16

Latest post of the previous page:

Preissenberg pisze:Zaczynam szukać innych rozwiązań, bo mnie to szmatławstwo jedne zanudzi na śmierć
Może superbohater, który powoli stacza się do zera? ;)

Od siebie autorowi tematu mogę powiedzieć tylko jedno: żaden motyw nie jest naiwny dopóki nie przedstawisz go w naiwny sposób.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

17
O rany, a ja myślałem, że już po temacie xD
inatheblue pisze:Właśnie, czy twoim problemem nie jest przypadkiem to, że motywacja nr 1 "kojarzy się" z czarnym charakterem? Ależ taki szary bohater, wiedziony niezdrową ambicją, obsesją, chęcią odegrania się - a jednak całkiem "porządny" może być bardzo ciekawy
Właśnie do czegoś takiego zmierzam.
inatheblue pisze:Uczył się na maga i nagle wszystko stracił? Musiało to dla niego cholernie dużo znaczyć, skoro nie wyparł talentu i rozwijał go mimo zagrożenia życia.
W sumie ledwo co zaczął. U mistrza był tylko 3 miesiące, a uczyć go zaczął dopiero w ostatnim.
inatheblue pisze:Czy ten stary mag to jego mentor?
W sumie tak. W sumie zrobił dla niego dużo.
inatheblue pisze:Może nawet chłopak pomagał ludziom w tym sklepie, był dobrą duszą, doradzał jakieś ziółka, a jak przyszło co do czego to i tak go obwinili.
Pomagał w sklepie, ale ludzie nie wiedzieli, że jest magiem. Udawał, że jest po prostu pomocnikiem w sklepie, ale nie ma żadnych magicznych mocy.
inatheblue pisze:No i czytelnik potem obserwuje, kiedy takiego pochłonie mrok, a może jednak ostatecznie bohater okaże się "dobry".
Ja widzę jeden zgrzyt - można zginąć za talent, a jednocześnie funkcjonują całkiem legalne sklepy magiczne. Jakiś Ku-klux-klan tam funkcjonuje? Zły szef wioski, fanatyczny kapłan, młodociana gangsteria? Chłopak zmieniał miejsce zamieszkania na bardziej tolerancyjne?
Magia nie jest w żaden sposób wyklęta, ale mag i tak zawsze traktowany jest jako ktoś "inny". Wiecie jak to ludzie, nie za bardzo lubią, gdy wśród nich jest coś dziwnego, innego niż oni sami. To tak jakby w naszym typowym, Polskim społeczeństwie dowiedziano się nagle, że ktoś z nas jest pedałem. Raczej nie zabiją go, ale na pewno sporo ludzi zacznie patrzeć na niego krzywo, albo w ogóle przestanie akceptować. Każdy zawsze trzyma się ze swymi, a magów też tak wielu nie ma, więc ci co na ogół są samotnikami.
Chłopak całe swoje życie pracował na zdobycie szacunku w wiosce, z której pochodził, ale ostatecznie opuszcza ją w poszukiwaniu miejsca, gdzie będzie mógł rozwijać swój talent. Wie jednak, że zdobywanie zaufania ludzi jako mag, jest trudne, w dodatku to, co przydarza mu się po drodze, sprawia, że jeszcze bardziej pragnie się ukryć ze swymi umiejętnościami. Woli najpierw zjednać sobie ludzi jako zwykły człowiek, a dopiero gdy nauczy się porządnie czarować, to pokaże się też z tej strony.
inatheblue pisze:W sensie - czy ten stary mag był jego mentorem już wcześniej i kto chłopaka uświadomił, że nie jest nasieniem demonów, tylko ma dar.
Starego maga zna tylko przez 3 miesiące. A uświadomił się sam. Raz w dzieciństwie, gdy postanowił, że będzie używał magii to pomagania innym, a potem po spaleniu miasta podczas rozmowy z przyjacielem.
Preissenberg pisze:Wychodzę ostatnio z założenia, że ci wszyscy "szarzy" bohaterowie, tacy jacyś nijacy na początku, i w ogóle to całe od zera do milionera, i komiksowe od zera do superbohatera ratującego świat, ludzkość itede, to nudne jest jak flaki z olejem. Zaczynam szukać innych rozwiązań, bo mnie to szmatławstwo jedne zanudzi na śmierć...
Jeśli się tym już przejadłeś, to ok. Ja lubię takie historię i mam nadzieję, że sporo osób podziela moje zdanie.
Zresztą u mnie to nie jest historia "od zera do bohatera" a raczej "od zera do nieco lepszego zera" xD
BMF pisze:Od siebie autorowi tematu mogę powiedzieć tylko jedno: żaden motyw nie jest naiwny dopóki nie przedstawisz go w naiwny sposób.
No tak, ja Wam powiedziałem tylko ogólniki. Na podstawie tego można napisać każdą historię xD. I dobrą i złą.
"Magii się nie pije" (Kruk)

18
Zbłądziłem tu wiedziony świątecznym lenistwem. Ale trochę zaciekawił mnie temat.
Tak swoją drogą to licząc średnio jakieś 1800 znaków na stronę, to machnąłeś ponad 400 stron książki. Nie za późno na ustalanie dlaczego w ogóle bohater się ruszył z miejsca?:)
W sumie to już średnio chyba można coś poradzić, tym bardziej, że o reszcie fabuły wiadomo stosunkowo niewiele, ale... Może przyda Ci się coś z tego. Generalnie byłbym za twórczym podejściem do motywacji pierwszej.
Żeby nie komplikować sytuacji uprośćmy sprawę do dwóch motywacji.
Zewnętrzna, która daje napęd całej historii. Jest jakiś Zły (demon, mag, północnokoreański fanatyk – w sumie mogą być wszyscy trzej), który ma fantazję siać grozę i zniszczenie. I jest stary Mag, strażnik pokoju i harmonii, który uważa życie za dar, a naturę za największą magię. Krótko mówiąc nie jest skłonny zgodzić się na sianie grozy i zniszczenia. Zły do swojego planu potrzebuje pradawnej relikwii, która ma ogromną moc. Mag potajemnie jest strażnikiem tej relikwii. Stawką jest żywot mieszkańców miasteczka, a w dalszej kolejności całego świata (a co nam szkodzi, jak szaleć to szaleć).
Wewnętrzna, która daje napęd bohaterowi. W wiosce, z tego co piszesz, misterem popularności nie jest. Tylko rodzice go akceptują i tylko dzięki nim jeszcze reszta mieszkańców się z nim nie rozprawiła raz, a dobrze. Kiedy jednak okazuje się, że jedno z rodziców ciężko choruje i nie ma nadziei na uzdrowienie decyduje się sam użyć swoich zdolności, żeby nieść ratunek. Nie udaje się, rodzic umiera, do tego jakieś fajerwerki może i spalony dach. Robi się zamieszanie i chcą go nadziać na widły jako odmieńca. Musi uciekać z wioski, a poza mieszkańcami gonią go wyrzuty sumienia. Czy mógł pomóc, czy przypadkiem nie przyczynił się do śmierci i takie tam. W każdym razie wracać już teraz nie ma gdzie. Decyduje więc ruszyć do Maga do miasteczka po nauki i wrócić, żeby im udowodnić że miał rację.
Mag jest traktowany jak „inny” ale cieszy się też pewnym szacunkiem wymieszanym ze strachem. Trochę jak szaman w indiańskiej wiosce. Ludzie nie rozumieją jego mocy więc się go boją, ale z drugiej strony nie morduje ich, nie chce władzy, nie wchodzi nikomu w drogę, a do tego często leczy i pomaga dyskretnie. Nawet burmistrz (czy kto tam rządzi) zagląda czasem po radę, chociaż oficjalnie nikt nic nie wie i nikt się nie przyznaje.
W rzeczywistości jednak Mag chroni relikwię. Mało kto w nią wierzy, jest trochę jak legenda. Ale podobno ma olbrzymią moc. Mag jednak wie, że to moc, nad którą nie można zapanować. Może doprowadzić do zniszczenia, zwieść na złą drogę, siać grozę i zniszczenie.
Można by w ogóle zacząć od tego jak Zły się budzi albo zostaje uwolniony. Mogłoby być dynamiczne otwarcie dla całej historii. Mag uświadamia sobie, że wkrótce może dojść do konfrontacji. Kiedy przychodzi jakiś młokos z prośbą o nauki to go spławia. Ale wyczuwa w nim moc i potencjał, a do tego uświadamia sobie, ze szykuje się zadyma a on jest już stary i raczej nie podoła. Zawraca więc bohatera z drogi i przyjmuje go na nauki. Mieszkańcy patrzą na to ze zdziwieniem i dość nieufnie.
Mag ledwie zdąży mu się trochę przyjrzeć, wybadać, dać kilka wskazówek. Ale widzi sporą szansę na samodzielny rozwój ze względu na unikatowe zdolności. Nim jednak rozpocznie się poważna nauka Zły wpada z wizytą gdyż wie, że to stary Mag chowa tajemnicę. Mag daje tylko ostatnią wskazówkę, poradę, misję młodemu. Chroniąc go ginie, a przy okazji jest rozpierducha z wybuchami, ogniem.
Złemu nie udaje się nic zdziałać przez to, ale wie, że ma nowego przeciwnika. Mieszkańcy myślą, że całe nieszczęście jest z powodu pojawienia się młodego, a w dodatku jeszcze zginął stary Mag, który ich leczył i im pomagał. Słowem nikt już bohatera nie lubi, ma do załatwienia misje, zna konsekwencje i znów się zastanawia, czy starego Maga mógł jakoś uratować. Nie ma już drogi powrotu. Ratowanie innych przed Złym i zrealizowanie misji od starego Maga staje się elementem motywacji zewnętrznej i wewnętrznej.
Potem może się okazać, że stary wysłał młodego nie do relikwii, ale do rzeczy albo miejsca, które może pozwolić uwięzić/pozbyć się Złego. Zły się orientuje i przy okazji odkrywa w jakiś sposób, że relikwia cały czas była ukryta gdzieś w podziemiach miasta, a cała misja była tylko podstępem starego. Rusza tam. Młody próbuje go ścigać. Nie udaje mu się jednak powstrzymać ataku na miasto. Zły niszczy większość miasta próbując się do niej dobrać. Młody teraz ma już całkiem sporą moc i wiedzę, którą zdobył w międzyczasie. Teraz ma możliwość się wycofać, ale dociera do niego nauka starego, że należy pomagać, nawet jeśli czasem nie wychodzi. I nie czekać na nagrodę. Szuka więc odkupienia. Staje do walki ze Złym wiedząc, że może nie przeżyć. No i dzięki swoim umiejętnościom i rzeczy , którą znalazł tam gdzie skierował go stary Mag pokonuje Złego.
Nikt nie dowiaduje się o relikwii, mieszkańcy doceniają ratunek. Ale bez przesady:). Nie padają z pokłonami, ale nie protestują przeciwko temu, żeby się tu osiedlił. Dzieje się tak, bo po walce uzdrowił śmiertelnie rannego burmistrza. Miasto się odbudowuje, a młody Mag żyje sobie na uboczu w starym domu starego Maga. Studiuje jego księgi, czasem kogoś uleczy, czasem pomoże, czasem dyskretnie doradzi. Nie chce zaszczytów ani pieniędzy.
A potajemnie strzeże pradawnej relikwii.
Ale nie wiem czy to nadal jest ta sama historia, którą Ty napisałeś:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”