Nastoletni debiutanci

1
Aby nie offtopować w innym temacie...


Andrzej Pilipiuk pisze:
Paolini nie mieszka w Polsce


myślę że większe znaczenie od kraju zamieszkania miały dwie rzeczy:



1) jego rodzice mieli wydawnictwo - zapewnili mu po pierwsze dobrą redakcję, po drugie zrobili pierwszy naład, po trzecie mieli rozeznanie i wiedzili komu to wcisnąć żeby wybpromował. po czwarte widząc że przejawia jakiś talent zapewnili mu warunki do ego rozwijania.



2) P. Miał farta. nie uczy się w szkole tylko w domu. dzięki temu uniknął ogłupienia i stresów zwiazanych z tresowaniem przez system oświatowy, miał też wiecej czasu na rozwijanie zainteresowań



niestety u nas edukacja domowa ciągle spotyka się ze straszliwymi szykanami.
Poza tym odnoszę wrażenie, że fantastyka zawsze miała większe zejście niż książki historyczne
nie zawsze. jeszcze 70 lat temu te proporcje układały się dokładnie odwrotnie
A już na pewno te pisane przez nastolatków.
elementem promocji był właśnie fakt że łebek ma 15 lat.



wedle moich znajomych książka od strony fabularnej to nieznacznie przerobiony schemat "giwezdnych wojen".



***



Z drugiej strony Jacek Dukaj też miał 15 lat gdy debiutował. Bez rodziców wydawców i marnując czas w państwowej szkole



Dodane po 5 minutach:



Padło pytanie - czy 15-latka może napisać powieść historyczną.



moim zdaniem jest to niewykluczone - problem upatrywałbym w:



1) braku źródeł.



w Polsce z tego co wiem o inkwizycji wydano bardzo niewiele. Przeważają książki sensacyjno-historyczne których wartośc jest znikoma, oraz dzieła historyków protestanckich pisane na zasadzie "dowalić katolikom za wszelką cenę, naszych "palaczy czarownic" wybielać albo przemilczać"



2) braku przygotowania językowego.


Zadam inne pytanie: jakie są (czy są :P) plusy i minusy wydawania książek, będąc nastolatkiem?



Osobiście wydaje mi się, że nie ma się co wyrywać i w efekcie nierzadko kompromitować. Najmłodsza przedstawicielka naszego kraju, Karolina Romanow, wydała swoją pierwszą książkę ,,Wybrańcy jednorożca" w wieku 12 czy 13 lat. Nie obyło się bez głaskania po główce, bo opinie krytyków były surowe. Paolini wydał w wieku około 18 lat (zaczął pisać jako piętnastolatek) i sukces jego powieści jest zawdzięczany głównie przesadzonej reklamie.



Owszem, są młodzi pisarze, którzy piszą bardzo dobrze i potrafią czytelnikom umiejętnie przekazać coś nowego lub chociaż w nowatorskim spojrzeniu. Chwała im za to. ;) Są także 40-latkowie, którzy nie piszą najlepiej a i tak osiągają sukces, czy to dzięki reklamie czy taniej sensacji (vide Dan Brown).



Ale czy nie lepiej nieco dłużej pożyć na świecie i wzbogacić się o nowe doświadczenia, o wiedzy i bogactwie słownictwa nie wspominając? Wydawcy pewnie też nie patrzą przychylnym okiem na nastolatków, bo nie liczy się dla nich średnia na świadectwie czy celujący z polskiego. Załóżmy, że piętnastolatek napisał powieść i chce ją wydać. W tej chwili jest pijany ,,sukcesem" i myśli, że dokonał CZEGOś. Ale może za parę lat byłby w stanie napisać to jeszcze lepiej? Nie ma co się wyrywać. Tak myślę. ;) A wy?
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

2
Owszem, są młodzi pisarze, którzy piszą bardzo dobrze i potrafią czytelnikom umiejętnie przekazać coś nowego lub chociaż w nowatorskim spojrzeniu.
Często jest to właśnie "wina" wieku.


Załóżmy, że piętnastolatek napisał powieść i chce ją wydać. W tej chwili jest pijany ,,sukcesem" i myśli, że dokonał CZEGOś. Ale może za parę lat byłby w stanie napisać to jeszcze lepiej?
Ja postawiłbym pytanie dodatkowe: czy chciałoby mu się napisać to jeszcze raz? Chęć na pisanie u niektórych jest jak moda - przemija. Czasem są "nawroty", ale to rzadkie przypadki. Tak myślę.



Ja gdybym miał okazję to wykorzystałbym ją bez chwili zastanowienia. Sukces "Eragona"(czy jak tam się zwała ta książka) pomoże jego autorowi w wydaniu następnej książki. W końcu znajdą się ludzie, którym się spodobała i będą chcieli więcej takich powiastek. Może nawet "nawróci" się na dobrą drogę i napisze cos ambitniejszego. (to zależy też jak traktujemy słowo "ambitne").


40-latkowie, którzy nie piszą najlepiej a i tak osiągają sukces, czy to dzięki reklamie czy taniej sensacji (vide Dan Brown).
Wiesz, jak napisał pan Andrzej Pilipiuk pisarstwo jest rzemiosłem. Brown stworzył dzieło, dla jednych jest to bubel, dla innych ciekawy wytwór. Trafiając w potrzeby rynku sprzedał towar. Czy nie o to chodziło?
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
winky pisze:
Ale czy nie lepiej nieco dłużej pożyć na świecie i wzbogacić się o nowe doświadczenia, o wiedzy i bogactwie słownictwa nie wspominając?


bardzo trudno ocenić. Wydaje mi sie że jestem mądrzejszy niż 10-15 lat temu - ale nie mam telewizora i dużo czytam.



generalnie czasy się zmieniły. Dysponujecie internetem (można szukać informacji lub książek - na allegro mozna znaleźć rzeczy na które w antykwariacie trzebaby polować latami). Macie paszporty w domach. Wyjazdy za granicę stały sie powszechne.



wiedzę kazdy ma taką jaką uda mu sie zgromadzić. To wbrew pozorom trudne nie jest.



co do słownictwa - więcej czytasz - masz szerszy zakres.

można i slownik postudiować wyszukując atrakcyjne słowa :wink:



Wydawcy pewnie też nie patrzą przychylnym okiem na nastolatków, bo nie liczy się dla nich średnia na świadectwie czy celujący z polskiego.


jesli ktoś przyśle naprawdę dobry tekt to wyda. Ostatecznie nie musi się przyzawać ile ma lat - przynajmjej na początku :wink:


Załóżmy, że piętnastolatek napisał powieść i chce ją wydać. W tej chwili jest pijany ,,sukcesem" i myśli, że dokonał CZEGOś.


ok. bedzie przekonany ze dokonał CZEGOś. Paolini który zrobił przekład Starwarsów na fantasy też pewnie tak myślał :wink: Problem jest jeden - piętnastolatkowi wydaje się że zna język ojczysty. Tymczasem nawet szóstka z polskiego na świadectwie tego nie gwarantuje.






Ale może za parę lat byłby w stanie napisać to jeszcze lepiej? Nie ma co się wyrywać. Tak myślę. ;) A wy?


pewnie tak. Feliks Kres dobiega czterdziestki a niedawno napsiał po raz kolejny powiesci które opublikował 15 lat temu.



Tylko po co czekać? w najgorszym wypadku tych pierwszych powieści nie bedizei sie wznawiać :wink: a sukces buduje sie latami. Im wcześniej sie zacznie tym szybciej przyjdzie.



powtórzę - Jacek Dukaj debiutował majac 15 lat.

Dodane po 59 minutach:

Kilka uwag starego wyjadacza.

Z waszego punktu widzenia napisanie jednej książki to wielki wyczyn. Spróbujcie podejść do tego chłodno i bez emocji. Napisać książkę to nie problem. Trzeba się tylko przełamać i to zrobić. Po prostu.



Zaczęły się wakacje. Będzie trochę czasu. Nie będziecie musieli gnić po 8 godzin w szkole. Nie będziecie tracić czasu na dojazdy. Czemu więc nie napisać pierwszej książki w to lato? Zapewne ta pierwsza będzie średnio udana i zapewne nie będzie nadawać się do druku – potraktujcie to jednak jako wprawkę.



Niezależnie od tego ile kto ma lat etc. Macie komputery (zapisałem 2000 stron w zeszytach w kratkę...) to co stoi na przeszkodzie? Zobaczycie, jakie są granice Waszych możliwości. Zobaczcie co potraficie a nad czym musicie jeszcze popracować.



W tym momencie część z Was puka się po głowach – 2 miesiące na napisanie książki? A czemu nie? To 60 dni po 5 stron dziennie. 5 stron można napisać w trzy godziny. 180 godzin pracy dzieli Was od chwili gdy będziecie trzymali w ręce maszynopis pierwszej powieści.



Wiem że biję Was doświadczeniem – ale był kiedyś taki czas gdy dowiedziałem się o konkursie literackim. I napisałem powieść 200 stron w miesiąc. Potem był kolejny konkurs – i zrobiłem to samo. (oba przegrałem). Pojawiła się mglista perspektywa wydania powieści o Wędrowyczu – w 3 tygodnie napisałem „Czarownika Iwanowa” (wersja pierwotna była znacznie gorsza niż to co poszło do druku). Potem była kolejna mglista perspektywa i kolejna książka napisana w 3 tygodnie.



Da się. Musicie tylko uwierzyć w siebie i brać się do roboty.



*

Drogie Dzieci. Musicie zdać sobie sprawę z jednego: Szóstki z polskiego nie są żadnym wyznacznikiem. Dlaczego?

1) Celem szkoły nie jest nauczenie Was pisania książek ale wbicie Wam do głów garści informacji oraz przetresowanie abyście te informacje potrafili wtórnie przelać na papier w postaci wypracowań i rozprawek.

2) Nauczyciele nie są w stanie Wam pomóc – studia polonistyczne to głowni poznawanie dorobku polskich literatów. Oni po prostu nie są szkoleni w redakcji tekstu (korektę od biedy zrobią). Raz mi się trafiła redaktorka po polonistyce – spuśćmy zasłonę miłosierdzia...

3) Język którym pisze się opowiadania czy powieści to zupełnie inna bajka. Jeśli chcecie się tym zajmować musicie być lepsi od swoich nauczycieli... (co nawet biorąc pod uwagę upadek naszej oświaty łatwe nie będzie).

4
większość z nas - na szczęście - zdaje sobie z tego sprawę (odnoście j. polskiego; ocen i wiedzy szkolnej), niektórym z nas "udało się" napisać powieść - jeżeli można to tak nazwać (tak na marginesie moja też w zeszytach, dopiero potem przeniesiona na komputer ;)) Sądzę, że większośc z nas problem widzi w czym innym - jak napisać dobrą książkę. Pisać "dla siebie", czy też "dla czytelnika". Myślę też, że "branie się do roboty", stanowi duży problem - fajnie jest mówić sobie "ehh... gdyby tylko dano mi szansę, byłbym wielkim pisarzem", ale zapracować na to, tu zaczynają się schody. Nauczyciele nie sa w stanie nam pomóc. Poloniści, po czystej polonistyce też nie, teraz jednak jest na polonistyce ukierunkowanie redaktorsko-edytorskie.



Ludzie uważają pisanie za prosty zawód. W takim razie, proszę o informacjie z pierwszej ręki: czy jest to prosty zawód? Moim zdaniem nie, ale może się myle...
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

5
Dokładnie tak jak wypowiedział się Pan Andrzej. Zgadzam się.

Szkoła nie rozwinie naszego słownictwa, a ni umiejętności pisarskich. O to już sami musimy zadbać. To ile i jakie książki przeczytamy i czy czytamy je regularnie decyduje o naszych zasobach słownictwa. To czy ćwiczymy psianie decyduje o rozwoju naszych umiejętności pisarskich.

Trzeba dużo poświęcenia i wytwałości. Wierzyc w siebie i rozwiajć swoją wyobraźnie. Nie kopiować innych autorów tylko spróbować wymyślać coś nowego.
Jestem kim jestem, piszę co piszę. Moje pomysły przerastają moje umiejętności pisarskie... :-)

6
uzupełnię jeszcze: cholernie ważne (wiem to po sobie) jet środowisko w którym sie przebywa. Wiekszość szkół nie zapewnia przejścia formacji duchowo intelektualnej. Chodzi sie z musu, nauczyciele z selekji negatywnej, koledzy i kolezanki z klasy nie zainteresowani własnym rozwojem... Kotwica w plecy.

***

mamy kilka szkół teoretycznie elitarnych. czesto ta elitarnosc polega na brutalnym odsianiu uczniów myslacych a pozostawieniu grupy która bezrefleksjnie wykuje się zadanego materiału. wysokie miejsce w rankingach zapewniają bezmyślne kujony. A co potem? ano niestety kto ma piątki w szkole ten czesto ma dwóje w życiu.

***

nie wzywam tu oczywiście do zaprzestania nauki - ale pamietajcie że poza podręcznikami jest ocean wiedzy.

***

Czytaliście choćby "kamienie na szaniec"? "Alek", "Rudy" etc. czy dokonali by bohaterskich czynów gdyby nie uformowała ich bardzo dobra szkoła? A przecież wprowadził ich do organizacji podziemniej ich przedwojenny nauczyciel "Zeus".

***

Brak dziś odpowiednich pedagogów, widać ogólne skarlenie duchowe młodzieży... I jednocześnie macie warunki dla rozwoju o jakich porzednie pokolenia nie mogły nawet marzyć.

***

mialem 21 lat gdy odłozyłem notatni w któym pisałem recznie i po raz pierwszy usiadłem do klawiatury peceta. Rok później debiutowałem. 10 lat pracowałem na ślepo, metodą prób i błdów - nie majać kontaktu z nikim kto by mi choćby pokazał jak sie redaguje własny tekst i na co zwracać uwagę. dziś kompuery są w wiekszości domów (i w większości służa do grania i oglądania filmów...) Dzieki internetowi możecie dotrzeć do inch ludzi i do informacji. Wykorzystajcie to. Wykorzystajcie szanse i możliwości ktorych nie miało na starcie moje pokolenie

Dodane po 52 minutach:
Lan pisze: Sądzę, że większośc z nas problem widzi w czym innym - jak napisać dobrą książkę. Pisać "dla siebie", czy też "dla czytelnika".


zawsze pisałem coś co sam chciałbym przeczytać. Szczęśliwie moje zainteresowania podzielają też inni czytelnicy :wink:



nie ma sensu nastawiać sie na pisanie dla kogoś, pod gusta etc. bo będziemy jak nasza telewizja - produkjąca wyłącznie sieczkę dla kretynów.



Piszcie o tym co Was interesuje. Macie ciekawe hobby zainteresowania, wiedzę - sprzedajcie to.



I jeszcze jedno - nie myślcie w kategorii "npiszę książkę bedzie zajebiście". Myślcie w kategoii: wymyślę bohatera i apiszę o nim pięć powieści. A w między czasie wykożystam zainteresowania i machnę kika opowiadań o...


Myślę też, że "branie się do roboty", stanowi duży problem - fajnie jest mówić sobie "ehh... gdyby tylko dano mi szansę, byłbym wielkim pisarzem", ale zapracować na to, tu zaczynają się schody.


de facto macie tę szansę. sa czasopismna gdzie można debiutować. Jest kogo spytać o radę. po latach amatoszczyzny sa wydawcy z prawdziwego zadrzenia.



Cześc z Was jest ciaglew na utrzymaniu rodziców. To też prezent od losu. To czas kiedy możecie naprawdę ostro poracowac. Bo jak skończycie studia i pójdzieice do roboty tego czasu już nie będzie.



teraz jednak jest na polonistyce ukierunkowanie redaktorsko-edytorskie.


miałem do czynienia z absolwentką tego kierunku.

o w mordę. Jak toto zdało maturę!? Poza tym nikła jest szansa że ktoś po takiej specjalizacji trafi do szkoły.



redaktorzy ucza sie systemem cechowych - jedn szkoli drugiego.

nie znam ani jednego rewdaktora po polonistyce.


Ludzie uważają pisanie za prosty zawód. W takim razie, proszę o informacjie z pierwszej ręki: czy jest to prosty zawód? Moim zdaniem nie, ale może się myle...


ujmijmy to tak:



1) trzeba mieć szeroką wiedzę intrerdscyplinarną. Może być powierzchowna - ważne żeby w razie czego wiedzieć gdzie i jak szukać informacji szczególowych. I jak je wiązać z innymi dziedzinami.



2) trzeba mieć jakieś hobby i zainteresowania poza pisaniem - wtedy można to wykorzystać coby bohaterowie mogli mądrze o czymś pogadać i żeby mieć zapas pomysłów. Przydac się tu może wszystko. Zbieramy znaczki? niech bohater je zbiera. naparzamy się mieczami - bohater może zostać rycerzem.



3) trzeba doszlifować jezyk - pracować nad tzw "warsztatem". pisać dużo prawek - opisów dialogów etc. eliminiwać błędy i usterki. Czytać książki podpatrując rozwiązania fabularne i inne chwyty z których korzysta dany autor.



To podstawa. Potem zaczyna się wlasciwa praca. W niej potrzebne są:



1) zacięcie. tu nie ma sukcesów które przychodzą od razu. Trzeba sobie powiedzieć jasno. Dzesięć lat harówy i będę kimś. (a może w 8 lat sie uda?) Pisanie to inwestycja. Każde dobre opowiadanie to jak kilka groszy wpłacone na rachunek inwestycyjny. Po paru latach składa się z tego konkretna kwota. Czasem trzeba dać opowiadanie za darmo - ale jesli chcemy sprzedac pierwszą książkę musimy najpierw mieć czytelników. Inwestujemy.



2) samodyscyplina - tu nie ma szefa z nahajką w dłoni. Trzeba samemu zmusiśc sie żeby wstać o szóstej rano i zabrać do roboty. Trzeba samemu zacisnąc żęby i napisać te 4 strony dziennie by po roku mieć powieść, dwie, trzy. To nie jet tak że wysyłamy jedno opowiadanie i mamy za nie kupę kasy i nagrody. (choć życzę Wam tego). tu trzeba planować na lata. Tu trzeba napisać 10 dobrych tekstów w ciągu roku - być może uda się wyrukować 3-4-5... Reszta do szuflady - i czekają lepszych czasów.



3) upór. To nie jest tak że wysyła się pierwszy tekst i od razu drukują (chyba że jest nparawdę dobry). Pirwszych kilka może pozostać bez odpowiedzi. trzeba wierzyć w siebie i wysyłac kolejne. Do skutku. Efekt może być po roku. Po dwu. I ten czas trzeba przetrzymać zaciskając zęby i konsekwentnie pracując dalej.



4) wiara w siebie. Rocznie wydaje sie u nas ok 40 tyś tytułów. ok 1/4 to literatura piękna. Trzeba pisać tak by znaleźć sie w pirrwszej setce. Gdy pracowłem w Fenixei na 10 nadesłanych do redakcji opowiadań do druku szło najczęściej jeno. Musicie osiagnąć jakość która pozowli Wam przeskoczyć tamtych 9 konkurentów. To na początek. Powiedzcie sobie będę piarzem/pisarką. a potem konsekwentnie realizujcie ten plan.



***



Czy jest to prosty zawód czy nie. I tak i nie. siedzi sie w cieple, stuka w klawisze, nie trzeba zrywać się o szóstej rano by jechać na drugi koniec miasta. Gdy trzeba zroić sobie dwa dni urlopu to się go bierze i tyle. Zarobki dy sie ma na rynku 4-5 dobrze sprzedających sie książek też są nienajgorsze.



z drugiej strony - jest to orka. Trzeba czytać i pisać. I tak na zmianę. Samemu wyznaczać sobie cele. Samemu się rozliczać z wykonanych zadań.



Trzeba też nauczyć się wyłapywać z czytanego tesktu naukowego interesujące tropy - coś na czym możemy oprzeć fabułę przyszłego opowiadania. Trzeba się nauczyć jak czerpać ispirację z teog co się wdzii. opowiadanie "2586 kroków" to wynik moich odwiedzin w dawnych begeńskim leprozorium. "wiczorene dzwony" - to efekt śleczenia nad materialami etnograficznymi z Ukrainy.



Z czasem przychodzi to coraz łatwiej, początki sa bardzo trudne.

8
Młodzi mogą uniknąć schematów właśnie przez długotrwałe czytanie i studiowanie literatury. Przynajmniej tak mi się wydaje. Będziesz wiedział co już było - napiszesz coś, czego jeszcze nie ma.



A Pan Pilipiuk bardzo mądrze gada :)

9
Ja jestem święcie przekonana, że wydanie debiutanckiej książki w młodym wieku ma zarówno plusy, jak i minusy. Dlaczego?

Odpowiem na własnym przykładzie - sama mam 15 lat i jakiś czas temu przyłapałam się na myśleniu o wydaniu właśnie pisanej powieści. Poszperałam tu i ówdzie, popytałam się, a odpowiedź i doskonały przykład bardzo szybko do mnie przyszły.

Nie wiem, czy słyszeliście o Oli Srokowskiej - wydała swoją debiutancką książkę całkiem niedawno, mając 15 lat, tak jak ja. Paradoksalnie, jej powieść, która opowiada o zwykłej, szczenięcej miłości, została opublikowana bez żadnych problemów, a podobno nawet proszono ją, by rozpoczęła prace nad następną książką. Ola była na spotkaniu autorskim u mnie w miejscowości. Sama nie mogłam tam pójść, bo miałam akurat sprawdzian z matematyki, ale byli tam moi znajomi, którzy później opowiadali mi o jej zachowaniu. Z tym, że wydała książkę, obnosiła się niesamowicie, zachowywała się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy. O propozycjach z innych wydawnictw mówiła pompatycznie i bez cienia skromności, tak jakby to było oczywiste. Jest to tym bardziej śmieszne, że jej pisanina nie dorasta do pięt dziełom innych autorów, których znam osobiście, a którzy nigdy w życiu nie wydali książki.

Myślę, że to jest właśnie rezultat wczesnego wydania - głaskali ją po głowie i słodzili jak tylko mogli, bo przecież jest młoda i niedoświadczona, trzeba jej pomóc, no i zobaczcie, co z tego wyszło.

I w tym momencie jestem w kropce - dalej szukać czy może poczekać? Wątpię, żeby ze mną stało się to samo, bo znam swoją wartość i nie jestem podatna na wpływy... Co o tym sądzicie? :?:

10
Również jestem „smarkacz” i również mam raptem piętnaście lat. Póki co piszę dość niezdarnie, więc nawet nie marzy mi się wydawca. Jednak piszę dzień w dzień i z każdym kolejnym czuję się silniejszy. Może za kilka miesięcy będę w stanie stworzyć coś, co jakiś periodyk zgodzi się opublikować. To jest moim marzeniem na obecną chwilę. Wydawca? Wiadomo, chciałoby się jak najprędzej. Jednak potrafię dostrzec zalety powściągliwości przed tym :wink: Nie chodzi tu o zachowanie, jakim „popisała się” jakaś tam Srakowska (o której skądinąd nie słyszałem nawet) - bardziej chodzi mi o to, że chciałbym poznać trud, z którym przychodzi wspinanie się po szczeblach. Chciałbym poznać życie, żeby mieć o czym pisać. Myślę, że najlepszy czas na debiut to 23-26 lat :D Niby smarkacz, a za moment trzy dychy na karku. Sam jednak wolałbym wcześniej, ale na litość boską, nie w wieku piętnastu lat :roll:

11
Cóż, masz rację - ja z jednej strony chciałabym już debiutować, ale że jestem w gorącej wodzie kąpana, to nie należy tego brać na poważnie.

Masz absolutną rację.

12
cóż, sama mam 18 lat a w wieku 13 czy 14 napisałam swoja pierwszą DOKOńCZONą ksiażkę :D Czytając ja dzisiaj...ludzie, wstrzymajcie się z drukiem chociaż te 2 lata...przeczytajcie potem swoje "dzieła" i zastanówcie się, czy to naprawdę wciąż jest takie dobre...żeby się nie skompromitować :) Niby ja jestem w dosć dobrym wieku do debiutu - patrz Mirek Nachacz czy Masłowska...tyle że nam - Młodym - wydają książki właśnie tylko w stylu "o dzisiejszej młodzieży mówi młodzież". Dla mnie to trochę durne. Cóż, przynajmniej jest dochodowe. I jeśli nadal nikt nie będzie chciał kupować moich fantasty, moze skusze się na jakieś low stori, zeby tylko mieć za co żyć na zblizajacych się studiach? :P
http://s11.bitefight.onet.pl/c.php?uid=27444

13
Moim zdaniem nie ma sensu wydawać czegokolwiek jak sie ma 15 lat. Warto poczekać choćby do osiemnastki, a czas ten poświęcić na pisanie wprawek. Tak samo jest z muzykami. Gre na swoich instrumentach ćwiczą czesto nawet poniżej 15 roku życia i czy to oznacza, że sa wtedy sławni, że grają przed szersza publika? Nie, bo kto zresztą chciałby słuchac rocka w wykonaniu małolatów przed mutacją. Wszystkim młodym gniewnym radze takie samo podejście. W tym wieku należy mysleć raczej o pisaniu samym w sobie niż o wydawaniu, na to ostatnie przyjdzie czas.

14
Ja rowniez jestem za osiemnastka. Mam kilka opowiadan sprzed kilku lt, z ktorych wtedy bylam okropnie dumna. Nawet patrzac na te sprzed kilku miesiacy i jdnego roku, dochodze do wniosku, ze moj warszat wciaz sie szlifuje.

wole nie ryzykowac :)

na razie wystarczaja mi konkursy ogolnopolskie.
anorexia sarkasta. i haina z krainy ironii.

15
Cóż, macie rację - w gruncie rzeczy i tak, nawet jakbym próbowała, to i tak nikt by nie wydał moich wypocin.

Prawda, doszlifuję warsztat i wtedy zacznę myśleć o ewentualnym wydawaniu. Dziękuję ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”