16

Latest post of the previous page:

Powodzenia!
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

17
Dzięki :) na pewno słowa otuchy się przydadzą.

Dzień 2

Dziś udało się napisać dwie sceny, chciałoby się dodać, że sensowne, ale jakoś czym bliżej końca, tym bardziej uznaję, że chyba nie takie zakończenie powinno być. Machina już działa i nic się nie zatrzyma. Teraz już należy gnać na ostatniej prostej. Wczoraj w nocy udało się dopisać jeszcze 3,5k na ostatnim oddechu ;). Dziś doszło 17k. Jestem zadowolony. Jednak czym bliżej końca to... wiem, że czeka mnie od groma poprawiania. Będę musiał przeczytać kilkukrotnie cały tekst, żeby wyłapać te najbardziej rażące błędy. Ale w tym wypadku nie czuję jakiejś niechęci. Fabularnie do tej pory było dobrze, powieść jest rozpisana do końca, ale wraz z pisaniem zaczynam stwierdzać, że to nie tak. Mały plus taki, że dobrze, że dopiero teraz, a nie na początku całej historii.
Oby chęci się mnie trzymały do dalszego tworzenia.

19
ancepa, 17k znaków zajęło mi jakieś trzy godziny? Między trzema a czterema, do końca nie kontrolowałem czasu. W moim przypadku aby zacząć pisanie, a z każdą chwilą jest lepiej i lepiej (aż do pewnego momentu, gdzie następuje stop :P). Najgorszy początek, nie wiem - czy startuję z rozdziałem, czy piszę dalszy ciąg, wówczas potrzebuję najpierw pierwszego biegu, wejścia w rytm. A wczoraj nie spojrzałem na zegarek :P. Udało się za jednym zamachem napisać trochę tekstu, ale ilość znaków też wysoka ze względu na dialogi, które jakoś łatwiej mi przychodzą.

Dzień 3

Cieszy mnie osobiście, że trzeci dzień z rzędu trochę popisałem. Warto było usiąść wieczorem, też nocna atmosfera jakoś lepiej wpływa na wenę niż o poranku. Czasami nie mogę z siebie nic wycisnąć. Wczoraj było bardzo dobrze, dzisiaj przyzwoite 6,5k. Dokończenie XX rozdziału. Teraz rzeczywiście wszystko zmierza ku finałowi. Kilka drobnych wydarzeń, a potem scena końcowa. Z takim tempem uda się skończyć powieść w kilkanaście dni.

20
Dzień 4

Nic nie napisałem. Miałem siąść, ale ostatecznie pojawiło się coś innego do roboty.

Dzień 5

No i wczoraj, znaczy i dziś w nocy ;) napisałem 6k. Nie było lekko, ale udało się zapełnić stronę i trochę. Szło powolnie i siadałem kilka razy do tekstu, ale zawsze to jakiś postęp. To dobrze. Akcja kolejnej sceny dopiero się rozwija i zobaczymy czy bohater wytrzyma ciśnienie i wzrastający poziom adrenaliny. Choć uważam, że lubi dopływ niewielkiego stresu, który mobilizuje do działania. Powinien sobie poradzić.

21
Dzień 6

Chyba dziś jeden z cięższych dni. Bardzo ciężki. Poświęciłem sporo czasu na pisanie, a powstało zaledwie 4k. Fakt, to scena walki. Uczę się wprowadzać w nastrój czytelnika. Tajemniczości akcji, budowania atmosfery, a potem wybuch dynamiki. Dla mnie dosyć trudne, choć niepierwszy raz piszę taką scenę. Najgorsze wyzwanie przede mną - bitwa batalistyczna. Mało o tym czytałem i to będzie wyzwanie... ale już nie w tej powieści :). To przyszłościowe zmartwienie... ;)
Aktualnie bohater zmaga się z dwoma nieznajomymi jednostkami. Sam nie wiem jak sytuacja się rozwinie, ale powinien sobie poradzić ze względu na niespotykane uzdolnienia. Biegnie do ukochanej, ale na drodze spotyka przeszkodę. Wiele już przeszedł wraz z przyjaciółmi, ale sytuacja z dnia na dzień się komplikuje. Mimo wszystko - biegnie przecież do ukochanej. Do wybranki serca. Oby nie przypomniał sobie, że jest to miłość nieodwzajemniona. Naiwniak?

Podsumowanie roku 2012... sylwestra nie przeżywałem, ale nie ignoruję tego, że jakiś rok się skończył, a rozpoczął nowy. W 2012 napisałem 709k powieści, którą aktualnie piszę, ale tekst nie został jeszcze poprawiony. Do tego udało mi się chyba trzeci raz przeczytać pierwszy tom powieści (900k) i poprawić rażące błędy. Na pewno wielu nie wyłapałem. Trudno, przeżyję. Do tego jakieś małe teksty, analizy sportowe czy taktyczne. No i wpisy na moim blogu na Euro. Wychodzi mi po przeliczeniach około ponad 200k znaków tekstu. Za teksty zebrałem dobre noty ;) ale niestety, od znajomych czy od matki, która rzuciła wzrokiem w trakcie gorączki Euro ;).

Sportowy język dziennikarski niestety gryzie się z typowo literackim, gdzie staram się pisać science-fiction, a nawet mam plany w kierunku fantasy. To kiedyś. Do tego dochodzi język naukowy, związany z kierunkiem na studiach iiiii... wychodzi mieszanka wybuchowa.

22
Dzień 7

Myślę, że całkiem udany dzień. Udało się dwukrotnie siąść do pisania. W sumie aż 14k, co w tym momencie mnie cieszy. Kończę powieść i z perspektywy czasu stwierdzam, że... zawiódłbym czytelników zakończeniem. Zdecydowanie. Ale nie ma już miejsca na inne zakończenie, losy potoczyły się w ten, a nie inny sposób. Stało się. Finał coraz bliżej. Może to i ja jestem trochę przewrażliwiony, bo cały rok kręciłem się wokół tej powieści. Szczerze to nigdy nie miałem jej dość pod względem fabularnym; czasami trafiały się gorsze etapy i sceny, mniej ciekawe po prostu, co mnie odrzucało na dobre kilkanaście dni od pisania. Albo brakowało weny, żeby ruszyć dalej. Ale zazwyczaj byłem zadowolony z pomysłu jak nigdy. Różnie pisałem powieści, ale zawsze wychodziły jakieś niedociągnięcia, po miesiącu czy dwóch widziałem sporo wad i brak tak naprawdę dobrego pomysłu. Przeradzał się w co najwyżej przeciętny. Teraz jest inaczej, ale to zakończenie... to zapewne długa podróż mnie wyczerpała i stąd mieszane uczucia.
Mimo wszystko, zostało jeszcze trochę do napisania i ani myślę się poddawać :) uważam, że uda się skończyć i zamknąć ten cykl, ale też pozostawić furtkę na ewentualną kontynuację.

23
Dzień 8

Znów motyw muzyczny zaczerpnięty z podobnego źródła. A nie lubię się powtarzać. Tylko w tekście mi wychodzi bardzo niefortunnie. I do tego strasznie często, co mi pokazywano na każdym kroku, dlatego z tym problemem walczę od lat. Teraz piszę w miarę sprawnie, a potem czytam kilkukrotnie i poprawiam, widząc te nieszczęsne powtórzenia. Do tego pojawił się u mnie ostatnio problem... dobrze znany - z bogactwem językowym. Czasami brakuje mi konkretnych przymiotników do opisu wydarzeń czy odczuć osoby, mimiki twarzy i zdaje się, że powtarzam z poprzednich scen, co mnie akurat mocno boli... Wracając do urozmaicenia, jaką jest muzyka przy pisaniu, ten utwór pasował dziś do opisywanej sceny. Zawsze staram się w ten sposób dobierać ;).

Wczoraj w nocy i dziś w ciągu dnia powstało 13k znaków. Lepszych czy gorszych... Lepiej wyobrażałem sobie tę scenę, ale chyba zabrakło tego bogactwa. Jeden z bohaterów wpadł 'w odwiedziny' do starych znajomych i miał wyglądać na rozwścieczonego, a chyba wyszedł tylko na złego [dobry/zły - pojęcie względne]. Wiem jak z tym się walczy: czytać, czytać, czytać. Wiadomo. Jednak gdy ostatnio tworzę dosyć regularnie kolejne sceny, następują powtórki niektórych zdarzeń czy szczegółowych zachowań bohaterów.

Wiadomo, że los sprawi, że cała grupa głównych postaci zetknie się w jednym miejscu w ostatniej scenie. Powoli gnam do końca powieści. W głowie roi się od kolejnych pomysłów. A mam do napisania magisterkę, czas będzie uciekał. Zapomniałem całkowicie w podsumowaniu 2012, że napisałem inżyniera w styczniu :P więc też trochę znaków i to nie byle jakich! ;) Nieważne, i tak studia nauczyłem się traktować bezstresowo. Trochę się pomartwię pracą, ale w głowie rośnie pomysł na całkowicie nową sagę. Wkrótce zasiądę na spokojnie i przeleję pomysł na papier, by nigdzie mi nie umknął :).

Trochę się rozpisałem, tekst jak zwykle dla wytrwałych :P.

24
Dzień 9

Dziś nie pisałem. Dzień spędziłem w sumie na niczym, znalazłoby się kilka minut na tekst, ale ciągle coś odwracało moją uwagę. A chwile zamyślenia... myślałem o ostatniej, finałowej scenie i jednocześnie o ostatnim rozdziale. Muszę go tak wykreować, żeby mnie satysfakcjonował. Nie podejść do niego jak do zwykłego rozdziału, bo sam się rozczaruję, gdy napiszę sporo tekstu.
Może jutro coś się uda, może w niedzielę. Od poniedziałku znów powrót na uczelnię i wieczorami będzie ciężko coś napisać. Myślami też w wolnych chwilach krążę po nowym świecie, roi się od pomysłów i mam nadzieję, że przysiądę i opiszę zarys nowej powieści.

25
Dzień 10

Ruszyłem z ostatniej prostej. Długa ta prosta. Dziś jedynie i aż 7k. Nie było łatwo, a będzie coraz ciężej. Ten ostatni rozdział traktuję jak prawdziwe wyzwanie :).
Do tego napisałem 2k+2k na konkurs sportowy, ale nie łudzę się z wygraną. Zobaczymy, napisałem je w miarę szybko. Ale nie powinienem się tym chwalić ;). Z czystej przyjemności te teksty powstały.

26
Ostatnie dni to porażka. Dzień 11 i Dzień 12 to jest moja porażka. Lecz późne powroty do domu z uczelni mnie wykańczają i nie dałem z siebie nic wycisnąć. Do tego zajmowałem się trochę innymi rzeczami, więc na pisanie zbrakło czasu na rzecz spania.
Dziś Dzień 13. Też nie przewiduję wielkiej poprawy, więc sądzę, że licznik stanął na pewien czas.

28
Jakieś pragnienie jest... Postanowiłem sobie i tuż przed spaniem zmieniłem Dzień 13 na udany. Napisałem 5k i pociągnąłem akcję dalej. To najważniejsze. Niby najbliższe dni mogłyby obfitować w wiele znaków i dokończenie powieści, ale mam inne rzeczy na głowie jak np. egzaminy na uczelni. Jutro wieczorem spróbuję usiąść i coś napisać. Chęci są :).

29
Dzień 14

Myślałem, że będzie gorzej, a ilościowo wyszło całkiem nieźle. 12,5k to dobry wynik, mimo że nie miałem zbytnio czasu, dopiero niedawno siadłem i napisać trochę. Ostatnia scena dopiero powoli nabiera tempa. Ostatnie rozstrzygnięcie już niedługo. Jeśli się postaram, to właśnie w najbliższe trzy dni uda się zakończyć powieść. Ogólne zakończenie chyba nie należy do najlepszych, ale koniec końca nie jest zaplanowane, bo nie wiem jak rozwinie się ostatnia scena i spotkanie zła z dobrem. Każdy scenariusz wchodzi w grę.

Obawiam się, że w procesie poprawiania właśnie ten ostatni rozdział będzie potrzebował najwięcej pomocy. W przeciwieństwie do pierwszego tomu, gdzie ostatni rozdział należał chyba do jednego z lepszych. Tutaj jakby brakowało dobrego opisu sytuacji, ale też na tym polega dynamika akcji. Chyba.

Oby jutro było podobnie :).

W głowie roi się od pomysłów na nowe powieści, ale skupię się na tym po postawieniu ostatniej kropki.

30
Dzień 15

Kolejny udany wieczór. Bo w dzień trzeba było zajrzeć trochę do zeszytów, żeby coś się pouczyć na te nędzne studia :P. Napisałem przyzwoite 10k. W sensie ilości, ponownie. Jakościowo nie jest to tekst najwyższych lotów. Świadomość, że trzeba będzie się wzbogacić językowo, jest już przepełniona bezradnością. Czasami mam takie przeczucie powtarzania pewnych elementów i odczuć bohaterów, że sam nie wiem co mam robić, to znaczy pisać.

Po napisaniu tej powieści chyba nie ma co się porywać na nowe pomysły. Trzeba szybko pochłonąć jakąś literaturę z gatunku tych sensacyjnych. Gdzie ja wybiegam w przyszłość? Niby tekst powstaje, ale finalny rozdział jest jeszcze przed punktem kulminacyjnym. Potrzeba kilku dni. Niesamowita radość, że jest blisko końca, napędza do dalszego pisania. Mimo kilku obowiązków na głowie.

31
Escort pisze:Czasami mam takie przeczucie powtarzania pewnych elementów i odczuć bohaterów, że sam nie wiem co mam robić, to znaczy pisać.
Też tak czasami mam, ale wtedy trzeba spisać, a później zobaczyć przy poprawkach. Sceny, dialogi, to wszystko co piszemy, w którymś momencie zawsze może się powtórzyć, ale ważne, żeby to właśnie zauważać i za każdym razem podejść do tego inaczej.

Finały zawsze przychodzą łatwiej, bo jest świadomość, że to już za chwilę koniec i nawet jeśli się przeciąga, to i tak jak najszybciej chce się napisać. Przynajmniej ja tak mam :)
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

Wróć do „Maraton pisarski”