182
padaPada pisze:Nie możesz ego wymagać od wydawnictwa SP, bo to się kłóci z definicją SP.
Racja. Nie ma czegoś takiego, jak "wydawnictwo self-publishing", choćby z racji definicji zjawiska ;-)

Jest platforma dla Autorów, którzy zdecydują się na samo-publikację. Platforma ta (a konkretniej - moderator, administrator czy inny "-rator") może w pewnym zakresie wpływać na wizerunek platformy poprzez na przykład nie dopuszczanie do publikacji pewnego rodzaju treści, ale takie zjawisko wymaga "czynnika ludzkiego", czyli osoby (bądź osób) które tekst (utwór) przed publikacją zweryfikują. U nas taki"czynnik" występuje, jak jest u konkurencji - nie wiem.

[ Dodano: Sob 10 Lis, 2012 ]
smtk69 pisze:Można w takim sensie jak Maciej mówił o doborze SP. Robieniu pewnej selekcji
No właśnie - ubiegłeś mnie ze swoim komentarzem ;-)
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

183
padaPada pisze:Nie możesz ego wymagać od wydawnictwa SP, bo to się kłóci z definicją SP.
Ok. Nie znam zagadnienia.
Ale! Mogę w tym momencie uznać SP za hałdę nieujarzmioną i... biznes podobny do sprzedawania... czegokolwiek byle dowolny nabywca (albo lepiej wielu) kupił,
To mi się kojarzy z funkcjonowaniem ograniczeń na rynku pieniężnym, mające na celu zapobieganie dewaluacji pieniądza w ogóle.
Załóżmy, że literatura powinna mieć - jak pieniądz - parytet w złocie... wartości. Jakiś.

[ Dodano: Sob 10 Lis, 2012 ]
Po przemyśleniu: to działa autoagresywnie wobec wartości i sensu wydawania w formule SP.
Nie złożę swoich oszczędności w instytucji, która nie gwarantuje mi, że dba o bezpieczeństwo czy profit z nich płynący. Nie zorganizuję swojego ślubu w podrzędnej knajpie, gdzie wonia starą fryturą i w ogóle mało estetycznie. Nie puszczę dziecka do szkoły, w której o nic nie chodzi, bo każdy może nauczać jak chce, choćby wierutne idiotyzmy.
Tu chodzi o wytworzenie szacunku dla instytucji...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

184
Tu chodzi o wytworzenie szacunku dla instytucji...
Racja.

Jednakże ten szacunek dla idei self-publishingu musimy tworzyć wspólnie; i Autorzy, i administratorzy platform tego typu. Znów mogę mówić tylko w imieniu jednej z takich platform; ale nam zależy na tym, aby utwory publikowane prezentowały poziom "czytelny". Natomiast nie czujemy się na siłach rozstrzygać, co się komu spodoba, bo nie do nas należą tego typu oceny.

Owszem, jeśli utwór nie spełnia podstawowych kryteriów (czyli na przykład napisany jest z rażącym naruszeniem zasad ortografii chociażby), wtedy proponujemy Autorowi takiego dzieła, aby zechciał je poprawić i wystawić jeszcze raz. Bo w takiej formie u nas nie przejdzie weryfikacji...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

185
Tak, tylko potem potrzebny jest "przewodnik dla odbiorców" po całej tej dżungli. I to nie może być reklama, promocja. To muszą być opinie, z których można wyciągnąć więcej informacji, niż tylko "mi się podobało". Bo mnie się, na przykład, często podobają książki, które recenzenci określają jako "trudne, skomplikowane, niezrozumiałe i mi się nie podobało". Dla mnie kluczowe są pierwsze trzy określenia, nie to ostatnie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

186
Thana pisze:Tak, tylko potem potrzebny jest "przewodnik dla odbiorców" po całej tej dżungli. I to nie może być reklama, promocja. To muszą być opinie, z których można wyciągnąć więcej informacji, niż tylko "mi się podobało". Bo mnie się, na przykład, często podobają książki, które recenzenci określają jako "trudne, skomplikowane, niezrozumiałe i mi się nie podobało". Dla mnie kluczowe są pierwsze trzy określenia, nie to ostatnie.
I tu znów wracamy do pytania fundamentalnego - czy więcej jest dla Czytelnika warta opinia recenzenta, czy opinia innego Czytelnika? ;-)

Mnie się marzy dyskusja pod utworem u nas opublikowanym (po wielu walkach z Redakcją udało mi się "przewalczyć" opcję, że nie trzeba pobierać utworu, aby dodać komentarz, choć oceniać mogą tylko "pobierający") na kilkanaście choćby głosów. Przy okazji - to możliwość porozmawiania z Autorem (jeśli ktoś chce i jeśli Autor będzie chciał). Szczerze żałuję, że niewielu naszych użytkowników z tej możliwości korzysta.

Ale wracając do sedna - dla mnie ważne są obie strony, a więc i recenzje, i opinie znajomych i Czytelników. Przy czym "dla mnie" w sensie odbiorcy utworu (przyszłego), a nie jako osoby współpracującej z Sami-Wiecie-Kim ;-)

Jako czytelnik chciałbym poznać zdanie zarówno tych, co przeczytali wnikliwie i równie wnikliwie opisali, jak i tych, którzy mają chęć podzielić się tak zwanym "pierwszym wrażeniem".
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

187
Kiedyś moje dziecię, studiujace nieromantyczną ekonomię, pisało pracę o rynku kredytów hipotecznych w USA i jakoś tak mi utkwił w pamięci jeden z wątków: otóż niespłacane raty grupowano w olbrzymie pakiety i handlowano nimi jak "wartościami". Rynek pieniężny stał się mistyfikacją, bo o kapitale instytucji finansowej stanowiły nieistniejące de facto pieniądze.
Rynek ebooków trochę przypomina mi to zjawisko... Literatura nieistniejąca (w sensie parytety w wartościach) zatkała rurę.
(dodam, że w tamtej pracy był zapowiedziany kryzys - dumna z dziecięcia jestem - i... przyszedł. Do Europy, do Polski, puka do zwykłych drzwi w Namysłowie czy Drawsku Pomorskim)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

188
maciejslu pisze:czy więcej jest dla Czytelnika warta opinia recenzenta, czy opinia innego Czytelnika?
Maciej. Ważna jest sensowna opinia. Z konkretami. Z informacjami, które pomogą mi zorientować się, czy to jest książka dla mnie. To, od kogo owa opinia pochodzi, jest drugorzędne. Rozumiesz? Nie chodzi o to, czyja. Chodzi o to, jaka. W sensie "technicznym".
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

189
Thana pisze:Nie chodzi o to, czyja. Chodzi o to, jaka. W sensie "technicznym".
I tu masz zjadanie się od ogona zjawiska.
Techniczna mizeria tekstu krytycznego jest konsekwencją TWA, czyli środowiska emocjonalnie związanego z autorem - reklama szeptana, społecznościowa.
Albo i nie - to nawet ciekawe - istotą promocji autorskiej będzie funkcjonowanie w sensownym środowisku, skoro - jak twierdzi Maciek u źródła - to jest formuła życia recenzenckiego wokół SP.
Ostatnio zmieniony sob 10 lis 2012, 22:10 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

190
I tu masz zjadanie się od ogona zjawiska.
Nie rozumiem. Dlaczego? Mnie jest wszystko jedno, czy info o fajnej książce dotrze do mnie od Ciebie, czy od recenzenta Jana Kowalskiego. Liczy się, co to info będzie zawierać.

A, OK. Teraz rozumiem. Ale jeżeli SP ma wyjść z getta, to nie może się opierać na znajomych i "lubię to". Bo nie o to chodzi, żeby sprzedawać swoje książki znajomym, tylko żeby dotrzeć do odbiorców, o których istnieniu Autor nie ma nawet pojęcia.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

191
:)
Dokładnie.
Zauważ, że ja wciąż, choćby podziemiem, dążę do idei snobizmu. :D
Snobizmu masowego - w sensie odbiorców literatury.

[ Dodano: Sob 10 Lis, 2012 ]
Aha - bo mi chodzi o jakąś taką kulturową franczyzę... To do Maćka.
I myślę, że Weryfikatorium idzie w tym kierunku.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

192
Thana pisze:
maciejslu pisze:czy więcej jest dla Czytelnika warta opinia recenzenta, czy opinia innego Czytelnika?
Maciej. Ważna jest sensowna opinia. Z konkretami. Z informacjami, które pomogą mi zorientować się, czy to jest książka dla mnie. To, od kogo owa opinia pochodzi, jest drugorzędne. Rozumiesz? Nie chodzi o to, czyja. Chodzi o to, jaka. W sensie "technicznym".


Zwracam jednak uwagę, że recenzent, dążąc do bycia autorytetem, z reguły promuje sam siebie. "Zwykły" czytelnik nie ma takiego bodźca i jest bardziej szczery.
Twoja wypowiedź Thano świadczy chyba o tym, że nie jestes przekonana o wyższości opinii tak zwanych autorytetów nad opiniami zwykłych czytelników.
Więc powraca moje pytanie. Czy potencjalny czytelnik, szukając lektury, potrzebuje owych autorytetów.

193
Alicja Minicka pisze: recenzent, dążąc do bycia autorytetem, z reguły promuje sam siebie.
Tak robi zły recenzent. I dlatego właśnie autorytetem nie będzie.
Alicja Minicka pisze:Twoja wypowiedź Thano świadczy chyba o tym, że nie jestes przekonana o wyższości opinii tak zwanych autorytetów nad opiniami zwykłych czytelników.
Chyba nie. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

194
Thana pisze:Alicja Minicka napisał/a:
Twoja wypowiedź Thano świadczy chyba o tym, że nie jestes przekonana o wyższości opinii tak zwanych autorytetów nad opiniami zwykłych czytelników.


Chyba nie. :)

Ja jestem przekonana. O wyższości autorytetów. Słucham opinii ludzi, których szanuję, w których szanuję wiedzę i wrażliwość. Nie w sensie, że im się podporządkowuję, ale słucham. Bardzo uważnie. Ma to dla mnie wielkie znaczenie - powiedziałabym stanowi podstawę mojego własnego rozwoju.
I tak jak Thana pewnie mam - czytam recenzję i szukam w argumentacji autorytetu właśnie. Doradca musi zbudować w radzie (w doborze argumentów) zaufanie dla swych kompetencji. I wtedy jest Doradcą, a nie akwizytorem, który zachwala produkt rozpoznawalnym pustym frazesem.
I nie chodzi tylko o znane nazwisko czy funkcję albo z drugiej strony o wartość erudycyjną, błyskotliwość wypowiedzi = chodzi mi o własność czytelniczego odbioru.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

196
Natasza pisze:Techniczna mizeria tekstu krytycznego jest konsekwencją TWA, czyli środowiska emocjonalnie związanego z autorem - reklama szeptana, społecznościowa.
Chyba nie do końca, choć oczywiście TWA jest także zauważalne. Problem w tym, że my nie mamy etosu recenzenta/ krytyka. Mamy tylko etos pisarza. Stąd wiele osób opiniujących książki to zapoznani pisarze - osoby które chciały pisać tylko im nie wyszło i teraz równają z glebą polską literaturę udowadniając na siłę jak jest źle - a musi być źle skoro nie mogą się przebić jednostki genialne! - i biadając nad miałkością tych którym się powiodło. Inni z kolei traktują recenzje jako li tylko wprawkę przed prawdziwym pisaniem, okazję do nawiązania znajomości w redakcjach i wydawnictwach, coś co przyda się im w przyszłości, kiedy zostaną autorami. Ci z kolei przeważnie piszą o przyszłych kolegach pozytywnie :) Osoby nie mające ambicji pisarskich, a działające w obszarze szeroko pojętej krytyki ( i w dodatku posiadające pewną wiedzę i umiejętności) można policzyć na palcach jednej ręki. Są wreszcie autorzy którzy parają się okazjonalnie krytyką literacką co IMO też nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo oceniają kumpli, albo konkurencję. I tak to wygląda...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron