3
A ja bardzo wielu i żadnego konkretnego nie lubię. Moja lista: Symborska, ks Twardowski, Staff, Mickiewicz (na złość polonistom
) także Słowacki, Norwid, Białoszewsk, Przerwa - Tetmajer, Pawlikowska - Jasnorzewska, Spinoza, Goethe (ale to już dramaty), a jak Goethe o także Zygmunt Krasiński, każdy zna oczywiście bajki Krasickiego (i satyry), no to jeszcze Kochanowski, Rej ("Rozprawa..."), i wielu wielu innych - zaznaczam że nie wszystkie ich dzieła
w każdym poecie można znaleźć coś ciekawego.


"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą."
św. Augustyn
św. Augustyn
7
Ha! Oczywiście, że czytam i to bardzo chętnie
Moja miłość zaczęła się od poezji Młodej Polski -> do dziś najbardziej cenię K. P. Tetmajera. Można by powiedzieć, że to mój poeta "dążeń i rozpaczy"
Sporo znam na pamięć żeby się nie rozstawać z tekstami
Genialne liryki miłosne i przejmujące obrzy dekadenckie! Lubię również Kasprowicza - choć aż tak dobrze nie znam. Sporo czytałem z Księgi ubogich. Hymny też robią wrażenie. Ale nieraz przypadkowo natrafiam na wiersze, które rzucają inne światło na jego twórczość. Np. te o zabarwieniu patriotycznym. "Rzadko na moich wargach, niech dziś to warga ma wyzna jawi się krwią przepojony najsłodszy wyraz - Ojczyzna". Micińskiego mało czytałem ale nastrojowo i warsztatowo też stawiam go na wyżynach. Oczywiście Staff choć ten to bardzo różnorodne wiersze pisał
Ale Deszcz jesienny do dziś mi brzęczy w głowie
Lubię romantyków - a więc naszego wieszcza Adama, Słowackiego. Kraszewskiego przyznaję, że wierszy jeszcze nie znam... No i Norwida choć miłością doń nie pałam ale czytać lubię.
Z pozytywistów warto zwrócić uwagę na Asnyka. Też piękne liryki miłosne i zresztą nie tylko
Można by długo wymieniać wielkich poetów: Kochanowski, Baczyński, Herbert... Ale jeszcze jeden z nich zasługuje na szczególne wyróżnienie. J. Tuwim. Nikt inny z takim wdziękiem nie potrafił mówić tak prostym językiem. Choć oczywiście nie brak u niego i poetyckości pierwszej klasy.





Lubię romantyków - a więc naszego wieszcza Adama, Słowackiego. Kraszewskiego przyznaję, że wierszy jeszcze nie znam... No i Norwida choć miłością doń nie pałam ale czytać lubię.
Z pozytywistów warto zwrócić uwagę na Asnyka. Też piękne liryki miłosne i zresztą nie tylko

Można by długo wymieniać wielkich poetów: Kochanowski, Baczyński, Herbert... Ale jeszcze jeden z nich zasługuje na szczególne wyróżnienie. J. Tuwim. Nikt inny z takim wdziękiem nie potrafił mówić tak prostym językiem. Choć oczywiście nie brak u niego i poetyckości pierwszej klasy.

Te nie pachnące żadnym nozdrzom -
cudowne, purpurowe kwiaty;
ta woda, której nikt nie pije,
ten wiatr nad pustką mgieł skrzydlaty...
...och! tam jedynie dusza żyje!
cudowne, purpurowe kwiaty;
ta woda, której nikt nie pije,
ten wiatr nad pustką mgieł skrzydlaty...
...och! tam jedynie dusza żyje!
8
A mogę tutaj zapodać moje ulubione wiersze moich ulubionych poetów? Bo nie mam weny, by się rozpisywać nad ich geniuszem. 


Pierwszy i ostatni z przedstawionych to istne majstersztyki. Mogłabym czytać i czytać, i nigdy by mi się nie znudziły.EDGAR ALLAN POE
Come little children
Come little children
I'll take thee away, into a land
of Enchantment
Come little children
the time's come to play
here in my garden
of Shadows
Follow sweet children
I'll show thee the way
through all the pain and
the Sorrows
Weep not poor childlen
for life is this way
murdering beauty and
Passions
Hush now dear children
it must be this way
to weary of life and
Deceptions
Rest now my children
for soon we'll away
into the calm and
the Quiet
Come little children
I'll take thee away, into a land
of Enchantment
Come little children
the time's come to play
here in my garden
of Shadows
EDWARD STACHURA
Z nim będziesz szczęśliwsza
Zrozum to, co powiem,
Spróbuj to zrozumieć dobrze
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może
O północy gdy składane
Drżącym głosem, niekłamane
Z nim będziesz szczęśliwsza,
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.
Ja, cóż -
Włóczęga, niespokojny duch,
Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina
Kończy się,
A jaka zaczyna.
Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę kocham
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj,
Zrozum dobrze, żegnaj, żegnaj
Z nim będziesz szczęśliwsza ,
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.
Ja, cóż -
Włóczęga, niespokojny duch
Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek,
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina
Kończy się,
A jaka zaczyna
Ze mną można tylko
W dali znikać cicho...
Dookoła mgła
Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!
Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.
Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?
Na drzewach owoce i strąca je wiatr,
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.
Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą,
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,
Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja.
Jak długa pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka,
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!
Wędrówką jedną życie jest człowieka
Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie wciąż,
Dalej wciąż,
Dokąd? Skąd?
Dokąd! Skąd!
Dokąd! Skąd!
Jak zjawa senna życie jest człowieka;
Zjawia się,
Dotknąć chcesz,
Lecz ucieka?
Lecz ucieka !
Lecz ucieka !
To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!
To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!
Wędrówką jedną życie jest człowieka;
Idzie tam,
Idzie tu,
Brak mu tchu ?
Brak mu tchu !
Brak mu tchu !
Jak chmura zwiewna życie jest człowieka!
Płynie wzwyż,
Płynie w niż!
śmierć go czeka?
śmierć go czeka !
śmierc go czeka !
To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!
To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!
To nic! To nic! To nic!
Dopóki sił
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!
życie to nie teatr
życie to jest teatr -- mówisz, ciągle opowiadasz.
życie to jest tylko kolorowa maskarada.
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra.
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach -- to jest gra.
życie to nie teatr -- ja ci na to odpowiadam.
życie to nie tylko kolorowa maskarada.
życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest.
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć.
Ty i ja -- teatry to są dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.
Ja dusze na ramieniu wiecznie mam
Caly jestem zbudowany z ran
Lecz kaleka nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.
Jutro bankiet u artystów. Ty się tam wybierasz.
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera.
Flirt i alkohole, może tańce będą też.
Drzwi otwarte potem zamkną się, no i cześć.
Wpadnę tam na chwile, zanim spuchnie atmosfera.
Wódki dwie wypije, potem cicho się pozbieram.
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb.
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.
Ty i ja -- teatry to sa dwa, ty i ja.
Ty, ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w góre wznosisz brwi
Nawet kiedy źle Ci jest, to nie jest źle,
bo ty grasz.
Ja duszę na ramieniu wiecznie mam
Cały jestem zbudowany z ran
Lecz kaleką nie ja jestem tylko ty
Bo ty grasz.
BOLESłAW LEśMIAN
Cień
Anim patrzał na słońce przez lny,
Anim chodził do boru po sny -
Jenom widział, jak rzucony wzdłuż
Cień mój powstał, by nie upaść już.
Przetarł oczy i otrąsnął pył,
Co był złoty i wiekowy był,
W dniach zamierzchłych rozejrzał się wstecz.
Przywdział zbroję i przypasał miecz.
Siadł na rączy, na bułany koń,
Uśmiechnięty cwałował przez błoń,
Kopytami tratując na płask
Kół słonecznych po murawie brzask!
Dokąd zbiegłeś, konny cieniu mój?
Czy z różami na śmiertelny bój?
Czy do baśni niewidzialnej stąd?
Czy w umyślny gwiazd po niebie zbłąd?
Ni do gwiezdnych wyżej ziemi burz,
Ni do białych niżej słońca róż,
Jeno pragnę powrócić w ten kraj,
Gdzie ty byłeś - drzewom dany Maj!
Gdzie ty byłeś - ponad jarem dąb -
Zasłuchany w zew anielkich trąb,
A ja - w pobok od słonecznych wrzeń. -
W głębi jaru - twój dębowy cień!
Gdzie ty byłeś z tamtej strony chat
W snach zapadły, nieprzebyty sad,
A ja - na wznak poległy u wrót -
Twej zadumy wzór nikły i skrót!..."
Wracaj, cieniu, konny cieniu mój,
Poprzez kwiaty - w ten za nimi znój.
Poprzez biały na jabłoni puch -
W zmierzch dębowy, gdzie bywał mój duch!
Anim patrzał na słońce przez lny,
Anim chodził do boru po sny -
Jenom widział, jak w wiosenny czas
Z cieniem moim Bóg spotkał się raz...
Dziewczyna
Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...
Mówili o niej: " łka więc jest!" - i nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...
Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.
Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!
łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną...
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!
Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas i tylko młot inaczej dzwoni...
I dzwoni w przód ! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?
" O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze .
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów co kona!...
I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały spiżem same w sobie!
Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć dziewczynę rdzą powlecze!" -
Ta, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy ni Dziewczyny!
Niczyich oczu, ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było, oprócz głosu!
Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.
I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?

Z powarzaniem, łynki i Móza.
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
9
Baczyński. I tylko Baczyński. I tylko te nie wojenne.
CAłEJ reszty nie trawię, z wyjątkami pojedynczych utworów.
"Skóra twa wielu ras i odcieni
Kurczy się, lub nadyma jak żmija
Niech rozjaśni się, i rozedmie, i zblednie
Znamy je - i płomienie i węgle
Pocałunki ukąszeń i ciosów rzeźbione
Nieba klosz, zaplamiony przez gwiazdy
Oraz karty gdzie piszesz litanie
Pani Bólu i łez!"
CAłEJ reszty nie trawię, z wyjątkami pojedynczych utworów.
"Skóra twa wielu ras i odcieni
Kurczy się, lub nadyma jak żmija
Niech rozjaśni się, i rozedmie, i zblednie
Znamy je - i płomienie i węgle
Pocałunki ukąszeń i ciosów rzeźbione
Nieba klosz, zaplamiony przez gwiazdy
Oraz karty gdzie piszesz litanie
Pani Bólu i łez!"
10
ja trawie niektóre wiersze Herberta, mickiewiczowską "Redutę Ordona" i pojedyncze twory Norwida
wolę poezję śpiewaną
wolę poezję śpiewaną

"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
11
Winky -> Jak dla mnie wybór pierwszorzędny
Zwłaszcza "dziewczyna", "Wędrówką jedną...". tego Poego nie znałem ale faktycznie baaardzo dobry
Ninetongeus -> No to niezwykle szeroki horyzont poetyczny
Uzasadnionym jest twierdzenie, że po prostu niewiele jeszcze jej czytałeś? (poza szkołą rzecz jasna bo odbiera się to zupełnie inaczej)
Lan -> A śpiewana jest niczego sobie. Zwłaszcza przytoczony wcześniej Stachura
W wersjach SDMu 


Ninetongeus -> No to niezwykle szeroki horyzont poetyczny

Lan -> A śpiewana jest niczego sobie. Zwłaszcza przytoczony wcześniej Stachura


Te nie pachnące żadnym nozdrzom -
cudowne, purpurowe kwiaty;
ta woda, której nikt nie pije,
ten wiatr nad pustką mgieł skrzydlaty...
...och! tam jedynie dusza żyje!
cudowne, purpurowe kwiaty;
ta woda, której nikt nie pije,
ten wiatr nad pustką mgieł skrzydlaty...
...och! tam jedynie dusza żyje!
12
Cóż.
Ja generalnie nie lubię poezji w ogóle. Ale te wiersze, które lubię urzekają misterną formą. A już całkiem nie znoszę Szymborskiej, Miłosza, wszystkich białych wierszy i nowoczesnych eksperymentów.
Ja generalnie nie lubię poezji w ogóle. Ale te wiersze, które lubię urzekają misterną formą. A już całkiem nie znoszę Szymborskiej, Miłosza, wszystkich białych wierszy i nowoczesnych eksperymentów.