Armagedon

1
Siedział samotnie w rogu knajpy lekko pochylony nad szklaneczką ponczu nie zwracając uwagi na przemykające obok mocno roznegliżowane kelnerki. Właściwie ta samotność była mocno wymuszona; choć przy stoliku zmieściłyby się jeszcze z trzy osoby potężny brzuch trolla wypełniał pozostałe miejsca. Siorbnął lekko różowym alkoholem. Kolejnym. Zawsze wiedział, że tak skończy. Samotny troll przed czterdziestką, wypalony zawodowo dziennikarzyna, obojętny na bagno ludzkiej i nieludzkiej nienawiści, niechęci, zawiści. Kiedyś się tym przejmował. Teraz? Mord na trzynastu małych Smurfach, o których donosił niedawno na pierwszej stronie „Poznań Herald” tak naprawdę nie robił na nim najmniejszego wrażenia, ot kupa martwego mięsa. Niebieskiego w dodatku. Smerfetki było mu trochę szkoda, bo w sumie to niezła lala była- pomyślał smętnie. Kiedyś flirtował z nią na czacie, wysłała mu fotkę topless, ale później poznała Gargamela no i kontakt się urwał. Niezła, choć puszczalska, tego całego Gargamela robiła w ciula na lewo i prawo. Ponoć nawet Klakierowi nie odmówiła. Może to właśnie stary Gargi, jak mówiła w Rollywood o swoim facecie, kazał ją sprzątnąć? Stary czarownik miał kasę, w końcu multimilioner, kocia jego mać. Nieważne.

Ziewnął znudzony. Dzień, jak co dzień. Tyle, że Śnieżka bankiet wyprawiała z okazji swojego nowego filmu i można się było nażreć za friko. Ludzkie jadło, kiepskie jadło, ale zawsze zaoszczędziło się trochę euro. Jutro będzie gorąco, wampiry i wilkołaki zapowiedziały demonstrację sprzeciwu wobec ustawy podnoszącej podatek za stosowanie magii przez nieczłowieków.
– Czyli właściwie przez nas wszystkich- zafrasował się troll. Ale skoro 60 procent głosów w wyborach do parlamentu Rzeczypospolitej zdobywa ksenofobiczna partia „Ludzie Ponad Wszystko” to nic dziwnego, że nieczłowieki są dyskryminowane. I tak w Polsce nie dzieje się źle. W Rosji na przykład tamtejsza władza nie chce nadal przyjąć do wiadomości, że po nastąpiło zazębienie światów, ot taki armageddon jak to potocznie nazywano i teraz żyjemy obok siebie: ludzie, trolle, orki, krasnoludy, gnomy, niziołki i inne. Ludzie i nieczłowieki. Żyjemy, pracujemy razem, płacimy podatki, razem mieszkamy, kochamy się umieramy.

No z tym mieszkaniem razem to bywa różnie, olbrzymy mają pewne problemy z powierzchniami lokalowymi, a smoki skarżą się, że nawet w garniturach nie wpuszcza ich się do restauracji. W sumie nic dziwnego. Bo jakby ktoś tak chciał zapalić papieroska i zapytał takiego zielonego, z wyłupiastą mordą „masz może ogień”? Swoją drogą, dużo czasu minęło zanim ludzie i nieczłowieki przyzwyczaili się do siebie nawzajem, wiele lat dochodziło do nie zawsze zabawnych pomyłek i wpadek.
Leonardo di Curpio ponoć do dziś nie wyszedł z szoku, po tym, gdy zobaczył, co miał na myśli stary Vlad Drakula proponując towarzysko „wyskoczymy na Krwawą Mary”? A Państwowe Przedsiębiorstwo Komunikacji nadal domaga się opodatkowania alternatywnych sposób komunikacji w postaci transformacji i teleportacji. „Ile to już lat”- zadumał się troll. Ponad trzydzieści…. A może i więcej. Tyle wieków dwa światy: ludzi i nieczłowieków istniały obok siebie, nie wadząc nawzajem, koegzystując w pokoju; czasem skrzaty nasikały do mleka, czasem któryś z diabłów zamachał ogonem i w świecie ludzi znana posłanka zastrzeliła się kosmetyczką, innym razem prezydent pewnego państwa ożenił się z czarownicą….

A potem nadszedł ten czas…. Skinął na kelnera, zamówił jeszcze jednego drinka. Ze swoją nawet jak na trolla nadmierną wagą musiał wypić sporo by choćby lekko zaszumiało mu w głowie. Cóż kosztowna przyjemność. Pogrzebał w pomiętej paczce dopalaczy, wyciągnął na wpół złamany „ogrzy strzał” przypalił i z przyjemnością zaciągnął się dymem. Tyle było znaków, że nastąpi zbliżenie obu światów, tyle ostrzeżeń, a ludzie nic nie zauważyli.
Trzecia wojna światowa z użyciem najnowszych technologii wywołała rozdarcie w delikatnej powłoce strukturalnej rozdzielającej oba światy: ludzi i nieczłowieków. Nagle okazało się, że żyjemy obok siebie. Ludzie i nieczłowieki. Przez wiele lat homo sapiens trudno było się pogodzić, że świat magii wkroczył w ich codzienne życie. Ze ich sąsiadami, kochankami, przyjaciółmi nagle stały się trolle, orki, krasnoludy, nimfy, gnomy, wróżki, rusałki, smoki.. W końcu jednak ludzie przeszli nad tym do porządku i zaczęli rządzić po swojemu wprowadzając podatki od stosowania magii, podatek konsumpcyjny dla wampirów, kuchnie wegetariańskie dla wilkołaków… Aż wreszcie już oficjalnie zaczęli przyznawać, że tak jest ciekawiej…
Rzeczywiście, było ciekawiej. Zwłaszcza w takie dnie jak dzisiaj, kiedy w Ponczowej Werandzie występowały dwie lesbijskie tancerki, Harpie – Lepperka i Giertysia. Ludzie szaleli za ich występem, dostawali niemal amoku, kiedy Giertysia potrząsając złotymi kolcami wbitymi w nos, wargi, sutki i jeszcze niżej wiła się wokół rurki, gnomy, krasnoludy i inne nieczłowieki kochały za to Lepperkę, jej głębokie spojrzenie, wydatne piersi, wielkie usta. Ponoć, choć Giertysia i Lepperka uchodziły za zagorzałe lesbijki to jednak niektórzy ludzie i nieludzie, jak mawiali w redakcji, w której pracował troll, trafiali do ich łóżek. On sam jednak nie spotkał nikogo, kto by uczestniczył w takim doznaniu. Choć sex z harpiami… to musiało być coś.

Za kilka minut miał nastąpić ich występ, właściciel Ponczowej Werandy, Kuniok już podgrzewał atmosferę…. Kuniok, choć był ogrem świetnie rozumiał ludzkie potrzeby…
- A niech to dunder świśnie- zaklął nagle troll. Ktoś przechodząc obok potrącił go mocno łokciem, a szklanka ponczu, którą trzymał w sękatych łapach wzbiła się w powietrze, wykonała salto i z nieprzyjemnym hukiem roztrzaskała o stolik. Poderwał się na równe nogi gotów do wszczęcia awantury, spojrzał i uspokoił się pospiesznie
Znał. Znał te ciemne, pełne wyrazu oczy, zaciśnięte w zamyśleniu usta, poznawał figurę… Każdy znał. Przynajmniej każdy, kto w tym pomieszanym świecie pełnym magii i techniki korzystał z ekranów holowizyjnych. I interesował się polityką. Zuzioza, liderka coraz popularniejszej partii „Kobiet Walczących o Prawo do Mówienia”. Jak dodawali przeciwnicy tego ruchu, chodziło o mówienie non stop. Swoją drogą Zuzioza była rusałką wodną i zarazem pierwszym nieczłowiekiem, który zaangażował się w politykę, choć dziś już oczywiście nie jedynym. Człowiekiem nie był również towarzyszący jej mężczyzna. Troll bezbłędnie wyczuł w ubranym na czarno, dobrze zbudowanym acz nieco zbyt otyłym mężczyźnie wilkołaka.

- Redaktor Raaktorus ze „Wspólnej Rzeczpospolitej”?- zapytał mężczyzna I nie czekając na odpowiedź kontynuował- Proszę pozwolić, madame Zuzioza, którą jak widzę doskonale już pan rozpoznał, ja nazywam się Factornik i jestem, jakby tu powiedzieć…
- Pół człowiekiem, pół wilkiem- skrzywił się niechętnie dziennikarz
Mężczyzna nie wydawał się być urażony, choć w jego oczach błysnęła iskra złości
- Proszę bez zbędnej impertynencji. Mógłbym powiedzieć, przyganiał kocioł garnkowi. Ale cóż, w dzisiejszych czasach w każdym czai się bestia. Jestem prawnikiem i zarazem ochroniarzem madame Zuziozy. Chcielibyśmy porozmawiać o pewnej, niezbyt przyjemnej sprawie..
- Jestem po pracy. Chciałbym obejrzeć występ Lepperki. Dajcie se siana i spadajcie- warknął troll
- 100 tys wspólnoeuro?– zagaiła uśmiechając się znacząco kobieta
Raaktorus drgnął nerwowo. Taka kwota pozwoliłaby mu zrealizować swoje największe marzenie. Otworzyć własny tygodnik. Machnął dłonią. Ostatecznie nic nie straci, jeśli wysłucha, co rusałka i wilkołak mają mu do powiedzenia
- Siadajcie. Jak zdobędziecie jakieś krzesła- warknął
- Show must go on- dobiegł ich okrzyk, właściciela Ponczowej Werandy, Kunioka. Rozpoczął się taniec harpii.

-Uuuuuuuu, jeszcze jeszcze. Więcej czadu!- wyła podekscytowana i mocno podchmielona publiczność licznie zgromadzona w Ponczowej Werandzie.
Lepperka i Giertysia, dwie sexowne harpie przechodziły tego wieczoru najśmielsze oczekiwania. Giertysia, wysoka i smukła niczym gazela już dawno pozbyła się resztek ciuszków, skąpe majteczki dawno poleciały w kąt, a umięśnione i owłosione niemalże do kolan uda owijały się wokół metalowych rurek krzesząc iskry. Tuż obok szalała Lepperka, długowłosa, bardziej przy kości za to opalona na heban skacząc w rytm muzyki i potrząsając prawie półmetrowym biustem. Jeden z krasnoludów podochocony wdarł się na zaimprowizowaną scenę, próbował przytulić się do ponętnego ciała harpii; rozemocjonowany tłum nawet nie zauważył, kiedy jeden z ochroniarzy przywalił mu pałką w łysą łepetynę i ściągnął ze sceny.
- Ladies and gentelman. Tylko u nas, tylko w Ponczowej Werandzie. Giertysia i Leeeeeeppeeerka!- nawoływał, Kuniok, ogr, właściciel Ponczowej Werandy, a na scenę sypały się złote i srebrne wspólnoeuro.
Każdy występ lesbijskich harpii przynosił Kuniokowi niezły dochód, większy niż tygodniowy obrót ze sprzedaży alkoholu i przekąsek, co z w połączeniu z innymi, mniej legalnymi źródłami zarobkowania pozwalało ogrowi żyć całkiem dostatnio.


Troll Raaktorus, choć wybrał się do Ponczowej Werandy właśnie ze względu na występ harpii, nie był w stanie skupić uwagi na wyzywającym pokazie. Rusałka Zuzioza miała w sobie coś, co nie pozwalało oderwać od niej oczu, coś niebezpiecznego, przyciągającego, powodującego ssanie w żołądku i duszenie w mostku. Nie żeby troll ze swoimi 40 kilogramami nadwagi wiedział dokładnie, czy w ogóle ma mostek, ale zakłuło go w miejscu, gdzie teoretycznie powinien być

- Zdaje sobie pani sprawę, że jestem dziennikarzem? W dodatku rządowej gazety. Nie sprzedaję moich umiejętności osobom prywatnym- ledwo wyrzekł te słowa zastanowił się czy nie przesadził. Umiejętności. Kiedyś jego teksty nie schodziły z czołówek. Kiedyś rusałki i nimfy zabiegałyby z nim się spotkać. Kiedyś. Wiele lat i wiele kilogramów temu.
Factornik uśmiechnął się nieznacznie. Doskonale wiedział, w jakiej sytuacji znalazł się troll, którego gwiazda dziennikarska dawno zgasła. Znał stan jego konta i problemy finansowe. Gdy usłyszał, z jakim zadaniem Zuzioza przyszła do jego kancelarii prawnej wiedział, że Raaktorus będzie odpowiedni do jego realizacji. „Albo sobie poradzi albo zaprzepaści wszystko i zginie. Ale ja sam będzie miał czyste ręce. I pełne konto”- spojrzał spod zmrużonych powiek na dziennikarza.
- Jeżeli zgodzi się pan nam pomóc, pieniądze, o których wspomniałam wpłyną na pana konto. Przy zachowaniu całkowitej dyskrecji. Powiedzmy, że wpłata zostanie określona, jako zaliczka tytułem honorarium autorskiego za publikację pana podręcznika dla początkujących dziennikarzy- Zuzioza odgarnęła długie czarne włosy opadające niesfornie na czoło.
Dzięki informacjom, jakie zdobył Factornik wiedziała, że troll nie odmówi. Miała go w garści i teraz tylko wystarczyło zacisnąć pięść. – Jak pan wie moja partia ma spore szanse wygrania najbliższych wyborów parlamentarnych w Polsce. Jeśli uda się nam doprowadzić do przejęcia władzy będziemy potrzebowali również sprawnego rzecznika prasowego. To może być dla pana powrót na szczyt-dodała.
Raactorus nie zadał sobie nawet trudu by ukryć zainteresowanie. Przełknął głośno ślinę i spojrzał uważniej na kobietę.

- Pewnie zastanawia się pan, czego oczekujemy- zawarczał cicho Factornik. Oczy wilkołaka zaświeciły lekko czerwienią. – Sprawa jest dość zawiła. Otóż, jak moja klientka wspomniała jej partia „Kobiet Walczących o Prawo do Mówienia” według wstępnych sondaży będzie liczącą się siłą w najbliższych wyborach…..
Troll uśmiechnął się lekko. Rusałka w parlamencie. To może być lepsze niż Sabrina w basenie. Boys , boys, boys..Elegancki prawnik o wilczych rysach twarzy zdawał się tego nie zauważać. Przesunął w kierunku trolla teczkę wypełnioną dokumentami i kontynuował
- Pani Zuzioza ma być, przepraszam za wyrażenie, koniem pociągowym, tej listy w Warszawie. Wystartuje z numerem jeden. Tymczasem kilkanaście dni temu w tajemniczych okolicznościach zaginął jej czcigodny małżonek Jacko…- mówił Factornik
- Jacko? Ten elf przedsiębiorca- wynalazca? Ten, który wypuścił na rynek komputery, w jakich Windows zastąpiono systemem operacyjnym sterowanym siłą woli? Zrobił na tym szrocie majątek- troll wyprostował się z niekłamanym zdziwieniem.
- Sam jesteś szrot, grubasie trollowaty, niziołkowata twoja mać- rusałka wkurzyła się nieziemsko. Jacko jest…. Jest śliczny, kochany, jest…jest… mój, jest… - perorowała kobieta
- Wiemy!- Wilkołak i troll przerwali jej równocześnie. Obaj byli już na tyle doświadczeni, że skutki czaru „wieczna miłość” rozpoznawali bez wahania. Zuzioza bez wątpienia była pod jego wpływem. Czarownica czy też wróżka, która sprzedała Jacko ten magiczny wywar zapewne do końca życia będzie opływać w luksusy. A o swoim ukochanym Jacko czarnowłosa rusałka mogłaby mówić do znudzenia, dzień i noc. Kilka lat wcześniej wystartowała nawet w konkursie gazety „Gaduła Wyrodna” kierowanej przez Adama Michuja i zajęła pierwsze miejsce. Zuzioza mówiła wówczas siedemdziesiąt dwie godziny non stop. Nic, więc dziwnego, że kiedy zadeklarowała chęć ubiegania się o fotel przewodniczącej partii „Kobiety Walczące o Prawo do Mówienia” nie znalazła godnej siebie rywalki, wygrywając walkowerem.

- Podejrzewamy, że za tym zniknięciem może stać opozycja. A konkretnie, zagorzały rywal pani Zuziozy, hobgoblinka Lawrurka szefowa Komitetu Wyborczego „Faceci do garów”. Do tej pory rywalizacja między obydwiema partiami odbywała się wyłącznie na gruncie politycznym, ale od pewnego coś się odmieniło. Myślimy, że mogła zlecić porwanie pana Jacko, by wydobyć od niego informacje kompromitujące panią Zuziozę, ewentualnie zmusić ją do wycofania się ze startu w wyborach- mówił Factornik. Wilkołak odchrząknął lekko, po czym kontynuował
- Obawiam się, że działacze komitetu „Faceci do garów” w walce o zwycięstwo wyborcze nie cofną się przed niczym. Dwóch aktywistów partii „Kobiety Walczące o Prawo do Mówienia” zostało znalezionych martwych w swoich domach. Kto wie, co jeszcze może się wydarzyć.- skrzywił się z niesmakiem.
Wilkołaki mają to do siebie, że co złego powiedzą to się dzieje. Jeszcze prawnik nie skończył mówić, gdy rozległ się strzał. Głośny. Na szczęście niecelny. Przynajmniej tej pierwszy. Bo chwilę później rozległa się prawdziwa kanonada. Zabrzęczały rozbijane szyby restauracji, przerażeni ludzie, krasnoludy, nimfy szukały schronienia pod stołami.
- Szybko. Za mną na zaplecze! – Kuniok szarpnął za rękaw żółtej sukienki Zuziozę i głową wskazał drogę. Pobiegli za nim bez wahania. No nie wszyscy, troll jak zwykle miał wątpliwości
- A ty, co masz z tym wspólnego?- warknął do ogra zadziornie. Ale, dopiero, gdy znaleźli się w niewielkim za to przeraźliwie ciemnym pomieszczeniu magazynowym na tyłach knajpy.
- A co, redaktorku? Myślisz, że ja lubię, gdy kobieta zmusza mnie do prania i gotowania?- roześmiał się Kuniok.- Daleko mi do sympatyzowania z gadającymi niewiastami, ale wszystko lepsze niż hobgoblinka walcząca o równouprawnienie. Poza tym…- zmrużył oko i znacząco wskazał na smukła figurę Zuziozy.
Strzały na zewnątrz ucichły. Rozległy się donośne kroki, a chwile później coś przeraźliwie walnęło w drzwi. Posypały się drzazgi. Chwilę później rozległo się kolejne łupnięcie, i jeszcze kolejne.
- A co to, w mordę krasnala, wejście smoka? Przecież melinę mi zdemolują- zafrasował się ogr
- Gorzej.- warknął wilkołak. Factornik zdążył już częściowo się przetransformować, zniknął gdzieś elegancki garnitur Zegny i złoty zegarek, umięśnione cielsko pokrywała gęsta szczecina, żółte kły błyskały w ciemnościach dodając grozy krwistoczerwonym ślepiom. Troll również przybrał bojową pozę, ściskając w dłoni rozkładaną, teleskopową pałeczkę, z która od dawna się nie rozstawał.
- Żeby tylko to był smok, dalibyśmy radę. To Andziura, druidka, mistrzyni sumo i płatny morderca do wynajęcia. Wydaje się, że pracuje dla Lawrurki, ale pewna nie jestem- szepnęła Zuzioza między jednym łupnięciem w drzwi a drugim- Nic tu po nas, teleportacja- dodała rusałka, wykonując pospiesznie dłońmi magiczne symbole.
Lądowanie było takie, jak można było się spodziewać biorąc pod uwagę, że czar rzucała wodna rusałka, wielbicielka jaccuzi. W oddalonej o siedem kilometrów od Ponczowej Werandy gliniance
- No niech to wszyscy diabli- wrzasnął Raaktorus patrząc na swą ociekającą błotem, wymiętoloną marynarkę, która jeszcze kilka chwil wcześniej lśniła nieskazitelną czerwienią- Kto teraz nosi beżowe garnitury???
- Grunt, że żyjemy- uspokoił go Kuniok.
Ostatnio zmieniony pn 06 sie 2012, 15:53 przez Bahamonde, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Bahamonde pisze:mocno roznegliżowane
nie pasuje mi jakoś to zestawienie :)
dla mnie wystarczyłoby słowo "roznegliżowane", które samo niesie ze sobą bardzo wiele informacji. :)
Bahamonde pisze:jeszcze z trzy
ze trzy? ;)

Siorbnął kolejnym alkoholem? :) (albo mi się zdaje albo się za bardzo czepiam ;) )
Bahamonde pisze:nieczłowieków
aua! nieludzi, bo ta liczba mnoga jest trochę przerażająca. :) (widzę, że słowo było jak najbardziej zamierzone. ok :) po prostu dla mnie trochę średnio to brzmi :) )
Bahamonde pisze:kochamy się umieramy.
przecinek , zarzut:interpunkcja! :D
Bahamonde pisze:dnie
dni
Bahamonde pisze:nawoływał, Kuniok, ogr, właściciel Ponczowej Werandy,
już wcześniej to wspominasz :)
Bahamonde pisze:Na szczęście niecelny. Przynajmniej tej pierwszy
ten

Podobało mi się imię Kuniok i Zuzioza. :)
W opku są dwa bardzo podobne zdania, kiedy wymieniasz wszystkie istoty zamieszkujące na ziemi/w Polsce. Uważam, że wystarczy tylko jedna taka wyliczanka.:)

Sumując: trochę misz-masz, trochę humoru, trochę dużo wszystkiego, trochę akcja gna...
ale czytało się przyjemnie. :D

3
Bardzo dziękuję za uwagi,- bardzo przydatne za krytykę. Za te związane z literówką serdecznie przepraszam:)
No i dziękuję tez za dobre słowa pod sam koniec:)

4
Fenek- Ależ ja wcale nie twierdzę, że mój tekst jest dobry. Dlatego właśnie go tu wrzuciłem, licząc na krytykę. I dlatego też jestem wdzięczny tak za wytknięcia błędów jak i za "czyta się przyjemnie". Bo to daje motor do dalszej pracy nad tekstem tym konkretnym czy generalnie swoim warsztatem:)

5
Wiem, że nie można komentować komentarzy...

;) ale to co napisał Fenek jest moim zdaniem troszkę zbyt emocjonalne. :)

Jestem na forum krótko, ale my tutaj nikogo nie obrażamy - krytykę staramy się wyważyć i zawsze mamy na myśli to, żeby była konstruktywna.

Bahamonde, pracuj nad warsztatem, a komentarze w stylu "syf" pomijaj.
Tyle ode mnie. :D

7
Bahamonde pisze:Siorbnął lekko różowym alkoholem. Kolejnym. Zawsze wiedział, że tak skończy.
Siorbnął lekko różowy alkohol. - Siorbnął lekko czy alkohol był lekko różowy?
Siorbnął kolejny alkohol czy kolejny drink/kolejną kolejkę?
I co to za cham, żeby siorbać w knajpie? Wiem, że to troll, ale mimo to...
Zawsze wiedział, że tak skończy. - Jako pijak czy siorbacz lekko różowych alkoholi?
Bahamonde pisze:demonstrację sprzeciwu wobec ustawy podnoszącej podatek za stosowanie magii przez nieczłowieków.
demonstracja przeciw ustawie...
Bahamonde pisze:że po nastąpiło zazębienie światów,
Coś uciekło.

1. Brakuje przecinków.
2. Zły zapis dialogów. http://www.ekorekta24.pl/proza/130-inte ... ac-dialogi
3. Akcja pędzi na złamanie karku.
4. Powtarzasz pewne informacje wielokrotnie - całkiem niepotrzebnie.
5. Odniesienia do polityki są fajne w momencie, gdy są aktualne. Potem robią się jakieś takie...
6. Pomysł bardzo mi się podobał. Bardzo. Ująłeś mnie masakrą Smurfów. Za to masz plucha. Ale żeby Smurfetka puszczała się na prawo i lewo....
A serio - pomysł naprawdę mi się podoba. Polska w bałaganie zjednoczenia ludzi i nieczłowieków. Jakby samych ludzi było mało. Jakby wyrzucić z tego odniesienia polityczne, to mogłaby wyjść zabawna opowieść.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”