po schodach, i to dokładnie tak samo, jak najzwyklejsi śmiertelnicy), to nie można jej traktować nonszalancko. I nic do rzeczy nie ma tu argument, że trzeba być en vogue, a nie jakimś tam, panie dzieju, zapyzialcem, co by tu realizmu się domagał, kiedy wiadomo, jak zmienną jest literatura, a od czasów Stendhala z jego zwierciadłem i gościńcem to tak się rozwinęła, że ho, ho...
Niedawno przeczytałam sobie powieść traktującą o tym, że Leonardo da Vinci był kabotynem i nieukiem, który kopiował bez zrozumienia greckie traktaty, Kopernik natomiast erotomanem, a w ogóle, to odkrycie Ameryki wyglądało zupełnie inaczej, niż głosi oficjalna wersja. Rzecz generalnie dotyczy właśnie okoliczności tego odkrycia. Pełno tam zresztą błędów językowych i ortografów, gdyż narratorem jest wychowanek Leonarda, o którym wiadomo tyle, że naprawdę istniał i przysparzał swemu opiekunowi sporo kłopotów. I co? Nic szczególnego, dobre czytadło. Dobre, gdyż spójne, bazujące na garści faktów, lecz swobodnie wykorzystujące rozmaite luki w wiedzy o tym, co działo się około 1492. Do tego trochę prześmiewcze. Za całością kryje się jednak solidna znajomość epoki, wyczuwalna w operowaniu detalami, a nie arbitralne: będzie tak, jak ja chcę, w końcu to jest historia alternatywna, więc ta podręcznikowa mnie nie obowiązuje.

I tu taki fragment, częściowo dotyczący tego, o czym rozmawiamy, częściowo do twórczego rozwinięcia:

O kurwa byłbym zapomniał jako że dopiero dzisiaj mieliśmy z Leonardem troszkę spokoju po raz pierwszy mogłem przeczytać list który właśnie do Was napisałem to znaczy ten który macie w tej chwili w ręku i spostrzegłem że moje zdania są nieco przydługie a właściwie straśnie długie i właściwie nie ma tam kropek i przecinków i miejscami nie sposób czegokolwiek wyrozumieć i bez tych przecinków i kropek nie mam pojęcia jak udało się Wam przeczytać moje poprzednie listy. Tedy żeby je nieco upiększyć i żeby były bardziej zrozumiałe macie tu trochę kropek i przecinków na zapas jak w listach które Leonardo mi dyktował kiedy uczył mnie pisać i czytać, a mówił że piszę w sposób opłakany
,,,,,,,,,,,,, .....................

uf świetnie no to mamy co trza i możecie je wstawić w innych listach tam gdzie podług Was najlepiej pasują a przecie macie tęgi umysł i dzięki temu może w końcu moje listy będziecie mogli nie tylko przeczytać aleć nawet zrozumieć.


Właściwie każdy autor mógłby sporządzać taką listę postulatów skierowanych do ewentualnych czytelników: a niech sobie sami sprawdzą i uzupełnią. Dlaczego kwerenda miałaby ograniczać kreatywność twórcy?
Ostatnio zmieniony śr 11 lip 2012, 22:13 przez Rubia, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

79
rubia pisze:Dlaczego kwerenda miałaby ograniczać kreatywność twórcy?
Nie było, że ogranicza. Było - bodaj Navajero pisał - że jest przygotowaniem do pracy na poziomie koncepcyjnym i jest właśnie niezbędna dla wiarygodności przedstawień.


_________________

Grimzon - zrobiłam przy obiedzie badanie o mieczu długim (o półtoraka już nie próbowałam), niereprezentatywne jest statystycznie, w dodatku większość odpowiedzi nie nadaje się do publikacji. Biorąc pod uwagę tylko wartość odpowiedzi - nikt nie wiedział, ile waży. Część osób z wykształceniem technicznym odpowiadało pytaniem "a jak długi" i próbowali z ciężaru właściwego materiału odpowiadać. Sprawdzałam w wiki i podawałam 130. Z czego zrobione nie podali i dyskusja wekslowała. Często na Zerwikaptura i czynienie krzyża :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

80
Chwilę człowiek nie udziela się, a tu już tyle odpowiedzi!
To może po kolei:
rafciodz pisze: Wątek można zamknąć - odpowiedź padła wielokrotnie, autor pytania - sam przyznał, że wie już co i jak.

Toczy się pusta dyskusja na zupełnie inny temat.
Jak widzisz, dyskusja toczy się dalej i nie jest to temat dla znalezienia odpowiedzi dla mnie. To jest dyskusja dla wymiany poglądów, zwrócenia uwagi na problem i znalezienia jakiejś równowagi, która z pewnością dla każdego będzie inna, bo każdy jest inny, a przez to literatura jest różnorodna.
Natomiast pusta dyskusja nie staje się sama przez się, a raczej użyszkodnicy ją mogą taką uczynić właśnie takimi nic nie wnoszącymi komentarzami jak Twój.


Bardzo spodobała mi się zasada mimesis - przywołana przez Nataszę. Bo chodzi o to, że my jesteśmy tutaj i rozumujemy tak jak nam życie podpowiada, a jeżeli autor pisząc, coś zmienia to powinien wytłumaczyć co i respektować skutki takiego a nie innego światotworzenia. Tu pojawia się ta nieszczęsna grawitacja, która jest respektowana często w sf wtedy kiedy się akurat autorowi podoba...

Co do walki, to napiszę tak: w większości fantasy występuje i wszyscy się do tego przyzwyczaili. I zgodzę się tu z Grimzonem, że jak ktoś poczytał kilka takich książek to myśli, że jest mistrzem miecza i już wszystko umie. Nie zajrzy do źródeł, nie zweryfikuje swojej wiedzy i koniec końców powiela schematy utworzone już dawno temu. A dlaczego? Bo mu się po prostu nie chce! Bo wie, że tyle razy już to przeszło, że nic się nie stanie jak on też tak to opisze.
Natasza pisze:Jeżeli w utworze czytam "lata", "poleciał na Księżyc" mój mózg akceptuje tę sytuację na zasadzie "zawieszenia niewiary" zdecydowanie łatwiej, bo taki jest mechanizm percepcji w lekturze.
Tutaj nie mogę się do końca zgodzić, bo w filmie też możemy dać scenę, gdzie bohater informuje, że leci na księżyc i następną jak już tam jest i również nastąpi "zawieszenie niewiary" w dokładnie taki sam sposób.
Ekranizacja powieści, np. scen walki czy latania ujawnia konieczność weryfikacji eksperckiej takiej, jakiej dokonuje Grimzon.
To też nie wydaje się do końca prawdziwe, bo te walki na filmach też często mają niewiele wspólnego z szermierką, zwłaszcza te dramatyczne sceny, kiedy bohaterowie krzyżują oręż i stykają się nosiu do nosia i następuje wymiana groźnych spojrzeń, "morderczy taniec brwi" i konkurs "kto dłużej nie będzie mrugał".
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

81
B.A.Urbański pisze:To też nie wydaje się do końca prawdziwe, bo te walki na filmach też często mają niewiele wspólnego z szermierką, zwłaszcza te dramatyczne sceny, kiedy bohaterowie krzyżują oręż i stykają się nosiu do nosia i następuje wymiana groźnych spojrzeń, "morderczy taniec brwi" i konkurs "kto dłużej nie będzie mrugał".
A tu już różnie bywa. Sporo sztuk walki szkoli adeptów w "niemruganiu" z całkiem rozsądnych przyczyn - chodzi o to, aby nie zamykać oczu widząc nadchodzący cios ( a to przecież odruch). Do tego dochodzą ćwiczenia w doskonaleniu widzenia obwodowego ( poszerzenie pola widzenia) i reakcji na światło ( aby zwiększyć zdolność oka do znoszenia nagłych zmian oświetlenia). Z kolei włoskie szkoły noża trenowały adeptów w czymś co nazywały "wariactwem/ struganiem wariata". W sytuacji zagrożenia nożownik udawał mdłości, atak serca, przerażenie, aby w niespodziewany sposób zaatakować z zaskoczenia. Gdyby coś takiego przedstawić na filmie czy w książce, dopiero zerwaliby się ze smyczy wszelkiego typu "znafcy". Już widzę, jak lecą "profesjonalne" komentarze po obejrzeniu sceny kiedy w trakcie morderczego treningu adept obijany jest chusteczką po oczach, albo przez pół godziny udaje, że rzyga na własne buty...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

82
Navajero, nie udawaj, że nie zrozumiałeś, o co mi chodzi! :P
Wiadomo, że zdolności, które przytoczyłeś, są nauczane, ale nie wykorzystywane kiedy stykają się nosiami i gadają przez 5 minut, kto jest czyim ojcem :P
A ten ostatnie przykład przypomniał mi o Zui Quan, ale tam raczej rzygania nie ma. Gdyby brać przykład z filmu, to można to podciągnąć pod wiedźmina i używanie napojów w celu zwiększenia możliwości bojowych ;)
Swoją drogą, można niezłą przewagę zyskać w bliskim kontakcie rzygając na przeciwnika...
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

83
B.A.Urbański pisze: Wiadomo, że zdolności, które przytoczyłeś, są nauczane, ale nie wykorzystywane kiedy stykają się nosiami i gadają przez 5 minut, kto jest czyim ojcem :P
A to jest zdobywanie przewagi psychologiocznej :D
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

84
B.A.Urbański pisze:Cytat:
Ekranizacja powieści, np. scen walki czy latania ujawnia konieczność weryfikacji eksperckiej takiej, jakiej dokonuje Grimzon.

To też nie wydaje się do końca prawdziwe, bo te walki na filmach też często mają niewiele wspólnego z szermierką, zwłaszcza te dramatyczne sceny, kiedy bohaterowie krzyżują oręż i stykają się nosiu do nosia i następuje wymiana groźnych spojrzeń, "morderczy taniec brwi" i konkurs "kto dłużej nie będzie mrugał".
Ja się podpisuję pod drugą częścią tej wypowiedzi. na potrzeby filmu została wymyślona szermierka choreograficzna, która przede wszystkim ma ładnie wyglądać i oddawać to - uczucia które szarpią bohaterem. W książce można opisać co myśli bohater w filmie można tylko pokazać. Niestety w drugą stronę przeniesienie sceny filmowej do książki jest zabiegiem co najmniej trudnym i często kończy się niepowodzeniem.

Czyli weryfikacja scen filmowych nie ma sensu. Oglądając film zwróćcie uwagę na trzy rzeczy:
- czy walczący na broń białą mają rękawice ?
- czy w filmie bohater chwyta broń za głownię bez uszczerbku dla zdrowia ?
- czy zbroje lub pancerze chronią przed ranami ?

Potem poczytajcie kilka opowiadań na tym forum zawierających walkę :)

A co do tendencji z obniżaniem poprzeczki to zauważmy że najlepsza scena pojedynku polskiej kinematografii została nakręcona niemal 40 lat temu.
Navajero pisze: Z kolei włoskie szkoły noża trenowały adeptów w czymś co nazywały "wariactwem/ struganiem wariata". W sytuacji zagrożenia nożownik udawał mdłości, atak serca, przerażenie, aby w niespodziewany sposób zaatakować z zaskoczenia. Gdyby coś takiego przedstawić na filmie czy w książce, dopiero zerwaliby się ze smyczy wszelkiego typu "znafcy".
"Kłamstwa Locke Lamory" główny bohater w swych poczynaniach wykorzystywał całą gamę podobnych tricków dla zdobycia przewagi nie tylko w walce.
Natasza pisze:Biorąc pod uwagę tylko wartość odpowiedzi - nikt nie wiedział, ile waży.
Wprawdzie chciałbym aby ktoś jeszcze spróbował sobie postawić takie zadanie co ty Natasza, o to właśnie mi chodzi, że przy braku wiedzy zaczyna się przyjmować za pewnik to co się przeczyta w książkach niekoniecznie naukowych.
Natasza pisze:Część osób z wykształceniem technicznym odpowiadało pytaniem "a jak długi" i próbowali z ciężaru właściwego materiału odpowiadać. Sprawdzałam w wiki i podawałam 130. Z czego zrobione nie podali i dyskusja wekslowała.
A z czego mógł być zrobiony ? Ze stali. Czasem lepszej czasem gorszej.
Natasza pisze:Często na Zerwikaptura i czynienie krzyża :)
A ciekaw jestem jak było opisywane to czynienie krzyża. Bo to akurat dość ciekawe zjawisko ze względu na historię szermierki.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

85
Grimzon, czynili nożem jak ksiądz i "słuchać hadko" powtarzali, bo to pokolenie Sienkiewicza znające.

Każdy, kto się na czymś zna lepiej niż przeciętnie, bez trudu rozpoznaje "ściemę" filmową. Panowie tutaj oczień sierozno rozpatrujecie kwestie "profesjonalności" walk i broni, moi żaglarze kłócili się o kąt natarcia bombramrei na filmie. "Wielkiego Szu" kręcili w domu mojego kolegi i Nowicki poszedł sikać do kuchni. I faktem jest, że gdyby ktoś uczył się topografii willi na Zielonego Dębu, to by sikali podczas odwiedzin do kuchnii.

Nosiami i rzyganie na buty przeciwnikowi - cudne.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

86
Nie rozumiesz mnie Nataszo ja na konkretnym przykładzie pokazuję ci całe zjawisko jakie występuje obecnie wśród nowych autorów i ew przyszłych autorów i to w czasie kiedy o informację nie jest trudno.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

87
Rozumiem!
Natasza pisze:I faktem jest, że gdyby ktoś uczył się z filmu topografii willi na Zielonego Dębu, to by sikali podczas odwiedzin do kuchni.
Napisałam przecież!

Dokładnie tak ja Ty uważam, że czerpanie z sztuk stosujących licentia poetica jest ... nierozsądne.
I powiem jeszcze, że mam dreszcze, kiedy w literaturze "dziewczęcej" cała psychologia postaci zbudowana jest na latynoamerykańskich telenowelach.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

88
Grimzon pisze:Czyli weryfikacja scen filmowych nie ma sensu. Oglądając film zwróćcie uwagę na trzy rzeczy:
- czy walczący na broń białą mają rękawice ?
- czy w filmie bohater chwyta broń za głownię bez uszczerbku dla zdrowia ?
- czy zbroje lub pancerze chronią przed ranami ?
Gdybym z tego powodu miał odwalić czyjeś opowiadanie, to musiałbym być walnięty. To rzeczy, to pierdoły, na które zwróci uwagę 1% czytających. Owszem, lepiej wiedzieć jak jest na prawdę i wziąć to w jakimś sensie pod uwagę (lub nie, byle świadomie) pisząc, ale na pewno nie ma się co z tego powodu podniecać. To szczególiki. Mało ważne. No chyba, że ktoś tylko na takich pierdołach opiera swój tekst.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

89
Dla B.A głos Mickiewicza w sprawie licentia poetica:

Ja mistrz!

Ja mistrz wyciągam dłonie!

Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie

Na gwiazdach jak na szklannych harmoniki kręgach.

To nagłym, to wolnym ruchem,

Kręcę gwiazdy moim duchem.

Milijon tonów płynie; w tonów milijonie

Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie;

Zgadzam je, dzielę i łączę,

I w tęcze, i w akordy, i we strofy plączę,

Rozlewam je we dźwiękach i w błyskawic wstęgach. -


albo Staffa:

Łowię je spiesznie jak motyla,

Nie, abym świat dziwnością zdumiał,

Lecz by się kształtem stała chwila

I abyś, bracie, mnie zrozumiał.


I Leśmiana:


Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.

Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą -
Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią - nad pokrzywą - nad lebiodą.

W takiej chwili Bóg przelatał, pełen wspomnień wiekuistych,
Ścieżką podobłoczną - właśnie, że tułaczą -
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.

Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom -
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą...
"Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?..."
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

90
Gdybym z tego powodu miał odwalić czyjeś opowiadanie, to musiałbym być walnięty. To rzeczy, to pierdoły, na które zwróci uwagę 1% czytających. Owszem, lepiej wiedzieć jak jest na prawdę i wziąć to w jakimś sensie pod uwagę (lub nie, byle świadomie) pisząc, ale na pewno nie ma się co z tego powodu podniecać. To szczególiki. Mało ważne.
Przedstawiłem te rzeczy żeby pokazać skąd autorzy czerpią inspiracje.
Może i szczególiki, ale pięknie pokazują, jak autor podchodzi do przedstawianego zagadnienia. Może i walka jest szczegółem, ale potem dochodzi kreowanie królestw z wieśniakami obalającymi króla krzycząc pod zamkiem.
W szczególności fantasy jest traktowane jako worek do którego można wrzucić wszystko nie patrząc na konsekwencje. Socjologia, układy polityczne, gospodarka, wojna wszystko to jest ze sobą powiązane. Dlatego powstają puste światy i wielkie białe plamy, a na pytanie kogokolwiek jest prosta odpowiedź "bo tak i koniec".
Natasza pisze:Dokładnie tak ja Ty uważam, że czerpanie z sztuk stosujących licentia poetica jest ... nierozsądne.
I powiem jeszcze, że mam dreszcze, kiedy w literaturze "dziewczęcej" cała psychologia postaci zbudowana jest na latynoamerykańskich telenowelach.


To że ja to wiem nie oznacza, że gro ludi tak nie robi. A co potem odpowiedzieć człowiekowi, który na przedstawiony film pokazujący ostrość klingi miecza rzuca argumentem "Miecze nie mogły być tak ostre bo w grze "Wiedźmin" nie zabijało by się przeciwników tak długo".
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

91
Grimzon, a ja widziałabym niszę, którą ujawnia ten wątek: masz wiedzę i literackie zacięcie, napisz poradnik - np. Sceny walki w fantasy.
(to zamiast bezużytecznego de facto praktycznie "Jak napisać bestseller)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Wróć do „Kreatorium”