Wymyślam idiotyczną scenę walki, (której zresztą opisać nie umiem), bo wydaje mi się, że powinna być, bo... Bo wszędzie jest. I mnie to moje wymyślanie mierzi. Mnie się marzy literatura pogodniejsza, bez śmierci, bólu, strachu i okrucieństwa. Bez psychopatów, morderców i poodrywanych członków. Jestem naiwna, wiem, ale pozostaje mi mieć nadzieję, ze nie ja jedna. Jacek Borcuch w kampanii marketingowej filmu "Nieulotne" powiedział:
"- Pragnę, by świat był bardziej metafizyczny. Nie akceptuję tego, że w radio lecą same złe wiadomości. Pozbyłem się telewizora, bo to urządzenie okrutne. Zostało mi radio, ale z radia też płynie coraz mniej radości życia. Nikt nie cieszy się z tego, że świeci słońce, że idzie wiosna, że urodziło się jakieś cielątko czy żyrafa. Tylko wszyscy mówią o tym, że ktoś kogoś zabił, zgwałcił, okradł, pobił - powiedział Borcuch".
Ogłaszam więc miesiąc kwiecień miesiącem radości życia i pogody ducha!
Wyzywam Was, Wery-forumowicze, na pojedynek z własnym widzeniem świata! Napiszcie coś pogodnego! Napiszcie coś radośnie ciepłego!
Może Administracja (HEJ! ADMINISTRACJO!) zgodzi się na mały konkursik?
O jasną stronę mocy
1"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf