23
autor: Wizimir
Pisarz osiedlowy
No tak, właśnie drukuję opowiadanie, muszę je jutro wysłać, a drukarka się zepsuła... Fantastycznie, trzeba będzie odwiedzić punkt ksero i dopiero pakować wsio do koperty.
Tak czy inaczej, pragnę podsumować maraton. Wiem, że teoretycznie do końca jeszcze kilka dni, ale wiem, że już nic nie napiszę, po co mam sobie obniżać dzienną średnią znaków?
Generalnie jestem zadowolony. Z ilości. Czy z jakości? Średnio, bo ten miesiąc pokazał, ile jeszcze pracy przede mną. Nie wiem, czy kiedykolwiek osiągnę poziom, który chciałbym - ale to już jakieś filozoficzne wynurzenia, więc pozwólcie, że przejdę do podsumowania sensu stricto.
Napisałem z grubsza 92 000 znaków przez 22 dni, co daje średnią 4182 znaków dziennie. Nic imponującego, ale jak na mnie nie najgorzej, bo po raz pierwszy od dawien dawna zmusiłem się do regularności.
Napisałem 1,5 opowiadania. Wojenno-quasi-zabawne skończyłem, stanęło na niecałych 60 000 znaków i było przyjemnym przerywnikiem między bardziej ponurymi tekstami. Nie jestem jednak z niego za bardzo zadowolony, choć mam nadzieję, że może wywołać trochę śmiechu. Konieczne jest jeszcze mnóstwo poprawek, więc nie mam pojęcia, czy zdążę wysłać opko na konkurs Fabryki Słów. Dzięki formie mailowej jest szansa, ale czuję się już zmęczony...
Drugie opowiadanie to niemal równo 60 000 znaków i przez ostatnie 3 dni poprawiałem je aż do znużenia, choć pewnie i tak mnóstwo baboli odnajdę za jakiś czas. Zabrakło koniecznego "leżakowania", przez co mam tego opowiadania serdecznie dość. Sądzę jednak, że jest ciekawe i nawet jeśli w konkursie nie odniesie sukcesu (co, powiedzmy sobie, jest niemal pewne) to powrócę do niego za kilka miesięcy i może wycisnę z tematu coś więcej. Sądzę, że jest z czego.
Tak więc dziękuję wszelkim zaglądającym tu istotom, a zwłaszcza Thanie i dorapie, które poświęciły czas i zdrowie psychiczne, masakrując kilka tekstów, jesteście kochane!
No nic, do końca stycznia będę jeszcze poprawiał, a potem przerwa od pisania i planowany powrót pod koniec stycznia.
Pozdrawiam,
Wizimir