16

Latest post of the previous page:

13 dzień - nic nie zrobiłem, nanana, jestem leniwy, nanana.
14 dzień - znów jestem fajny. 7800 znaków do najnowszego opowiadania i zapoczątkowane przez Thane poprawki opka wojennego. Nadzieja nie ginie w narodzie.
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

17
No dobrze, w szale przedświątecznych przygotowań dopisało się to i owo. Dni 15-17 potraktuję zbiorczo, bo prawie nic nie zdołałem zrobić, czymże jest trochę ponad 6000 znaków przez trzy dni?

Dziś udało się trochę więcej, czyli około 9k znaków. Opowiadanie ma w tym momencie niemal 40k znaków i strach zagląda mi w oczy. Wątpliwości jest mnóstwo: a) czy w ogóle zdążę napisać w tym roku? b) czy zmieszczę się w limicie? Bo c)czy zdążę zrobić korektę? jest już rozstrzygnięte - nie zdążę, zwłaszcza że moje teksty wymagają olbrzymich poprawek na ogół ;). Więc nie wiem, czy nie odpuszczę konkursu NF, choć szkoda by było...

Tak czy inaczej, zamierzam przynajmniej część świąt i czasu poświątecznego przeznaczyć na dokończenie opowiadanie i zrobienie korekty poprzedniego, na konkurs FS, choć bez jakichkolwiek nadziei na zwycięstwo ;).

Ale to już moje dylematy. Ze swojej strony życzę wszystkim Wesołych Świąt, spokoju, odpoczynku i odnalezienia pokładów weny pod choinką. Czego i sobie nieskromnie życzę :P

18
Przesyłam w prezencie wenę w listkach. Podaję sposób zastosowania:
Aby napar zachował najlepsze właściwości należy zaparzyć go w ogrzanym wrzącą wodą, a następnie do sucha wytartym porcelanowym czajniczku. Koniecznie z jakimś inspirującym motywem! Temperaturę wody należy dobrać biorąc pod uwagę zapotrzebowanie na wenę. Im większa potrzeba tym cieplejszą wodę zastosować. Wodę lać (ale nigdy nie w tekstach!) z wysoka.
Odczekać, niech magia zadziała.
Pić z namaszczeniem w wielkim skupienu.
Oświecenie gwarantowane lub zwrot kosztów.

Pozdrawiam świątecznie.

ps. sukcesów w dalszym pisaniu.

19
qaz56, dziękuję za przepis, mam nadzieję że nie muszę być na czczo? Bo jeśli muszę, to w te święta nici z weny :(.
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

20
Skończyłem. Opowiadanie zamknęło się w 63569 słowach, czyli w świąteczne dni 19 i 20 napisałem ponad 23k znaków. Czyżbym został pisarskim nolifem?

Z fabuły jestem zadowolony, wykonanie trzeba doszlifować. Zobaczę, czy dam radę obciąć, poprawić i wysłać do NF, jak nie to będzie czekać i dojrzewać, dobrze mu to zrobi...
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

21
Wizimir pisze:Skończyłem. Opowiadanie zamknęło się w 63569 słowach, czyli w świąteczne dni 19 i 20 napisałem ponad 23k znaków.
No to ślicznie! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

22
Napisałem
63569 słowach
co oznacza, że byłem nieprzytomny. Oczywiście chodziło o znaki.
Dzisiaj ściąłem do 60000 i jestem umiarkowanie zadowolony. Zwłaszcza z końcówki. Z wykonaniem na pewno gorzej, ale z braku czasu wyślę jak jest, a za kilka tygodni wrócę i usiądę nad tekstem od nowa.
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

23
No tak, właśnie drukuję opowiadanie, muszę je jutro wysłać, a drukarka się zepsuła... Fantastycznie, trzeba będzie odwiedzić punkt ksero i dopiero pakować wsio do koperty.

Tak czy inaczej, pragnę podsumować maraton. Wiem, że teoretycznie do końca jeszcze kilka dni, ale wiem, że już nic nie napiszę, po co mam sobie obniżać dzienną średnią znaków?

Generalnie jestem zadowolony. Z ilości. Czy z jakości? Średnio, bo ten miesiąc pokazał, ile jeszcze pracy przede mną. Nie wiem, czy kiedykolwiek osiągnę poziom, który chciałbym - ale to już jakieś filozoficzne wynurzenia, więc pozwólcie, że przejdę do podsumowania sensu stricto.

Napisałem z grubsza 92 000 znaków przez 22 dni, co daje średnią 4182 znaków dziennie. Nic imponującego, ale jak na mnie nie najgorzej, bo po raz pierwszy od dawien dawna zmusiłem się do regularności.

Napisałem 1,5 opowiadania. Wojenno-quasi-zabawne skończyłem, stanęło na niecałych 60 000 znaków i było przyjemnym przerywnikiem między bardziej ponurymi tekstami. Nie jestem jednak z niego za bardzo zadowolony, choć mam nadzieję, że może wywołać trochę śmiechu. Konieczne jest jeszcze mnóstwo poprawek, więc nie mam pojęcia, czy zdążę wysłać opko na konkurs Fabryki Słów. Dzięki formie mailowej jest szansa, ale czuję się już zmęczony...

Drugie opowiadanie to niemal równo 60 000 znaków i przez ostatnie 3 dni poprawiałem je aż do znużenia, choć pewnie i tak mnóstwo baboli odnajdę za jakiś czas. Zabrakło koniecznego "leżakowania", przez co mam tego opowiadania serdecznie dość. Sądzę jednak, że jest ciekawe i nawet jeśli w konkursie nie odniesie sukcesu (co, powiedzmy sobie, jest niemal pewne) to powrócę do niego za kilka miesięcy i może wycisnę z tematu coś więcej. Sądzę, że jest z czego.

Tak więc dziękuję wszelkim zaglądającym tu istotom, a zwłaszcza Thanie i dorapie, które poświęciły czas i zdrowie psychiczne, masakrując kilka tekstów, jesteście kochane!

No nic, do końca stycznia będę jeszcze poprawiał, a potem przerwa od pisania i planowany powrót pod koniec stycznia.

Pozdrawiam,
Wizimir
Zablokowany

Wróć do „Maraton pisarski”

cron