Nawiązując do tego co już napisaliście, przytoczę trzy cytaty z książki "Achaja" Andrzeja Ziemiańskiego.
Pierwszy cytat zamieszczam kontrolnie, pasuje on moim zdaniem do wypowiedzi Thorhalli
Thorhalla pisze: Nie wyobrażam sobie sceny patologicznej (...) bez użycia wulgaryzmów.
Jednocześnie klin piechoty Luan rozdzielił pierwszą linię tak, że cała obrona straciła sens. Jeszcze toczyły się indywidualne pojedynki, jeszcze krzyczano i walczono, jeszcze resztki prawego skrzydła usiłowały przebić korytarz do centrum, ale... to już był koniec.
— Zamknąć oczy — warknął Haran. — To rozkaz, kurwa!
Nikt jednak, zdaje się, nie spełnił niecodziennego rozkazu. Rozszerzone oczy rekrutów
śledziły z uwagą wszystko, co działo się przed nimi. Otoczonych kolegów, rzucających
broń jakby chcieli się poddać, a potem ścinanych na zawody przez luańskich piechociarzy.
Co jednak sądzicie o sposobie użycia wulgaryzmów w tym przykładzie?
Dzierżawca prawie biegł do izby na zapleczu. Współbiesiadnicy nie tylko nie obdarzyli
ich kąśliwymi uwagami. Na widok złotej monety pojawiło się nawet kilka uprzejmych
uśmiechów. Kiedy tylko nowy garniec pojawił się na stole, zaczęli pić wprost z niego kolejno, ciskając kubki w kąt. Całe napięcie, przerażenie, przeczucie niemocy, fatum tkwienia w tym miejscu, które wyznaczyli im Bogowie spływało wraz z kroplami
wina cieknącymi po brodach.
— Zrobimy to — szepnął Zaan. — Zrobimy. Kurwa, zrobimy to!
— Tylko nie płacz, jak cię będą łamać kołem.
— Ja? W życiu...
— He... Jak ci obetną wszystko, co masz do obcięcia, jak powoli obedrą cię ze skóry
i wbiją na pal, tak, że wysrasz własne flaki... wtedy nie płacz, Zaan.
Odnoszę mieszane uczucia. Potrafię sobie uzasadnić, że znajduje się ono tam, by wzmocnić wypowiedź. Ale nie jestem do końca przekonany. Jestem ciekaw Waszej opinii na ten temat.
Podobnie z kolejnym:
— Jakieś długi? Hazard? Impotencja? — spytał. — Może któryś przedkłada chłopców
nad dziewczęta? Masz cokolwiek na nich?
— Nic — Mika znowu się skrzywił. Wiedział już, że jego pracodawca nie cierpi takich
odpowiedzi.
— Przecież to ludzie, psiamać, nie Bogowie.
Milczenie przedłużało się nieznośnie. Zaan sapał, bo coś grało mu w płucach i coraz
ciężej było mu oddychać. Wychylił kielich wina, ale nawet to nie przyniosło ulgi.
— Kurwa! — odkaszlnął z trudem. — Przecież muszą kupować, grać, pieprzyć się,
ktoś daje im borg, kogoś lubią, kogoś nie lubią — zamilkł nagle. Jego mina świadczyła,
że roztrząsa coś w głowie. Mika nie chciał przerywać tego żadną niewczesną uwagą. Powiedział wszystko, co miał do powiedzenia.
— No dobra — powiedział cicho, pokonując kłujący ból w płucach. — Jak tam nasza
wojna z Luan?
Dla uzupełnienia dodam, że wspomniane cytaty to wycinki z pierwszego tomu, głównie z początku - w pierwszych 200 stronach wulgaryzmy pojawiają się mniej niż dziesięć razy. Tutaj też kolejne pytanie: jak częste stosowanie wulgaryzmów uważacie za odpowiednie? Jedno (za uzycie wulgaryzmu uznaję miejsce, gdzie na przestrzeni 200 znaków pojawi się chociaż jedno - oznacza to, że wiązanki są dla mnie pojedynczym wulgaryzmem) na dziesięć stron czyni książkę już wulgarną, czy jeszcze nie? Tutaj mogę odnieść się jeszcze raz do pierwszego tomu Achai - mniej więcej na stronach od 180 do do 380 pojawia się ponad 40 wulgaryzmów ( w tym kilka naprawdę długich, ciągnących się przez 400 znaków). Daje to mniej więcej jedno na pięć stron i, moim zdaniem, zaczyna czynić to z książki słownik podwórkowej łaciny. Chciałbym poznać również Wasze opinie na ten temat.