Latest post of the previous page:
mimo wszystko publikujesz takie recenzje?windlady pisze: ale przede wszystkim, że nie przyjmuje to też żadnych konkretnych kształtów w mojej głowie. Frustrujące. Brak narzędzi po prostu.
Latest post of the previous page:
mimo wszystko publikujesz takie recenzje?windlady pisze: ale przede wszystkim, że nie przyjmuje to też żadnych konkretnych kształtów w mojej głowie. Frustrujące. Brak narzędzi po prostu.
To jest rzeczywiście problem. Kiedyś recenzent, to był recenzent. Miał wiedzę o literaturze i jej historii, znał poszczególne gatunki i reguły, jakie w nich obowiązują, wiedział co to są loci communes, umiał odróżnić zapożyczenie od toposu i nawet potrafił wychwycić, kiedy autor bawi się ogranymi schematami. Poza tym mógł byc, oczywiście, złośliwy, stronniczy i obdarzony paskudnym charakterem, co mu się przekładało na stosunek do autorów. Ale, jak świadczą chociażby wspomnienia o niedawno zmarłym Henryku Berezie, z jego poglądami trzeba się było liczyć, gdyż miały siłę sprawczą.smtk69 pisze:To trochę szerszy problem niż tylko prawo do krytyki. Przede wszystkim problem wielkiego śmietnika jakim jest internet. Teraz każdy, kto czuje powołanie może pisać krytykę, nawet nie mając najmniejszego pojęcia o tym, jak się to robi.
Miałem wątpliwość, więc dopytałemwindlady pisze:Nie zrozumieliśmy sięNie piszę recenzji, ani zawodowo ani hobbystycznie.
sporo uczą na studiach polonistycznychwindlady pisze:chciałabym wiedzieć, jak to robić (dobrze)
I tu trafiasz w sedno!cranberry pisze:o tyle ogniste dowodzenie, że autor CHCIAŁ coś napisać (i niedopuszczanie możliwości, że mogło mu zwyczajnie nie wyjść) - to może robić fan, kontrrecenzent, no entuzjastyczna osoba trzecia, nie sam autor, na litość!
A może pójdźmy jeszcze dalej. Niech krytyk da się poznać jako osobowość i jeśli nam ta osobowość spasuje, to będziemy dzięki tej soczewce wiedzieć, czy spasuje nam krytykowana książka. Czyli jeszcze więcej ego w "recenzjach", żebyśmy wiedzieli, jak bardzo różnimy się od "krytyka". A więc jak największy subiektywizm i brak snobowania się obiektywną recenzję. Wtedy, gdy trafimy na osobę podobną nam (lub osobę całkowicie różną), będziemy wiedzieli, że dana książka ma szansę się nam podobać.smtk69 pisze: Jak dla mnie, krytyk nie powinien "wysiadać" swojej osobowości z tekstu krytycznego, ale też powinien mieć PRAWO wypowiadania się na ten temat.
Proponuję uywać formularzy, które już nieźle się sprawdziły w internetowych biurach matrymonialnychpadaPada pisze:Wtedy, gdy trafimy na osobę podobną nam (lub osobę całkowicie różną), będziemy wiedzieli, że dana książka ma szansę się nam podobać.
Wszystko fajnie, ale problem w tym, że niedorzeczna recenzja może wpłynąć na realne decyzje czytelników.padaPada pisze: A więc jak największy subiektywizm i brak snobowania się obiektywną recenzję.
;Dsmtk69 pisze:Proponuję uywać formularzy, które już nieźle się sprawdziły w internetowych biurach matrymonialnych
To by się mogło świetnie sprawdzić, ale nie w naszym kraju. Z naszym poziomem czytelnictwa wszystko jest w granicach błędu statystycznego.smtk69 pisze:Proponuję uywać formularzy, które już nieźle się sprawdziły w internetowych biurach matrymonialnychpadaPada pisze:Wtedy, gdy trafimy na osobę podobną nam (lub osobę całkowicie różną), będziemy wiedzieli, że dana książka ma szansę się nam podobać.
Można by nawet uruchomić strony recenzujące krytyków i ułatwiające ich wybór.
Wprowadzić opłaty abonamentowe za doradztwo książkowe. Wymianę krytyków między czytelnikami. Wyprzedaże krytykantów. Padłączyć mózg bezpośrednio do RSS serwującego książki polecane strona po stronie, autor po autorze (stop - autor już nieważny) kap, kap
A z takich mniejszych armat, to co np? Może właśnie Weryfikatorium to dobre miejsce, żeby porozmawiać o tym, jak rozmawiać o literaturze (kurs dla niewtajemniczonych)?smtk69 pisze:sporo uczą na studiach polonistycznych
To chyba niewiele by zmieniło. Mnie znajomi wiecznie zaskakują, jeśli chodzi o gusta filmowe i książkowe. Im lepiej kogoś znam i im bardziej jestem przekonana, że nasze gusta się pokrywają, tym większe zdziwkopadaPada pisze: A więc jak największy subiektywizm i brak snobowania się obiektywną recenzję. Wtedy, gdy trafimy na osobę podobną nam (lub osobę całkowicie różną), będziemy wiedzieli, że dana książka ma szansę się nam podobać.
No dobra, ale jeśli chodzi o recenzję, to też raczej zakładamy, że recenzent szczerze mówi o swoich odczuciach, a nie dlatego, że chce komuś na złość zrobić, czy nie? Nie mówię o łagodnych odchyleniach w tę czy inną stronę, ale o takim legendarnym robieniu komuś koło tego tam ogona?Cranberry pisze:A celowo powołuję się na przykład NF, bo czym innym są książki dla masowego czytelnika, przy których można powiedzieć "Eee, tam, puścili to tylko dla zysku", a czym innym NF - w NF wiem, że redakcja publikuje to, co szczerze uważa za dobre (nawet jeżeli mnie włos się jeży na głowie )
Nie wiem na ile formalnie można pozwolić sobie w recenzji, żeby ciągle była to recenzja, a nie np. radosna twórczość na temat (też się podpisuję pod pytaniem), ale tak na chłopski rozum, jeśliby wyzuć recenzję ze wszelkich znamion subiektywności, to co z tej recenzji taki czytelnik wyniesie?Ale czy recenzja w prasie (portalu) nie funkcjonuje jednak nieco na prawach "felietonu na temat dzieła"? Serio pytam - bo szczerze mówiąc, nie umiem sobie właśnie oddzielić emocjonalnego odbioru dzieła od osoby odbierającego (a beletrystyka i filmy fabularne to w dużym stopniu emocje)
No ostatecznie tak to przecież wygląda, czy nie? W takim razie po co nam w ogóle recenzje? Skoro każdy ma własny rozum i gust? Przecież mamy okładki, mamy noty wydawnicze (jak wspomniała Thana, często baardzo trafne), mamy informacje o autorze, możemy przeczytać nawet fragment. Tylko kto ma czas, pieniądze i ochotę, żeby wszystkiego próbować samemu?Pilif pisze:Niech czytelnicy ocenią książkę, rzetelność autora, i potem recenzenta.
Śmiej się, śmiej...smtk69 pisze:Można by nawet uruchomić strony recenzujące krytyków i ułatwiające ich wybór.
Wprowadzić opłaty abonamentowe za doradztwo książkowe. Wymianę krytyków między czytelnikami. Wyprzedaże krytykantów. Padłączyć mózg bezpośrednio do RSS serwującego książki polecane strona po stronie, autor po autorze (stop - autor już nieważny) kap, kap
Ponieważ nie wszystko można samemu sprawdzić. Dlatego też w różnorodności siła. Trudno nazywać niektóre opisy internetowe recenzjami dlatego pozwolę nazywać je sobie opiniami. Jednakże czasem czyjś gust pokrywa się z naszym i można podążać za tym co on proponuje. Dlatego takie opinie są pomocne. A dokładniej skoro autor wie i deklaruje że nie może swoją twórczością zadowolić wszystkich tym bardziej nie powinien się oburzać o jedną niepochlebną opinię. Co więcej opinie przynajmniej coś o książce mówiącą poza tym jaka ona jest "genialna".windlady pisze:No ostatecznie tak to przecież wygląda, czy nie? W takim razie po co nam w ogóle recenzje? Skoro każdy ma własny rozum i gust? Przecież mamy okładki, mamy noty wydawnicze (jak wspomniała Thana, często baardzo trafne), mamy informacje o autorze, możemy przeczytać nawet fragment. Tylko kto ma czas, pieniądze i ochotę, żeby wszystkiego próbować samemu?