256

Latest post of the previous page:

padaPada pisze:
Alicja Minicka pisze:Więc wybacz, ale chyba wydumałeś sobie jakiś problem.
Może. Po prostu wydaje mi się, że w kółko gadasz o tym samym, chociaż wszystko zostało już powiedziane kilka razy.
A mnie się wydaje, że usiłujesz powiedzieć coś mądrego, ale nie za bardzo wiesz co.

[ Dodano: Nie 11 Lis, 2012 ]
Natasza pisze:
Alicja Minicka pisze:Napisałam wyraźnie, że wypowiadam się w tym temacie wyłacznie, jako czytelnik.
To bzdura albo osobowość wieloraka
Ten ślinotok? Naprawdę na niego nie cierpię.

258
Nie było mnie tu! :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

259
A właśnie że byłaś!
Thana pisze:Uzupełniam:
Natasza pisze:c) pisarz nic nie miał na myśli i sam wybucha, kiedy się o tym dowiaduje
d1) pisarz nic nie miał na myśli, ale krytyk odkrył, że jednak miał, w wyniku czego pisarz się uciesza i dokonuje aktu samopoznania.
wracam do tego miejsca:
Thana - to idealistyczny pogląd na funkcję krytyki. i... wiesz - to jest myśl. Żeby myśleć, że autor jednak miał coś na... myśli. Że ludzie czują prawdziwość i służebność literatury wobec tej Prawdy. Trzeba szukać.

Chyba, że człowiek (pisarz) świadomie rezygnuje z napisania czegoś mądrego (powiedzenie czegoś ludziom) i się stara cel osiągnąć. Ze wszystkich sił.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

260
Ech, wątek trochę zdryfował...

Tego nie da się zatrzymać - dystrybucja cyfrowa to potęga, wyparcie tradycyjnego (papierowego) rynku sprzedaży jest nieuniknione. Wg mnie, wystarczy jeszcze jedno pokolenie, by proporcje rynku uległy zmianie.

Prosty przykład: film i gry komputerowe. Ja osobiście już dawno zrezygnowałem z zakupów pudełkowych - dla mnie dystrybucja cyfrowa jest b. wygodna. Po prostu, znajduje ciekawą pozycję (w cenie dużo niższej od pudełkowej!), płacę przelewem i już po kilku minutach/godzinach (w zależności od wielkości pliku) cieszę się kupioną zawartością. Dodatkowo, wokół dystrybucji elektronicznej budowana jest społeczność z bardzo rozwiniętym systemem współpracy i wsparcia ze strony producenta (autora).
Podobnie z archiwizacją dokumentów źródłowych w biblotekach cyfrowych - dla mnie to kapitalna sprawa.

Tak samo będzie z książkami - niestety, zapach papieru i farby drukarskiej to za mało, by zatrzymać proces cyfryzacji.

261
zważywszy na ostatnie wypadki - m.in. wyciek "Trucizny" parę dni przed premierą, etc. stwierdzam że smutkiem że e-booki są nowotworem rynku literackiego i wiele wskazuje iż jest to nowotwór złośliwy który unicestwi znaczną część rynku książki w Polsce.

262
:P
A ja miałam dzień przed premierą "Truciznę", ale papierowe wydanie :D. Przeczytane i zanotowałam wzrost formy :D. Lepsze od poprzedniej części.

263
Tego nie da się zatrzymać - dystrybucja cyfrowa to potęga, wyparcie tradycyjnego (papierowego) rynku sprzedaży jest nieuniknione. Wg mnie, wystarczy jeszcze jedno pokolenie, by proporcje rynku uległy zmianie.
Wszystko podlega fluktuacjom. Myślę, że książki zostaną, ale będą poniekąd dobrem o wyższej wartości. Ciężej będzie coś opublikować na papierze, ale sama publikacja będzie większą nobilitacją niźli teraz. Rynek książek cyfrowych to w ogóle ciekawa sprawa. Poteoretyzujmy nieco:
Rynek cyfrowy rozrasta się, większość literartury sprzedawana jest w formie e-booków. Tradycyjne wydania pozostają w mniejszości, mają jednak swoich zapalonych fanów, czyt. fanatyków. Pozwala to na utrzymanie na powierzchni kilku największych wydawnictw.
Nagle ktoś zauważa, że wydanie cyfrowe to o wiele prostsza sprawa aniżeli wydanie na papierze. Powstają małe, czasem nawet jednorazowe wydawnictwa. Część autorów decyduje się wydawać samemu. Mają taką możliwość, bo powstają niezależne od jakiegokolwiek wydawcy portale z płatnymi e-bookami. Łatwość wejścia na rynek cyfrowy powoduje systematyczną wojnę cenową. Cięcie kosztów obejmuje honoraria autorskie, koszty redakcyjne oraz korektorskie. Sytuacja sprzyja wydawnictwom papierowym, dzięki wojnie cyfrowej same mogą obniżyć koszty produkcji.
Jednocześnie obok wojny cenowej pojawia się wojna ilościowa. Łatwość publikacji powoduje horrendalny wysyp z zakurzonych szuflad tysięcy uśpionych autorów. Każdy próbuje ugryźć swój kawałek tortu. Po raz kolejny łatwość i szybkość publikacji cyfrowej okazuje się mieczem obusiecznym. Pojawia się masa prac bez redakcji i korekty. Ich niska jakość odstrasza czytelników. kolejny bodziec ekonomiczny, który zmusza do obniżenia cen.
Rynek wydawniczy dostaje zadyszki, nigdy przedtem niespotykana ilość publikacji, wraz z wojną cenową oraz nowym zjawiskiem: miernością publikowanych tekstów, które wcześniej nie przechodziły żądnego sita redakcyjnego powoduje zapaść rynku i odwrót czytelników do sprawdzonych wydawnictw papierowych. One są już w stanie konkurować ceną, poziomu nigdy nie zaniżyły, niespotykana w wersjach cyfrowych jakość tekstu ponownie przyciąga czytelników.
Branża cyfrowa jednak nie śpi. Są wśród nich perełki, które dbają o jakość publikowanych prac, czytelnicy to cenią, ale fama już poszła: cyfrowe jest beznadziejne. Jakie wyjście z tej sytuacji? Przejście na rynek papierowy, a najlepiej pół na pół, wydawać dwie wersje.

Inną sprawą jest sama wielkość rynku czytelniczego, który według wszelkich prognoz wciąż będzie się kurczyć. Możemy po cichu liczyć, że bogacące się społeczeństwo zbalansuje ten odpływ. Ale, sytuacja podobna jak z rynkiem cyfrowym. Ogólny i otwarty dostęp do literatury cyfrowej, spowoduje jej spadek jakościowy. Jednocześnie ta sama otwartość przysporzy dodatkowych czytelników, których nie będą odstraszać ceny. W końcu i ci nowi zaczną szukać czegoś lepszego. Lepiej napisanego, lepiej przygotowanego i wydanego. Gdzie trafią? Tak, do wydawnictwa papierowego. Dlaczego nie do cyfrowego? O tym już było wyżej.

264
Andrzej Pilipiuk pisze:wyciek "Trucizny" parę dni przed premierą, etc. stwierdzam że smutkiem że e-booki są nowotworem rynku literackiego
Myślę Andrzeju, że nowotworem był człowiek, który to zrobił, bo samemu e-bookowi to za jedno jak powstał. Problem w ludziach, którzy to zrobili, nie w formie podawczej.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

265
Andrzej Pilipiuk pisze:zważywszy na ostatnie wypadki - m.in. wyciek "Trucizny" parę dni przed premierą, etc. stwierdzam że smutkiem że e-booki są nowotworem rynku literackiego i wiele wskazuje iż jest to nowotwór złośliwy który unicestwi znaczną część rynku książki w Polsce.
Niestety, ale muszę stwierdzić Panie Andrzeju, iż bredzi Pan. Stwierdzenie, że rynek ebook jest nowotworem jest takie samo jakbym powiedział, że rynek polskiego, amatorskiego oprogramowania komputerowego tez jest rakiem. A to nie prawda. Owszem jakis informatyk amator nie jest w stanie dorównać takiemu Microsoftowi, Apple. Natomiast wielu informatycznych amatorów robi ciekawe, przydatne rzeczy. A to od inteligentnego odbiorcy zależy, czy przypadnie mu ten program do gustu, czy nie. Ebook ma główną zaletę, że ktoś, kto naprawdę potrafi pisać, napisze odlotowe opowiadanie, a przy okazji nie dorobi pasożytniczego, wampirzego wydawnictwa. Czasy zmieniają się, i już nie jest cool posiadanie 50 regałów z książkami. Komu chciałoby się ten kurz nonstop sprzątać. Teraz sobie życzymy prezent na święta pod tytułem Kindle i mamy w nim książek ile tylko chcemy.
Zresztą, nie można zakazać nikomu pisać tego na co ma tylko ochotę, zareklamować i sprzedawać. A rynek, popyt i tak sprawdzi tego delikwenta. O ile nie mylę się żyjemy w wolnym kraju i każdy może pisać sobie, co tylko chce, nawet dyslektyk.
"Chance favors the prepared mind"

266
Virtualo pisze: padaPada, jest to sprawa bardzo indywidualna. Z patronatami nakanapie.pl bywało bardzo różnie: raz to my proponowaliśmy, raz z taką inicjatywą wychodził sam portal. Idealną sytuacją jest, kiedy autor sam się do nas zgłosi na [email protected] - wówczas ustalimy, czy jesteśmy w stanie wystąpić o ten patronat :)
Zgłosiłem się do was 8.11. Jest 18.11. Czy coś już wiadomo? Pytam, bo jak dotąd nie dostałem żadnej odpowiedzi, ani też potwierdzenia, że mail doszedł, a nie będę ukrywał, że sprawa mnie bardzo interesuje. :)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

267
padaPada, Patronat na kanapie polega na wklejeniu książku do ich katalogu i podsunięcia jej do przeczytania dwóm, trzem blogowym recenzentom. I już. T o czywiście lepiej niż nic, ale cudów się nie spodziewaj :)
W moim przypadku - nakanapie objęło książkę patronatem w zamian za wklejkę ich logo na drugiej stronie powieści.
http://ryszardrychlicki.art.pl

269
W niektórych przypadkach to niestety cud.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

270
@Ciav3s - Czytając posty Andrzeja, czasami mam wrażenie, że bardzie podobałoby się mu w kraju totalitarnym, którym on sam by rządził. Przestałyby wtedy istnieć ebooki, piratów by ostro karano, a książki doskonale by się sprzedawały bo nie byłoby piractwa.
Niestety ja jestem zacofaną osobą, która woli czytać tradycyjne książki i je posiadać zamiast kupić sobie kindle'a albo inny czytnik. Nie ma to jak tradycyjna książka :D

271
Monilviam pisze:która woli czytać tradycyjne książki i je posiadać zamiast kupić sobie kindle'a albo inny czytnik. Nie ma to jak tradycyjna książka :D
A nie wydaje ci się, że ważniejsza jest merytoryczna zawartość danej pracy, aniżeli same kartki papieru. Dużo ważniejszą rzeczą jest zawartość książki a nie sam papier zużyty przez wydawnictwo. Już nie mówiąc o tym, że ebook jest bardziej ekologiczny i nie wycina tak lasów jak tradycyjna książka. Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony ndz 18 lis 2012, 20:06 przez Ciav3s, łącznie zmieniany 1 raz.
"Chance favors the prepared mind"

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron