Latest post of the previous page:
Dziurki robi ładne, okrągłe - więc raczej się nadaje. Z pewnością jest skuteczniejsza niż np. łechtanie piórkiem...maciejslu pisze:Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mizerykordii używał do WALKI!

Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Mizerykordia to rodzaj sztyletu wymyślony w celu dotarcia do ciała przeciwnika w zbroi płytowej poprzez jak słabe punkty. Wizjery hełmu, miejsca łączenia płyt. Stąd jej charakterystyczna budowa przeznaczona do zadawania pchnięć i ma bardzo dobre własności penetrujące. Przeciwko nieosłoniętemu zbroja lub pancerzem przecinkowi jest bardzo groźną bronią ze względu na poziom śmiertelności ran kolnych.Dobra. Przeczytałem cały wątek. Być może coś mi "umkło", ale...
Kochani! Mizerykordia TO NIE JEST BROŃ! Litości...
Broń - jak mniemam - to narzędzie do ataku i/bądź obrony.
Mizerykordia - jak sama nazwa wskazuje - to LITOŚĆ. To rodzaj sztyletu o trójkątnym ostrzu, który służył do zadawania OSTATECZNEJ śmierci rycerzowi w zbroi.
Jak taki rycerz był powalon, acz w zbroi, wtedy należało go mizerykordią DOPCHNĄĆ, czyli przy pomocy owegoż przebić serce (przebijając uprzednio zbroję) i dobić człeka.
Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mizerykordii używał do WALKI!
A czasem trójkątne i kwadratowePilif pisze: Dziurki robi ładne, okrągłe - więc raczej się nadaje. Z pewnością jest skuteczniejsza niż np. łechtanie piórkiem...
Hem? A co za problem? Bierze się mizerykordię i dźga, jak szpikulcem do lodu. Mogłaby z powodzeniem stać się postrachem nieopancerzonych przeciwników, jeżeliby ją stosować podobnie jak choćby taki "nóż okopowy" (podobny do szpikulca do lodu właśnie nóż, którym dźgano od góry celem przebicia się przez hełm wroga - a dodatkowo jeszcze miał wbudowany w rękojeść kastet).Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mizerykordii używał do WALKI!
Tylko po co dźgano od góry? Hełm w czasach I i II wojny światowej chroni tak mały obszar w stosunku do nieosłoniętej reszty że taki cios jest co najmniej mało efektywny. Nie zapominając że hełm ze względu na swoją budowę na ruszającym się przeciwniku może uchronić od rany. Natomiast korpus jest całkowicie nieosłonięty i podatny nawet na nieprecyzyjne pchnięcia. Wspominając chociażby wątrobę, serce, śledzionę, płuca i szereg mniej lub bardziej (znaczy się śmierć od 5-20 sekund) niebezpiecznych tętnic. Przeciętny żołnierz to nie Rambo otrzyma ciężką ale nie śmiertelną ranę i tak jest wyłączony z walki.Mich'Ael pisze:jeżeliby ją stosować podobnie jak choćby taki "nóż okopowy" (podobny do szpikulca do lodu właśnie nóż, którym dźgano od góry celem przebicia się przez hełm wroga
A możesz mi zadziałać na wyobraźnie i opisać taki szturm z nożami na okopy przeciwnika ?Mich'Ael pisze:Waćpan sugerujesz, że wszyscy Wielki Błąd popełniali? Ciężko dźgać z innej strony, jak nad okop wystaje tylko zahełmiona część...
Ale ja wcale się nie spieram, że początkowo była to broń używana przez wojsko.Tu masz jak wygląda nadziak XVI/XVII wieczny
http://www.muzeumwp.pl/emwpaedia/nadziak.php
http://katalog.muzeum.kra...K-V-315-Nadziak
Brak możliwości użycia tej broni jako laski.
i to jest główny powód tej dyskusji.szkoda że to co opisałeś to obuszek (obuch polski) a nie nadziak:)
Przypominam, że temat ten został stworzony przez Ciebie, aby obalać mity. Natomiast taki błędny obraz powstaje, gdy sugerujemy coś, co nie można poprzeć faktami. W tym wypadku poparcia w faktach nie ma hipoteza o ewolucji w trzonkach i nazewnictwa związanego z długością.Dlatego użycie słowa nadziak dla laski generuje błędny obraz. Coś podobnego jak nóż i sztylet chodzi o wyobrażenie jakie ta nazwa generuje.
Tutaj też się troszkę mylisz, bo to nie do końca było tak, jak piszesz. Jak dobrze wiesz "szabla" to dość obszerny termin i wówczas był on również obszerny. Natomiast pałasz pochyły był wtedy używany jako nazwa konkretnego rodzaju broni, a nie całej grupy.Jako przykład podam nazewnictwo z tego samego okresu ta sama broń szabla w cywilu nazywano szablą a w wojsku pałaszem pochyłym.
Czyli sam pokazałeś, że jako broń stosowana podczas bitwy jest po prostu słaba.Ale także ma swoje wady. Największą z nich to to że mógł utknąć w ciele lub zbroi i zabijemy wroga ale możemy się samorozbroić.
więc może taki 50 centymetrowy nadziak był tylko symbolem? Może przysługiwała tylko oficerom?Ani razu też Kitowicz nie wspomina o wojskowej funkcji nadziaka (tylko jako symbol porucznika husarskiego)
mam wrażenie, że postulujesz, że była laska i szlachcic (mający do dyspozycji dość spory arsenał innej broni) siedział i myślał, jak urozmaicić laskę, żeby była bardziej zabójcza. No może... Ale jako wydaje mi się to mało prawdopodobne.To w pierwszej kolejności jest laska, którą można użyć jako broń
Persja, powiadasz? Persja rzeczywiście brzmi orientalnieKama swoją genezę ma w Persji dodatkowo napisałem "mniej lub bardziej orientalną". A ogólnie krajami orientu nie jest tylko Japonia. Dokładniej kaukazologia jest dziedziną Orientalistyki. Dodatkowo szabla też ma genezę orientalną, a w Polsce zbudowano jej najdoskonalszą wersję.
Tutaj masz absolutnie rację z pisownią polską. Raczej czytałem o tym sztylecie po angielsku z nazwą po łacinie, a pisząc tutaj chciałem spolszczyć i wyszedł taki potworekTrochę się już czepiam albo:
- po polsku mizerykordia
- po łacinie miserycordia
Po pierwsze, mizerykordia to sztylet, a sztylet to broń, z czego jasno wynika, że mizerykordia to broń.Dobra. Przeczytałem cały wątek. Być może coś mi "umkło", ale...
Kochani! Mizerykordia TO NIE JEST BROŃ! Litości...
Broń - jak mniemam - to narzędzie do ataku i/bądź obrony.
Mizerykordia - jak sama nazwa wskazuje - to LITOŚĆ. To rodzaj sztyletu o trójkątnym ostrzu, który służył do zadawania OSTATECZNEJ śmierci rycerzowi w zbroi.
Jak taki rycerz był powalon, acz w zbroi, wtedy należało go mizerykordią DOPCHNĄĆ, czyli przy pomocy owegoż przebić serce (przebijając uprzednio zbroję) i dobić człeka.
Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mizerykordii używał do WALKI!
Jeżeli masz na myśli tą tablicę co ja to na pewno nie można po niej określić długości trzonka tego nadziaka z dość prozaicznego powodu że w tym miejscu akurat tablica się urywa.B.A.Urbański pisze:Jeśli nadal nie czujesz się przekonany, a mam w pamięci, że Kitowicz Ci nie pasował, bo jego cytaty dotyczą panowania Augusta III Sasa, to odsyłam do tzw. "Tablicy gołuchowskiej", gdzie jest pokazany jest husarz (czyli wojskowy a nie cywil!) trzymający w reku nadziak z długim, drewnianym trzonkiem.
Nadziak, który nadal jest za krótki aby używać go jako laski. Czy jestes wstanie przedstawić mi w zbiorach dowolnego muzeum XVII wieczny nadziak o długości takiej jak zachowane i używane jako laski obuszki z tego wieku ?B.A.Urbański pisze:Przypominam, że temat ten został stworzony przez Ciebie, aby obalać mity. Natomiast taki błędny obraz powstaje, gdy sugerujemy coś, co nie można poprzeć faktami. W tym wypadku poparcia w faktach nie ma hipoteza o ewolucji w trzonkach i nazewnictwa związanego z długością.
Dodatkowo, upierałeś się przy długości 50 cm, a sam wstawiłeś link do nadziaka w Muzeum Narodowym w Krakowie, który ma 70,2 cm długości. No to jak? Nadziak czy nie nadziak?
Jak już wspominałem wcześniej nadziak w późnym średniowieczu i wczesnym renesansie jest jedną z niewielu broni, która na polu bitwy może realnie zagrozić rycerzowi w pełnej płytowej zbroi. Podstawą cechą że broń została coraz mniej używana to zanik tej właśnie zbroi. Nigdy nie wspominałem że nadziak jest bronią uniwersalną. Żaden szlachcic nie brał do ręki nadziaka jak mógł walczyć szablą.B.A.Urbański pisze:Czyli sam pokazałeś, że jako broń stosowana podczas bitwy jest po prostu słaba.
Jeśli przyjmiemy (zgodnie z Twoją propozycją), że taki nadziak ma trzonek długości tylko 50 cm, to ja widzę jeszcze jeden powód, że nie był zbyt popularny.
Nadziaki były na wyposażeniu m.in. husarii, czyli jazdy. Weźmy nadziak, który pokazałeś, a znajdujący się w Muzeum Wojska Polskiego - długość tego nadziaka to 52,5 cm.
No to jedziemy!
Średnica małej gałki to 1,5 cm, a dużej 5 cm. Uchwyt długości 10 cm.
Jaki wynik? Wzrost zasięgu równy 36 cm! To mało, a już z pewnością jak dla kogoś walczącego z konia.
Co można podejrzewać?
a) jeśli rzeczywiście długość trzonka może wynosić tylko 50 cm, to po prostu była beznadziejna na polu bitwy i dlatego nie była popularna (poza tym, że nastąpiła zmiana w zbrojach)
Jest to jedyny wizerunek takiego nadziaka, nadal nie poparty wykopaliskami.B.A.Urbański pisze:Kolejnym przykładem jest np. wizerunek śmierci i szlachcica w kościele w Tarłowie. Szlachcic trzyma tam nadziak z długim trzonkiem. Jest to datowane na około 1650 rok, więc na dłuuuuuuuuuuugo przed Kitowiczem.
To polecam zapoznać się z książką Żygulskiego "Broń wschodnia" tam właśnie wskazuje miejsce powstania kamy jako persję oraz podobieństwa do perskiego miecza kadary. Dodatkowo przyjmujesz własne osądy co jest już orientalne a co nie. Kaukazologia jest dziedziną Orientalistyki czyli jak najbardziej krajem orientalnym. A podążając za analogią czy jeżeli wyróżniamy szablę szwajcarską to krajem powstania szabli jest Szwajcaria?B.A.Urbański pisze:Persja, powiadasz? Persja rzeczywiście brzmi orientalnie
Tylko że Persja to dość obszerne pojęcie zarówno jeśli chodzi o obszar, jak i czas. Jeśli chodzi Ci o dzisiejszy Iran, to obawiam się, że się mylisz.
Kama kaukaska, jak sama nazwa wskazuje ma swoją genezę na Kaukazie, a dokładniej gdzieś na terenie Czeczenii, Gruzji. Jest jeszcze np. kama dagestańska, ale tu już sama nazwa wskazuje na genezę w Dagestanie.
Wg sjp słowo "orientalny" to "właściwy ludom, językom i kulturom Azji i północno-wschodniej Afryki" i ja to tak rozumiem. Jeśli Kaukaz jest pograniczem Europy i Azji, to raczej nie jest orientalny.
Pałaszem określano każdą sieczną broń woskowa, a jak miała zakrzywioną głownię to był pałasz pochyły. Natomiast szabla była określeniem takiego samego oręża tyle że noszonego w cywilu.B.A.Urbański pisze:Tutaj też się troszkę mylisz, bo to nie do końca było tak, jak piszesz. Jak dobrze wiesz "szabla" to dość obszerny termin i wówczas był on również obszerny. Natomiast pałasz pochyły był wtedy używany jako nazwa konkretnego rodzaju broni, a nie całej grupy.
Kindżał to pojęcie o wiele szersze dlatego napisałem o konkretnym jego rodzaju. To tak jakby nie pisać mizerykordia tylko sztylet. Przedstawiony link był przykładem.B.A.Urbański pisze: Dodatkowo, zgodnie z terminologią obowiązującą w Polsce, prawidłową nazwą tej broni jest "kindżał". Podobnie zresztą sprawa ma się w terminologii anglosaskiej (kinjal). Od razu zaznaczę, że np. terminologia rosyjska jest inna i tam kindżał jest dużo obszerniejszym pojęciem.
A jeśli już bardzo chcesz używać "kama", to prawidłowo powinieneś napisać "kama kaukaska", jak to zostało napisane w przytoczonym przez Ciebie linku.
Bo było najprawdopodobniej tak:B.A.Urbański pisze:Teraz, co do ewolucji. Zastanówmy się, jaki jest bardziej prawdopodobny przebieg ewolucji tej broni.
Pisząc:
Cytat:
To w pierwszej kolejności jest laska, którą można użyć jako broń
mam wrażenie, że postulujesz, że była laska i szlachcic (mający do dyspozycji dość spory arsenał innej broni) siedział i myślał, jak urozmaicić laskę, żeby była bardziej zabójcza. No może... Ale jako wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Mich'Ael pisze:Mógłbym nawet rozrysować i pokazać na przykładzie takich ludzików z kresek, ale mi się nie chce, gdyż gra nie warta świeczki. Ot, wyobraź sobie waćpan że Dzierżący Nóż znajduje się nad Człowiekiem w Żelaznej Czapce, na przykład gdy ten drugi trochę główkę z okopu wystawi.
Najlepiej, żeby znalazł się tam przez pójście tamże, ale może też przefrunąć, jak umie akurat. I czy ja napisałem, ze służyło toto tylko do przebijania hełmów? o.O Prościej po prostu przebić przeciwnika - mnie chodziło tylko o to, że w razie czego ów nóż okopowy (zwany też kolcem okopowym) był w stanie przebić się przez hełm i czaszunię.Grimzon pisze:A ten drugi jakoś przy tym okopie znaleźć się musi.
A np czym dłuższym i cięższym od katany ?siso pisze:Niech ma on lekka zbroję, lecz niepełną, ochraniającą tylko korpus, trochę ramiona i coś tam z grubsza nogi. Co się stanie, kiedy natrze nań nasz rodzimy Zawisza Czarny, wymachując przy tym jakimś dłuższym i cięższym od katany żelastwem?
Z porównywalną bronią to znaczy z czym? Dodatkowo widać u ciebie tendencyjność w ocenie umiejętności szermierczych. Europa ma bardzo duże żeby nie powiedzieć miażdżącą przewagę nad Japonią w historii szermierki.siso pisze:A co się stanie, jak ten sam ziom bez swej płyty spotka się z naszym wschodnim mistrzem? I to jeszcze z porównywalną klingą w ręce? Tutaj byłbym nieco już ostrożniejszy.
Tutaj mylisz pojęcia judo i boks to nie sztuki walki to sporty walki a to całkowicie odmienna kategoria.siso pisze:Wyjaśnię może - nie trenuję walki bronią. Amatorsko bawię się w karate. Ale oprócz tego zakosztowałem sobie aikido, judo, tai-chi, boksu i czegoś, co możemy określić roboczo jako "sztuki walki" (jakby poprzednio wymienione tak określać się nie dawały... wiem, cóż poradzić).
Nie potrzeba tutaj Discovery. Sztuki walki i sporty walki mierzą się obecnie w czymś co nazywamy MMA. Gdzie niestety pięknie wyszło jak niepraktyczne są sztuki walki. Obecnie nie ma liczącego się zawodnika walczącego za pomocą tylko jednej ze sztuk walki. Zanik takich zawodników dość łatwo zaobserwować oglądając pierwsze gale UFC gdzie tych zawodników było dość sporo a potem ich liczba z roku na rok spada.siso pisze: Kiedy rozważa się temat, zawsze przychodzi pytanie - która z nich jest najlepsza? Nawet Discovery próbowało już odpowiedzieć, ale chyba nie o to chodzi.
siso pisze:Dasz po rapierze mistrzowi i totalnej łamadze i kto wygra? Zestawisz mistrza szpady, Carol, z nowicjuszem katany i ten ostatni stanie się sitem. A zamień ich umiejętnościami, i szpadzista skończy w pasterkach.
A zauważyłeś że tu sobie przeczysz.siso pisze:Ale i to wszystko na nic, kiedy wola walki jest mniejsza od woli walki przeciwnika. Więc możesz szkolić się w technikach, a przegrasz w walce z początkującym, jeśli ten wie, że jego cios wygra.
Niestety nie jest to do końca prawda. Pewne rodzaje broni białej dają istotną przewagę nad innymi rodzajami. Najprostszy przykład to zasięg pomiędzy bronią sieczną a kolną. Było to obserwowane przez wieki w europie i wykorzystywane do ewolucji broni. Często także w historycznych podręcznikach do szermierki były konkretne rozdziały dotyczące walki z konkretną inna bronią aby chociaż w pewien sposób niwelować jej przewagę.siso pisze:Odpowiedź będzie oczywista dla każdego, kto trenował coś takiego. Każda sztuka walki jest dobra jedynie na tyle, na ile potrafi ją stosować osoba nią władająca. Ni mniej ni więcej.
To przedstawia cały twój pogląd. Niestety bardzo błędny i nasiąknięty właśnie wschodem.siso pisze:Brzmi to trochę "wschodnio", wybaczcie, i może być ciężko strawne dla niećwiczących, ale nie potrafię tego inaczej wyrazić.
Błąd tego stwierdzenia jest widoczny kiedy zaczyna się trenować szermierkę oraz widzi się na własne oczy co ostra broń robi z ludzkim ciałem. Broń to narzędzie, które może być lepsze lub gorsze. Przeniesienie wprost doświadczenia ze sztuk walki do szermierki niestety nie sprawdza się.siso pisze:Wszystko to przenosi się doskonale na walkę nie ciałem, a bronią. Bo broń jest tylko przedłużeniem ciała. Niczym więcej.
Czego należało dowieść
A jaką konkretniej bo szabla to grupa broni istniejących na przestrzeni wieków i różniących się między sobą.tumi1 pisze:Natomiast gdybym miał wskazać swojego faworyta, to wskazałbym na szablę
A możesz to bardziej rozwinąć?tumi1 pisze:W ciągu życia nieraz posługiwałem się rozmaitymi rodzajami broni i ta przypadła mi do gustu najbardziej.
To znaczy szabli z inskrypcją odnoszącą się do króla Stefana Batorego. Batorówka tak jak i Zygmuntówka i Janówka nie są konkretnym typem szabel (w przeciwieństwie do Ludwikówki). Jak zgaduję chodzi ci tutaj o szable typu węgierskiego (zwaną niekiedy węgiersko-polską) z prostym długim jelcem (można powiedzieć w typie mieczowym).tumi1 pisze:Mam w domu replikę batorówki
A mógłbyś mi unaocznić o co ci tu chodzi.tumi1 pisze: Dużo jest też możliwości - można przeciwnika zmylić "kołyską"
Tu także.tumi1 pisze:finty wchodzą zgrabnie,
Ciężko coś tu powiedzieć, ponieważ szable mają różne gardy. Od kabłąka pionowego, poprzez kabłąk i tarczki aż do pełnej gardy koszowej.tumi1 pisze:a jelec (czy jak się nazywa to cuś przy rękojeści; na pewno nie koszyk) zapewnia podstawową ochronę przed utratą palców.
Tu także nie wiem o czym piszesz.tumi1 pisze:Pod tym względem szabla zdecydowanie ustępuje szpadzie.
I jak każdy trik filmowy to tylko nieźle wygląda i do niczego praktycznego w walce nie służy.tumi1 pisze:Kurcze, pamiętam jak dobrałem się do szabli na jednej z imprezJak zacząłem kręcić nią w podobny sposób jak Bohun w serialu "Ogniem i mieczem" (tylko duuużo szybciej
) to ludzie pytali się, gdzie się tego nauczyłem.
Po pierwsze warto znać chociażby podstawowe nazwy, żeby właśnie w rozmowie użyć ich właściwie. Natomiast pytanie pozostają jak się uczysz ? Od kogoś ? Z książek ? Filmów?tumi1 pisze:Trochę się boję, że palnąłem jakieś błędy merytoryczne w wypowiedzi, że przeinaczyłem jakieś nazwy, ale cóż, ja prosty człowiek, używam szabli, a nie się uczę nazwy
Akurat ostrze szabla ma proste. Zakrzywiona natomiast jest klinga (bądź głownia). W opowiadaniach ok jestem wstanie to przeżyć w rozmowach stricte o broni nietumi1 pisze:Elegancka, z zakrzywionym ostrzem