16

Latest post of the previous page:

gdy miałem naście lat i pisałem norweski dziennik (wczesne wersje) krew bryzgała radośnie aż pod chmury ale inne płyny fizjologiczne jakoś nie, a bohaterowie ni przeklinali nawet wypruwając wrogom flaki. ;)

generalnie problem widzę w braku umiejętności. "artysta" szokuje wieszając genitalia na krzyżu bo po prostu nie umie namalować pięknego jelenia na rykowisku i nawet nie chce się nauczyć.

początkujący literat szuka swojej niszy - ale przeważnie chce się szybko przebić więc wymyśla fabuły "mocne" - krew, gwałt, mordobicie, a przy tym wulgarne to przeklinanie, chlanie etc kojarzy mu się z dojrzałością.

a ja mając 16 lat wymyśliłem sobie tajną służbę - twardzieli wyszkolonych tak, że używano ich wyłącznie do tropienia wojowników ninja ;) inne zadania były dla nich za proste ;)

17
wiecie co mnie urzekło jako zabieg artystyczny?

w filmie "wściekłe pięści węża" (do ściągnięcia gratis ze strony twórców z.f. Skurcz") główny bohater wyraża się absolutnie cudownie cudacznie. sztucznie grzecznie, naiwnie i robiąc debline błędy językowe...

"to chyba wina tego plana",
"miszcz polecił mi unikać niepotrzebnych walek",
"ci opryszcy zachowywali się prowokacyjnie"
"a niech to, skoro tak bardzo panom zależy spuszczę wam przysłowiowy wpierdol",
"legenda o tobie wciąż trwa i hamuje rozwój mojej kariery"

etc.

18
Niedawno czytałam opowiadania Hłaski i wczesne Głowackiego. W końcu, jeden i drugi byli enfants terribles i pisali twardą, „męską” prozę, a wulgaryzmów tam – jak na lekarstwo, chociaż ich bohaterom bliżej do marginesu, niż sfery średniej, nie mówiąc już o elitach. Można powiedzieć, że czasy się zmieniły; przyzwolenie na wulgarność słownictwa w ogóle, a już zwłaszcza w literaturze było wówczas o wiele mniejsze, niż obecnie. Jednak te opowiadania pod względem językowym bynajmniej nie sprawiają wrażenia archaicznych ramot. Głowacki w późniejszych tekstach pozwala sobie na więcej, ale też nie epatuje obfitością wulgaryzmów. Najwyraźniej - nie musi.
A Witkowskiemu skłonność do używania mocnych określeń chyba przechodzi. W każdym razie, "Drwal" jest zdecydowanie bardziej powściągliwy pod tym względem, niż wcześniejsze jego książki. Może to rzeczywiście kwestia wieku?
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

19
Chyba zaczynacie nadmiernie teoretyzować :) Wszystko zależy od tego co i dla kogo piszemy. Są takie środowiska w których słowo "sk...ysynu" brzmi jak gdzie indziej "obywatelu". Byłoby dziwne opisywać je nie używając wulgaryzmów. Z drugiej strony rozumiem i dorapę: niekoniecznie musimy koncentrować się na menelach, a rola książki może wykraczać poza obszar literatury i pełnić np. funkcję terapeutyczną ( jest coś takiego jak biblioterapia). Istnieją wreszcie środowiska przestępcze, gdzie przekleństw używa się bardzo ostrożnie. Np. wśród rosyjskich "błatnych" ( zawodowych przestępców). Żargonu i owszem, ale nie przekleństw. Bo wśród rosyjskich urków obrazę można zmyć tylko krwią i jeśli ktoś weźmie takie przekleństwo do siebie, sytuacja robi się mocno nieprzyjemna. Stąd, tam gdzie rządzą "błatni" mięsem się raczej nie rzuca.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

20
Szkoda, że zeszliśmy tylko na kwestie języka, bo temat i szeroki i ciekawy.
Co do wulgaryzmów - statnowi on immanentną część języka potocznego. Ja osobiście nie czytałem Misjonarzy z Dywanowa, ale byłbym lekko zdziwiony gdyby Naturszczyk w dialogach pewnych przekleństw nie umieścił. Żołnierze klnęli, klną i klnąć będą. Jest to tak samo oczywiste, jak to, że szkoli się ich po to by zabijali.
Co do tematyki... To rzeczywiście kłopot występuje nie od dziś. Na początku lat dziewiędziesiątych Jacek Inglot w Wariacie z pochodnią ironicznie nawoływał aby młodzi twórcy przelewali więcej krwi i spermy :-)
Jak twierdzą zasłużeni owa tematyka wynika z infantylizmu młodych twórców, którzy koncentrują się na własnych ciągotach. Czyli seksie i przemocy. Może kiedyś im przejdzie.
To wręcz zadziwiające, że w kraju mamy tylu fanów Sapkowskiego, a większość z próbujących naśladować "mistrza" nie zwraca uwagę na to o czym on pisze. A Geralt z Rivii, dość często miewa rozterki moralne, co dziwi u postaci, której profesją jest zabijanie. W opowiadaniu Róże z Shaerrawedd fabuła kończy się walką, pojawiają się kwestie dotyczące prokreacji, mówi się nawet o chędożeniu, klnie się tu i ówdzie. Ale to są kwestie poboczne, przecież Róże... mówią o bezsensowności bratobójczej walki, o podburzaniu jednych narodów na drugie, budowaniu ghett, braku tolerancji. To opowiadanie naprawdę nie jest o tym, że Wiedźmin kogoś porządnie rąbnął przez czerep.
Tak samo u Ziemiańskiego - u którego non stop przewijają się samce alfa i mężczyźni typu macho. Ale w Autobahn nach Poznan pojawiają się również kewstie dotyczące patriotyzmu, tego jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć w walce o kraj, i czy wszystko może być usprawiedliwione miłością do ojczyzny.

Z opowieści powinien wynikać jakiś morał, garść przemyśleń, a nie tylko nawalanka. O tym też pisał Sapkowski w "Pirogu" ponad dwadzieścia lat temu. Ciekawe, że my dzisiaj również o tym dyskutujemy :) Czyżby świat nie zmieniał się tak bardzo?

Pozdrawiam.[[/i]

21
Naturszczyk pisze:Pada pada - od wieku chrystusowego, to masz już tylko z górki, więc nie wieszaj psów na starych co bronią ci dostępu, sam już wchodzisz w syndrom "starego i nudnego pierdoły" :lol:
Przecież na nikim psów nie wieszam, tylko mówię jak jest! :D

I moja starość nie ma tu nic do rzeczy! ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

22
powiem tak wulgaryzmów unikam jak mogę - bo ich nie lubię a w życiu się nasłuchałem tyle że do śmieci starczy.

dlatego moi bohaterowie klną sporadycznie - chyba że opisuję drechów - wtedy piszę zwykły dialog a co 2-3-4 słowo wstawiam "urwał". Czytelnik się domysla i ma dodatkowy ubaw a jak nie paskudzę klawiatury.

Pozatym lejmy na meneli - lepiej opisywać życie elit.

23
Kiedyś autorzy skupiali się tylko na rzeczach ważnych, potem rzecz ważna pokrapiana była spermą i krwią, a teraz sperma i krew jest pokrapiana rzeczą ważną.

Rozumiem, "kurwotoki", gwałty i tortury są fajne, ale jak dodatek. Tych rzeczy należy używać z umiarem. Powinny być one wisienką na torcie, składnikiem, który zapełniałby szare luki, dodał nieco ostrości. Ale bez przesady! Twórcy się chyba pogubili w gąszczu cywilizacji. Takie rzeczy powinny być tylko deserem, a nie motorem całej akcji.

Obiad podano do stołu. Zjadłem go. Był dobry, smaczny, niesamowicie apetyczny. Wtedy dostałem jeszcze deser; pyszne, rozpływające się w ustach ciasto. Wcześniej czułem mały niedosyt, ale wtedy mój głód całkowicie zniknął. Pozostało się tylko cieszyć z tej błogości. Ze spokojem mogłem przewrócić się na bok, i spokojnie zasnąć.
ZBANOWANY ZA CHAMSTWO.

24
Kurde, coś ze mną nie tak. Moi bohaterowie klną, ale nikogo nie gwałcą, nie torturują, nie urywają członków, nie kąpią się w krwi dziewiczej...
Kurde, chyba mi nie zależy na karierze ;-(
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

25
Ha, a teraz przyszło mi do głowy, że przecież jeden z kultowych filmów Pasikowskiego, "Psy", wręcz wulgaryzmami był przesycony. Wiem, wiem, kino to nie literatura. No, ale w tym filmie, przekleństw jest co niemiara. I pytanie. Czy Pasikowski przesadził czy też dobrze ujął ducha tamtych czasów i mentalność środowiska? Czy ubecy naprawdę tak kur... rzucali?
Dla mnie, aż tak rażące to nie było, ale chyba nawet kabareciarze naśmiewali się z tych wulgaryzmów, tworząc skecz pod tytułem "Psy 3".

Proszę, nawet zabawne :)



Pozdrawiam.

27
Za Pana masz bana - czyli wisisz mi piwo. :wink: Jeśli chodzi o młodą falę, to jako nie do końca odkryty nadal jest młodym gniewnym oczekującym na odkrycie - ale chyba raczej poza granicami naszego kraju. :lol:
Jeśli chodziło ci o mój wiek, to mój jest słuszny więc piszę klasyczną literaturę - porządną i do czytania, a nie do szokowania aby zwrócić na siebie uwagę. Andrzeju - to ty w takim liczeniu jesteś młody bo dokładnie 20 lat młodszy ;-))))
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

28
Będąc młodą licealistką, miałam grona znajomych parających się tworzeniem różności. Młodzi, ambitni, artystycznie do świata nastawieni i niewinni. Czasami sobie czytaliśmy te nasze wypociny, a czasami podawaliśmy ze wstydliwym uśmiechem z rąk do rąk i komentarzem: "Tylko nikomu nie pokazuj". Dostałam jeden taki tekst. Ordynarny, pełen seksu, wulgarności w nazewnictwie i czynach. Takie nastoletnie porno, utkane z wiedzy, doświadczeń, domysłów, snów... Przeczytałam z wypiekami na twarzy i wstydziłam się trzy dni spojrzeć na koleżankę. Jak jej oddawałam karteluszki, to powiedziała, że po prostu musiała napisać te wszystkie słowa. Chodziły jej po głowie i chciała je powiedzieć, napisać.
Może to tak było, że jak człowiek dorastał, to oswajał różne warstwy życia. Powoli tracił niewinność.Wyplucie wulgaryzmów było jak oglądanie pierwszy raz nagiego mężczyzny?

Teraz dzieciaki oswajają przemoc i seks w przedszkolu.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

29
merdevsky pisze:Kiedyś autorzy skupiali się tylko na rzeczach ważnych, potem rzecz ważna pokrapiana była spermą i krwią, a teraz sperma i krew jest pokrapiana rzeczą ważną.
Brzmi to nawet efektownie, ale jako diagnoza - nie jest prawdziwe. Krew była w literaturze od zawsze. Literatura antyczna nasycona jest okrucieństwem, a potem wcale to się nie zmienia. Sperma? Też występuje w obfitości, chociaż tutaj akurat najwięcej zależy od epoki: im bardziej pruderyjna, tym więcej starań, żeby seks - jako siłę napędową rozmaitych działań - prezentować w sposób zawoalowany. Co nie znaczy, że go nie ma. A proporcje spraw "ważnych" i mniej ważnych? Naturszczyk słusznie zauważył w innym wątku, że z całej twórczości pisarza zapamiętujemy najczęściej jedną książkę. A ilu pisarzy w ogóle przeszło do historii literatury? Znikomy procent. tak więc nasze widzenie literatury wcześniejszych okresów jest zdeformowane perspektywą widzenia i selektywnością pamięci. Tymczasem nawet wtedy, gdy literatura nie była li i jedynie rozrywką, lecz traktowała o sprawach ważnych i śmiertelnie poważnych, ludzie z upodobaniem czytywali nie "Boską Komedię", tylko opowiastki o swawolnych mnichach, sprytnych żonach i mężach-rogaczach.
Tak więc, jeśli chodzi o tematykę, zainteresowania pisarzy (w sensie wyboru podstawowych opcji), to bym nie wprowadzała takich radykalnych rozróżnień. Natomiast na pewno zmienia się sposób pisania o pewnych kwestiach, takich właśnie jak krew czy sperma - wyraźny jest zwrot w stronę bezpośredniości, czy nie złagodzonego niczym weryzmu. Ale to trochę odrębny temat.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

30
Wiesz, ja na wszystko patrzę z przymrużeniem oka. I myśląc moim sposobem myślenia zakładam, że druga osoba myśli podobnie. A tak nie jest. Tak więc nie mów, że wysuwam szalone tezy; po prostu dramatyzuję, taki już jestem.

Prawda jest taka, że tematyka od wieków pozostaje podobna. Wszystko opiera się wokół 7 grzechów głównych. Tych niegłównych także. Nie twierdzę, że zdrada, sperma i krew nie są fajne. Są, a jakże. Ale jako wątek poboczny czy tło. Uważam, że nawet trzeba czegoś takiego dodać!

Co nie zmienia niestety faktu, że fabuła nie powinna kręcić się tylko wokół tego. Popieram śmiałość, pewność siebie w pisaniu, bezpardonowe opisy; szczere i brutalne, beż żadnej mydlanej otoczki. To bardzo ważne cechy literatury współczesnej. I nawet mi się podobają.

Ale powtarzam. Co innego jeśli fabuła jest sama w sobie ciekawa, życiowa i tak dalej, a do niej wtrącone są pikantne wątki, które mogą być motorem akcji, a co innego jeśli nie ma nic innego niż seksu, tortur i 5 kurw w każdym zdaniu. Nie lubię opowiadań, które przez 30 stron opisują tylko sceny gwałtów czy tortur. To jest dno. Literat powinien się promować tym, co mądrego napisał, w dodatku ciekawie, a nie tym, że nasrał na środek dywanu, w dodatku mało efektownie.

31
rubia pisze:lecz traktowała o sprawach ważnych i śmiertelnie poważnych, ludzie z upodobaniem czytywali nie "Boską Komedię", tylko opowiastki o swawolnych mnichach, sprytnych żonach i mężach-rogaczach.
A potem dzieci w szkole czytują "Dekamerona". No, "Sokoła". :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”