Opowiedział jej wszystko, podświadomie przywołując tamte zdarzenia. Odżyły w jego wspomnieniach, utwierdziły. Utwierdziły go, że taki musi być koniec. Koniec, aby mógł być początek. W ciemności zalśnił nóż. W ciszy rozległ się jęk. Ostatnia prośba, rozpaczliwe błaganie.
Błysk przerażonych oczu, bezskuteczna szamotanina na krześle, z którego nie można się wydostać. Łza kapiąca na policzek, na który następnie skapuje krew. Nóż harata go, powoli, aby przedłużyć mękę i - przedłużyć podniecenie. Brutalne ciosy są odpowiedzią, sprawiedliwości cichej, teraz wzburzonej - kumulowanej przez lata, nieprzespane noce.
Obsesja. Podziw dla piękna. Musi zniknąć, aby pojawiła się przyszłość. Już niczym nie zmącona. Ciosy stały się szybsze, krew spłynęła ciurkiem na wieczorną sukienkę. Głęboki dekolt podnosił się i opadał z niewyobrażalną szybkością, z jaką w tej chwili biło serce Justyny. Krzyki roznoszące się po sali, ciemnej sali tortur, napawały oprawcę dumą. Szczęściem, które urwało wraz ze zdradą. Szczęściem, które nie pojawiło się aż do teraz. Nieprzerywanie ciął, bojąc się, że to uczucie już nie powróci. Nie musiał.
Skąpana we krwi twarz nie pozostawiła mu żadnych wątpliwości. Ukończone dzieło pogłaskał po policzku. Było idealne.
***
Obudziła się. Miała wrażenie, że trwała w głębokim śnie. Tak głębokim, że nie mogła się z niego wybudzić. Krzyczała w nim, wręcz wyła z bólu. Odpowiadał jej na to tylko śmiech. Taki gardłowy, nienawistny, że przeszywał ją na samo wspomnienie dreszcz. Ten śmiech i ból - cierpienie, którego nie da się w stanie wyobrazić... Dalej je czuła, jakby natrętny koszmar wciąż trwał w jej świadomości. Jakby się nie skończył. Dla pewności dotknęła ostrożnie swojej twarzy. Ledwo co ją musnęła, ogarnął całą skórę ogień. Na rękach, które szybko oddaliła, poczuła coś lepkiego. Nie! - krzyknęła w duchu. To nie może być prawda!
Mimowolnie otworzyła oczy i spojrzała w dół, na wyciągnięte dłonie. Były splamione krwią. Nie mogła przyjąć do wiadomości prawdy. Może wcześniej się skaleczyłam? - pomyślała, chcąc się pocieszyć. Kiedy jednak podniosła wzrok, nie było mowy o wątpliwościach. Wszędzie otaczały ją lustra. Z każdej strony, nawet podłoga została zbudowana z przezroczystej tafli. A w niej odbijała się niezwykle szkaradna postać. Zmaltretowana twarz raziła swą potwornością. Pozostało na niej niewiele skóry; wszędzie widniały rany zadane brutalnie przez nóż. Znaczyła je szkarłatna krew.
Nawet najlepszy chirurg nie zdołałby przywrócić Justynie dawnego wizerunku. Widząc swą porytą twarz dziewczyna nie mogła znaleźć podobieństwa do dawnej. Kiedyś tak niewyobrażalnie pięknej, a teraz wręcz groteskowej.
Wiedział, co zaboli Justynę najbardziej. Co zniszczy jej życie i je na dobre zaprzepaści. Pozbawi sensu. Doprowadzi do szaleństwa.
Dziewczyna uklęknęła na ziemi, nie mogąc samodzielnie ustać na nogach. Krew zmieszała się ze łzami bezsilności i gniewu. Kiedy spojrzała pod nogi, dalej TO widziała. Bez opamiętania zaczęła tłuc pięścią w szkło, ale na nic się to zdało. Obraz nie chciał zniknąć, osaczał, nie pozwalał na złudzenia. Nie zważała na to, że szkło się nie rozbija, zrodzona agresja nie pozwalała jej przestać. Kroki w korytarzu zostały więc zagłuszone.
Kiedy drzwi otwarły się ze zgrzytem i pokazała się w nim znienawidzona postać, drgnęła zaskoczona.
- Szkło warstwowe – wskazał dręczyciel na obryzgane krwią ręce. Na jego ustach malował się chytry uśmieszek. Był zapowiedzią przyszłości.
Lustrzane odbicie
1
Ostatnio zmieniony ndz 18 maja 2014, 21:38 przez gochex7, łącznie zmieniany 2 razy.