"Jak to było w diu Końca.

1
„Jak to było w dniu Końca.”

Słońce pieści swoimi językami,
daję przyjemność Ziemi – Życia przystani.
Warstwa puchu glebę do spania otuliła.
Nie leci ani jedna z nieba ognia strzała,
zbuntowana fala śmiercią w nas nie leje...
Nic się tu nie dzieje. My wciąż mamy siebie.

Krążą sobie po niebie małe płachty bieli,
są jakby śnieg odbity miejscami w wody tafli.
Same nie chcą, aby się czernią smolistą zajęły,
więc leżą koło słońca, miłe, pozłocone karły.
Nie chcą wcale szyć deszczem niby z kuszy,
zresztą Ziemia jest mocna, to jej nie naruszy.

Zima może może, ale się nie chce wzmocnić,
obniżyć poziom ciepła, wody nam oblodzić.
Nie chce się szarpać na drastyczne kroki,
bo szkoda opinii. Już są o niej brzydkie plotki.

Wiatr też już trochę wadzi swoim chłodem,
grypę podjudza, jak co roku, mimochodem,
ale tego lata znowu nas pocieszał będzie,
kiedy co sekundę będziem marzyć o chłodzie.

Zwierzęta nam dobre, a i ludzie sami sobie.
Dobrze. Nie wyginiemy na bezsensownej wojnie.
A jutro też tak będzie: nic się tu nie dzieje,
a my wciąż mamy siebie.
Jeśli chcesz pogadać, jestem tu:

https://www.facebook.com/tomasz.socha.75
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja rymowana”

cron