16

Latest post of the previous page:

Ja nie lubię zamienników, rażą mnie przy czytaniu. Zwłaszcza, gdy już wyobrażę sobie bohatera i na dwudziestej stronie, bez wcześniejszej zapowiedzi, autor postanawia go dookreślić w dialogu, np:

- Oczywiście - powiedział białowłosy.

Ooo! Jak miło...

17
Natasza pisze:Jeżeli nazwiesz kogoś zastępczo "brunetem" czy "poetą", to nie to samo, co Wacek.
Przecież żaden "Wacek" to tylko "Wacek". Każdy "Wacek" jest inny. Jeżeli masz z tym problem, to napisz tak dla wprawy dialog pomiędzy trzema "Wackami". Dodatkowe określenia same ci się nasuną. Dokładniej określ bohatera, opisz go oczami innych, a potem korzystaj w tych określeń.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

18
Namrasit pisze:Jeżeli masz z tym problem,
Nie mam, Namrasit. Nie mam trzech wacków ;)
Chodzi o inny problem - o nieumotywowane użycie określenia brunet dla Wacka, który jest brunetem, ale w konkretnej scenie to nie ma najmniejszego znaczenia (że jest brunetem)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

19
Natasza dobrze mówi!
Zamienniki są ok, jeśli są uzasadnione w danej scenie, nie w ogóle. To znaczy, że jeżeli narrator akurat w tej scenie mówi na Wacka "brunet", a nie na przykład "ślusarz", to ja odruchowo oczekuję, że to ma jakiś sens, że narrator naprawdę chciał, żebym ja w tej scenie zwróciła uwagę na Wacka jako na bruneta, a mniej (w tym konkretnym momencie) kojarzyła go z jego umiejętnościami.
To jest zwłaszcza istotne, kiedy narrator jest "przyklejony" do jakiegoś bohatera (patrzymy niemalże oczami postaci, chociaż narrator trzecioosobowy), ale i przy wszechwiedzącym, odciętym od wszystkiego itd. też nieumotywowane użycie zamienników może drażnić.

Problem ogólnie jest spory. Żeby to dobrze wyczuć. Nie będę udawać - sama nie raz mam z tym problem.

Najlepiej, jeżeli po prostu unikanie imienia bohatera wypływa bezpośrednio z toku narracji. Jeżeli konstruujemy zdania w ten sposób, że podmiot domyślny jest "bezpieczny", że wiemy o kogo chodzi i nie potrzeba o tym przypominać zbyt często.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

20
Namrasit pisze:Jeżeli masz z tym problem, to napisz tak dla wprawy dialog pomiędzy trzema "Wackami".
Jeśli nie ma to w zamierzeniu być komiczne, to w zasadzie dlaczego w tekście mają występować aż trzy Wacki?

24
Dorzucę jedno zdanie:

Nie wiem, na ile to oficjalna reguła, ale jest coś takiego, że mózg większości ludzi nie zapamiętuje więcej niż trzy cechy obiektu/osoby. Analogicznie jest z określeniami. Używając więcej niż trzech określeń dla jednego bohatera z całą pewnością zamotasz dużą część czytelników.

Natomiast to, o czym mówią Natasza i Sep jest moim zdaniem niuansem, którym nie musisz się przejmować. Przynajmniej do czasu, aż takie zależności staną się dostrzegalne też dla Ciebie.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

25
cranberry pisze:Przyznam, że nie lubię kiedy narrator "mówi" o znanym już nam bohaterze "mężczyzna"
Zabrzmiało zupełnie jak recka jednego z moich opowiadań, akurat tego na Esensji ;)

Ale to słuszny argument. Staram się bardzo pilnować powtórzeń i do niedawna mocno kombinowałem z mnożeniem określeń bohatera, ale teraz stwierdzam, że dwa epitety (typu Józek + zabójca) plus podmiot domyślny w zupełności załatwiają sprawę. Zresztą jest jakoś tak, że powtórzenie imienia mniej razi. Dwa razy słowo "który" w zdaniu, czy "był" w trzech kolejnych zdaniach to ewidentny zgrzyt, częste "Józki" i "Wacki" IMHO aż tak złe nie są.
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis znaleziony w sieci...

26
dziko pisze:
cranberry pisze:Przyznam, że nie lubię kiedy narrator "mówi" o znanym już nam bohaterze "mężczyzna"
Zabrzmiało zupełnie jak recka jednego z moich opowiadań, akurat tego na Esensji ;).
Ojej :D Ale jeżeli opko poszło online, a ktoś marudzi w komentarzach, to nie byłam to ja :D
dziko pisze: ale teraz stwierdzam, że dwa epitety (typu Józek + zabójca) plus podmiot domyślny w zupełności załatwiają sprawę.
Ano - wiadomo, wszystko na wyczucie. Czasem np. nawet ten nieszczęsny kolor włosów się przyda - właśnie piszę scenę, w której Grek rozmawia niby z trójką innych bohaterów, ale patrzy głównie na tę jedyną jasnowłosą, ciekawość dlaczego :mrgreen:
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

27
To kwestia wyczucia językowego/ wrażliwości no i jak tu ktoś słusznie zauważył: sytuacji w jakiej używamy zamiennika. Generalnie rzecz biorąc nie ma tu żelaznych zasad. Osobiście jestem za umiarkowanym używaniem zamienników.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

28
Sposób używania zamienników trochę zależy od "prowadzenia kamery", od tego, kto patrzy. Pisanie o bohaterze "mężczyzna" czy "kobieta" wymiennie z imieniem/nazwiskiem wychładza narrację - narrator staje się bardziej beznamiętny i oderwany od bohatera. Z kolei częstsze używanie imienia (kiedy imię występuje zamiennie z nazwiskiem) sprawia, że albo "zbliżamy" się do bohatera i patrzymy bardziej jego oczami, albo (jeśli narracja prowadzona jest z pkt widzenia innej postaci) powstaje wrażenie, że ta postać jest w bliższej zażyłości z bohaterem, niż gdyby go określała w myślach po nazwisku. Warto zwracać uwagę na takie rzeczy.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

29
Bardzo fajny temat!
Ja kiedyś miałem z tym duże problemy, ale rzeczywiście trzeba zrozumieć, jaki jest stosunek narratora do bohatera i wówczas dużo się klaruje.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

30
Z tym nie można przesadzać. Czasem lepsze powtórzenie, chociaż ich nagromadzenie razi. Jak już wspomnieli przedmówcy, warto scharakteryzować bohatera. Możemy go w określonych sytuacjach nazwać brunetem, ale pod warunkiem, że kilka poprzednich zdań informuje, że chodzi na przykład o Zenka i opisywaliśmy jego wygląd wcześniej. Zwłaszcza, gdy dodatkowo wspominaliśmy o aparycji jego kolegi Heńka i on też ma czarne włosy. Ten przymiot akurat nie jest najlepszy, bo słabo indywidualizuje bohatera z rozentuzjazmowanego tłumu :). Wiele postaci może mieć czarne włosy. I nie za sprawą tego, co napisaliśmy. Za bruneta czytelnik może uznać Geralda, a nie Zenka, bo tak - mimo naszych starań - sobie go wyobraził. Wbrew pozorom odbiorcy mają więcej ułańskiej fantazji niż my. Poza tym jest mało sytuacji, w których bohater jawi się jako brunet. Kolor włosów nie świadczy o tym gdzie w danym miejscu jest, z kim i czym się zajmuje. Tutaj ratuje zawód. Jeśli bohater jest w pracy możemy go nazwać rzeźnikiem, w momencie, gdy został wezwany przez szefa, kiedy właśnie odzierał ze skóry prosiaka. Kiedy jest z żoną, może być mężem, kiedy z kochanką - kochankiem, z dzieckiem - ojcem. Wszystko to jednak działania na granicy ryzyka. Moim zdaniem najlepsze jest nadanie bohaterowi - oprócz danych osobowych - także przezwiska. Oczywiście koniecznie musimy zdradzić motywy i okoliczności nadania mu takiej a nie innej ksywki.
Chyba. To takie moje subiektywne doświadczenia, niekoniecznie dobre. Też niestety nieustannie się zmagam z tym problemem.

31
Też borykam się z tym problemem. Jeśli zamiennik imienia bohaterki będzie zbyt kwiecisty, to odciągnie uwagę od akcji. Lepiej wcześniej określić bohaterkę jakimś epitetem, którym nazywana bywa przez znajomych lub przyjaciół. Ale to też z wyczuciem, żeby pasowało do sytuacji. Jeśli bohaterka na przyjęciu sięga po kieliszek, to chyba najlepiej zastosować podmiot domyślny.
Pisać może każdy, ale nie każdy może być pisarzem
Katarzyna Bonda
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”