Formaty, .rtf, .pdf, .doc

1
To nie jest pytanie o radę, tylko czysta ciekawość.

Przeglądając listę wydawnictw i ich wymogów zauważyłem, że prawie wszyscy żądają albo .rtf, albo .doc. Bardzo rzadko się zdarza .pdf. Trochę mnie to dziwi, chociaż może niepotrzebnie -- ostatni raz miałem kontakt z wydawnictwami (i to dość specyficznego typu) dość dawno, i oni raczej nie używali oprogramowania MS. Jest to dla mnie o tyle niewygodne, bo pisze pod Linuxem, i strasznie się boję problemów z czcionkami, kodowaniem liter itd.

Mam pytanie, jak to wygląda z waszego doświadczenia -- czy faktycznie wydawcy aż tak się przywiązują do .rtf-ow, i składają tekst w jakichś wordach?

2
Napisałem posta, ale nie udało mi się go wysłać - Internet zeżarł - więc napiszę jeszcze raz, w skróconej wersji.

Word to edytor tekstu - nie "program do składania tekstu przed publikacją". Nikt przy zdrowych zmysłach, o ile się orientuje, nie przygotowuje tekstu do publikacji używając MSWord. W przeciwieństwie do tego drugiego rodzaju programów (InDesign to jeden z nich, o ile mnie pamięć nie myli), Word jest w powszechnym użyciu. Autorzy piszą z jego wykorzystaniem i potem wysylają wydawcom teksty w formacie .rtf (ponieważ do tego formatu nie przyczepiają się złośliwe makra władne narobić szkód w komputerze odbiorcy) lub .doc (bo jest ci on formatem popularnym).

Napisz po prostu w mailu, że korzystasz z Linuxa i stąd taki a nie inny format pliku. Nikt ci za to głowy urwać nie powinien - co najwyżej nie otworzą pliku, jeżeli nie będą mieli odpowiedniego programu.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

3
Format rtf NIE jest specyficzny dla MS Word i został pomyślany jako standard międzyplatformowy. Jeżeli zastosujesz kodowanie Unicode, plik powinien otwierać się prawidłowo w większości procesorów tekstu.
"Wow wow wow est"

4
Witam.

Jak zapewne większość autorów, borykam się z problemem skutecznego zabezpieczenia swoich prac przed niepowołanym wykorzystaniem ich w internecie. Dotychczasowe formaty są słabo zabezpieczone.
Czy ktoś z Was ma na to sposoby?
A jeszcze ciekawiej by było, gdyby podpowiedź dotyczyła formatu. który akceptowałyby wydawnictwa.
nocmar

5
Obecnie nie ma możliwości całkowitego zabezpieczenia elektronicznego dokumentu przed skopiowaniem jego treści.
Natomiast jeżeli chcesz zabezpieczyć swoje autorstwo możesz użyć elektronicznego klucza prywatnego i opublikować klucz publiczny. W ten sposób będziesz mógł udowodnić, że tekst jest twój.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

6
Grimzon pisze:użyć elektronicznego klucza prywatnego i opublikować klucz publiczny.
Możesz mi to wyjaśnić? W ogóle nie wiem, o czym mówisz. :(
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

7
nocmar, prawa autorskie nabywasz pisząc, komponując itd itp. Nikt Ci ich nie zabierze. A ochrona przed publikacją - jaki to ma sens? Po publikacji z kolei nie jest możliwa bo publikowanie wiąże się z UDOSTĘPNIANIEM, więc i ryzykiem skopiowania.
Nie bardzo więc rozumiem gdzie ten problem, z którym boryka się rzekomo większość autorów?
http://ryszardrychlicki.art.pl

8
smtk69 pisze:nocmar, prawa autorskie nabywasz pisząc, komponując itd itp. Nikt Ci ich nie zabierze.
no nie do końca. Za właściciela praw autorskich do danego tekstu jest uznawana osoba która go opublikuje (rozpowszechni). Jeżeli uważasz, że ktoś ukradł ci tekst musisz sam to udowodnić.
dorapa pisze:Możesz mi to wyjaśnić? W ogóle nie wiem, o czym mówisz. :(
Istnieje coś takiego jak klucz publiczny i prywatny (przykładowo system PGP), który pozwala ci zaszyfrować tekst kluczem prywatnym i udostępnić go do odczytu wraz z kluczem publicznym. Każdy może go wtedy odczytać za pomocą klucza publicznego. Jednakże jesteś wstanie udowodnić, że tekst jest twój bo np zamieściłaś go w necie zaszyfrowanym swoim kluczem prywatnym. Jako, że pary kluczy pasują tylko do siebie to odszyfrowanie twoim kluczem publicznym udowadnia że tekst jest twój.

Przykładowo darmowy program do pgp
PGP

9
Jak już jeden kolega powyżej wspomniał specyfikacja formatu .rtf nie nalezy do MS. Chyba wogóle nie nalezy do żadnej firmy tylko jest otwartą definicją. W każdym razie większość edytorów tekstu to czyta, bo format jest stosunkowo prosty i uniwersalny przez to. A to chyba najważniejsze. Składać to oni sobie to będą już po swojemu i w swoim oprogramowaniu. Co do ochrony tekstu to trochę jak z ochroną samochodu przed włamywaczami. Zabezpieczeń niby trochę jest ale niczego to nie gwarantuje. Pocieszające jest to, że sens opublikowania cudzego tekstu pod swoim nazwiskiem w przypadku beletrystyki jest odrobine... "dyskusyjny". Ale też niekoniecznie trzeba podejrzewać, że potencjalny złodziej będzie się posługiwał zdrowym rozsądkiem. Może być zwyczajnie głupi. Gdzieś na tym forum był kiedyś podobny temat. Podobno ktoś potwierdzał autorstwo napisanej przez siebie sztuki u notariusza. Płacil chyba dwa złote od strony. Ostatecznie nikt sztuki nie chciał ukraść ani nawet wystawić bo... była słaba:). Jak już wydawca trafi na dobrego autora to chyba bardziej opłaca mu sie o niego dbać, żeby pisał kolejne książki, które się będą sprzedawać niż oskubac go na parę groszy... ale, jak już wspomniałem niekoniecznie wszyscy wydawcy musza się posługiwać zdrowym rozsądkiem.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

10
nocmar:
Z tymi kradzieżami, to można zrobić tak (jeśli np. będziesz chciał się o to procesować), że przed opublikowaniem (załóżmy, że to Ty publikujesz jako pierwszy) drukujesz swój tekst, pakujesz w kopertę i wysyłasz do samego siebie. Data na pocztowym stempelku będzie świadczyła o tym, że jest to faktycznie Twój utwór. Nie działa to oczywiście w przypadku wcześniejszej kradzieży z komputera (czy z szuflady).

11
Grimzon pisze:Za właściciela praw autorskich do danego tekstu jest uznawana osoba która go opublikuje (rozpowszechni).
Publikacja nie jest konieczna, ale oczywiście trzeba w razie czego samemu zająć się udowodnieniem
Cytat wikipedyczny ale widziałem to również gdzie indziej. No i nie mylić prawa autorskiego z prawem do publikacji:
Przedmiot prawa autorskiego

Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:

wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe),
plastyczne,
fotograficzne,
lutnicze,
wzornictwa przemysłowego,
architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne,
muzyczne i słowno-muzyczne,
sceniczne, sceniczno-muzyczne, choreograficzne i pantomimiczne,
audiowizualne (w tym wizualne i audialne).

Utwór jest przedmiotem prawa autorskiego od chwili ustalenia, chociażby miał postać nieukończoną. Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności.
http://ryszardrychlicki.art.pl

12
Warto czytać nie tylko wikipedię ale także źródło czyli odpowiedniej ustawy. I tak:
Art. 8.
1. Prawo autorskie przysługuje twórcy, o ile ustawa nie stanowi inaczej.
2. Domniemywa się, że twórcą jest osoba, której nazwisko w tym charakterze uwidoczniono
na egzemplarzach utworu lub której autorstwo podano do publicznej
wiadomości w jakikolwiek inny sposób w związku z rozpowszechnianiem utworu.
Czyli w przypadku kradzieży utworu i przedstawieniem go publicznie (chociażby na ogólnodostępnej stronie internetowej) pokazuje, że domniemanym twórcą utworu jest rozpowszechniający. Metoda zabezpieczenia PGP (czyli kluczami prywatnymi) pozwala na udowodnienie własności utworu w takim wypadku.

PS. Niezła byłaby na świecie katastrofa jakby nagle wikipedia przestała działać. Gdzie by ludzie szukali informacji.

13
Powiedzcie, chłopaki, a o co chodzi w takim obsesyjnym lęku przed kradzieżą tekstu?
To jest naprawdę takie powszechne i niebezpieczne?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

14
Nie, to są fantazje, a w najlepszym przypadku urban legends. To się wywodzi chyba z opowieści o mało utalentowanym, a zazdrosnym pisarzu, który po śmierci swego zdolniejszego przyjaciela (wiesz, kiedyś na gruźlicę młodo się umierało) odkrywa w jego papierach genialny tekst - no i sam na nim wypływa. Muzycy też mają takie opowieści: nikomu nie znana, dziwnym trafem odkryta symfonia, której autorstwo pójdzie na konto odkrywcy... W wersji zmodyfikowanej rolę szwarccharakteru przejął wydawca. To jest folklor okołoartystyczny.

Bo tak na poważnie: jakie normalnie funkcjonujące wydawnictwo, które ma zamiar utrzymywać się na rynku, ryzykowałoby skandal z kradzieżą tekstu debiutanta? Taką sprawę naprawdę trudno byłoby ukryć. W końcu, autor ma, a właściwie powinien mieć, poza własnym tekstem, także korespondencję z wydawnictwem (wydawnictwami).

Owszem, plagiaty się zdarzają, lecz mechanizm ich powstawania jest inny i raczej nie prowadzi przez wydawnictwo.

Ponieważ argumenty zdroworozsądkowe mają jednak niewielką siłę przebicia, polecałabym tego notariusza. Sicher ist sicher, nie ma lepszego zabezpieczenia, niż pieczęć na każdej stronie!
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

15
rubia pisze:Nie, to są fantazje, a w najlepszym przypadku urban legends.
Tak właśnie myślałam :)

Ja rozumiem plagiat naukowy - tu ochrona badań jest dość ważna, rozumiem też (analogicznie) niebezpieczeństwo podebrania pomysłu fabularnego - intrygi kryminalnej, uniwersum sf - ale raczej to dzieje się w bezpośrednim otoczeniu autora.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”

cron