I oto właśnie. Nowy produkt. Pewnie jak większość pomysłów zostanie porzucony. Trudno.
Czajnik zagwizdał, oznajmiając, że woda jest już gotowa do użycia. Jarek wyłączył palnik i zaczął się zastanawiać. Kawa, czy herbata? Krótkie wahanie przed otworzeniem szafki zamieniło się w chwilę dłuższego rozmyślania. Nie w tym sensie, aby to był najlepszy wybór. Potrafił przy każdej wykonywanej czynności zatopić się w całkowitym zapomnieniu o rzeczywistości, dlatego był uznawany za człowieka trochę ślamazarnego. Mimo to uważał się za inteligenta, a jego znajomi mieli na ten temat inne zdanie.
Zawsze był myślami gdzieś daleko, w innym świecie. Zapomniał już nawet o swojej narzeczonej, która zostawiła go kilka miesięcy temu. Nie przejmował się tym. Na początku świetnie układało się między nimi, choć nie była to miłość. Może przyzwyczajenie, zrozumienie? Potrafili się ze sobą dogadać w każdej sprawie. On mówił, co chciał, ona mówiła, co chciała i nie słuchali się wzajemnie, dzięki czemu nigdy się nie kłócili. Byli, jak to się mówi, stworzeni dla siebie. Tak mówili znajomi, którzy na układ między dwojgiem ludzi mają tylko kilka prostych powiedzeń i sformułowań. Przyjemnie było na nich patrzeć – wiecznie rozmarzeni, wpatrzeni w niebo. Razem wyglądali, jakby przybłąkali się tu ze świata, gdzie istnieją same dobre uczucia.
Jarek nie mógł utrzymać swej marnej pracy, gdyż zbyt często bujał w obłokach. Mieszkał z narzeczoną, lecz nie zapewniał jej właściwych warunków życia. Wcale jej to nie przeszkadzało do momentu, gdy zamyślona wlazła na przejście na czerwonym świetle. W ostatniej chwili zahamowało przed nią BMW, wysiadł z niego blady przystojniak w garniaku, nakrzyczał na nią, a potem… zabrał do pobliskiej kawiarni. Jarek o nic nie pytał, kiedy jakiś czas później wyprowadzała się z mieszkania. Wiedział, że jej nie zatrzyma i rozumiał ją. Każdy ma prawo żyć, jak chce. A szkoda, robiła świetną szarlotkę.
Zdecydował się na herbatę. Wyjął z foliowego opakowania torebkę i włożył do kubka, przy okazji rzucając okiem na kolorowy napis – „teraz nowe zamknięcie, aby zachować niepowtarzalny smak i aromat”. Od kiedy to świństwo ma smak i aromat? Czas najwyższy kupić nową substancję, która ma za zadanie tylko ubarwić wodę w szklance. Zostały dwie torebki. W sam raz do śniadania dla niego i dla tej… jak ona ma na imię? Jolka, czy Olka? Wczoraj nie dosłyszał, bo kiedy się przedstawiała, jej słowa zagłuszała głośna muzyka w tej obskurnej, dusznej dyskotece. Sama też nie mówiła zbyt wyraźnie. Nic dziwnego, schlana była tak, że ledwo trzymała się na nogach. Gdy ją tu przywoził, obawiał się trochę, że padnie na jego fotel i od razu zaśnie kamiennym snem. Ale na szczęście miała jeszcze dużo siły i chęci zabawy…
Postanowił, że nie zrobi jej nic do picia. Po pierwsze, niech się najpierw ta leniwa krowa wyśpi. Nie zbudził jej nawet trzask budzika, który został przez niego niechcący strącony ze stolika na ziemię. Na szczęście poskładał wszystkie oderwane części w całość. Inaczej miałby dylemat, czy kupić sobie wreszcie porządny, nowy zegar, czy korzystać z tego na rękę z tendencją do spóźniania się.
Po drugie, pamiętał dobrze tamtą… jak ona miała na imię? Hanka? Z uśmiechem podał jej herbatę z cytryną, cukrem, nawet specjalnie dla niej wyszukał w swej przepastnej szafce ciastka. Były wprawdzie przeterminowane od kilku dni, ale Hanka na pewno niczego by nie zauważyła. A ta idiotka zaczęła opryskliwie narzekać, że woli mocną kawę, bo od razu stawia ją na nogi, że bez niej jest ospała i nie może funkcjonować. Dlatego dał sobie spokój z grzecznościowymi czynnościami. Jeśli ta cała, no, załóżmy, Jolka zgłodnieje, to sama sobie przyjdzie do kuchni.
Posmarował sobie kilka kromek chleba masłem. Nawet nie posolił, gdyż solniczka była pusta. Więc tego też brakuje? Jeszcze tydzień temu mógł sobie pozwolić na serek homogenizowany albo ketchup do grzanek. Pomimo upodobania do kontemplacji, jakoś nie pomyślał wczoraj o niezbędnych zakupach. W portfelu miał żałośnie mało, a jednak wysupłał trochę pieniędzy na dyskotekę i alkohol. Zdawało mu się, że dobrze to rozważył, w końcu trzeba czasem zapomnieć o smutkach i ponieść się imprezowaniu.
Zjadł śniadanie sam, popijając herbatą bez smaku. Była już dziewiąta rano. Postanowił zbudzić tą bezmyślną pijaczkę, ile można spać? Zwłaszcza w jego własnym łóżku? Nie wiadomo, gdzie się szlajała, zanim go spotkała. Ze wstrętem pomyślał, że będzie musiał po niej wyprać prześcieradło, a skończył mu się proszek.
Wszedł do pokoju i bezceremonialnie zerwał z niej kołdrę. Była rozebrana i spała na brzuchu. Miała chyba dwadzieścia lat, może więcej. Czyli urodziła się wtedy, kiedy on już samodzielnie wdrapywał się na drzewa, aby rozmyślać na wysokości. Potem zrozumiał, że wszędzie myśli się tak samo. Czy spodobałaby mu się, gdyby był trzeźwy? Miała tu i ówdzie za dużo tłuszczu, cellulit… Widać, że nie dba o siebie. Rozpuszczone długie, ciemne włosy, które wczoraj jeszcze można było nazwać ładnymi, dziś sprawiały wrażenie brudnych. Z twarzy starła się gruba warstwa pudru, ukazując dokładnie wszystkie zmiany w głębi cery. Albo za dużo pali, albo odżywia się samymi pizzami i frytkami, które zapewne wielu napalonych facetów funduje jej w barze.
- Wstawaj – powiedział donośnie, gdyż samo zerwanie kołdry nie pomogło.
Poruszyła się lekko, zamrugała oczami, wreszcie zorientowała się, że nie ma nic na sobie. Sięgnęła ręką po kołdrę odrzuconą nieco dalej, nakryła się, dopiero wtedy przewróciła się na plecy.
- Co się stało? – uśmiechnęła się. – Kładź się, poleżymy sobie jeszcze.
- Leżałaś już wystarczająco długo – odpowiedział. Sam zdziwił się, że ma taki suchy i nieprzyjazny głos. Naprawdę miał przecież inne usposobienie, był małomówny i łagodny. Ale to nic złego, w końcu ta tłuścioszka nie jest nikim ważnym. Jest dla niego kimś, kim była Hanka i kilka innych dziewczyn – historią jednego dnia. Właściwie jednej nocy.
- Co jest? Wczoraj było tak miło… - przymilała się, ciągnąc go lekko za krótkie portki i podkoszulek.
Nie odpowiedział. Z ulgą pomyślał, że citroen jest nadal w dobrym stanie. Czuł już działanie kilku głębszych, kiedy jechał pustymi ulicami do swego skromnego mieszkania. Wiedział, że na drugi raz nie może sobie na to pozwolić, gdyż każde drzewo, słup lub auto jadące z naprzeciwka staje się nagle przerażające.
- Która godzina? – spytała dziewczyna, wciąż uśmiechając się figlarnie.
- Dziewiąta, zegarek stoi na stoliku.
- O, śpieszysz się? Tak późno masz do pracy?
- Nie. Muszę zaraz jechać do pośredniaka.
Najwyraźniej zdumiał ją fakt, że Jarek nie pracuje. Trochę zniechęcona dodała:
- No, to po drodze odwieź mnie do domu.
- To bardzo źle się składa, bo nie jadę samochodem, tylko autobusem.
- Dlaczego?
- Ten citroen należy do mojego kolegi.
Dziewczyna nie pamiętała, czy to był citroen, czy coś innego. Liczyło się dla niej to, że została przywieziona, więc naturalnie powinna zostać także odwieziona. Westchnęła, usiadła na brzegu łóżka i pozbierała z podłogi rozrzucone ubrania, zakrywając się nimi.
- Więc ty nawet samochodu nie masz? – dopytywała, jakby dla niej to była najistotniejsza sprawa.
- Nie, za drogo by mnie kosztował. Przecież nie pracuję, a już powoli popadam w długi. Komornik mi ostatnio zabrał telewizor.
Jarek umilkł, gdy zdał sobie sprawę, że jego ton przypomina skargę. A chciał tylko rzeczowo przedstawić sytuację. Mógł jej już to oszczędzić. Rozmowa o problemach jest często objawem samotności, a mężczyzna nie był samotny. Własne myśli wystarczały mu na co dzień. Dziewczynie wybitnie nie spodobała się ta odpowiedź, spojrzała na niego ze złością i rzekła:
- Dobrze, sama sobie pójdę do domu, skoro cię nie stać, żeby udogodnić mi życie. Cholerny nierób.
- Mnie za to winisz?
- A kogo? Po co mnie tu ze sobą targałeś? Zaciągnąłeś mnie do łóżka, a sam nie masz nic do zaoferowania!
Nie miał zamiaru się kłócić. Przecież wczoraj była w takim stanie, że było jej właściwie wszystko jedno. Ni to się broniła, ni to przyzwalała. A on? Co innego mógł zrobić?
- Idę sobie – oświadczyła obrażona. – I nie dzwoń do mnie, bo i tak się z tobą więcej nie spotkam.
- Dziecko, przecież nie dałaś mi numeru - odrzekł rozbawiony.
- I nie dam! – krzyknęła.
Jarek roześmiał się głośno. Ta panna naprawdę myśli, że on chciałby się z nią spotykać?
Niezwykle obrażona wyszła ze swoimi ubraniami do łazienki. Spędziła tam dużo czasu, przez co podrażniła trochę cierpliwość Jarka. Zanim ostatecznie opuściła mieszkanie, rzuciła pod jego adresem kilka niemiłych słów.
Nie przejmował się wcale, nawet dobrze rozumiał dziewczynę. Zawsze trafnie umiał ocenić typ człowieka, z jakim się akurat spotkał, więc śmiało mógł powiedzieć, że dobrze ją zna. Ona chodzi na imprezy, podrywa facetów na bezpośredniość i chce na tym zyskać jak najwięcej. To normalne. Zapewne sama nie dostaje od życia zbyt wiele, skoro szuka szczęścia w tak prymitywny sposób. Marnuje się, pozwalając się upić i lądując z mężczyznami byle gdzie, nie pamiętając nawet, jak się potoczyły wypadki. Nie ma ważniejszego celu w życiu, własnego charakteru ani garstki przemyśleń o życiu.
Jarek miał dużo kłopotów, dlatego ta mała, najbardziej pijana na całej sali szatynka była tylko odreagowaniem rzeczywistości. To wszystko jest już nieważne. Poszła sobie, jest nieco rozczarowana i sfrustrowana, nie spotkają się już więcej i nadal będą żyć dotychczasowym życiem.
„Przynajmniej miło spędziłem noc” – podsumował, grzebiąc w portfelu. Wyciągnął tylko kilka złotych. Musi sobie za to kupić coś do jedzenia. Najlepiej coś wysokokalorycznego. Przecież trzeba szybko uzupełnić energię, którą stracił z tą… jak ona miała na imię?
2
Nie podoba mi się.
Przede wszystkim - jeżeli wrzuciłaś tekst do działu "Jestem w trakcie pisania..." to znaczy, że nie jest to tekst skończony. Tymczasem ja nie widzę tu choćby zalążka akcji, nie mówiąc już o tym, żeby ciągnąć to dalej...
Po drugie - mnóstwo błędów. Głównie stylistycznych. Poza tym sporo sformułowań przeniesionych z języka potocznego, które tutaj brzmią po prostu śmiesznie- a chyba nie to było intencją autorki?
Po trzecie - sporo niespójności (nawet w dialogach!).
I po czwarte - mnie ten niby-dystans głównego bohatera do życia tylko irytuje. I czasem jedynie wywołuje uśmiech politowania.
No, to by było na tyle. Pozdrawiam, życzę wytrwałości i dobrych efektów pracy
Przede wszystkim - jeżeli wrzuciłaś tekst do działu "Jestem w trakcie pisania..." to znaczy, że nie jest to tekst skończony. Tymczasem ja nie widzę tu choćby zalążka akcji, nie mówiąc już o tym, żeby ciągnąć to dalej...
Po drugie - mnóstwo błędów. Głównie stylistycznych. Poza tym sporo sformułowań przeniesionych z języka potocznego, które tutaj brzmią po prostu śmiesznie- a chyba nie to było intencją autorki?
Po trzecie - sporo niespójności (nawet w dialogach!).
I po czwarte - mnie ten niby-dystans głównego bohatera do życia tylko irytuje. I czasem jedynie wywołuje uśmiech politowania.
No, to by było na tyle. Pozdrawiam, życzę wytrwałości i dobrych efektów pracy

3
Gdzie te błędy i niespójności? Jeśli w dialogach, niektóre mogły być celowe. Przecież to są słowa bohaterów, którzy nie muszą mówić poprawnie. Język potoczny właśnie sam mi się jakoś nasuwa, może z przyzwyczajenia. Przynajmniej bohater nie jest bezbarwny. Tak myślę :wink: Uwielbiam tworzyć dziwne charaktery i dlatego czasami posyłam całą akcję do diabła... Błąd człowieka, który pisze głównie dla przyjemności, a nie tylko dla osiągnięć.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
5
Nie wiem, co powiedzieć o akcji, w sumie prawie nic sie nie wydarzyło. Ale jak na wstęp do czegoś dłuższego to pasuje. Tylko że:
Takie pisanie może być dobre jako ćwiczenie swych umiejętności, ale na dłuższą metę tworzenie wyłącznie zalążków dłuższych opowiadań nie jest dobre. Postaraj się napisać jakieś opowiadanie, niekoniecznie długie, takie od 3 do 10 stron, od początku do końca. I wrzuć to do zweryfikowania.
Myślę, że coś gdzieś w Tobie drzemie i może się nieźle rozwinąć, jeśli się postarasz
Masz lekki, łatwy i przyjemny w odbiorze styl. I zdaje mi się, patrząc na to i wcześniejsze opowiadanie, że masz smykałkę do opisywania codziennych wydarzeń w sposób całkiem interesujący 
Możesz to oczywiście kontynuować, jeśli masz ochotę, ale postaraj się w międzyczasie stworzyć coś krótszego, z początkiem, rozwinięciem akcji i zakończeniem.
Pozdrawiam!
Pewnie jak większość pomysłów zostanie porzucony.
Takie pisanie może być dobre jako ćwiczenie swych umiejętności, ale na dłuższą metę tworzenie wyłącznie zalążków dłuższych opowiadań nie jest dobre. Postaraj się napisać jakieś opowiadanie, niekoniecznie długie, takie od 3 do 10 stron, od początku do końca. I wrzuć to do zweryfikowania.
Myślę, że coś gdzieś w Tobie drzemie i może się nieźle rozwinąć, jeśli się postarasz


Możesz to oczywiście kontynuować, jeśli masz ochotę, ale postaraj się w międzyczasie stworzyć coś krótszego, z początkiem, rozwinięciem akcji i zakończeniem.
Pozdrawiam!
6
rada Obywatelki wydaje mi się, jak najbardziej na miejscu. Ważne jest aby (od czasu do czasu) stworzyć coś, co będzie się zaczynać i kończyć. TYlko w ten sposób sprawdzisz, czy "umiesz" pisać. początki pisze się łatwo (tz. stosunkowo łatwiej niż środek - gdzie coś musi się dziać i koniec - gdzie wszystko musi się wyjaśnić, skończyć i zachować podobny styl, klimat) ale zwykle się tego nie kończy, jakby "bojąc" się dalszej pracy, co z tego będzie.
Masz w miarę lekki styl i ciekawie piszesz o niczym, dużo fajniej by było jak byś pisała, o czymś
Jak dla mnie bohater nie jest "tajemniczy", jest typowym samotnikiem, mającym w d.... cały świat naookoło siebie i traktujący ludzi jak śmiecie. Aczkolwiek, jest nieźle wykreowany. czekam na coś dłuższego i pozdrawiam
Masz w miarę lekki styl i ciekawie piszesz o niczym, dużo fajniej by było jak byś pisała, o czymś

Jak dla mnie bohater nie jest "tajemniczy", jest typowym samotnikiem, mającym w d.... cały świat naookoło siebie i traktujący ludzi jak śmiecie. Aczkolwiek, jest nieźle wykreowany. czekam na coś dłuższego i pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec