16

Latest post of the previous page:

jednak nie znalazłem w swoim życiu nikogo takiego.
Może tutaj znajdziesz. Ale tak naprawdę, to nawet nie musi być realna osoba. Możesz sobie gdzieś w wyobraźni usadowić ducha czy kosmitę, wszystko jedno, ale ma mieć cechy idealnego słuchacza Twoich historii. I potem lecisz ze wszystkim "pod niego".
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

17
Jak jest jakaś bitwa literacka, albo wyzwanie gdzie trzeba siąść i napisac to napiszę, ale teraz przeżywam jakiś kryzys. Pomysłów mam milion i niektóre są dobre:-) Chciałabym siąść i pisać, ale nie robięt ego chyba ze strachu. Boję się, że jak zacznę pisać to fajny pomysł okaże się sztampowy i wyświechtany. ;/ Buuuu.

18
Ostatni słuchacz moich historii gdy tylko dowiedział się, że to ja go stworzyłem, popełnił samobójstwo skacząc z wysokiego budynku. Wiem, że to wszystko dzieje się w mojej głowie, ale przysięgam. Ja tego nie planowałem.

Spróbuję jeszcze raz. Dzięki za pomoc :).
Quidquid latine dictum sit, altum videtur.

19
Thana pisze:ma mieć cechy idealnego słuchacza Twoich historii. I potem lecisz ze wszystkim "pod niego".
Thana... a nie jest tak, że piszemy dla siebie? W sensie opowiadamy SOBIE?
Ja wiem, zawsze istnieje rozpoznawalny odbiorca wirtualny - jakiś adresat założony w koncepcji dzieła, choćby na poziomie intelektualnym...

A może nie - może rzeczywiście jest jakiś "ON". niezbędny w konkretyzacji?
Czy świadczyć o tym mogłaby potrzeba czytelnika - odbiorcy?

Aha - tylko nie wiem, czy wirtualny odbiorca jest świadomym konstruktem, czy mgłą - cieniem sensu utworu...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

20
Natasza pisze:Aha - tylko nie wiem, czy wirtualny odbiorca jest świadomym konstruktem, czy mgłą - cieniem sensu utworu...
Ciekawa koncepcja. Gdyby to rozszerzyć, wychodziłoby na to, że każdy utwór podświadomie definiuje sam siebie, jedynie na poziomie świadomym będąc zależnym od autora.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

21
Kamilek pisze:Ostatni słuchacz moich historii gdy tylko dowiedział się, że to ja go stworzyłem, popełnił samobójstwo skacząc z wysokiego budynku.
No to już wiesz, że potrzebujesz twardziela, który nie wymięknie. Następnego tak kreuj. A niezależnie od tego, spróbuj poszukać realnych czytaczy. Dział Centrum Wzajemnej Pomocy kilka pięter niżej. :)
Natasza pisze:Thana... a nie jest tak, że piszemy dla siebie? W sensie opowiadamy SOBIE?
myślę, że to jest bardzo indywidualne, Nataszo. Ja ten problem doskonale rozumiem, bo mnie też się często nie chce pisać "dla siebie", bo ja po prostu to wszystko już WIEM, już mam to przemyślane na osiemnaście sposobów. Myślenie jest OK, pisanie jest wtórne i przez to męczące. Dopiero skonkretyzowanie odbiorcy pozwala zmaterializować tekst, bo akt pisania nabiera sensu, wartości, jest "po coś".

Edit: tu nie chodzi o jakieś głębsze sensy sensów, tylko o zwykły trik, którego pewne typy psychiki potrzebują. Rodzaj samouporządkowania. Oczywiście, kiedy to nie jest osoba wymyślona, tylko realna, to dochodzi do tego realna relacja, która się w efekcie tworzy, ale to już trochę inna bajka.
Ostatnio zmieniony wt 08 sty 2013, 21:53 przez Thana, łącznie zmieniany 1 raz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

22
Thana pisze:Dopiero skonkretyzowanie odbiorcy pozwala zmaterializować tekst, bo akt pisania nabiera sensu, wartości, jest "po coś".
Pamiętam! Pamiętam jedną Twoja ważną dla mnie w pisaniu uwagę: "Teraz trzeba zadbać o komunikat" :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

23
Natasza pisze:"Teraz trzeba zadbać o komunikat"
No bo wyjście z głowy do tekstu, to jest budowanie komunikatu. Chcemy czy nie, tak jest. :D
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

24
Abstrahuję od strukturalistów i Bachtinów oczywiście...
Ale autorska konkretyzacja jest jednak dla mnie istotna - wypuszcza tekst (w jego materialnej, językowej postaci) z "szuflady" myśli i wyobraźni. Czy JA = odbiorca (ten który konkretyzuje) jest decydujący. Pisanie staje się w swym podstawowym poziomie dyskursu - dialogiem ze SOBĄ ?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

25
Natasza pisze: Czy JA = odbiorca (ten który konkretyzuje) jest decydujący. Pisanie staje się w swym podstawowym poziomie dyskursu - dialogiem ze SOBĄ ?
Jeżeli pracujesz na fantomie (duchu, kosmicie czy innej urojonej postaci), to tak. Z praktycznego punktu widzenia masz wtedy po prostu o jedną postać do wykreowania więcej - Tego, Który Słucha (a jak wiadomo, wszystkie postacie są nami, więc jest tak, jak napisałaś). Natomiast jeżeli pracujesz z realną osobą, to jest oczywiście inaczej, bo jesteś w rzeczywistym, żywym dialogu, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Twoja decyzyjność jest stuprocentowa do momentu wyboru tej osoby, potem już nie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

26
aaa,...

ostatnia rada.
jak nie nadążasz z zapisywaniem wizji albo cię to nudzi, męczy i drażni

Posadź przed sobą pluszowego misia, wyobraź sobie że to on jest czytelnikiem. Weź dyktafon w dłoń i gadaj do misia. Potem odsłuchaj, przepisz albo daj komuś do przepisania... Powygładzaj...

Ale to tylko proteza.

27
To ja jeszcze brutalniej, ze swojego doświadczenia powiem, że wmawianie sobie, że oto opowiedziałam/em historię w głowie i zapisywać ją to nuuudy - to zwykłe kłamstwo.

Znów cytat (uwielbiam cytaty), z Cervantesa:

Pióro jest językiem duszy

Jeśli siadasz przed pustą kartką, albo ekranem kuputera i klecisz z trudem dwie strony, po czym ci się nie chce, to znaczy, że masz bardzo słaby ten język, a owe historie w głowie - to tylko mgławice, takie zalążki prawdziwych opowieści.
Wiem bardzo dobrze, bo sam całe lata chodziłem z takimi zalązkami. A jak zacząłem w końcu naprawdę je spisywać, to się okazało, że ten język mam zaskakująco ubogi i muszę nad nim pracować. Bo to jest praca, wcale nielekka.

28
Ano. Ja z takimi mgławicami w głowie chodziłam prawie 10 lat (czyli czasem sam pomysł ewidentnie musi się uleżeć, zanim się na cokolwiek przyda). Potem przez pół roku "uczyłam się pływać" tzn. pisałam, ale tak trochę na ślepo - tę jedna konkretną historię. Potem już zaczęłam bardziej panować nad nią i - tu dochodze do tego co chcę powiedzieć ;) - jednak wymyślony zalążek historii a tekst napisany to są dwie zupełnie różne rzeczy. Bo jednak język, konstrukcja, to jest szalenie ważne. Jednak chodzi o dobór słów - nawet jak dowcip się komuś opowiada czy Straszną Anegdotę z Życia.

Więc chyba radą na słomiany zapał byłoby to, że jak się już chociaż trochę panuje nad językiem i ma przebłyski, że oto (fanfary) odpowiednie dałam rzeczy słowo - to jest satysfakcja większa niż tylko "coś mi się mgliście wymyśliło".

Sa osoby, które potrzebują żywych i wchodzacych w interakcje czytelników (np. ja), ale to przecież mogą być osoby poznane przez sieć!

[ Dodano: Sro 09 Sty, 2013 ]
PS. Natomiast rozumiem problem, że można mieć chwile znużenia tematem - zwłaszcza jeżeli się pisze bardzo długo, bo w tym samym czasie robi się mnówstwo innych rzeczy.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

29
Jarek Soja pisze:Jeśli siadasz przed pustą kartką, albo ekranem kuputera i klecisz z trudem dwie strony, po czym ci się nie chce, to znaczy, że masz bardzo słaby ten język, a owe historie w głowie - to tylko mgławice, takie zalążki prawdziwych opowieści.
Jarku, wszystko ładnie, ale powinieneś tu użyć pierwszej osoby - Ty tak masz (albo miałeś), że to są (były) zalążki. Niektórzy mają inaczej.
Jarek Soja pisze:ze swojego doświadczenia powiem, że wmawianie sobie, że oto opowiedziałam/em historię w głowie i zapisywać ją to nuuudy - to zwykłe kłamstwo.
Twoje doświadczenie nie jest doświadczeniem wszystkich ludzi. Możliwe, że Ty sobie wmawiasz i kłamiesz - sam wiesz najlepiej, czy tak jest. Ale twierdzenie, że inni również wmawiają i kłamią, bo Ty tak robisz, jest nieco na wyrost, nie sądzisz? Ludzie nie są identyczni.
Jarek Soja pisze: język mam zaskakująco ubogi i muszę nad nim pracować. Bo to jest praca, wcale nielekka.
Tu natomiast zgadzam się w stu procentach. Język to gleba do przeorania w pocie i znoju. W dodatku i tak zawsze zostaje coś, co można by poprawić. :)

Edit: Cranberry, oczywiście, że mogą to być osoby poznane przez sieć - do tego właśnie założyciela wątku zachęcam - żeby szukał na Wery. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

31
Jarek Soja pisze:No przecież, że z mojego doświadzenia. Przed każdym postem na forum mam to dodawać? I wszyscy inni też?
Kwestia precyzji. Gdybyś użył pierwszej, a nie drugiej osoby, byłoby to jasne, bez żadnych wątpliwości. A tak - można się zastanawiać, czy nie generalizujesz. Ten wredny język... ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron