31

Latest post of the previous page:

Nie jestem wielkim wielbicielem Kinga, ale w bodajże w Mrocznej Wieży był taki fragment gdzie występował koleś z wadą wymowy. Gdyby silić się na fonetyczną wierność, wyszłoby w czytaniu nieznośnie. King umieszczał powtórzenie wypowiedzianych zdań z użyciem, tylko jednego słowa, w formie właśnie zniekształconej. (takie przedrzeźnianie) Dosyć subtelny efekt i bez trudu szło przedstawić sobie tę postać jako wypowiadającą się specyficznym językiem.
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec

32
TadekM pisze:A ja mam ochotę pogadać o tym w odrobinę szerszym wymiarze. Bodajże Marek Hłasko pisał kiedyś, że takie celowe indywidualizowanie języka postaci to chwyt szalenie ubogi i typowy dla literatury klasy B.
Hłasko ma oczywiście rację. Tylko nie należy mieszać dwóch rzeczy - języka i treści wypowiedzi. Dialog to nie konwersacja, tylko integralna część opowiadanej historii. Musi być dobrze napisany a nie "prawdziwy".

Na przykład Masłowska nie pisze "prawdziwych" dialogów. Zauważmy też inną, ważniejszą rzecz: pisarze nie stosują indywidualizacji w obrębie własnych powieści. Wszyscy bohaterowie Masłowskiej posługują się tym samym językiem, dlatego, że ten język to element stylu.

Zastanawiałem się, jak to jest np. u Sapkowskiego. Okazało się, że nie ma tu wyjątku. Postaci u Sapka po prostu rozmawiają kiedy jest to potrzebne. Tam się mieszają rasy, klasy i co kto chce, a przecież kiedy przychodzi co do czego, czyta się te dialogi niezmiernie gładko. I o to chodzi.

Kiedyś recenzowałem książkę, której autor postanowił obdarzyć bohatera jakimś natrętnym zwrotem, powtarzającym się co kilka zdań. Efekt był potworny. Nie dało się tego czytać. Nie muszę chyba dodawać, że u tego "autora", postaci były nie do odróżnienia. Takie samo prostactwo w substancji bohaterów i próby, żeby z zewnątrz wyglądało to "profesjonalnie".
"I love being a writer. What I can't stand is the paperwork." Peter de Vries

33
Może komuś się przyda taka refleksja językoznawcza, gdy będzie kombinował z językiem bohaterów.


_____________________



1. „Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa…” – te słowa Juliusza Słowackiego (z „Beniowskiego”), wyrażają pragnienie, by język (mowa) stał się obrazem myśli człowieka, by poprzez język ujawniać własną duszę, wyrażać siebie. Skoro owo „wyrażanie siebie” ma tkwić w języku, z czysto językoznawczego stanowiska Słowacki dotknął zagadnienia najbardziej osobniczej, indywidualnej odmiany języka – idiolektu. (i rzecz jasna nie o to Słowackiemu chodziło). Idiolekt jest najbardziej wyrazistą manifestacją indywidualizmu na płaszczyźnie językowej. Językoznawstwo bowiem określa właśnie idiolekt jako: ogół cech wyróżniających mowę danej osoby, kształtujący się pod wpływem jej przynależności do grupy społecznej, tradycji rodzinnych, wykształcenia, gustu stylistycznego, itp. Wychodząc z założenia, że proces kształtowania się takiej indywidualnej odmiany języka ma charakter zjawiska psychologicznego – zarówno świadomego, jak i mimowolnego wybierania możliwości tkwiących w języku ogólnym - możemy można zaryzykować tezę: Idiolekt jest sposobem autokreacji, narzędziem tworzenia i indywidualizacji wizerunku własnego, i traktując rzecz niejako „zwrotnie” staje się źródłem wiedzy o konkretnym człowieku. Język staje się odbiciem jego osobowości, ujawnia jego wiedzę człowieka, o świecie, odzwierciedla system wartości; czyli trawestując znane przysłowie: jak się mówisz, tak cię piszą. Jednostka poprzez idiolekt, dla potrzeb ekspresyjno-komunikacyjnych ma możliwości eksploatować swoją językową indywidualność jako element wizerunku publicznego. Narzędzia językoznawcy nie dokonują wartościowania jakości etycznych człowieka, a pozwalają dostrzegać i opisać własności jego języka, także jako formy autocharakterystyki. Warto więc wzbogacić refleksje o ten istotny aspekt: język mówiącego (idiolekt) jest świadectwem etycznego obrazu człowieka.
2. Ukazując to zjawisko – złożone własności idiolektu i jego autoprezentacyjny charakter – sięgnęłam po dość ryzykowne zetknięcie dwóch postaci, Jana Pawła II i Doroty Rabczewskiej, których wizerunek publiczny jest wyrazisty i oryginalny, choć wyrazistość i oryginalność mają całkowicie różne źródła i konsekwencje.
3. Dorota Rabczewska to wytwór współczesnej kultury masowej: gwiazda lokalna (polska) popkultury, popularna piosenkarka, celebrytka, bohaterka prasy brukowej z racji licznych skandali obyczajowych i postać moralnie kontrowersyjna. Jej skandalizujący sposób obecności publicznej wyraża się zarówno w wyglądzie zewnętrznym (prowokacyjny wygląd i kiczowość nastawionego na ekspozycje seksualności wizerunku), jak i poprzez zachowania językowe. To co i jak mówi, jest swoiście „kompatybilne” z konsekwentnie budowanym wizerunkiem gwiazdeczki.
4. Słuchając Dody, możemy poznać takie określenia jak turbulencje wdupne, kisiel w gaciach, sypać tekstami z dupy. Doda pytana, skąd czerpie inspiracje, odpowiada: „Z moich zajebistych długich nóg”.
5. Po pierwsze więc: jej język jest „mega zajebisty”. Określenie to (z zastosowaniem wulgaryzmu, za co przepraszam) zbudowałam z jednych z kluczowych słów wartościujących, stosowanych przez Dodę:
• Mega (pochodzące od przedrostka wielokrotności przy budowaniu jednostek) ma charakter „wytrycha” jest w języku Dody formułą aprobaty, zachwytu, stopniem „najwyższym z najwyższych”:
Można:
- być mega uczciwym – tak określiła cechę brata
- to jest mega zepsute towarzystwo – o środowisku piłkarzy
- mega kontrowersyjna – wyraziła się o aktorce tworzącej jej karykaturę
Ale także łączy się z rzeczownikami: mega buty, mega program
• zajebisty (wersja przysłówka zajebiście) to także określenie najwyżej wartościujące (wspaniały, wyjątkowy, piękny, budzący zachwyt.)
i tak: mam dziare i jest zajebista – napisała w pamiętniku internetowym (mam tatuaż i jest wspaniały).
6. Te dwa wyrazy dość jednoznacznie wskazują na związki języka Dody z odmianą potoczną języka, żargonem „młodzieży” i „ulicy”. Wybór tego związku jest w równym stopniu – według mnie egotycznym lekceważeniem norm kulturowym i prostactwem obyczajowym, z drugiej świadomym zabiegiem stylizacyjnym. Podobny charakter ma skandalizujący wizerunek, ekshibicjonizm we wszelkich odmianach: od prezentowania ciała po opowieści o najintymniejszych sferach życia.
7. W ogóle wartościowanie w języku Dody to brutalna i skandalizująca frazeologia: MADONNA według Rabczewskiej jest "imbecylem muzycznym", ROLLING STONSI to "nudziarze". "NORAH JONES jest beznadziejna i ma wągry", Jednego z uczestników programu Bar publicznie nazywa "bezpłciową ciotą i człowiekiem bez kręgosłupa". Aspekty seksualności to często fundament wyrażeń wartościujących według niej najgorszą obrazą jest powiedzieć, że ktoś wygląda jak "ciota i pedał" „takie po prostu cipy, że to jest masakra” . Mówiąc o sobie posługuje się także językiem seksualnych metafor: o sobie ma jak najlepsze zdanie: Jak mój tata posuwał mamę, to Pan Bóg z aniołami stwierdzili, że dadzą mi talent wokalistki, Uważam, że jestem zajebista pod każdym względem. Jeszcze wyrazistszy było ocenzurowanie własnych zdjęć erotycznych: gdyby była mężczyzną "generalnie, w związku z powyższym, zwaliłaby konia, patrząc na taką sukę jak ona na tych zdjęciach". Refleksje egzystencjalne Dody to
8. “Dla dobra rodziny zjem nawet kupę!”
“Kiedy nikt nie patrzy, robię sobie dobrze”
“Największą wtopą jest niepodważalnie beknięcie na koncercie”.

9. Powyższe przykłady można by mnożyć, choć wszystkie wskazują na jedną z najważniejszych cech idiolektu Dody: jest prowokacją obyczajową, atrybutem publicznego wizerunku, wykorzystywanym do „publicznego” zaistnienia. Ona się taką kreuje i sobie taka podoba. To jej idiostyl (stylizacja osobistego języka) – oryginalność stylizacji (reżyserii) jest jednak zbudowana na zwulgaryzowanym wzorcu językowym: mówić jak „wszyscy” (w rozumieniu, jak mówi tzw. ulica ) to znaczy - być prawdziwym przez językowe prawdopodobieństwo, „jednym z naszych”, któremu się udało. Strategia językowa Dody jest więc całkowicie wyreżyserowaną kreacją.
10. Ta „oryginalność” jest wprost proporcjonalna do banalnych językowo i miałkich treściowo tekstów literackich - tekstów piosenek. Nawet zakładając funkcjonalność (piosenka popularna, adresowana do specyficznego targetu odbiorców, głównie nastolatek), teksty Dody wpisują się w zjawisko, które można by nazwać za Joe Lajoi – „piosenek przyjaznych radiu” . Pozbawione głębszych czy osobistych sensów stają się produktami kultury masowej: kiczem i trywializacją. Nie mierząc tekstów piosenek w kategoriach wymagającej nawet poetyki, dostrzec można powtarzane językowe stereotypy, kalki poetyckie: Snem było życie, Ułożył piękną bajkę /W której już księciu jestem przeznaczona, Pamiętam życie skarbem jest wielkim/Więc mam tą odwagę by odkryć go; Warto być zawsze tylko sobą. Doda odwołuje się do utrwalonych strywializowanych konwencji – nie wnosząc w stereotyp niczego. Konfrontacja z jej publiczną wypowiedzią: Bo lubię się bzykać (w programie Kuby Wojewódzkiego) ujawnia rzeczywiste przesłanie wizerunkowe. Rzecz jasna - wizerunek ten jest na towarem sprzedaż.
11. Na przeciwnym biegunie fenomenu kulturowego jest zjawisko autorytetu społecznego Jana Pawła II. Chciałam powiedzieć „popularności”, ale wydawało mi się to słowo zbyt nietaktowne. Tym niemniej - z punktu widzenia językoznawcy badanie idiolektu Jana Pawła II nie będzie się różniło metodologicznie od badania języka Dody czy Lecha Wałęsy. Charakterystyczne jest jednak, że o ile w literaturze przedmiotu język Dody - choć nazywany idiolektem - traktowany jest jako egzemplifikacja typowego zjawiska z kręgu kultury masowej (język subkultury młodzieżowej, ulicy, itp.), o tyle język Jana Pawła II staje się przykładem zjawiska wyjątkowego, które z punktu widzenia językoznawczego autorytety chcą porównywać do zjawisk reformujących język polski, wnoszących (czy przywracających) nowe wartości.
12. W czym tkwi wyjątkowość – większość badaczy charakteryzuje ten idiolekt jako rewolucję w obrębie retoryki publicznej: po pierwsze: polskie homilie wygłaszane podczas pielgrzymek ujawniły możliwość autentyzmu, prawdziwości tkwiącej w jezyku (można tu zastosować biblijny nakaz "NIECH TWOJA MOWA BĘDZIE TAK-TAK, NIE-NIE”).
13. Jan Paweł II odwołuje się do pojęć jednoznacznych i odwołuje się do ich głębokiego, uniwersalnego sensu: np. miłość w wypowiedziach JP to określenie stosowane w odniesieniu do duchowych relacji pomiędzy ludźmi lub relacji człowieka z Bogiem ( często stosuje w tym przypadku archaizującą formę czasownika „miłuje” np. człowiek - poznając Boga i miłując Go, czy „Bóg umiłował człowieka) . W języku Dody to pojęcie łączy się wyłącznie z treściami o charakterze erotycznym, zostało zwulgaryzowane do określenia jej - najczęściej fizycznych - relacji z mężczyzną, niejako więc egoistycznie zawłaszczone. W pewnym sensie pozytywne i wartościowo pozycjonujące słowo kochać jest równoznacznym synonimem rubasznego potocyzmu - bzykać. I swoistym oszustwem: kocham Majdana nie oznacza przecież tego samego co Lubię się z nim bzykać, a u Dody jest ograniczane znaczeniowo i dodatkowo podnosi owo „bzykać” do rangi pojęcia z wysokiej półki. W języku JPII miłość, kochać mają znaczenie sakralizujące, ewangeliczne i pozbawione nacechowanych ekwiwalentów.
14. Różnice w szacunku do znaczeń słów nie wynikają - jak sądzę - tylko z różnicy funkcji społecznych, realizowanych przez obojga (przykład pozwalałby na takie uproszczenie) - ale przede wszystkich ze świadomości wartości słowa. W wypowiedzi w trakcie wywiadu Dody o np. jak pojmuje Boga nic nie wynika: Bóg… no wiesz… każdy jak chce… a ja sama decyduję… i nie muszę nikomu tłumaczyć. Widzimy puste, pozbawione treści zwroty. Nie chodzi o to, czy Doda wierzy i jak wierzy, chodzi o to, że w jej wypowiedzi nie pojawia się żadne słowo o konkretnym znaczeniu (ten przykład jest typowy dla spontanicznych wypowiedzi dla mediów). W Wypowiedziach Jana Pawła II każde słowo niesie precyzyjną i jednoznaczną treść, nawet jeżeli nie daje expresis verbis odpowiedzi, to ją zawiera: Wszystko, co mógłbym powiedzieć, będzie blade w stosunku do tego, co czuje w tej chwili moje serce, a także w stosunku do tego, co czują wasze serca . Celowe zestawienie tych cytatów, staje się ilustracją, jak ważne jest dla Jana Pawła II słowo jako najistotniejszy nośnik osobistych myśli i jako przestrzeń komunikowania się z człowiekiem.
15. „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć – bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć – bez Chrystusa. – w tej wypowiedzi papież jakby demonstruje swą żmudną pracę nad językiem, poszukiwania właściwych sekwencji, znaczeń, oddawania istoty refleksji (choć to świadoma perswazyjna figura retoryczna polegająca na budowaniu paraleli i zmiany jednego elementu dla podniesienia ekspresji). Ten dynamiczny charakter – jakby „stawania” się myśli w słowach – mają często jego wypowiedzi, ujawnia się trud szukania porozumienia z odbiorcą właściwy dla wielu wypowiedzi Jana Pawła II. Dla czystej satysfakcji warto przytoczyć słowa Dody z jej blogu: mam w dupie co ktoś myśli o tym, co tu piszę. robię to dla siebie, nie dla idiotycznych komentarzy. mam nadzieje, że nie wkurwi mnie wasza prymitywność (ortografia oryginalna).
16. Ekspresywność języka JPII, która osiągnęła mistrzostwo w zakończeniu jego pierwszej homilii Niech zstąpi Duch Twój. Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!". Widzimy tu wagę powtórzeń, nadających wypowiedzi ekspresję jak i formułę apostrofy, mającą wieloraką funkcję (od fatycznej – jednoczącej zbiorowość we wspólnej prośbie do Boga – po funkcję poetycką, ujawniającą osobisty charakter apelu). I dla porównania ekspresywność Dody o podobnej konstrukcji: ogólnie jestem obłąkańczo zakochana, po 2 szaleńczo zakochana i po 3 zupełnie z innej beczki kurewsko zakochana , nie pozostawiająca choćby maleńkiej przestrzeni na współobecność odbiorcy.
17. W analizie twórczości Jana Pawła warto sięgnąć w obszary problematyki obecne także w tekstach piosenek – w obszar miłości, seksualności człowieka.
18. Doda, która śpiewa:
Bad Girls są głodne i złe. Ooouoou... Bad Girls, Bad Girls.
Bad Girls- to skończy się źle. Ooouooou.. Bad Girls, Bad Girls.
Bierz w zęby smycz i przynoś mi bat,
Się śliń i giń ! U stóp moich siad !
Bierz w zęby smycz i kładź się na wznak...

Manifestując dość obsesyjnie swą seksualność strojem i gestem, Doda odwołuje się w tej sferze do seksualnego kiczu, charakterystycznego dla kultury masowej. Tekst pozostaje jedynie zbiorem cytatów z filmu pornograficznego powiązanym mnemotechnicznym rymem i rytmem, wzbogacone równie pornograficzną onomatopeją w wykrzyknikach.
W tym obszarze JP - także sięga po popularny wszak w kulturze motyw: nagość Adama i Ewy, ich seksualną bliskość w raju.
Nie odczuwali wstydu, jak długo trwał dar —
Wstyd przyjdzie wraz z grzechem,
a teraz trwa uniesienie. Żyją świadomi daru,
choć może nawet nie umieją tego nazwać.
Ale tym żyją. Są czyści.

Widzimy tu niejako zaangażowanie refleksji najintymniejszą sferę ludzkiego życia, z tym, że w wierszu dostrzegamy oryginalność refleksji zbudowanej na biblijnym cytacie Mężczyzną i Kobietą stworzył ich Bóg. W języku poetyckim wyrażony jest zachwyt dla seksualności jako daru, (trwa uniesienie, są czyści) , misterium doznania (nie umieją tego nazwać) i jednocześnie świadomość, że to może zostać utracone.
19. Oryginalność poetyki JPII tkwi w nadaniu wierszowi charakteru spokojnej opowieści (przerzutnia, długie wersy, zdania złożone). Brak tu odwagi skandalizowania (jak w piosence Dody) jest zaś odwaga wyrażania w języku „tego co ludzkie”. I tego „co najbardziej osobiste”.
20. Wnioski:
W pracy postawiłam sobie za zadanie, by ukazać że idiolekt jest świadectwem osobowości jego użytkownika. Poprzez język człowiek wyraża siebie i charakteryzuje swój system etyczny: sięgniecie po ekstrema, jakim są osobowości i funkcje społeczne Dody i JPII pozwoliło także w jaskrawych antytezach obecnych w wypowiedziach (zarówno w płaszczyźnie znaczeń, jak i form językowych) ujawnić ten proces. Badanie idiolektu daje możliwość zrekonstruowania celów życiowych i celów, jakie przekazy werbalne mają realizować względem ich odbiorców.
Język jest sposobem autokreacji - tworzenia swego wizerunku. Widzimy jednak, że nie tylko kryteria pozajęzykowe – ocena moralna użytkownika języka – pozwalają dany idiolekt potraktować jako wnoszenie w język zjawisk patologicznych, bądź dostrzegać w języku jego wyjątkową wartość dla kultury. Istotą różnic w języku Dody i języku Jana Pawła II jest świadomość odpowiedzialności za słowo i jego wagi w relacjach międzyludzkich.

(a gdybym umiała wkleić tu slajdy, to nawet byłoby z ilustracjami.)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

34
Świetny jest ten tekst. Nataszo, wyślij mi proszę na maila - ze slajdami. :)

Ten temat trochę zachwiał moimi podstawami świata. Zawsze uważałem, że postaci które mówią inaczej są bardziej autentyczne. Ale potem za radą niektórych sięgnąłem po różne powieści i popatrzyłem na dialogi. Jeśli jest stylizacja, dosięga wszystkich postaci - powód: epoka, na przykład. Spotkałem się również z stylizowaniem języka niektórych tylko postaci, często w fantasy, ale tez w s-f i nikt z tego halo nie robił, mało tego czytało się to dobrze. Dlatego uważam, że to wszystko ZALEŻY.
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal


Sky Is Over

35
To bardzo dobry/przydatny tekst - zazdroszczę Nataszy jej umiejętność analitycznego rozbioru postaci/świata.

We wnioskach brakowało mi wykazania/podkreślenia przyczyny, dla której ludzie świadomie wybierają dany sposób wyrażania myśli - bo, że robią to świadomie, nie wątpię. Gdzie kończy się instynkt a zaczyna świadomy wybór? Jakie są cele, które chcą osiągnąć? Czy to świadome użycie miłuje i mega nie ma konkretnego celu, czyli dotarcia do określonego odbiorcy? Czy naprawdę tak bardzo się różnią?

PS Biblijny cytat to przypadek? ;D

36
Bo wnioski tyczą się idiolektu, a wykazanie celu autokreacji na przykładach jest w tekście (np. punkt 9., 16.).

Co do tego "świadomego wyboru i instynktu", wydaje mi się, że te zjawiska się zazębiają w pewnym punkcie. To jak z kreacją własnego wizerunku w szerszym ujęciu, zaczyna się od tego do czego dążysz do kogo chcesz się upodobnić i komu chcesz w ten sposób zaimponować, do kogo chcesz się zbliżyć. Jest obserwacja, jest czerpanie ze wzorców (czy to filmowych, czy literackich, czy też ulicznych). Z jednej strony jest świadomy wybór, ale po chwili, kiedy wejdziesz już w pewne ramy, zaczyna się automatyczne, nieświadome kopiowanie. Jest też i odwrotnie, wchodząc między wrony zaczynasz instynktownie krakać jak one.

Co jest wg mnie istotne w analizie Nataszy, to fakt, że dotyczy ona dość mocno autokreacji osób publicznych, czyli jednak jakiegoś wycinka zjawiska. Jasne, że przenosi się to też na resztę społeczeństwa, każdy nosi jakieś tam maski, ale jakoś mam wrażenie, że w sferze mniej publicznego życia, to kształtowanie języka przebiega właśnie bardziej instynktownie, niż świadomie.

W tym temacie ja zauważam przede wszystkim to, że owszem mamy jakieś tam swoje powiedzonka i ulubione zwroty, ale też nie są one jakimiś atrybutami stałymi jak znamie, czy kolor oczu. Zmieniają się i to dość dynamicznie. Poznając nowych ludzi i spędzając z nimi czas, podłapujemy ich charakterystyczne powiedzonka, zanim zorientujemy się, że takie istnieją. W każdej grupie pojawiają się i znikają mody na jakieś słowo, czy wyrażenie. Nie mówiąc już o żargonach, od których ciężko uciec. Więc właśnie, czasem staramy się coś zmienić, coś podkolorować i wzmocnić w swoim wizerunku (choćby właśnie chcąc przeciwstawić się ogólnemu prądowi), ale wiele z tego, jak mówimy to chłonięcie środowiska.

Myślę, że pokazanie tego, jak wypowiada się dany bohater ma sens wtedy, kiedy faktycznie jest to ważne w powieści. Jeśli chcemy coś pokazać. Zwykle jeśli mają to być istotne różnice, odchylenia od normy. Nie ma sensu jednak przesadzać, a tym bardziej wprowadzać stylizacji dla zasady tylko. Myślę, że warto zastanowić się co chcemy w ten sposób pokazać.

Co do różnicowania wypowiedzi, żeby postaci się w dialogach nie myliły, to myślę, że nie jest to zabieg konieczny. Przydatny chwyt, ale to faktycznie jakieś pójście na skróty. Ideałem byłoby umieć tak wykreować bohaterów i przedstawić ich w tekście i tak poprowadzić dialogi, żeby było dla czytelnika jasne, kto i co mówi, wtedy faktycznie treść góruje nad stylizacją. Ale wiadomo jak jest z ideałami...

37
windlady pisze:dotyczy ona dość mocno autokreacji osób publicznych
Przyjąwszy zasadę - można zaryzykować, że te mechanizmy obowiązują wizerunku np. narratora - to też taka postać "publiczna" - wysublimowana tylko do idiolektu (idiostylu).
Nie jestem zwolennikiem stylizacji (całkowitej), ale jednocześnie dialog (a więc językowa prezentacja bohaterów) to obszar, w którym tez trzeba kontrolować swoich bohaterów. Świadomość funkcjonowania języka osobniczego (idiolektu, socjolektu) daje szansę na wiarygodność w kreacjach.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

38
Wydaje mi się, że problem dialogu i jego stylizacji bądź braku stylizacji jest bardziej złożony niż by się mogło wydawać i znowu wszystko sprowadzić można do tego co chcemy osiągnąć i po co. Nie ma złotej reguły, trzeba postawić na elastyczność.

Nie odzwierciedli sie jezyka mowionego i właściwie nie ma sensu jego kopiowanie, ponieważ język mówiony i pisany są odrębnymi tworami. Inaczej się realizują, inny mają cel i strukturę. Tekst natomiast powinien być czytelny i pozbawiony emocji (co nie znaczy, że nie może tych emocji wywoływać), bo inaczej jest zbyt chaotyczny. Ale to już stwierdzono w poprzednich komentarzach.

To, jak odbierzemy dane sformułowanie zależy od odczuć względem osoby mówiącej dany dialog. I to dotyczy zarówno jerzyka mówionego jak i pisanego.

Jeśli jedna osoba mówi do drugiej:

-Tak, skoczyłbym za ciebie w ogień.

Zdanie całkiem neutralne. Jednak jeśli przypuszczamy, że bohater może być zakochany uznamy to za wyznanie miłości, a jeśli bohater jest z natury złośliwy jako sarkazm. Wychodzi na to, że to nie tyle dialog i jego treść, co zbudowany wcześniej wizerunek postaci automatycznie wypowiedź nacechuje, wiec stylizacja jest zbędna.

Co prawda można by było to jeszcze jakoś bardziej uwiarygodnić, ale to znowu zależy od tego, co chcemy osiągnąć:
-Oh, przecież wiesz, że za tobą skoczyłbym w ogień! A nawet w gorącą lawę! Naprawdę!
- Pfr, ależ oczywiście, że skoczyłbym za tobą w ogień.

Jednak stylizacja czasem jest potrzebna. Bo przecież inaczej wypowiada się dziewczyna ekstrawertyczna a inaczej introwertyczna. Inaczej ojciec i inaczej syn itd. I gdyby tego w ogóle nie różnicować, to moim zdaniem tekst wiele traci.

P.S. Porównanie Dody i JP2 bardzo ciekawe ^^
nache
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron