Wyobraziłem sobie, że spotykają się bohaterowie
Konrada Chrisa i
Ancepy.
On, znudzony pracą, zblazowany seksista i ona, zimna suka, która ostatni urlop brała jeszcze przed przemianą ustrojową w Polsce. Spotykają się na firmowym party – jest już po części oficjalnej, atmosfera się rozluźniła, gazele biznesu z drinkami w dłoniach relaksują się w małych grupkach.
Jego znajomy, wschodząca gwiazda telemarketingu, poznaje ich ze sobą. Pierwszy uścisk dłoni i dwa szczury korporacyjne zaczynają się taksować. Niezła dupeczka, myśli on. Ma stanowczy uścisk dłoni, myśli ona. Drogie perfumy, to znowu on. Zegarek za tysiaka, myśli ona. Szefowa. Szef. Taksują się. Wg mnie nie zaiskrzy, bo:
- ona nie pozwoli sobie na ryzyko utraty obecnego statusu (plotki, możliwość zdemaskowania przez innych pracowników),
- on, widząc ostrą kobitkę, nie zaryzykuje porażki (jego ego mogłoby tego nie przetrwać),
Szansa na romansik firmowy równa 0 (rozmowa się nie klei, są spięci, zbyt zajęci utrzymaniem we własnych okopach, takie damsko-męskie Verdun).
Od czego mamy jednak alkohol? Trzy godziny później, w tym samym miejscu. Towarzystwo już lekko wymięte i mocno przetrzebione. On już trafiony, opowiada sprośne dowcipy, bez skrępowania zagląda w dekolty, nawet klepnął w tyłek dziewczynę od catteringu. Ona też już zmiękczona, marudzi coś o mężu pantoflarzu i dzieciach-potworach, chichocze i gestykuluje zawzięcie.
On dostał wiatr w żagle i czai się, by zacumować w jej zatoczce. Wie, że frontalny atak nie ma szans powodzenia (choć pijana, to wciąż jednak zimna s.), więc wykorzystuje jedną z najlepszych i najstarszych technik marketingowo-randkowych: podryw na litość. Ona się wzrusza i łapie haczyk (taki biedny, romantyk), głaszcze go po ręce i matkuje. Dalej już z górki, wg utartego schematu: pokój+dwójka ludzi+alkohol+bagaż doświadczeń = porażka. On tłumaczy się ze spuszczoną głową, ona trochę płacze, trochę ironizuje. Efekt: w przyszłości omijają się z daleka. On szaleje, atakuje wszystkie asystentki (chce sobie udowodnić, że to była jednorazowa wpadka), ona jeszcze bardziej zamyka się w sobie i dręczy Darka z działu technicznego. Wiem, poniosło mnie.
W tych postaciach uderzają cechy, które prowadzą do swoistego dualizmu:
- pracoholizm – w firmie daje to wyniki (awans, status), w życiu prywatnym często prowadzi do wrzodów żołądka i zawałów,
- pozycjonowanie innych osób (ciągle ocenianie i przypinanie metek) – na kierowniczym stanowisku zaleta (tak jak asertywność), w życiu prywatnym prowadzi do upokarzania partnera (Ancepa ładnie pokazała to kanapkami i opieką nad dziećmi, Konrad z pomocą uprzedmiotowiania tej dziewczyny),
- nadmierne skupienie na celu – zgodnie z mantrą trenerów: wykonać najważniejsze zadanie, poświęcić te mniej ważne (rodzina, przyjaciele, zdrowie

)
Jak zamienić miejscami wady i zalety? Można te postacie przedstawić również w ten sposób:
- pracoholizm – realizuje się w działaniu, po powrocie do domu i naładowaniu baterii naprawi cieknący kran, wyskoczy z dzieciakami na plac zabaw, upiecze ciasto i zrobi przelewy,
- pozycjonowanie innych – od ręki ustawi listonosza, kelnera, teściową i faceta od kablówki,
- skupienie na celu – zaplanuje romantyczną kolację, trasę autostopu po Albanii i zwiedzanie Lichenia,
- seksizm (on) – tego chyba nie da się obronić, nie wiem,
- podatność na różne emocje (ona) – też ciężko przedstawić to jako zaletę,