Muzykalność frazy

1
Podobny temat zakładałem niedawno, jednak tylko podobny. Od jakiegoś czasu pasjonuje się muzyczną stroną języka. Szukam literatury, która obejmowałaby związany z nią zakres zagadnień.
Ponadto, chciałbym jeszcze zapytać, czy może nie orientujecie się, czy istnieją jakieś zasady w obrębie naszego języka, które by odradzały bądź proponowały jakieś szczególne zestawienia zgłoskowe, tak, żeby efekt równał się pięknym, melodyjnym zdaniom?

Ostatnio na yt trafiłem na fragment utworu Becketta czytany przez niejakiego Jacka Emery'ego. Krótko mówiąc oczarował mnie ten lektor. Może podam tu link do nagrania:
Beckett - Watt

Cudo! Dziecku będę to do kołyski puszczał, obiecuję.

Czy znacie może polskie utwory, które odpowiadałyby powyższemu pod względem muzycznego zorganizowania? Istnieją w ogóle takie?

Poza tym czy w ogóle warto w prozie trudzić się z zasadami wersyfikacji? Był już jakiś polski autor, który by się takiego zadania podjął?

A dalej. Słyszałem, że zwłaszcza francuzi słyną z pięknego i melodyjnego języka. Czy ktoś tu czytał w oryginale Prousta albo Flauberta? A odnośnie drugiego: znajduje się może na tym forum jakiś jego znawca, który by potrafił klarownie objaśnić fenomen jego języka? Na czym polegał? Czytałem przedmowę Parandowskiego, ale szczerze mówiąc bardziej jej treść przemawia do mojej wyobraźni, aniżeli do intelektu.

2
Zależy o co konkretnie Ci chodzi. Najprostszą metodą uzyskania pewnej melodii językowej jest zwykła sylabotoniczność, wprowadzająca do tekstu rytm. Bardziej rozwinięta technika to eufonie: konsonanse lub asonanse ("O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny"), aliteracje. Można też w drugą stronę, unikać zestawień podobnych głosek.

Polecam po prostu odpowiednie działy z różnych książek o poetyce (Chrząstowska, Głowiński, Markiewicz); warto też zainteresować się fonetyką, fonologią i morfonologią. Świadomość, jak przebiegają procesy artykulacyjne, brzmieniowe i znaczeniowe bardzo pomaga.

Odnośnie francuskiego, uczyłem się tego języka, czytywałem też trochę w oryginale i mam wrażenie, że jego rzekoma melodyjność to taka miejska legenda. :P Autorzy francuskojęzyczni bardzo chętnie sięgają po stylistyczne zabiegi brzmieniowe, bo w języku tym występują kolosalne różnice między ortografią a artykulacją, co siłą rzeczy pomaga konstruować szokujące/fascynujące efekty brzmieniowe (pamiętając o tym, że każdy ma wewnętrznego narratora). Ale z równym powodzeniem można to robić po polsku, angielsku, rosyjsku i w każdym innym języku, tyle, że częstokroć wymaga to więcej pracy i zastanowienia.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

3
Cześć, nade wszystkim dzięki piękne za odpowiedź.

Fonetyką, fonologią i morfonologią na pewno się zainteresuje.

Seprioth pisze:
(...)co siłą rzeczy pomaga konstruować szokujące/fascynujące efekty brzmieniowe (pamiętając o tym, że każdy ma wewnętrznego narratora). Ale z równym powodzeniem można to robić po polsku, angielsku, rosyjsku i w każdym innym języku, tyle, że częstokroć wymaga to więcej pracy i zastanowienia.
Czy mógłbyś innymi słowami?

Szczególnie mnie ciekawi, czym jest ten wewnętrzny narrator.
Piszesz także, że umożliwia to tworzenie zdań zdumiewających od strony dźwiękowej. Mógłbyś dokładniej?

4
Martin pisze:Czy mógłbyś innymi słowami?

Szczególnie mnie ciekawi, czym jest ten wewnętrzny narrator.
Piszesz także, że umożliwia to tworzenie zdań zdumiewających od strony dźwiękowej. Mógłbyś dokładniej?
Rzecz w tym, że niezależnie od indywidualnej postawy odbierania bodźców (wzrokowa-słuchowa-dotykowa), literatura zawsze opiera się na czymś, co nazywa się właśnie "wewnętrznym narratorem". Jest to taki wewnętrzny głos, który "czyta" utwór w Twoim umyśle, nadaje zawartym w nim znakom tekstualnym określone parametry brzmieniowe. Wiadomo - każ dziesięciorgu osobom przeczytać na głos dany tekst, to każda zinterpretuje go inaczej. Podstawową formą komunikacji językowej jest forma brzmieniowa, realizacja głosowa, i w ten właśnie sposób odbieramy literaturę. Nie jako dzieło plastyczne, odbierane za pomocą wzroku, ale w formie głosu, który w przypadku czytania "po cichu" dla każdego jest indywidualny.

Literatura jako taka właśnie dlatego jest tworem absurdalnym, sprzecznym, że egzystuje w formie tekstualnej, a odbieramy ją w formie brzmieniowej.

Problem zaczyna się w miejscu, w którym następuje cezura między ortografią a fonetyką. Im większy dystans między zapisem ortograficznym a artykulacją, tym bardziej zabieg fascynuje i zadziwia. Warstwa brzmieniowa tekstu eufonicznego może zainteresować odbiorcę tylko kiedy jest odczytywana, a nie czytana. Tylko wtedy zabiegi brzmieniowe są realizowane w umyśle za pośrednictwem SŁUCHU, a nie WZROKU. W momencie, w którym sam czytasz tekst, to własnie rozdźwięk pomiędzy zapisem ortograficznym a realizacją fonetyczną jest tym, co pociąga odbiorcę.

A ponieważ w języku francuskim rozdźwięk ten jest gigantyczny (doszli nawet do tego, że w ścisłych konwencjach stylistycznych, np. w aleksandrynie, artykułuje się lub nie artykułuje niektóre zgłoski, normalnie artykułowane w języku potocznym), m. in. na takich zabiegach opiera się wielu autorów, tworzących w tym języku.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

5
W porządku.

W takim razie jeżeli w naszym języku formalnie obowiązuje akcent paroksytoniczny, to niekoniecznie muszę tej zasady przestrzegać, jeżeli taka postawa będzie usprawiedliwiona wymogami stawianymi przez mój artystyczny zamysł, polegający na specyficznej artykulacji zgłosek w zdaniu?

Ja naturalnie wiem, że to niemożliwe, aby uniknąć akcentowania przedostatnich sylab w naszym języku. Mi jednak idzie o to, czy to nie przeszkadza, jeżeli będę akcentował i inne sylaby, niekoniecznie tylko tę jedną, tzn. przedostatnią?

6
Seprioth pisze:W porządku.

W takim razie jeżeli w naszym języku formalnie obowiązuje akcent paroksytoniczny, to niekoniecznie muszę tej zasady przestrzegać, jeżeli taka postawa będzie usprawiedliwiona wymogami stawianymi przez mój artystyczny zamysł, polegający na specyficznej artykulacji zgłosek w zdaniu?
Nie, nie. To jest zupełnie co innego. Każdy język, rzecz jasna, posiada pewne normy, którymi zajmuje się gramatyka opisowa. Przekraczanie tych norm sprawia, że powstały utwór nie posiada wspólnej warstwy semantycznej (ORAZ brzmieniowej) z aktualnie obowiązującym kanonem języka i jako taki jest bezwartościowy, bo nie nawiązuje do otaczającej czytelnika rzeczywistości. Utwór literacki musi, po prostu MUSI funkcjonować w języku jako coś aktualnego, bo inaczej nie ma najmniejszego sensu. Jeśli jest pod kątem opisowym cofnięty w tył, w sensie, zarchaizowany, to jest stylizowany na czasy dawne i jako taki nieaktualny (oraz, co gorsza, sztuczny). Jeśli odwrotnie, wybiega naprzód, nikt go nie pojmie, bo zawiera elementy językowe, które jeszcze nie istnieją. Może, oczywiście, stworzyć te elementy, ale trudno oczekiwać, aby został zrozumiany w czasach bieżących.

W tym miejscu schodzimy z poetyki na teorię literatury i to robi się kłopotliwe. :P

Edit -> ale, pardon, JAK chcesz w języku polskim akcentować inne sylaby w formie tekstualnej, graficznej, w której - nie oszukujmy się - większość czytelników otrzyma Twoją twórczość? Będziesz zaznaczał ołówkiem odmienne akcenty? :P
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

7
Wtedy bym zaznaczył, że tekst mój przeznaczony jest wyłącznie do czytania na głos, w przeciwnym wypadku niepodobna wychwycić wszystkich jego walorów. ; - ) Wiadomo, że w ten sposób pozbawiłbym się zapewne większej liczby odbiorców, ale co tam. I tak będę miał swój harem.

btw. Co sądzisz o fragmencie z yt, który podałem w pierwszym poście? Umiałbyś powiedzieć, jakie zabiegi autor tam zastosował?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”