Dziennik maratończyka - olla

1
Chyba dojrzałam do tego, żeby wystartować. Ostatni tydzień miałam jałowy jak ziemia na Saharze - wróciłam z maratonu tangowego i zamiast wskoczyć prosto w plik z rozgrzebaną powieścią, ględzę na fejsie z kilkoma Włochami. Od jutra odstawiam Włochów i biorę się za prawdziwe pisanie. No dobrze, zostawię sobie tego z Rzymu, bo może mi się kiedyś przydać, poza tym nieźle prowadził. Ale co do reszty - totalny odwyk.

Mam zamiar pisać średnio 5 tys znaków dziennie, z naciskiem na "średnio". Są takie dni, że nie da rady, od rana do nocy praca, a i nocą czasami też, za to później mam trochę wolnego i mogę nadrobić. Przynajmniej teoretycznie. E tam, wcale nie teoretycznie, naprawdę mogę! No!

Czas maratonu: 16 luty do 15 marca (dziś nastawiam się mentalnie i odmawiam modlitwę za wytrałość, po 15tym wyjeżdżam na kolejną tangową imprezę)

Tylko powieść, żadnych skoków w bok.

Meldować będę się nieregularnie, bo wyrzuciłam internet z domu, a do pracy nie chodzę codziennie.

Będę wdzięczna za każdego trzymanego kciuka ;)

3
No i bardzo dobrze! :)
olla, trzymam kciuki!
Nawet dwa!
Tylko jak ja mam teraz pisać?
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

5
Ja też trzymam :)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

6
Dziękuję za kciuki - wszystkie razem i każdego z osobna ;)

Na razie daję radę - zresztą, przy takim dopingu głupio byłoby nie dać. Rady, oczywiście ;)

Dzień 1 i 2
zlały się w jedną całość, bo zaczęłam pisać normalnie, w sobotę, w ciągu dnia, później miałam przerwę na kilkugodzinny wypad tangowy do Poznania, wróciłam ok. 5 nad ranem, usiadłam do kompa i do 7 wklepywałam kolejny rozdział powieści. W sumie wyszło 10300 znaków
Resztę niedzieli spędziłam w łóżku. Sama. Ale i tak było fajnie :)

A dzisiaj pracuję i wygląda na to, że skończę w okolicach 22giej, więc na żadne postępy pisarskie nie liczę. Ech...

7
Życzę tego, czego samemu mi czasem brakuje, wytrwałości! Chociaż tego chyba nie trzeba życzyć komuś kto potrafi pisać o 5tej nad ranem! Powodzenia i natchnienia! :D

8
olla pisze:później miałam przerwę na kilkugodzinny wypad tangowy do Poznania,
Jak mi tego brakuje :) A liczba znaków całkiem niezła
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

10
ancepa pisze:olla, a u Ciebie taka cisza?
Więcej tanga, mniej literek? ;)
Dzięki za zainteresowanie. Już się spowiadam! ;)

Tanga żadnego, pracy mnóstwo, literek... hmm... z literkami tak sobie. W poniedziałek i wtorek pracowałam po 12 godz, wolna środa mi się wściekła - nie dość, że jeździłam do firmy dwukrotnie, za każdym razem na kilka godzin, to w międzyczasie musiałam pozałatwiać trochę spraw życiowo - zawodowych na mieście i mój pisarski dzień skończył się nim zdążył się zacząć. Dopiero w czwartek (wolny naprawdę) przysiadłam i spłodziłam dokładnie 18934 znaki. Byłoby więcej, ale zapisałam się na zajęcia z ceramiki artystycznej (jedna z moich bohaterek grzebie w glinie i doszłam do wniosku, że drobny research dobrze tekstowi zrobi). Półtoragodzinny kurs przerodził się w całowieczorne spotkanie przy glinie, kawie i ciasteczkach. Ciasteczka świetne, ceramika mnie nie zachwyciła, a pomimo kofeiny tuż po powrocie zasnęłam.

Oficjalne podsumowanie: dzień 3-6 maratonu: 18934 znaki i jedna donica na kaktusy


Dziś pracuję do późna, ale mam nadzieję, że w weekend sobie odbiję - pisarsko i tangowo ;)
Następne sprawozdanie najwcześniej w poniedziałek.

12
Wstyd! Wstyd i hańba! Moi drodzy, dałam ciała (chociaż w dzisiejszych czasach to już niekoniecznie powód do wstydu ;) )

W ciągu całego wolnego weekendu powstało raptem 10300 znaków. W piątek i w poniedziałek nie postało nic. Nawet obiadu nie ugotowałam.

Czyli: 7 - 10 dzień maratonu: 10300 znaków

To teraz idę do kąta, klęczeć na grochu...

14
olla pisze:To teraz idę do kąta, klęczeć na grochu...
Ja takie kary pamiętam z lekcji religii w podstawówce...
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

15
ancepa pisze: Dzisiaj kolejna 10k! ;)
Ancepa, robię, co mogę. A że niewiele mogę... ;) Na razie 3tys w przerwach pomiędzy pacjentami...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Maraton pisarski”

cron