Achillesowe pięty i specjalności.

1
Wypowiedzi odnośnie tego, co potrafimy i co wychodzi nam najlepiej w pisaniu, oraz tego, nad czym wciaz pracujemy i co sprawia nam trudności.



Moim konikiem na pewno jest ''tę, tą'' i wartka akcja - lubuje w melancholijnych opisach duszy i umyslu.

Dobrze wychodzą mi przecinki oraz budowa dialogowa plus kończenie opowiadan dosadnymi zdaniami.

To tak pokrotce, musze sie jeszcze sama nad tym zastanowic :)
anorexia sarkasta. i haina z krainy ironii.

3
mam z tym problem i na pewno nie jest to powod do smiechu. potrafie sie do tego przyznac i tyle.

widac, ze mam tu do czynienia z wielkim pisarzem o IQ geniusza. (nie)witam serdecznie.
anorexia sarkasta. i haina z krainy ironii.

4
haina pisze:mam z tym problem i na pewno nie jest to powod do smiechu. potrafie sie do tego przyznac i tyle.

widac, ze mam tu do czynienia z wielkim pisarzem o IQ geniusza. (nie)witam serdecznie.
och, nie wydaje mi się, aby to był temat do powitań.

Pisarzami nazywam tylko te osoby, które mają na koncie książkę w postaci materialnej, papierowej, pachnącą drukiem. Reszta ( w tym także ja) to żałośni ignoranci, którzy z pisarstwem mają tyle wspólnego, co żuk gnojownik ze skrzydłem wiatraka.

O tak, mój konik to w takim razie z całą pewnością pisanie przymiotników i czasowników oraz imiesłowów czynnych.

5
Dla mnie pisanie przymiotników i czasowników to banal, wiec moge i ciebie wysmiac.

Wole miec problem z czmys latwym, a opanowane rzeczy nieco trudniejsze (choc nie trudne).
anorexia sarkasta. i haina z krainy ironii.

6
Czyżby się tu szykowało dogryzanie? :D

Ja nigdy nie robię błędów ortograficznych, za to czasem mój styl kuleje. No i ciężko z pomysłami. Lubię opisy sytuacji, nienawidzę opisów przyrody. To dlatego, że sama nie lubię długich tekstów o niczym, wolę czytać konkretne zdarzenia.

Haina, chyba naprawdę lubisz się kłócić :wink:

7
haina pisze:Dla mnie pisanie przymiotników i czasowników to banal, wiec moge i ciebie wysmiac.

Wole miec problem z czmys latwym, a opanowane rzeczy nieco trudniejsze (choc nie trudne).


Chryste, po co takie dogryzania. Przez takie posty czuję się tu czasem jak w piaskownicy a nie na forum. Poza tym mam dziwne wrażenie haina, że odkąd jesteś tu z nami, to szukasz za wszelką cenę jakiejś zwady. Sam nie jestem tu długo, ale chyba dłużej niż ty. Pozwolę sobie ciebie parę razy zacytować. To chyba nie jest karalne ostrzeżeniem?! Jeśli tak to trudno, zdaję się na obiektywizm modów...


haina pisze:Skoro forum ośmieszyło sie w twoich ochach raz, po co tu wracasz?


Miłe powitanie, nie powiem.


haina pisze:Na pierwszy rzut oka - budowa dialogów! Matko Boska.


Sama piszesz, że twoją mocną stroną są dialogi. Jeżeli ktoś popełni błąd to bardziej humanitarne jest jego poprawianie, a nie wzywanie "Matki Boskiej". Jeśli ty popełnisz szkopuł z "tę, tą" to chyba wolałabyś bez takich dogryzań.


haina pisze:nie pisze z polskimi znakami, bo jestem w Niemczech. ile razy mam to jeszcze napisać?


Nie każdy ma obowiązek czytać KAżDEGO twego postu.


haina pisze:Wiec jak nie masz nic do powiedzenia, to po co piszesz? Dla postów?

Wrr.
Bezpodstawnie oskarżasz innych.


haina pisze:Szlifować - nie mam nic przeciwko, ale rob to do szuflady.
Bez komentarza. Po to tu jesteśmy, by szlifować. Mam nadzieję, że twój następny tekst będzie lepszy od tego, co ostatnio wrzuciłaś do weryfikatorium. Jeśli nie - zacytuję ten post i wykorzystam przeciwko tobie.


haina pisze:eerioz - pierw proszę nauczyć sie poprawnego przepisywania mojego nicka. bo nie uznaje tej wypowiedzi do siebie.


Każdemu mogą się klawisze pomylić, to nie epistolografia.





Na koniec coś, co chyba usprawiedliwi cię najlepiej :wink:


haina pisze:Och, mam taka nadzieje. Taka gapa! Juz na starcie - cala haina. uwielbiam swoja osobę






Mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego jako złośliwości. Forum to miejsce do polemiki, a ja tylko do niej się ograniczam.



____________________________________________________



Jeśli chodzi o temat, nie mnie oceniać moje dobre i złe strony.

8
Stwierdzę krótko - bez wycieczek osobistych. Nie ten temat i nie to forum. Teraz to ja się czuję jak w piaskownicy i zaraz zabiorę wam zabawki, a może i użyje łopatki. Proszę bez takich offtopów. Ja nic nie zrobię, nie wiem czy tak postapią inni.



Co do tematu to raczej nie mam dobrych stron <skromniś>. Raczej mam takie, które potrzebują mniej budulcu, nauki, itp. Zła to nieumiejętność pisania długich tekstów.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

10
<wychyla ostrożnie główkę spod kocyka> ;)



Ja mam po prostu zawsze problem z powtórzeniami. Już to gdzieś pisałam, ale powtórzę: choćbym, pisząc, trzymała słownik synonimów w jednej i języka polskiego w drugiej łapce, czytała wszystko od początku do końca i na opak po tysiąc razy - pierwszym błędem, jaki ktoś wytknie, to powtórzenie. :] Czasem mam wrażenie, że to jakaś klątwa.



Poza tym lubię tworzyć zdania-tasiemce, które się nikomu - nie wiedzieć czemu - nie podobają. :D



A z mocnych stron to ortografia. Czule wspominam jedną klasówkę w pierwszej gimnazjum, z której jako jedyna w klasie nie popełniłam ani jednego błędu i dostałam 6. 8) To było dyktando odnośnie wszystkich rz, ż, u, ó i tych pierdółek oraz pisowni ,,nie".
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

11
winky... to prawda zdania-tasiemce to twoja specjalność... i tak, będę je tępić ;)



ja mam największy problem z tym, aby cokolwiek napisać - przynajmniej ostatnio. Myślę, że interpunkcja (może nie leży, ale mogłaby być u mnie lepsza) bo choć u innych zauważam i często poprawiam, zdaża się, że w swoich tekstach pomijam niektóre rzeczy (tu ukłon w stronę Patrena, który zawsze wszystko znajdzie ;))

Będąc niezwykle skromną, uważam że mam niezły styl i całkiem wypracowany warsztat - może to jeszcze nie to, co mi się marzy, ale jest dobrze
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

12
Sądzę że mam dobre dialogi. Zawsze chciałem takie mieć i myślę że mam. Naturalnie brzmiące dla ucha wypowiedzi może nie wyglądają najatrakcyjnej na papierze, ale zapewniam, że używając odpowiednich jęków, konstrukcji, a nawet doboru słów będziemy mogli pominąć opisy dialogowe (te pomiędzy "--"), pozostawiając wyobraźni czytelnika to, co się wokół owych wypowiedzi dzieje.



Poza tym lubię myśleć że w prawie każdym akapicie, lub bardziej złożonym zdaniu udaje mi się zaakcentować dramaturgię. Taki początek, rozwinięcie/punkt kulminacyjny i zakończenie. Zaczepka, blok, hak i sierpowy. Spojrzenie, wyszczerz i zenkutsu-dachi prosto w splot słoneczny.

To takie było moje kolejne założenie, kiedy byłem mały - nie dopuścić, żeby czytelnik przerzucał strony, czekając co się ciekawego dalej dziać będzie. Każda strona i każdy akapit musi być mikro-przygodą.



I wreszcie, że pisząc o szczegółach myślę o ogóle, dzięki czemu drobne zagadki i niedopowiedzenia w tekście gdzieś tam kumulują się w podświadomości czytelnika, aby w wybranym (he he - przeze mnie) momencie eksplodować.



A teraz pięty.



Jak zauważyliście nie raz niektóre moje zdania są tak zagmatwane, że chyba tylko autor mógłby zrozumieć o co w nich chodzi. I choć można domyślać się z kontekstu i głowić nad ich sensem, odkryłem, że kiedy przeczytam je na głos z odpowiednią intonacją nikt nie ma problemu ze zrozumieniem. Stąd czasem sądzę że marny ze mnie pisarz, a lepszy opowiadacz.



Kolejny "drobiazg" - Czasem konstruuję z wysiłkiem zdania barokowe, ozdobione dziwnymi porównaniami, mające za cel oddać "smak" danej sceny, chwili, czy postaci. I w 90% te zdania to kicz taki, że zapłakałbym nad nimi, gdybym przeczytał je u kogoś innego. Prawda jest taka że nie potrafię porównywać. Moje przykłady i porównania zawsze odnoszą się do tak abstrakcyjnych obiektów, że kiedy tylko zaczynam, i widzę minę rozmówcy, zaraz przestaję skruszony.

Na papierze miny czytelnika nie widzę, więc porównania zostają.



Prawie w ogóle nie sprawdzam/redaguję swoich tekstów. Nigdy nie piszę "szkicu", czy "na brudno". Siadam i od początku piszę całość, zdanie po zdaniu. Chyba tylko kilka razy w życiu zdarzyło mi się cofnąć choćby o linijkę wcześniej i coś diametralnie zmienić. To wynika z mojej dumy, pychy, lenistwa i zbytniej pewności siebie. Ale jak z każdą moją wadą - potrafię znaleźć w niej dobre strony. ;)

Niemniej brak poprawek i bardziej krytycznego spojrzenia na pewno odbija sie na tekstach. Teraz pisze kolejne, ważne dla mnie długie opowiadanie, i po raz pierwszy redaguję się zdanie po zdaniu. Już teraz wygląda inaczej. Ciekaw jestem, co z tego wyjdzie.



Powtarzam też do znudzenia o Hitchkocku w pisaniu (...zaczyna się od trzęsienia ziemi a potem napięcie wzrasta) podczas gdy... Sam bardzo rzadko stosuję się do tej zasady. Wystarczy spojrzeć na "ławicę Mieczy". Weber uświadomił mi to, kiedy napisał że po przeczytaniu pierwszego akapitu bał się, że będzie musiał czytać całość metodą "skokową".

Postaram się, aby niezamierzona nuda już nigdy nie pojawiła się w moich tekstach.



Hej, ludzie!



Bardzo proszę, napiszcie coś więcej i bardziej szczegółowo! Jestem cholernie ciekaw co poniektórych..!

Poza tym mówienie o zaletach i wadach to często także ich sobie uświadamianie. Więc więcej i dokładniej proszę, z pikantnymi szczegółami.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

13
<bierze smoczek> Przepraszam, że nawiążę na moment do dyskusji moich poprzedniczek, ale, o ile mnie skleroza nie myli, wyrażenie "mój konik" odnosi się do czyichś zainteresowań, a nie błędów (pięt Achillesowych) - "Konikiem Profesora Profesorskiego było zbieranie znaczków".

Mmm. Powiedziałabym, że, jak na osobę w moim wieku, mam dość niezły zasób słownictwa. Gustuję w zdaniach złożonych, chociaż staram się, żeby nie były one przesadzone. "Pani X wzięła Pana X pod rękę, bo postanowili zobaczyć, jak ich dziedzic, mały Iksiątek, bawi się w piaskownicy swoją łopatką, odziedziczonym po lepszych przodkach metalowym wiaderkiem...". Ble, ble, ble. To można tak rozciągać, ale, na szczęście, chyba w miarę panuję nad sobą.

Nikt nigdy nie miał zastrzeżeń do mojej ortografii, czasami zdarzało mi się nie mieć jednego czy dwóch przecinków.

Lubię groteskę. Nawet bardzo. Osoby, które czytają moje dzieła, twierdzą, że ironia to coś, w czym dobrze się odnajduję, jednak czasami zdarza mi się przesadzać. Robię wredoty ze swoich bohaterów.

Nine i ja mamy podobny problem - też czasami zdarza mi się zapisywać zdania niezrozumiałe dla reszty świata. Mówię sobie "Ado, nareszcie wyraziłaś to, co chciałaś", oddalam się od laptopa z poczuciem dyskretnego tryumfu, a kiedy wracam... "No, ładnie, Herbino" (w dawniejszych czasach pisałam [GR! GR!] FF jako Herbina Gringor. Zaliczcie to w poczet grzeszków młodości. No, dobrze. Grzeszków.) "ale, na Boga, o co Ci chodziło w tamtym zdaniu?".

Pikantne szczegóły? Muszę troszkę podszkolić styl.

14
Prosze bardzo:

Najbardziej lubię/najlepiej mi wychodzą opisy przyrody, ostatnio pracuję też nad opisami wielkich metropoli ( na podstawie zdjęc z internetu opisałem nawet Nowy Jork i Tokio)

Potrafię też nadać tekstowi patetyczny styl, choć czasem można uznać to za wadę :D

Bardzo lubię w zwykłe, szare scenki wplatać symbole z mitologii nordyckiej. (gorzej, że beznadziejnie to wychodzi :? i póki co nie zamierzam tego pokazywać )



Pięty achillesa: cała masa, najbardziej znaczące to sztywnawe dialogi, nie umiejętnośc dynamicznego opisu scen walki (ale nie jakieś chińskie kungfu, tylko bitwy i strzelaniny)

Nie nawykłem samego siebie mieszać z błotem, więc więcej swoich niedoskonałości nie wymienię :D

15
Powtarzam też do znudzenia o Hitchkocku w pisaniu (...zaczyna się od trzęsienia ziemi a potem napięcie wzrasta) podczas gdy... Sam bardzo rzadko stosuję się do tej zasady.
Muehehe... skąd ja to znam.



Próbowałam parę razy napisać coś w myśl tej zasady, ale zawsze wychodził z tego kicz, który natychmiast lądował w windowsowym koszu. Tak się nie da, trzeba być Hitchkockiem. :lol:



Przypomniała mi się jedna poważna pięta (bo winky ma nibynóżki): nieumiejętność skończenia tego, co zaczęłam. Uwaga, wielkie podliczanie. Na 24 opowiadaia, które mam na komputerze, 13 jest napisanych w całości od początku do końca. Masakra!
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”