31

Latest post of the previous page:

windlady pisze:No ostatecznie tak to przecież wygląda, czy nie? W takim razie po co nam w ogóle recenzje? Skoro każdy ma własny rozum i gust? Przecież mamy okładki, mamy noty wydawnicze (jak wspomniała Thana, często baardzo trafne), mamy informacje o autorze, możemy przeczytać nawet fragment. Tylko kto ma czas, pieniądze i ochotę, żeby wszystkiego próbować samemu?
Ponieważ nie wszystko można samemu sprawdzić. Dlatego też w różnorodności siła. Trudno nazywać niektóre opisy internetowe recenzjami dlatego pozwolę nazywać je sobie opiniami. Jednakże czasem czyjś gust pokrywa się z naszym i można podążać za tym co on proponuje. Dlatego takie opinie są pomocne. A dokładniej skoro autor wie i deklaruje że nie może swoją twórczością zadowolić wszystkich tym bardziej nie powinien się oburzać o jedną niepochlebną opinię. Co więcej opinie przynajmniej coś o książce mówiącą poza tym jaka ona jest "genialna".

W internie jednakże jest obecnie trend pochlebczy dla polski autorów. Można sprawdzić to wpisując w wyszukiwarkę dowolny tytuł który ostatnio został wydany polskiego autora i zobaczyć że średnia ocen jest w granicach 8,5/10 . Co jest oceną zbliżoną do ocen jakie dostają klasyki gatunków.

Natomiast co do opisów na okładkach to już takie bajanie, że ciężko to z czymś porównać. Jakby wierzyć im to na półkach z polską literatura stoją sami następcy Tolkiena, Clarka lub Kinga.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

32
windlady pisze:A z takich mniejszych armat, to co np? Może właśnie Weryfikatorium to dobre miejsce, żeby porozmawiać o tym, jak rozmawiać o literaturze (kurs dla niewtajemniczonych)?
Mniejsze armaty - to recenzje i felietony okołoliterackie. Lektura tekstów Szymborskiej, Janion, Beresia, Barańczaka,Tokarczuk, Kotta, Balcerzana, Szczuki, Błońskiego... podaję w jakiejś obłędnej kolejności przypomnień.

___________

Inna sprawa, że Weryfikatorium to jedno z nielicznych miejsc, gdzie takie dyskusje mają w ogóle miejsce (to znaczy ja nie znam innych, na których tego typu działania byłyby dniem powszednim)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

33
Tylko właśnie Esensja to nie jest jakiś tam blogasek, ale dość znane i już nie takie młode czasopismo. Nie mówiąc już o tym, że dotąd wydawało mi się, że trzyma raczej niezły poziom (tzn ciągle tak mi się zdaje :)) Myślę, że zainteresowani, już i tak ich rozpoznają i powoli wyrabiają sobie o nich zdanie, więc myślę, że w środowisku ci recenzenci zupełnie anonimowi nie są.

34
P.S. Ciekawym zdarzeniem był wątek autorski padaPada - jakby próba nowej jakości recenzji - hipertekstu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

35
Natasza pisze:
windlady pisze:A z takich mniejszych armat, to co np? Może właśnie Weryfikatorium to dobre miejsce, żeby porozmawiać o tym, jak rozmawiać o literaturze (kurs dla niewtajemniczonych)?
Mniejsze armaty - to recenzje i felietony okołoliterackie. Lektura tekstów Szymborskiej, Janion, Beresia, Barańczaka,Tokarczuk, Kotta, Balcerzana, Szczuki, Błońskiego... podaję w jakiejś obłędnej kolejności przypomnień.

___________

Inna sprawa, że Weryfikatorium to jedno z nielicznych miejsc, gdzie takie dyskusje mają w ogóle miejsce (to znaczy ja nie znam innych, na których tego typu działania byłyby dniem powszednim)
To już jakiś start. Dzięki :)

[ Dodano: Czw 23 Sie, 2012 ]
Natasza pisze:P.S. Ciekawym zdarzeniem był wątek autorski padaPada - jakby próba nowej jakości recenzji - hipertekstu.
Chodzi o rozmowę w czytelni o Hikikomori? No właśnie, czy to już recenzja, czy jeszcze rozmowy warsztatowe? Mimo, że książka już opuściła szufladę.

To znaczy ja nie widzę w tym niczego dziwnego, że autor rozmawia z czytelnikami i odpowiada im na ich wątpliwości, po to są właśnie wątki na forach i spotkanie autorskie, nie? Ale czy to jest recenzja, interaktywna hipertekstualna recenzja (?), czy po prostu rozmowa około literacka? Czepiam się może tego słowa, ale dlatego, że mnie interesuje :)

36
A ja uważam, że każdy dobry tekst powinien bronić się sam i nie potrzebuje adwokata w postaci swojego autora. Ta polemika pokazała mi, że niektórzy zadufani w sobie autorzy są zwykłymi chamami i bucami, którzy potrafią tylko atakować personalnie recenzenta, a także czytelnika. Niektóra część tej polemiki trochu mnie zabolało. Zamierzam przeczytać tę książkę i napisać parę rzeczy autorowi, skoro już w tej polemice łaskawie zostawił swój e-mail.

37
Monilviam pisze:A ja uważam, że każdy dobry tekst powinien bronić się sam i nie potrzebuje adwokata w postaci swojego autora.
Tutaj całkowicie się zgadzam. Zwłaszcza, że często ta obrona polega na wciskaniu czytelnikowi, co autor miał na myśli, kiedy pisał owo dzieło, co chciał, zamierzał, wydumał, a niekoniecznie napisał.
Nie dotyczy to oczywiście błędów rzeczowych, jednak wtedy traktowałabym to jako sprostowanie, a nie polemikę, czy dyskusję.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

38
Uwypuklę jeszcze to, co pisał Navajero. Nawet jeśli autor ma prawo dyskutować z recenzentem, to jednak w społecznej świadomości ciągle tkwi przekonanie, że "tekst musi się bronić sam". I ten fakt wystarczy, żeby ugryźć się w palec, zanim wejdzie się w tego typu dyskusje. ZAWSZE ludzie będą na nie patrzeć z pewnym niesmakiem bądź rozbawieniem, nawet jeśli autor będzie miał 100% racji.

Natomiast co do zalinkowanej polemiki. Już sam początek odrzuca. Szczególnie ta myśl przewodnia: jeśli komuś się nie podoba, to jego problem.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

39
Osobiście rozumiem irytację autora, który z recenzji dowiaduje się, że w jego powieści występuje Dziki Gon, a ponadto kazał bohaterowi strzelać z krócicy dwa razy. Jednak jego odpowiedź dowodzi, że będąc w stanie irytacji lepiej nie wdawać się w żadne polemiki - ewentualnie napisać odpowiedź, ochłonąć, po czym napisać jeszcze raz, ale na spokojnie.

O ile tekst powinien bronić się sam, owa obrona dotyczyć może osobistego gustu czytelnika. Komuś nie podoba się konstrukcja postaci, akcja ciągnie się za wolno albo odwrotnie, gna na łeb, na szyję - święte prawo czytelnika, aby ocenić to na minus. I o to żaden autor nie powinien mieć pretensji. Natomiast bronię prawa autora do protestowania, gdy recenzent jeździ po czymś, czego w tekście w ogóle nie ma. Niestety, autor dał się ponieść emocjom i napisał odpowiedź, która jest wyraźnie złośliwa. O wiele lepiej wyglądałoby, gdyby jego polemika była krótka i zwięzła. Coś w rodzaju: "Rozumiem, że książka się Pani nie podobała, szanuję tę opinię, chciałem jednak sprostować, że w książce nie pojawia się ani Dziki Gon, ani dwukrotne strzelanie z krócicy". I tyle. Rzeczowo, zwięźle, uprzejmie. A najlepiej byłoby poprosić recenzentkę kanałami prywatnymi o sprostowanie błędów.

Osobiście na miejscu autora nie przejęłabym się taką recenzją - podejrzewam, że dowcipkowałabym sobie ze znajomymi, jak to pięć razy przeczytałam własną książkę i nadal nie znalazłam Dzikiego Gonu - no ale nie jestem cholerykiem i z takiego absurdu śmiałabym się w głos. Szkoda tylko, że autor nie posłuchał dobrych rad - bo jak wynika z notki zamieszczonej w Esensji tuż nad jego odpowiedzią, chyba mu solidnie odradzano tę polemikę.
I wear my red lipstick, grab my coat and gun...

40
Zoe pisze:Natomiast bronię prawa autora do protestowania, gdy recenzent jeździ po czymś, czego w tekście w ogóle nie ma.
I miałabyś rację gdyby Internet był sferą wszechżyczliwości, gdzie ogół internautów chciałby dojść do prawdy obiektywnej :) Niestety tak nie jest. Każda uwaga autora do recenzji, nawet ściśle merytoryczna, natychmiast budzi niezadowolenie. I wiele osób nie ma najmniejszej ochoty dociekać sedna sprawy. Wystarcza, że pisarz się odezwał w "obronie tekstu, który powinien bronić się sam". Nawet jeśli to stwierdzenie nie ma nic wspólnego z prawdą, bo autor jedynie merytorycznie. Takie życie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

41
Navajero pisze: I wiele osób nie ma najmniejszej ochoty dociekać sedna sprawy. Wystarcza, że pisarz się odezwał w "obronie tekstu, który powinien bronić się sam". Nawet jeśli to stwierdzenie nie ma nic wspólnego z prawdą, bo autor jedynie merytorycznie. Takie życie.
Tylko niech broni tekstu zimną logiką i faktami. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z atakiem personalny na recenzenta (poniekąd także na czytelników). Przy takiej postawie żadna meteorytyka nie gra roli. Autor mógł załatwić sprawę spokojnie punktując większość argumentów cytatami bez atakowania osoby recenzenta.

Przykładowo sprawa rozstrzygająca czy miecz jest dwuręczny czy jest to miecz długi jest w opowiadaniu wyjaśnione na 44-ej z 48 stron. Przy czym autor wcześniej używa takich określeni jak ciężki miecz, bastard (tak wiem że na wikipedi jest to określenie miecza długiego i także ubolewam nad tym błędem),które mogą sugerować właśnie miecz dwuręczny. Natomiast określenie półtoraręczny w tekście nie pojawia się wcale.

Więc jak dyskutować to z faktami z recenzji, a nie z osobą recenzenta.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

42
Ja pisałem abstrahując od tego autora i tej recenzji. Bo zjawisko jest dość powszechne. O tej konkretnej sprawie nie mam zdania, nie czytałem książki, recenzji, ani polemiki.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

44
IMO najlepiej w ogóle nie dyskutować, ale rozumiem osoby którym strzeliła żyłka. Pisarz też człowiek.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

45
Poza wszystkim innym, warto zauważyć, że Internet zwiększył intensywność relacji autor - czytelnik. To już nie tylko możliwość rzadkich spotkań w czasie prelekcji czy spotkań autorskich, czy dyskusji na łamach pism, jak kiedyś. Teraz i recenzenci, i czytelnicy, i pisarze siedzą w sieci, złapani jak pająki :) stąd i łatwiej polemizować. Dawniej trzeba by, będąc spostponowanym autorem, pisać epistoły do redakcji, a ta mogłaby mieć to w ogonie. Teraz... można odpowiedź wrednemu recenzentowi zamieścić choćby na własnym blogu :-)

Ja się nie zgadzam, że nie należy czasem się odnieść do szczególnie idiotycznej recenzji. Pozostaje kwestia formy. Raz mnie szlag trafił i tego żałuję, natomiast nie widziałbym niczego złego w zapytaniu w komentarzu pod recenzją, na której to stronie recenzentka znalazła ten Dziki Gon :D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

46
Romek Pawlak pisze: nie widziałbym niczego złego w zapytaniu w komentarzu pod recenzją, na której to stronie recenzentka znalazła ten Dziki Gon :D
A ja chciałbym widzieć recenzenta który najpierw wystawiłby nieuczciwą recenzję nie przeczytawszy dokładnie książki, a później uczciwie odpowiedział na tego typu pytanie. Bez mobilizowania kumpli, nasyłania umyślnych i wycia w stylu "Ludziska, Iksiński tekstu broooni!". Tylko chyba by mi oko zbielało...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”