Ostatni post był jakiś miesiąc temu w tym temacie, ale aż mnie palce swędzą, tak bardzo chcę napisać cos o tej serii.
Samą "Sagę..." znam od dawna, jednak do czytania zabrałam sie właśnie wtedy, gdy zaczął ją wydawać "Fakt". Jak o niej myślę, do dziś przechodzą mnie ciarki. Dostałam za darmo wszystkie tomy, doczytałam do szóstego, po którym poczułam się jak po pięciu wielkich, tłustych, tanich i bardzo niezdrowych hambrurgerach z fast foodu.
Pierwszy tom "Zauroczenie" - mamy klimacik, wisi w powietrzu groza, jest mowa o tajmniczych ludziach lodu których się wszyscy boją, lecz nie chcą o nich wspominać. Obok toczy sie romansik, bohaterka wzdycha do mężczyzny o przerażającym wyglądzie. Po prostu cud, miód i orzeszki.
Przeskoczmy to tomu czwartego "Tęsknota". TU NIE MA FABUłY! Cały tom to okropne, sztywne wzdychanie do siebie bohaterów. Ci opisani są w taki sposób: wyglądała tak, tak i tak. Wszyscy ją lubili/nienawidzili. Była taka i taka. To naprawdę ogranicza się to kilku wymienionych cech, żadnego poparcia jakąkolwiek sytuacją. I "genialne" deus ex machina - autorce z tomu na tom mnożą się bohaterowie (tu się ktoś rodzi, tu jakiś dzieciak został przyprowadzony prosto z pola, tu ktos sam przylazł...), więc po prostu ich uśmierca... I zaraz... Gdzie tu obiecana w pierwszym tomie tajemnica ludzi lodu? Ano nie ma (cytując dowcip: "bo to było demo!"

).
I na koniec: autorce mam ochotę ukręcić łeb za przerywanie wątków. Najpierw przez pół tomu raczy nas interesującym opisem relacji pastora między jego żoną. Jako że tomik się kończy, myślę sobie: na pewno coś będzie w kolejnym, jestem ciekawa co facet w końcu zrobił w związku z okropną żonusią. A tam zdanie: "pastor z żoną wyjechali". I żyli długo i (nie)szczęśliwi, a mnie krew zalewa.
Osobiście gorąco NIE POLECAM xP
Wolę zginąć jak lew, niż żyć jak pies. Podniosłam się, przeskoczyłam ten mur - DOSYć?
"Ja Twórca, ja Amen. Ja Wybuchem, ja Panem." (Lux Occulta - "Tworzenie")