Dziennik maratończyka - paulina.itp

1
No więc zaczynam...
Bardzo chciałam spróbować swoich sił w maratonie, więc powiedziałam sobie "teraz albo nigdy". Teoretycznie nie mam problemu z systematycznością pisania, częściej z jego wydajnością. Wiem, że w grudniu nie dam rady tego pilnować (święta tzn mama rządzą się swoimi prawami), więc próbuję w listopadzie.
Ten miesiąc zapowiada się u mnie bardzo aktywnie, więc postanowiłam nie szaleć i jako główny cel wyznaczam sobie 100000 znaków dopisanych do mojego aktualnego projektu. Poza tym chcę w końcu wziąć się za czytanie mojego pierwszego "cuda" i nieco je zmodyfikować (bo jak się okazało w klimacie umiarkowanym przez 6 tygodni nie padał deszcz) i prawdopodobnie będę pisać scenariusz dla mojego koła teatralnego.
Jedyną rzeczą której się obawiam, są sprawy pozapisarskie - konkurs i fandom - ten ostatni przede wszystkim. Niestety są to sprawy, których nie mogę przesunąć. Więc jeśli zniknę na chwilę w połowie miesiąca to proszę odszukać mnie w innej części internetu, dać kopa w cztery litery i zagonić do pisania ;) Z natury piszę w nocy więc to co dziś ze mnie wyjdzie zamelduję jutro. Proszę o wsparcie. :)
Ostatnio zmieniony czw 01 lis 2012, 19:17 przez paulina.itp, łącznie zmieniany 1 raz.

2
W jakich innych częściach Internetu można będzie Cię dopaść? Bo może mi nie starczyć motywacji, żeby kopać po tyłkach wszystkie losowe pauliny, jakie znajdę w sieci. Zresztą niektóre mogłyby nie załapać, ze to z najszczerszych dobrych intencji ;)

A ta poza tym, to trzymam kciuki i będę co jakiś czas Cię poganiać ;)

A i pewnie jakoś w tej "newralgicznej" połowie miesiąca do Ciebie dołączę.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
bo jak się okazało w klimacie umiarkowanym przez 6 tygodni nie padał deszcz
To przecież możliwe.

Życzę Ci powodzenia ;) Ja nie dołączę do Ciebie w biegu - jeszcze nie mam takiej kondycji :P

4
100 k na trzydzieści dni to trochę więcej niż 3 k dziennie. Malutko, tylko musisz się pilnować. Ja nie będę cię szukać po sieci, jak się zgubisz, ale jak nie dasz rady, to chętnie przyjdę ci o tym przypomnieć xd. To bardzo motywujące.

5
paulina.itp, trzymamy kciuki i będziemy poganiać.
Idę przyszykować bacik :twisted:
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

6
Cytat:
bo jak się okazało w klimacie umiarkowanym przez 6 tygodni nie padał deszcz

To przecież możliwe.
W tym przypadku raczej mało prawdopodobne...

Dziękuję, jeśli chodzi o poszukiwanie mnie to na twitterze :) ach, te uzależnienia...
no to nic, idę pisać!

7
Ok...
DZIEŃ #1
Czy ja wiem...? Wystukałam dokładnie 4300 znaków. Ale mam chociaż dobre usprawiedliwienie ;) (w między czasie odpowiedziałam na kilkadziesiąt wiadomości, a do domu wróciłam późnym popołudniem)
Dziś postaram się dać z siebie więcej :)

8
DZIEŃ #2
Tak to już ze mną jest, że w dni wolne nie mam na nic czasu... tak więc 5570 znaków. Nie mniej jestem zadowolona, bo pisałam akurat partie dialogowe, dość trudny fragment... Miałam sporo 'rozpraszaczy', które ostatecznie bardzo mi pomogły. Dziś nie będzie mnie w domu, więc będę się produkować po nocy. Trzymać kciuki za wytrwałość! ;)

9
Wyniki ładne Ci wychodzą. W takim tempie osiągniesz swój cel. Tylko tak dalej :D
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

10
DZIEŃ #3
Byłam u koleżanki, co nie znaczy że leniuchowałam. Mam teraz tyle pracy, jakbym miała rodzinę na utrzymaniu. ;) Wróciłam wieczorem, ale do komputera udało mi się usiąść o 23.30. Wystukałam prawie 2800 znaków i nie wiedziałam, co dalej. Dziś rano wstałam, przeczytałam to znowu i dopisałam resztę :)
Piszę aktualnie najtrudniejszą część, gubię się w psychice głównego bohatera. Chwilami to się ciągnie jak guma do żucia... w ten sposób mogłabym napisać cztery tomy i nic by z tego nie wynikło... Muszę chyba nabrać do tego dystansu, przeczytać jeszcze raz, spróbować spojrzeć na to z innej strony. Nie rzucę tego, pomysł zbyt mnie wciągnął, tylko ten facet... a podobno to kobiet nie można zrozumieć!
Anyway, muszę włączyć muzykę i spróbować się z tym zmierzyć. :) Jutro się okaże.

11
Nadrobię zaległości...
DZIEŃ #4
To była niedziela. Pisałam trochę rano (około 2000 pewnie) a potem wieczorem... W międzyczasie wyszła ze mnie scenka, która już długo siedzi mi w głowie. To chyba będzie prolog do jednego z kolejnych pomysłów Wyrzuciło to z siebie i zrobiło się jaśniej :)
Razem 9000 znaków. Zadowolona.
Hmm...
DZIEŃ#5
I tu się zaczyna... Generalnie jak wyszłam z domu o 6.30 to nie było mnie do 23.00. Byłam na koncercie w Warszawie (bo coś mi się od życia należy) i wróciłam zadowolona, głodna i śmiertelnie zmęczona... A jednak gdzieś koło północy spróbowałam coś zrobić... i się posypało. Czy to jakaś epidemia?
Czyli 0 znaków, które będzie mnie teraz prześladować po nocach. Tzn napisałam jedno zdanie, ale i tak się nie liczy.
Jak już wcześniej pisałam, mam kłopot z bohaterem. Ni jak nie umiem posunąć akcji do przodu, bo on jakby... stoi w miejscu. Nie wiem, jak mam go zmienić. Siedziałam więc w nocy i próbowałam coś wymyślić, ale na marne. :/ Jestem na siebie zła, ze posypało się akurat teraz.
Wiem, co jest błędem. Nie mam zakończenia. Wiem, ale zbyt ogólnie. I to się ciągnie... i męczy.
Mam dość ryzykowny plan, całkowicie zmieniający fabułę. Chcę zweryfikować przeszłość bohatera, ale musiałabym przerobić całość. Przekopiuję więc to, co mam i przekształcę, potem porównam obie wersję i zobaczę, co dalej. Wiem, że mam 100k znaków i wypiszę je, ale biorę udział w maratonie nie po to żeby pisać jak maszyna, ale żeby pisać z sensem i jak maszyna ;) Tak więc myślę że będę teraz meldować ile stron przerobiłam i ile dopisałam. Zobaczymy, co wyjdzie na koniec...

12
Trzymaj się ;p Ratuj honor. I nie martw xd Ja ostatnio też więcej usuwam niż dopisuję.

13
Jestem.
DZIEŃ #6
Kolejne 0, ALE nie dlatego, że nic nie robiłam. Wręcz przeciwnie. Dusiłam mojego bohatera, zmieniałam, zastanawiałam się jak go odtworzyć, by był 'lepszy'. Poza tym chodzi mi po głowie konspekt opowiadania, albo nawet cyklu, który chciałabym pisać "na boku". Musze tylko wymyślić pewien system i będzie ok :D
DZIEŃ #7
I tu wychodzi moja nastoletnia natura.... ;) w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zmęczyłam mojego bohatera, tak bardzo... że padł. Chyba go zabiłam. Przerobiłam kilka stron (ok 4, ale gruntownie), żeby według nowego pomysłu, ale szło jeszcze gorzej niż myślałam. W końcu otrzymałam sms-a od przyjaciółki (która czyta moje wypociny). Żeby przytoczyć jej opinię na temat zmian w mojej fabule musiałabym ją najpierw ocenzurować ;) Cóż... podziałało. Zacisnęłam ząbki i wystukałam ciut ponad 2000 znaków do starej wersji. Chyba muszę po prostu przestać się zastanawiać jak to powinno być napisane i to w końcu napisać.
REASUMUJĄC ten tydzień
według tego co tu pisałam wychodzi... 23670 znaków (co?!!!) czyli średnio 3380 dziennie. Dwa dni nie pisałam, czyli średnio w dni 'piszące' wystukałam 4700. Czyli jeszcze mieszczę się w normie. mam nadzieję, że to koniec tego szaleństwa i teraz wezmę się ostro do roboty.

14
DZIEŃ #8
5460 znaczków :D

no to ten weekend muszę się naprawdę spiąć, bo teraz to zacznie się sezon rozpraszaczy ;) (nie, to teraz to była rozgrzewka)

Wróć do „Maraton pisarski”