Lady Kier vs Góral

1
Przewozy regionalne


Użytkownicy zarejestrowani na forum co najmniej od miesiąca mogą przyznawać opowiadaniom punkty wg schematu:

Pomysł - max 20 punktów.

Styl - max 20 punktów.

Realizacja tematu - max 10 punktów.

Schematyczność - max 10 punktów. (im więcej punktów, tym mniejsze chodzenie utartymi ścieżkami)

Błędy - max 20 punktów. (ort, gram, styl oraz językowe; im więcej punktów, tym mniej błędów)

Ogólnie - max 20 punktów. (wrażenia ogólne, przesłanie, wartości, itp.)

Ocena końcowa - zsumowane punkty


Termin - 14 marca do północy

Teksty na PW do mnie.


Oceny do: 21 marca do połnocy
Ostatnio zmieniony pt 15 mar 2013, 00:49 przez ancepa, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Tekst 1

WWWWWWWWWWWWWWWW"Powidła i inne takie tam prawidła"


WWWPrzyszłość i przeszłość chyba jednak nie należą do nas. Widok pogrążonego w jesiennej aurze dworca w Czerwieńsku błagał o opowiedzenie jakiejś smutnej histori. Czegoś o złamanym sercu, albo niespełnionych marzeniach. Jednak żadnej takowej nie znałem.
WWWPrzysiadłem na ciężkiej walizce pod ścianą obdrapanego budynku i spojrzałem na zegarek. Pociąg spóźniał się już kwadrans.
WWWWyobrażałem sobie, że życie jest jak piwnica Mileny. Szukasz po omacku kompotu z pożeczek, ale jak do licha masz wiedzieć, który to, skoro słoiki nie mają ksztłatu tego, co jest w środku?
WWWChyba tak samo było z wyborem studiów i pracą. Z wyborem żony i mieszkania. I chyba tak somo jest teraz z szukaniem powodu, dla którego wracam do Poznania.
WWWLudzie zaczęli się już niecierpliwić. Debile. Nigdy nie zrozumiem ludzi. Każdy dobrze wie, że ten pociąg zawsze ma półgodzinne opóźnienie, ale i tak przychodzą godzinę szybciej. I zaczynają się narzekania, marudzenie, płacz dzieci, krzyk rodziców, żulenie fajek, dreptanie, przesuwanie walizek z miejsca na miejsce.
WWWPomyślałem sobie, że przeszłość nie należy do nas. Bo gdyby należała, to w tej chwili moglibyśmy postanowić, że wyjdziemy później i nie byłoby tego hałasu o spóźniony szynobus. To co się już wydarzyło, znikało w odmętach wielkiej piwnicy, zapieczętowane wieczkiem słoika. Wspomnienia leżały na pleśniejących półkach, przykryte pajęczyną i śluzem ślimaków.
WWWPrzypomniała mi się kuchnia Mileny. Z wielkim piecem w kącie, obok którego zawsze stała góra drewna. Z przebarwionymi przez czas meblami, przy których kobieta zawsze coś pichciła. Pamiętam, jak pewnego poranka przyniosłem jej z piwnicy słoik dżemu czreśniowego. Spojrzała na mnie spod gęstej, poskręcaj od pary grzywki. Wzięła ten słoik i z całej siły rzuciła na posadzkę. Czerwona maź obryzgała meble, piec i jej nagie łydki. Na moje pytające spojrzenie odpowiedziała, że:
WWW- Ten dżem smakuje złymi wspomnieniami...
Później dowiedziałem się, że gdy Milena swojego czasu dorabiała sobie, sprzedając piwo w pociągach, chodząc od przedziału do przedziału, poznała jakiegoś Warszawiaka. Pod dziwnym pretekstem, w który mogła uwierzyć tylko szesnstoletna dziewczyna, zaciągnął ją do sadu i wykorzystał. Od tego czasu kobieta nie umiała inaczej poznawać mężczyzn i nie czuła potrzeby znalezienia innego zarobku.
WWWGdy pierwszy raz kochaliśmy się w altance, wokół kwitły drzewa brzoskwiniowe. Ja wracałem ze szkolenia w Zielonej Górze, a ona sprzedawała piwo. Było gorąco, a ja byłem sam w przedziale. Zagadnęłem ją o czerwoną plamę na białej sukience. Myślałem, że to krew, ale ona opowiedziała o swoim sadzie. Wtedy nie miałem jeszcze żony, ale już miałem dzieci. I kredyt i auto do kasacji.
WWWZaraz po tym, jak zbiła słoik, zniknęła w piwnicy i wróciała z dżemem brzoskwiniowym. Spojrzała wtedy na mnie znacząco. Być może "znacząco" w rodzaju "otowrzysz?", a być może w stylu "pamiętasz jak wtedy kwitły?" Od tego czasu ciężko mi powiedzieć, w którą stronę pociąg jedzie, a w którą wraca.
WWW- Sorry, obstawisz pan szluga? - Zagadał cierpkim tonem jakiś przerośnięty nastolatek. W ręku trzymał zamkniętą puszkę piwa. Widocznie zostawił na później. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i poczęstowałme młodzika. A niech ma.
WWWPrzypomniała mi się sypialnia Mileny. Duże, dwuosobowe łóżko pośrodku, szerokie paraptey z dużymi, plastykowymi donicami z rzeżuchą i paprotkami. Wokół unosił się zapach wykrochmalonej pościeli i ciężka woń zeszłorocznego lakieru do mebli. Zanim wyszedłem na dworzec, zostawiłem jej na małym stoliku kopertę z paroma stówkami. Żeby nie musiała sprzedawać piwa kiedy mnie nie będzie. Potem zszedłem na śniadanie. Posmarowała mi dwie kromki chleba marmoladą ze śliwek. Jadłem w milczeniu, siedząc przy ciężkim stole. Ona stała oparta o blat mebli. Żułem ten chleb, kontemplując słodki smak owoców. Po chwili poczułem opór przy przełykaniu. Przypomniałem sobie, że śliwki kwitły, kiedy byłem w Poznaniu i wykłócałem się z żoną o... o jakieś bzdety. Wstałem, chwyciłem wpółotwarty słoik i rozbiłem go na posadzce. Spojrzałem wymownie na Milenę i wyszedłem z domu.
WWW- ... rozumiesz, pan?! Wpadli i pozabierali, jakby już człowiek wypić nie mógł w pociągu...
WWW"On do mnie gada?!" - Zdziwiłem się, słysząc bełkoczącego coś chłopaka. Dopiero co skończył palić, rzucił filtr na wilgotną ziemię i przydusił butem. Przestał gadać, odwórcił się i poszedł gdzieś w swoją stronę. Jakbyśmy się nigdy nie spotkali.
WWWWestchnąłem. Przypomniała mi się moja własna łazienka w poznańskim mieszkaniu. Szafki zawalone kosmetykami żony, w wannie zabawki dzieci, pod prysznicem jej maszynki do depilacji i wszędzie drobne włoski. Gdy goliłem się każdego dnia, ona wpadała do pomieszczenia jak tornado. Najpierw siadała na kibel i srała w najlepsze, potem brała prysznic, depilując się pod pachami i na nogach. Tylko do kolan, bo takie nosiła spódnice. Następnie przepychając się przy lustrze pokrywała pudrem pojawiające się zmarszczki, pryszcze, przebarwienia i co tam jeszcze, biadoląc przy tym że juz trzydziestka na karku. Widziałem, jak naciąga na dupsko rajtuzy, wyginając się przy tym jak żaba. Przed wyjściem cmokała dzieciaki, które późnej zawoziłem do przedszkola.
WWWPotem całymi dniami wydzwaniała, przypominajac mi o rzeczach, o których zapomniała powiedzieć rano. Czasami zastanawiałem się, czy poślubiłem kobietę, czy jaskiniowca. Zerkałem przy tym na dzieci, upewniając się, czy jeszcze nie wsuwają na śniadanie surowego mięsa.
WWWPociąg wtoczył się ciężko, z bezczelnym rozleniwieniem na peron. Ludzie zaczęli przepychać się do włazów wejściowych, tarmosząc swoje walizki i dzieci.
WWWPomyślałem sobie, że przyszłość jest jak piwnica Mileny. Wchodzisz i po omacku szukasz słoika z pysznościami. Nigdy nie wiesz, co wylosujesz. Ja mam uczulenie na truskawki, ale od jej dżemu jeszcze nigdy się nie pochorowałem. Milena jakimś cudem zawsze wiedziała, gdzie leży jaki słoik i jaką ma zawartość. Pomyślałem sobie, że przez jej dom przewinęło się więcej mężczyzn, niż tych drzew w sadzie, ale żaden z nich nie zamontowal światła w piwnicy...Może to miała na myśli mówiąc, że ma dosyć wymieniania baterii w latarce?
WWWUsiadłem w przedziale razem z tym typkiem od fajki, który rzucił na siedzenie znoszony plecak i stanął przy otwartym oknie. Zaraz za mną do przedziału wcisnęła się młoda mama z dwójką pociech. Zanim zapytała, czy wolne, już siedziała, ściągając malcom kurteczki, czapeczki i rękawiczki.
WWW- Zamknąłby pan to okno, bo mi dzieci się poprzeziębiają! - Krzyknęła zbulwersowana w stronę chłopaka wietrzącego łepetynę.
WWW- To po co je pani rozbiera?! - Odkrzyknął znad ramienia.- Widziała pani, że okno jest otwarte, a i tak się ładuje z całym przedszkolem!
W przedziale rozgorzała kłótnia. Kobieta ujadała na niewychowanego nastolatka, jednak bała się mocniej kąsnąć.
WWW- A pan co sie tak patrzy?! - Przeniosła swój gniew na moją osobę. - Dorosły mężczyzna, pewnie dzieciaty i żonaty, a pozwala na taką samowolkę!
WWWChciałem jej już coś powiedzieć o mieszkaniu w jaskini, ale się powstrzymałem. Naraz za oknem od strony korytarza zobaczyłem sylwetkę Mileny. Obserwowała mnie wyczekująco, walcząc z podmuchami wiatru. Podszedłem do okna i je otworzyłem.
WWW- Brawo! Następny! - Ryknęła młoda mama. Zawtórował jej rechot nastolatka.
WWW- Co tu robisz? - Zapytałem Mileny, która podeszła bliżej torów. W ręku miała reklamówkę. W pierwszej chwili pomyślałem, że to kilkanaście puszek piwa, które ma zamiar sprzedać pasażerom. Tymczasem ona podała mi ją i powiedziała cicho:
WWW- To dla dzieci.
WWWW środku było kilka słoików soku malinowego.
WWW- Zima idzie, niech piją, to będą odporne na przeziębienia – wytłumaczyła.
WWWPrzypomniałem sobie, że nigdy nie rozmawialiśmy o dziaciach. A już na pewno nie o moich. Ja nie odkurzałem jej dywanów, ona nie prasowała moich koszul.
WWW- Słuchaj, nie gniewaj się na mnie za ten słoik... - Zacząłem. - Poniosło mnie.
WWWMilena zdawała się nie wiedzieć, o czym mówię.
WWW- Dla ciebie to tylko słoik – mruknęła pod nosem. - A ja w ten dżem całe swoje serce włożyłam. Nie martw się, przyjdzie wiosna, zrobi się nowe powidła.
WWWZnowu spojrzała na mnie znacząco. Tym razem wiedziałem już, że pociąg do Poznania będzie wracał.
WWWRuszyliśmy wolno, zostawiając jej samotną sylwetkę na peronie.
WWWPomyślałem sobie wtedy, że moje życie nie jest jak piwnica Mileny, tylko jak jaskinia. Idziesz po omacku, aż tu nagle ktoś ci rękę odgryza. Spojrzałem na słoiki z sokiem malinowym. Przypomniałem sobie, jak Milena zbierała owoce o świcie. Ja siedziałem na ławce na skraju ogrodu i obserwowałem jej prześwitujące przez sukienkę uda. Ona o tym wiedziała i co chwilę obdarzała mnie zwstydznym uśmiechem. Potem razem wciskaliśmy maliny do małych słoiczków. Sok ciekł po palcach, a Milena szybko zlizywala go ze swoich rąk i z moich. Zrobiliśmy wtedy piętnaście słoików soku. Dokładnie tyle, ile teraz oddała mi w reklamówce. Tej zimy Milena nie zejdzie już do piwnicy i nie odnajdzie żadnego słoiczka z malinami. Nie przypomni sobie o czasach, kiedy połączenie Poznań - Zielona Góra jeszcze istniało.[/quote]

Tekst 2

Ostrzeżenie o wulgaryzmach



Nie żyję. Zabiła mnie. A nie, chwila... Podniosłem się. Ooooo! Znów zwaliłem się z nóg. Leże tak z przetrąconym grzbietem, dziurą po kuli na wysokości czoła. Czyli jednak mnie zabiła. Muszę tylko jeszcze umrzeć. O zgrozo! Jest makabrycznie pozytywnie. Topię się w kałuży własnej krwi, rzygam odchylając głowę, jakieś ptaki wczepiły nóżki w moje włosy. Zdycham. Tonę jak ryba w wodzie. Widzę swoje życie, wszystkie dobre i złe rzeczy. Oglądam je na tablecie, który wisi nade mną. W ciemności dostrzegam zarysy palców, nieobcięte paznokcie. Znów rzygam. Tłuste paluchy oblepiają tablet, przesłaniając sceny z mojego życia. Nagle ptaki zrywają się, jeden - ze strachu pewnie albo i za potrzebą - zwyczajnie robi mi na czoło, czuję jak wilgotne gówno spływa po skroni. Niewidzialna postać nachyla się nade mną; teraz dostrzegam zarysy jego twarzy. To stary dziad z pooraną gębą, blizną ciągnącą się wzdłuż prawego policzka jakby po fachowym cięciu skalpelem. Brzydal coś szepcze, nie słyszę. Straciłem dużo krwi, wyrzygałem dużo żółci, zostało mi tylko plucie organami, ale nie zrobię tego - mam zbyt wąskie gardło, nie żyłem jak Sasha Grey. I nagle ten stary dziad uderza mnie tabletem, po czym mówi:
 "Wstawaj chłopie, wódka się skończyła. Leć do nocnego, kup ze dwie flaszki. Dla mnie paczkę czerwonych marlboro."
 Zdawać by się mogło, że przeczesuje włosy. Robi to systematycznie przez następne kilka minut. Potem dorzuca:
 "I weź, kurwa, jakiś jebany ręcznik, wytrzyj mordę z gówna i sprzątnij resztki farby, którą rozlałeś imitując samobójstwo. Kurwa - kontynuuje - samobójstwo. Zasrany samogwałt lepiej by ci wyszedł."
 Podnoszę się wpierając na naznaczonej farbo-krwią dłoni, coś strzela mi w stawie, to chyba sam staw. Nie przejmuję się tym. Wyjmuję portfel, sprawdzam gotówkę, a potem podchodzi do nas znowu ta kobieta, ta dziewczyna, wymierza pukawkę w starca, naciska cyngiel. Słyszę huk. Potwornie rozdzierający ciszę i rytmicznie przenoszenie przez starca ciężaru cielska z jednej na drugą nogę wdziera się w uszy. I znów ląduje na ziemi w tej jebanej kałuży farby po nieudanym samogwałcie. Znaczy samobójstwie. Zresztą chuj wie, co to było. Chuj nie żyję, leży obok mnie w mokrym płaszczu z przedziurawioną koszulą, która powoli nasiąka krwią.
 Zanim dziewczyna odbezpieczy drugą broń, tę na specjalne okazje, jak mówi, wyceluje i wrzuci mi pocisk prosto w serce, zaczynam się śmiać. I zamiast być zabitym, umieram ze śmiechu. Zdycham w tej kałuży. To piękna śmierć: widzę łono dziewczyny, leże w farbie, w tej zasranej czerwieni, którą posiłkowali się wielcy malarze. Chwilę, to znaczy nie widzę łona dziewczyny. Ale wiem, że ma sukienkę. Powiedzmy, że je czuję. No i w końcu zdycham. Zdycham na tym obskurnym dworcu.

3
Tekst 1

Pomysł - 16 punktów.
Styl - 14 punktów.
Realizacja tematu - 10 punktów.
Schematyczność - 8 punktów.
Błędy - 15 punktów.
Ogólnie - 14 punktów.

Ocena końcowa - 76 punktów.

Tekst czyta się gładko, jednak nie przypadł mi do gustu. Nie lubię żadnej z występujacych w nim postaci i nie potrafię wczuć się w żaden fragment. Przeczytałam, zapomniałam...


Tekst 2

Pomysł - 10 punktów.
Styl - 15 punktów.
Realizacja tematu - 0 punktów.
Schematyczność - 10 punktów.
Błędy - 15 punktów.
Ogólnie - 5 punktów.

Ocena końcowa - 55 punktów.

Że niby co? Nie mam pojęcia, o czym jest ten tekst. Po bitwie poproszę o tłumaczenie ;)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

4
Tekst I

Pomysł - 16/20
W tym tekście pomysł został b. dobrze wykorzystany (16/20). Scena, w której bohater ciska słoik o podłogę i wychodzi z mieszkania, potraktowana jako klamra - dla mnie mistrzostwo.

Styl - 15/20
Styl niezły (czyta się płynnie, tekst wciąga, stąd 15/20), tylko trochę nierówny - nie podobał mi się sposób, w jaki autor potraktował żonę bohatera (od Gdy goliłem się każdego dnia, ona wpadała do pomieszczenia jak tornado) i sztampa w opisie sceny z matką i dziećmi w pociągu (zapachniało owsiankową teorią o postrzeganiu wychowania dzieci).

Realizacja tematu - 8/10
Strasznie podobało mi się takie podejście do tematu - podróż z pkt A (żona) do B (Milena) to tak naprawdę przechodzenie (i powrót) między dwoma regionami/światami. Super!

Schematyczność - 6/10
Jest, ale dobrze ukryta (zła żona vs ta inna (w domyśle: ta dobra))

Błędy - 15/20
Sporo zjedzonych literek ;)

Ogólnie - 18/20

Podobało mi się bardzo - tekst dobry, ambitny. Tak trzymać!

Ocena końcowa - 78





Tekst II

Pomysł - 5/20
Gdy pojawiło się zdanie Tłuste paluchy oblepiają tablet, przesłaniając sceny z mojego życia , miałem nadzieję, że jeszcze coś z tego będzie (miałem nadzieję tablet=niebo, te ptaki mnie zmyliły). Niestety, nie doczekałem się.

Styl - 10/20
Jest, tylko w tym tekście słabo to widać.

Realizacja tematu - 1/10
Ja nie widzę tu realizacji, łopatologicznie dodane zdanie na końcu nie zmienia tego odczucia.

Schematyczność - 1/10
1001 pierwszy tekst o..., no właśnie, o czym?

Błędy - 17/20
Nic specjalnego (w tak krótkim tekście).

Ogólnie - 5/20
Tekst nie podobał mi się zupełnie (5 pkt za przyzwoitą formę). Jest płaski, nie wzbudza we mnie żadnych emocji.

Ocena końcowa - 39

Podsumowanie ogólne: bitwa b. nierówna, autor tekstu nr 2 sam odklepał poddanie.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

5
Tekst pierwszy
Pomysł - ciekawe uchwycenie tytułu - przewozy regionalne - zrealizowany do samych piwnic znaczeń. (Autorski tytuł nie podobał mi się). Motyw Kowalskiego w pociągu stuk-stuk, w delegacji , pomiędzy żona a kochanką, z marzeniami przerobionymi na powidła i miłość przełożoną na wspólną toaletę z żoną - dobry i nośny. Ciekawe te refreny, motywy. Kreacje bohaterów - żonę chybiono koncepcyjnie i wyszła karykaturalnie, psuje (za przeproszeniem przesrała) spójność regionalnego trójkąta

15/20 punktów.

Styl - ładne motywiczne refreny. nieciekawe momenty naturalistyczne
14/20 punktów.

Realizacja tematu - niedopieszczeniu bohaterowie, scena w toalecie - nieprzemyślana, niefajna 5/10 punktów.

Schematyczność - w porywach poszła klisza 5/10 punktów.

Błędy - Są. Czasami poważne. Szkoda 10/20 punktów. (tym mniej błędów)

Ogólnie - 14/20 punktów.
Suma 63

Tekst drugi

Pomysł - pomysł był, pewnie ciekawszy, niż to co z niego zostało. Motyw menela dworcowego, turpizm i delirka. Ale gra po bandzie, brak namysłu i zastąpienie pomysłu "chwytem", zniweczyło wszystko.
5/20
Styl - zasada decorum niestety w takich tematach jest niebezpieczna i trzeba bardzo uważać
2/10
Schematyczność - cóż... poza schematycznością niewiele właśnie 1/10

Realizacja tematu - O/10
Błędy - 4/20

Wrażenie ogólne - złe. Bo mam wrażenie zlekceważenia zasad literackiej bitwy, zlekceważenia przeciwnika. Wyszedł szermierz w szranki i podrapał się po łbie, po jajach, potem nogą machnął, tumanik kurzu wzbił... Szablę wyciągnął, co nią na wieczerzy wczorajszej porcje świniaka siekał i się podparł, bo go kac jeszcze trzymał. *
0/20
Suma - 12

* Jeżeli autor/ka w pocie czoła tekst tworzył/a - ma argumenty na niechlujstwo tekstu (od koncepcji po językową realizację) jako świadomy zabieg literacki gotowa jestem spod stołu odszczekać, że się pomyliłam i dostrzec nie umiałam środków artystycznej ekspresji
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
tekst I

Pomysł - 11 punktów.
Styl - 12 punktów.
Realizacja tematu - 10 punktów.
Schematyczność - 5 punktów.
Błędy - 0 punktów. (za porzeczki)
Ogólnie - 12 punktów.
= 50

tekst II

Pomysł - 0 punktów. (jeśli jest nie na temat to pomysł się nie liczy)
Styl - 12 punktów.
Realizacja tematu - 0 punktów.
Schematyczność - 5 punktów.
Błędy - 15 punktów.
Ogólnie - 12 punktów.
= 44

7
TEKST I
Pomysł - 16/ 20 punktów ( Minus za żonę i jej poranną orgię obrzydliwości.)

Styl - 15/ 20 punktów.

Realizacja tematu - 10/ 10 punktów.

Schematyczność - 6/10 punktów. (Minus za żonę, jej toaletę i babę w pociągu.)

Błędy -15/ 20 punktów. (pożeczki)

Ogólnie - 15/ 20 punktów.

Ocena końcowa - 77

Ciekawa rzecz. Naprawdę ciekawa. A byłaby jeszcze lepsza, gdyby autor/ka przemyślał/ła postać żony, która jest tak przerysowana, że strach. Bardzo podoba mi się postać Mileny i jej piwnica z dżemami.

TEKST II

Pomysł - 5/ 20 punktów ( Coś z dworcem, więc niby te przewozy...)

Styl - 10/ 20 punktów.

Realizacja tematu - 0/ 10 punktów.

Schematyczność - 4/10 punktów.

Błędy -10/ 20 punktów. ( Nawet w tak krótkim tekście coś się znajdzie.)

Ogólnie - 5/ 20 punktów.

Ocena końcowa - 34

Jak się człowiek decyduje na bitwę, to mógłby się wysilić, a nie lekceważyć i przeciwnika, i czytelników. O jurorach już nie mówiąc. :P I dodam jeszcze, że jeśli się nie mylę w tożsamości autorów, to ten ktoś od Tekstu II ma w łeb. Porządnie w łeb! Ewentualnie może sam sobie spuścić łomot a obdukcję przesłać na PW.

Dziękuję autorowi/autorce pierwszego tekstu. Autor/autorka drugiego niech się gdzieś schowa, bo mi podpadł/ła i tyle.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
WWW
Jedynka
Pomysł 19/20

Przewozy regionalne w ujęciu atropologicznym, albo antropologia przewozów regionalnych. Tak czy inaczej technologia i industrial wpływają i kształtują życie emocjonalne i życie społeczności, a nie są przekaźnikami i mediami. Niedoceniamy (niektórzy z nas) pociagów, fajnie, że doceniłaś ty.

Styl 19/20

Niezwykle ładny i momentami oryginalny. Jak występuje taka autorska fraza, bez tej frazeologii w stylu (kruczoczarne włosy, spędzać sen z powiek) to już jestem zadowolony.

Realizacja tematu

9/10

Na poziomie dosłownym i metaforycznym.

Schematyczność 10/10

Wszystko zależy od postaci. Jak żyją jest ok. Żyją. Lepiej zacząć na kliszy (dworzec, stacja, wagon), niż na kliszy skończyć (o psie który jeździł koleją, Wokulski przykładający głowę do szyny, morderstwo w intercity).

Błędy 18/20

Nie widziałem za dużo, raczej zwracam uwagę na niezręczności językowe. Reszta to problem korekty, a nie czytelnika. Co mnie obchodzi zgubiony przecinek.

Ogólnie

18/20

Fajny kawałek, chciałbym napisać coś więcej, ale i tak zwykle za bardzo się rozwlekam więc, tyle ode mnie.

93.0/100.0

Dwójka

Pomysł

20/20

Jeśli dobrze to odczytałem (a gdy czytam nie skupiam się za bardzo na treści tylko słowach, obrazach i strukturach konstrukcyjnych czyli takich melodiach tekstu, powtórzeniach itd), to tu są loopy, jakieś zapętlenia, zgrzyty, robi się na żywo ładny mixtape. Mixtape mowy żywej (dworce), żelazne loopy i pętle (lokalne połączenia i trasy) i to tworzy naprawdę niezły efekt. Za literackie efekty specjalne tak wysoka nota.

Styl

16/20

Tłuste paluchy oblepiają tablet, przesłaniając sceny z mojego życia.
Lepiej zaryzykować niż stworzyć akuratny tekst bez żadnego ciekawszego momentu. Pojechałeś mocno po obrazach z filmów w stylu USA 1995 sensacyjny 20:15, i wiem, że to tak naprawdę nie jest celowa konsekwenta stylizacja, bo to jeszcze za wysokie progi, ale i tak mimo kaszany, są zdania ładne, które należy uhonorować wysokimi punktami.

Realizacja tematu

6/10

Jest na poziomie konstrukcyjnym, ale jeśli chodzi o myśli i idee bohaterów, którzy występują i jakiś taki szczątkowo sens, nie ma mowy o dobrej realizacji. 60 %

Schematyczność 5/10

Ta kategoria w ogóle jest dziwna, ale ok. Nie ma tu mowy o schematyczności, ale też nie ma w pełni zeralizowanego konkretnego modelu opowieści, wybranej świadomie symboliki, konsekwentnie poprowadzonej wizji. Dlatego połowa pkt.


Błędy 16/20

Bardziej do stylu, ale mówiłem już, że nie oceniam dyktanda. Za dużo krótkich zdań, chrzanisz rytmikę, aż miło. To błąd warsztatowy i błąd ogólnie ludzki, bo ludzie rytm mają we krwi, albo w duszy, zapytaj arystotelesa. a nie. on nie żyje. ktoś mu strzelił w staw. a nie utopił w stawie, wtedy nie było pistoletów – widzisz o co mi chodzi? krótkie zdania pisze Olivier Janiak w swoich wstępniakach do magazyn Fashion.

Ogólnie

14/20

Mogło być dużo lepiej. Nie chciało ci się.

I wychodzi, że dostajesz 77.0/100.0 punktów (niech ktoś sprawdzi moje dodawanie lepiej, bo nie jestem dobry z tego)

9
Tekst I

Pomysł – 15/20 punktów.

Styl – 15/20 punktów.
Takie wyboje w postaci udziwnień „takowej”, powtórzenia, mimo że zaplanowane, jakoś wybijały mnie z rytmu. Jednak niewątpliwie ma urok to snucie opowieści.
Wyobrażałem sobie, że życie jest jak piwnica Mileny.
Jest naprawdę wiele perełek.
To zdanie mnie ujęło
Realizacja tematu - 9/10 punktów.
Ładnie wykorzystany motyw.
Schematyczność – 7/10 punktów.
Jest schemat w dosłowności realizacji tematu, który autor/ka zgrabnie wplata i realizuje.
Błędy – 15/20 punktów.
Są. I literówki. Stylistyczne, powtórzenia, trochę niezgrabnych zdań.
Ogólnie – 18/20 punktów.
Ujęła mnie ta opowieść. Podobało mi się powracające porównanie. No i takie to życiowe. Można sobie pogrzebać i poszukać znaczeń albo po prostu przeczytać dla przyjemności.

Ocena końcowa - 79

Tekst II
Pomysł – 6/20
Przykro mi autorze, ale to jest jak zdanie domowe napisane na kolanie na przerwie. Zapewne jest i pomysł (udawane samobójstwo), ale w ten sposób oceniając, to w każdym tekście jest. A ja mam wrażenie, że pomysłu na tekst nie było… Co najwyżej na oderwaną scenkę.
Styl - 8/20
Zalewają go wulgaryzmy niestety. I chaos. Widzę w tym jakieś poszukiwania swojego, ale to strasznie surowe jeszcze.
Realizacja tematu – 1/ 10 punktów.
Wspomniany jest dworzec. Jednym słowem.
Schematyczność – 1/ 10 punktów.
Sterta wulgaryzmów i pijackie zwidy.
Błędy – 12/20 punktów.

Ogólnie – 2/20 punktów.
Całkowicie i zupełnie mnie nie zachwyciło. Przeczytałam i jedyną refleksją było, że zmarnowałam czas.

Ocena końcowa - 30
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

10
OFICJALNE WYNIKI BITWY
Lady Kier vs. Góral




ZWYCIĘZCĄ ZOSTAJE: Lady Kier



Tekst pierwszy - Lady Kier - suma: 516 pkt; średnia: 73,71 pkt



Tekst drugi - Góral - suma: 291 pkt; średnia:41,57 pkt




Serdeczne gratulacje!
Zablokowany

Wróć do „Bitwy z przeszłości”